O podobnej akcji budowlanej traktuje też inna książka, odmienna od pracy Marcina Furtaka. W zamierzeniu jest to powieść sensacyjna, ale lwią jej część stanowi wspaniały opis budowy wystawy światowej w 1893 roku w Chicago. Erik Larson, historyk i dziennikarz, w podtytule zaznacza, że chodzi o wystawę, która zmieniła oblicze Ameryki, i ma rację. Zapoczątkowała tzw. Ruch Upiększania Miast (City Beautiful Movement), dzięki któremu wiele z nich faktycznie przebudowano tak by były piękniejsze, wliczając w to rewitalizację śródmieścia Waszyngtonu.
Podstawy Ruchu stworzono podczas projektowania wystawy. Należały do nich: scalenie działek, harmonizacja wysokości zabudowy, jej koloru i stylu, budowanie na tle wielkich przestrzeni wodnych i zielonych, i łączenie ich w systemy przestrzeni otwartych. Larson podkreśla, jak ważna była tu współpraca architektów (D. Burnham, J. Root, L. Sullivan z Chicago i Ch. McKim, G. Post, M. Hunt z Nowego Jorku) – na co dzień nienawidzących się, bo pierwsi pochodzili z miasta nadętego pychą, a drudzy z krainy nieczystych bestii – i udział gwiazd architektury krajobrazu, malarzy i techników.
W książce, na naszych oczach, powstaje Nowoczesne Miasto. Od tej pory nie miały to być kwatery do biednego zamieszkiwania i robienia na tym pieniędzy, ale miejsca godne przodującego w świecie kraju. Wiemy, że w tym duchu Burnham próbował przebudować San Francisco i Chicago. Nie wszystko się udało, ale mimo to warto zapamiętać powiedzenie Burnhama, które może (powinno?) być mottem pracy każdego z nas: Nie należy tworzyć skromnych planów. Nie ma w nich magii zdolnej poruszyć serce mężczyzny.