Hydrofun – nowe życie hydroforni

i

Autor: Archiwum Architektury Wizualizacja Społecznego Ogrodu Działkowego. Dzięki uprzejmości Brygidy Zawadzkiej i Duong Vu Hong

Hydrofun – nowe życie hydroforni

2015-12-15 15:20

Hydrofun to projekt nagrodzony w pierwszej edycji programu PRAKTYKA, organizowanego przez Fundację Stefana Kuryłowicza. Po dwóch miesiącach od rozpoczęcia stypendium spotkaliśmy się z Brygidą Zawadzką i Duong Vu Hongiem, aby zapytać o postępy w realizacji zwycięskiej koncepcji oraz o to czym zajmują się w holenderskiej pracowni MVRDV.

Autorami projektu Hydrofun są Brygida Zawadzka i Duong Vu Hong, laureaci pierwszej edycji programu PRAKTYKA Fundacji im Stefana Kuryłowicza, absolwenci studiów inżynierskich na Politechnice Śląskiej w Gliwicach, aktualnie zatrudnieni w holenderskiej pracowni MVRDV. W ramach 6 miesięcznego stypendium przyznanego po raz pierwszy przez Fundację, mającego na celu wyłonienie najlepszego projektu dla ulepszenia przestrzeni publicznej miast , rozwijają pomysł uaktywnienia nieużywanych hydroforni, niegdyś wykorzystywanych do zapewnienia właściwego ciśnienia wody na blokowiskach. Szczególnie dużo takich obiektów znajduje się na Gocławiu w Warszawie. Po przeanalizowaniu możliwości, projektanci zaproponowali by nadać im nową funkcję. Ten pomysł nagrodziło Jury Fundacji składające się z wybitnych warszawskich architektów i działaczy społecznych, działające pod przewodnictwem arch. Jakuba Wacławka, członka Rady Fundacji wraz z: arch. Natalią Paszkowską, arch. Aleksandrą Wasilkowską, arch. Maciejem Zawadzkim i Maciejem Kuziemskim z Fundacji Res Publika Nova. Praca nad projektem według regulaminu programu PRAKTYKA, wymagała opracowania scenariuszy, zgodnie z którymi te niewielkie konstrukcje mogłyby stać się elementami animującymi życie mieszkańców osiedla. Proponowane koncepcje, zaprezentowane Jury podczas kolejnego spotkania regulaminowego nagrody w listopadzie bieżącego roku to: Społeczny Ogród Działkowy, Pas Zdarzeń i Osiedlowa Oaza. Każda z nich nawiązuje do innego aspektu historii Gocławia, charakteru blokowisk, a także samych hydroforni.

Hydrofun – nowe życie hydroforni

i

Autor: Archiwum Architektury Mapa hydroforni. Dzięki uprzejmości Brygidy Zawadzkiej i Duong Vu Hong

Jakie są założenia opracowanych przez Was scenariuszy dla nieczynnych hydroforni?

Brygida Zawadzka: Społeczny Ogród Działkowy to miejsce kolektywnej uprawy roślin, osiedlowy warzywniak. Punktem wyjścia dla koncepcji była idea urban farmingu, która w ostatnich latach zdobywa coraz większą popularność. Pomysł opiera się na idei tradycyjnych ogródków działkowych, z tą różnicą, że zakłada współpracę mieszkańców przy tworzeniu i pielęgnowaniu ogrodu. Wykorzystaliśmy charakterystyczne elementy ogrodów działkowych, takie jak altana, weranda, szklarnia, ogród warzywny czy sad, a następnie zinterpretowaliśmy je na potrzeby społecznego ogrodu na hydroforni. Druga koncepcja odwołuje się do przeszłości Gocławia. W czasach powojennych aż do lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia mieściło się tu lotnisko sportowe. W roku 1971 zostało rozwiązane, a na jego miejscu powstały bloki. Jedyne ślady po lotnisku to hangary z zapleczem biurowym przy Wale Miedzeszyńskim. W ten sposób nasunął nam się koncept stworzenia pasa zdarzeń nawiązującego niejako do pasa startowego.

Duong Vu Hong: Trzeci scenariusz jest związany z pierwotną funkcją hydroforni, jaką było zapewnianie wody o odpowiednim ciśnieniu. Zaproponowaliśmy, by hydrofornie wciąż dostarczały wodę mieszkańcom, lecz już w innej formie, spełniając inne potrzeby. Hydrofornia mogłaby być w przenośni osiedlową, miejską oazą. Taka koncepcja zakłada wyrównanie wysokości nasypu wokół hydroforni z powierzchnią jej dachu. Tworzy się w ten sposób delikatne, niewidoczne z perspektywy przechodnia lustro wody, na które z łatwością możemy się dostać. Powierzchnia wody mogłaby przybierać różny charakter. W upalne dni cała hydrorfnia mogłaby “zatonąć” w parze wodnej ochładzając mieszkańców lub zamienić się w fontannę, a zimą pełnić funkcję mikrolodowiska dla dzieci.

Skąd pomysł na uaktywnienie nieczynnych hydroforni?

DVH: Wychowywałem się na jednym z blokowisk na warszawskiej Woli. Hydrofornie przyszły mi do głowy od razu, kiedy zaczęliśmy się zastanawiać nad projektem, który moglibyśmy zgłosić do konkursu. Pamiętałem taką strukturę i jej nazwę. W dzieciństwie spędzałem tam dużo czasu ze znajomymi. To było pierwsze miejsce spotkań,  nasza baza, z której szliśmy do innych miejsc. Czasami po prostu na niej siedzieliśmy, gawędząc przez długie godziny. Niby nic tam nie ma, trochę wylanego betonu, trochę płaskiego dachu, ale forma podium czy platformy sprawia, że miejsce może służyć do animacji spontanicznych zdarzeń.

Hydrofun – nowe życie hydroforni

i

Autor: Archiwum Architektury Jedna z hydroforni na Gocławiu. Dzięki uprzejmości Brygidy Zawadzkiej i Duong Vu Hong

W jaki sposób powstawały opisane przez Was scenariusze i dlaczego opracowaliście aż tyle wersji jednego projektu?

BZ: Na początku stworzyliśmy katalog możliwości. Około czterdziestu albo więcej różnych pomysłów – to był pierwszy etap. Następnie podzieliliśmy je na cztery kategorie, związane z konkretnym elementem hydroforni – ścianą, dachem, wnętrzem oraz otoczeniem i zaproponowaliśmy rozwiązania dla każdego z nich. Hydroforni jest dużo, a my nie chcieliśmy się skupiać na jednej. Nie zawsze jest dostęp do wnętrza, czasem nie ma dostępu na dach, innym razem można zagospodarować tylko ściany. Nie proponujemy jednego rozwiązania, ponieważ użytkownikami projektu będą mieszkańcy osiedli, chcemy dać im możliwość określenia preferencji i wyboru.

Jaka jest percepcja mieszkańców tych miejsc? Co się z nimi obecnie dzieje?

BZ: Na pierwszy rzut oka, mieszkańcy omijają te miejsca. Większość hydroforni stoi i niszczeje, niektóre są nadbudowywane. To właściwie jedyny sposób, w jaki te obiekty są obecnie użytkowane – poprzez nadanie nowej funkcji. Często nie jesteśmy świadomi, że mamy do czynienia z hydroforniami, ponieważ w nadbudowach mieszczą się osiedlowe sklepy, solaria i inne obiekty usługowe. Są też oczywiście dzieci i młodzież, która szuka miejsca spotkań czy zabaw, wówczas przestrzeń hydroforni stanowi dla nich ciekawą alternatywę. Ale poza tym hydrofornie są z reguły omijane oraz zapomniane. Popękany beton, zaniedbany trawnik, kawałki szkła dookoła oraz wszechobecne graffiti, to nieodłączny obraz tych przestrzeni.

DVH: W ramach wyjaśnienia - są dwa rodzaje hydroforni: umieszczone na wzgórzu, gdzie pół kondygnacji jest podkopane. W nich widzimy największy potencjał, ponieważ mamy swobodny dostęp na betonowy dach obiektu, z którego widać całe otoczenie. Drugi typ to jednokondygnacyjna struktura, gdzie nie ma pagórka, a tym samym nie ma dostępu na dach. To co można w tym przypadku zagospodarować, to ściany, wnętrze oraz otoczenie.

Hydrofun – nowe życie hydroforni

i

Autor: Archiwum Architektury Wyniki ankiety. Dzięki uprzejmości Brygidy Zawadzkiej i Duong Vu Hong

W ramach przygotowania to projektu przeprowadziliście szereg wywiadów z mieszkańcami Gocławia. Czego się dowiedzieliście?

DVH: Na Gocławiu znajdują się 24 takie obiekty. Część z nich jest po prostu zaniedbana i nawet nam było ciężko się do nich zbliżyć, ale część z nich jest niesamowita, położona idealnie na wzgórzu, po środku otoczona blokowiskami, aż szkoda, że nic tam nie ma. W ramach ankiety zadaliśmy pytanie o to czym jest hydrofornia i do czego służy. Około 50% osób, z którymi rozmawialiśmy nie znało odpowiedzi na te pytania, bo hydrofornie od wielu lat są nieczynne. Technologia jest już przestarzała, zaopatrzenie bloków w wodę zostało podłączone do centrali. Ale pewna pani opowiedziała nam, że w dzieciństwie spędzała mnóstwo czasu na hydroforniach, wykorzystywała je z koleżankami do organizacji przedstawień teatralnych. Jest też pan, który zna wszystkie hydrofornie na Gocławiu, ponieważ jeździ BMXem, a one świetnie nadają się do treningów. Na dachu innych znaleźliśmy ślady pomalowanych kredą dziecięcych gier. Jest to dowód na to, że te przestrzenie wytwarzają spontaniczne aktywności, które nie były w żadnym stopniu przewidziane przez inżynierów tych obiektów. Wniosek jest prosty, hydrofornie mają potencjał stania się miejscem dedykowanym różnego rodzaju aktywnościom mieszkańców osiedla.

Jedna z Waszych koncepcji zakłada nawiązanie do dawnej funkcji hydroforni. Czy da się ponownie uruchomić znajdujące się w nich urządzenia?

DVH: Nie mamy informacji dotyczących możliwości uruchomienia pomp. W kilku przypadkach wnętrze hydroforni działa jako magazyn, w jednej jest warsztat meblarski, co oznacza, że w tych przypadkach urządzeń, które były tam pierwotnie już nie ma.

BZ: W kilku przypadkach dowiedzieliśmy się, że hydrofornie są wystawione na sprzedaż. Trudno powiedzieć czy nadbudowy odnoszą sukces. Podczas naszej wycieczki oglądaliśmy kilka obiektów, które zostały nadbudowane, większość z nich już zamknięto. Również mieszkańcy mówili, że to nie jest miejsce odpowiednie na usługi.

DVH: Usług na blokowiskach i tak jest już dużo. Po za tym lepiej działają, jak są skupione w pewnym ciągu, a nie jako pojedyncze obiekty. Nie uważam, że problemem osiedli mieszkalnych jest brak podstawowych usług.

Jaki jest budżet projektu?

DVH: Budżet zależy od konkretnego rozwiązania. Mamy kilka propozycji, przy których budżet byłby wyższy i mamy kilka prowizorycznych pomysłów. Proponowaliśmy na przykład, żeby pomalować hydrofornie na żywy kolor. Czasami tyle wystarczy, żeby zobaczyć tę przestrzeń, przyciągnąć wzrok i zaciekawić. Być może wtedy rozpocznie się dyskusja na ich temat.

BZ: Jeden z pustostanów w Rotterdamie, gdzie obecnie mieszkamy, został pomalowany na jaskrawy niebieski kolor i nagle mieszkańcy zaczęli się nim interesować. Dzięki temu prostemu zabiegowi znalazł się potencjalny inwestor. Chcieliśmy zrobić coś podobnego w Warszawie, ale spółdzielnie się nie zgodziły.

W Polsce mamy problem z kolorami...

DVH: To mógłby być fajny początek projektu, kolor na hydroforni po pierwsze byłby czymś co identyfikuje przestrzeń, a po drugie na pewno zwróciłby uwagę mieszkańców, na coś co codziennie jest dla nich niemalże niewidzialne. Jednakże ze strony spółdzielni pojawiły się wątpliwości, że dany kolor mógłby się nie spodobać mieszkańcom.

BZ: Myśleliśmy też o współpracy z artystami. Możemy skupić się na prostych rozwiązaniach. Potrzebny zaczątek, który będzie stanowić wzór dla innych, pokaże iż jest to możliwe oraz warte inwestycji.

DVH: Wystarczyłoby je trochę odnowić, żeby były przyjemniejsze w odbiorze, wystawić leżaki, meble miejskie, które mogłyby być składowane we wnętrzu hydroforni. Ta przestrzeń mogłaby działać sama z siebie za minimalny koszt.

Hydrofun – nowe życie hydroforni

i

Autor: Archiwum Architektury Wizualizacja Osiedlowej Oazy. Dzięki uprzejmości Brygidy Zawadzkiej i Duong Vu Hong

Obecnie pracujecie w MVRDV. Jak tam trafiliście?

DVH: Postanowiliśmy zrobić sobie przerwę między studiami inżynierskimi, a magisterskimi. Chcieliśmy nabrać więcej doświadczenia poprzez pracę nad realnymi projektami. W pewnym sensie również chcieliśmy sprawdzić samych siebie.

BZ: Wysłaliśmy portfolia do kilku znaczących firm międzynarodowych. MVRDV to biuro, które właściwie od początku naszych studiów mocno nas ciekawiło oraz inspirowało swoją odważną architekturą. Tym samym nie zastanawialiśmy się długo, gdy dostaliśmy pozytywną odpowiedź.

Co cenicie sobie w tej pracy najbardziej?

DVH: Największą zaletą jest możliwość pracy przy bardzo ciekawych światowych projektach. Trudno dostać taką szansę w Polsce. Naszą motywacją było, żeby zobaczyć jak funkcjonuje duże biuro i jak się pracuje przy takich projektach, które na co dzień oglądaliśmy tylko w Internecie. Również takie aspekty jak praca w międzynarodowym zespole, spotkanie z szefami czy klientami stanowią dla nas nieoceniony bagaż doświadczeń.

BZ: Nasze biuro często opracowuje nowatorskie koncepcje, które choć z początku wydają się niemożliwe tudzież kontrowersyjne, to z czasem okazuje się, że odnoszą sukces. Tak było w przypadku Markthal w Rotterdamie, krytykowanej przez wielu architektów za kształt, dosłowność itp. To wszystko jednak nie ma żadnego znaczenia, ponieważ ten budynek po prostu działa. Stał się ikoną miasta, miejscem, dla którego przyjeżdżają turyści, które po prostu podoba się mieszkańcom, gdzie robią zakupy i pracują. I to jest najważniejsze.

Nad czym aktualnie pracujecie?

BZ: Ja aktualnie pomagam przy projekcie Muzeum Bojimans van Beuningen. Co jest interesujące - to pierwszy na świecie muzealny magazyn, który będzie dostępny dla zwiedzających.

DVH: Ja natomiast już od roku pracuję nad projektem nowego miasta, które powstaje na obrzeżach Johannesburga w Południowej Afryce. Klientem jest duży inwestor z Chin. W ramach konkursu nie wybrano jednej pracowni, cały teren został podzielony na kilka części, w MVRDV pracujemy nad jedną z nich.

Jakie zadania mieliście wcześniej, jeszcze jako praktykanci?

DVH: Cała struktura jest dość otwarta. Jako praktykant możesz robić bardzo ciekawe i odpowiedzialne rzeczy. W dużym stopniu zależy to od ciebie, tego co potrafisz oraz czego chcesz się nauczyć, ale także oczywiście od szczęścia, w którym projekcie będziesz i co będzie wymagane. Praktykowaliśmy wcześniej w BIG-u. Było podobnie, aczkolwiek myślę, że w MVRDV jest lepiej - nie ma wyraźnego podziału pomiędzy praktykantami a młodymi architektami i wszyscy są bardzo otwarci oraz pomocni.

Ile osób z Polski pracuje aktualnie w MVRDV?

DVH: Siedem. W całej pracowni zatrudnionych jest sto dwadzieścia osób, ale jeszcze półtora roku temu było ich o połowę mniej.

Jak oceniacie przydatność edukacji architektonicznej w codziennej pracy?

DVH: Konfrontacja tego, co robiliśmy dotychczas na studiach z rzeczywistością była bardzo drastyczna. Powiedziałbym, iż nasza poprzednia praktyka przygotowała nas bardziej do obecnej pracy.

BZ: Pomogło nam to, że już wcześniej pracowaliśmy nad konkursami, jeździliśmy na warsztaty i generalnie robiliśmy coś poza uczelnią.

DVH: Biura, w których pracowaliśmy są specyficzne, robią dość dużo konkursów więc wiedza techniczna nie jest aż tak potrzebna. Podstawy i myślenie, które wynieśliśmy o architekturze z uczelni na pewno okazały się przydatne, ale system i organizacja pracy są zupełnie inne.

Rozmawiała Agnieszka Skolimowska

O STYPENDIUM PRAKTYKA

Celem organizowanego przez Fundację im. Stefana Kuryłowicza programu PRAKTYKA jest wspieranie młodych architektów poprzez półroczne stypendium o łącznej wysokości 20 tys. złotych. Choć organizatorzy nie gwarantują realizacji projektu, wspierają stypendystów poprzez rekomendacje oraz profesjonalne konsultacje. Idea polega również na ulepszeniu fragmentu miasta. W tej edycji tematem stała się Warszawa, gdzie mieści się siedziba fundacji. Konkurs jest przykładem bardzo dobrej praktyki, w Polsce o charakterze pionierskim.

Stypendium trwa 6 miesięcy, rekrutacja odbywa się w dwóch etapach. W pierwszym należy przesłać CV oraz opis projektu. Profesjonalne jury wybiera trzy najlepsze prace. Przez kolejny miesiąc ich autorzy pracują nad zgłoszoną koncepcją. Po ponownych obradach, jury wyłania zwycięzców, którzy rozpoczynają prace nad realizacją projektu. Do konkursu można przystąpić indywidualnie lub w dwuosobowych zespołach. W ramach comiesięcznych spotkań z jury, laureaci przedstawiają raporty z postępów prac i uzyskują wsparcie merytoryczne.

W pierwszej edycji konkursu nadesłane koncepcje oceniało jury w składzie:

arch. Natalia Paszkowska – WWAA arch. Jakub Wacławek – ARE Stiasny Wacławek arch. Aleksandra Wasilkowska – wiceprezes OW SARP arch. Maciej Zawadzki – KAMJZ Maciej Kuziemski – Członek Zarządu Fundacji Res Publica

Profil projektu Hydrofun na Facebooku: https://www.facebook.com/projekthydrofun/?fref=ts

Szczegółowe informacje o konkursie dostępne na stronie internetowej Fundacji im. Stefana Kuryłowicza oraz profilu Fundacji na Facebooku:

http://www.fundacja-sk.plhttps://www.facebook.com/fundacjask/