Spis treści
Aktywiści, którzy w mediach społecznościowych funkcjonują jako Pogromcy Reklamozy, działają przede wszystkim w Warszawie. Na swoim facebookowym profilu prezentują też jednak przykłady z innych miast Polski. A jest co pokazywać – przykładowo w 2022 r. autorom profilu udało się ustalić w urzędach, że na 150 zgłoszonych warszawskich billboardów pozwolenie na budowę miał tylko jeden. Pokazuje to dobrze skalę nielegalnych praktyk, efektem których jest nie tylko pogorszenie estetyki przestrzeni publicznej, ale też realne straty finansowe samorządów (omijanie opłat i koszty usuwania nośników).
Na szczęście z nielegalną reklamą można walczyć, choć nie jest to niestety walka szybka ani łatwa. O praktyczne wskazówki zapytaliśmy przedstawiciela Pogromców Reklamozy.
- Sprawdź też: „Dom jednorodzinny” z 15 łazienkami stracił pozwolenie na budowę. Patodeweloperka w Wieliszewie
Nielegalna reklama w miastach. Polska w tyle za innymi krajami?
Przemysław Zańko-Gulczyński: Co popchnęło cię do wejścia na wojenną ścieżkę i podjęcia walki z reklamami?
Pogromcy Reklamozy: Chaos reklamowy w przestrzeni przeszkadzał mi od zawsze i postanowiłem coś z nim zrobić zamiast tylko narzekać. Kilka lat temu wpadł mi w ręce miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego dla mojej okolicy. Uderzające dla mnie było to, że im dokładniej go czytałem, tym bardziej różnił się od stanu faktycznego. Zacząłem pisać do różnych instytucji i szybko się okazało, że prawie wszystkie reklamy w mojej okolicy są niezgodne z obowiązującym prawem. Wtedy zostało tylko wyegzekwowanie od odpowiedzialnych urzędników zajęcia się sprawą i doprowadzenie do usunięcia reklam.
Przemysław Zańko-Gulczyński: Jak oceniasz różnice w kwestii nielegalnych reklam między Polską a innymi krajami? Czy widzisz różnice między polskimi miastami?
Pogromcy Reklamozy: Kraje rozwinięte ewidentnie poradziły sobie w tym problemem i nie ma tam chaosu reklamowego. My na razie podążamy drogą azjatycką – można sobie umieścić, jaką się chce reklamę, gdzie się chce. Różnicę w Polsce zaczynają robić uchwały krajobrazowe, które gminy mogą przyjmować od 10 lat. W miastach takich jak Gdańsk, Sopot czy Kraków problem reklamozy został opanowany właśnie dzięki wprowadzeniu i egzekwowaniu uchwał krajobrazowych. Niestety, mimo że już od 10 lat można wprowadzać uchwały, tylko niewielka liczba gmin w Polsce je skutecznie wdrożyła, a jeszcze mniej je egzekwuje. Ministerstwo Rozwoju niestety niedawno stwierdziło, że nie zamierza wprowadzać dla gmin obowiązku przyjęcia uchwal krajobrazowych [takiej informacji MRiT udzieliło w odpowiedzi na interpelację poselską w październiku 2024 r. – przyp. red.]. Bardzo zła decyzja. Jak bez tego ma się poprawić jakość przestrzeni?
Świadomość rośnie. Jak walczyć z nielegalną reklamą?
Przemysław Zańko-Gulczyński: Czy w Polsce twoim zdaniem rośnie świadomość „reklamozy” i chęć jej zwalczania?
Pogromcy Reklamozy: Myślę, że świadomość rośnie, bo ludzie widzą coraz większą różnicę, wyjeżdżając na zachód Europy i później porównując to, co widzą z polskim krajobrazem zaśmieconym reklamami. A kontrast staje się coraz większy, bo coraz więcej firm w Polsce odkryło, że można bezkarnie umieszczać reklamy wszędzie, bez żadnych konsekwencji i zarabiać na tym duże pieniądze. Więc nasze autostrady oszpecone są gigareklamami, a w miastach ciężko znaleźć wolny kawałek ściany, na którym coś nie jest reklamowane.
Przemysław Zańko-Gulczyński: Co można na to poradzić? Jestem mieszkańcem, widzę szpecącą reklamę – jakie kroki mogę podjąć?
Pogromcy Reklamozy: Z naszych statystyk wynika, że około 99% reklam w przestrzeni jest niezgodnych z obowiązującymi przepisami. Więc z góry można zakładać, że reklama, która nam szpeci krajobraz, też się do nich zalicza i da się z nią coś zrobić. Jeśli jest to reklama posadowiona na terenie miejskim albo w pasie drogowym, to można zwrócić się do miasta lub zarządcy drogi z pytaniem, czy została umieszczona za jego wiedzą i zgodą. Jeśli nie, to zgodnie z Ustawą o drogach publicznych zarządca drogi ma obowiązek nałożenia kar za bezumowne zajęcie pasa drogowego. Kary takie to jest dziesięciokrotność stawki normalnej naliczanej w trybie dziennym, więc takie reklamy znikają w ciągu kilku dni.
Jeśli reklama jest umieszczona na zabytku lub na terenie będącym w rejestrze zabytków, to można analogicznie zapytać Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, czy wyraził na nią zgodę. Jeśli nie, to powinien on zawiadomić odpowiednie organy ścigania, gdyż zgodnie z Ustawą o ochronie zabytków umieszczenie reklamy na zabytku będącym w rejestrze bez zgody konserwatora zagrożone jest karą grzywny lub ograniczenia wolności.
O wszystkie pozostałe reklamy można pytać w Wydziale Architektury Urzędu Miasta, Dzielnicy lub Gminy – czy posiadają pozwolenie na budowę lub zgłoszenie umieszczenia zgodne z Prawem Budowlanym. Jeśli nie, to sprawę można skierować do Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego z prośbą o doprowadzenie do rozbiórki. Tak to wygląda w dużym skrócie i bez wdawania się w niuanse i wyjątki. Najważniejsze w tym procesie to być upartym i konsekwentnym. Na sukcesy może przyjść trochę poczekać. Można też początkowo natknąć się na opór biurokracji, który złamać może tylko nieustępliwość.
Każdy jest odpowiedzialny za swoją okolicę i może działać
Przemysław Zańko-Gulczyński: Na koniec zapytam jeszcze, jakim szczególnie spektakularnym sukcesem w walce z reklamami możesz się pochwalić?
Pogromcy Reklamozy: Największym sukcesem jest zlikwidowanie do tej pory tysięcy nielegalnych reklam i zachęcenie mieszkańców różnych miejscowości do wzięcia odpowiedzialności za swoją okolicę. Nieczekanie na innych, że zrobią to za nas. Jak chcesz mieć ładnie, to sam o to zadbaj. Masz ku temu wiele możliwości. Dowiedzieć się tego można, m.in. obserwując nasz profil na platformie Facebook.
- Przejdź do galerii: Stelaż reklamowy na rogu ul. Anielewicza i al. Jana Pawła II w Warszawie