Spis treści
- Wizualizacja to szansa dla znikającej architektury
- Fotograf czy wizualizator? O różnicach między sztukami
- Bezpieczny scenariusz kontra kreatywność
- Budynki należy pokazywać w stanie, w którym zostaną wybudowane
- Zdarza się, że do projektów trzeba coś doprojektować
- Architekt to piękny zawód, ale ciężki
- To młoda branża, która szybko się rozwija
- Sztuczna inteligencja wspomaga, ale nie zastępuje
- Nikt nie zna kierunku, w jakim zmierza AI
Wizualizacja to szansa dla znikającej architektury
Aleksandra Czupkiewicz: Zwizualizowałeś nieistniejący już dom własny Jana Szpakowicza w Zalesiu Dolnym (1971). Po co wizualizujesz „stare” obiekty?
Patryk Kusz: Zafascynował mnie prosty system tego domu, chciałem przećwiczyć temat, którego nie mam szansy robić na co dzień. Odwiedziłem też w końcu Zalesie Dolne i zobaczyłem dwa pozostałe domy projektu Szpakowicza. Zrobiły na mnie duże wrażenie.
Widziałem tam puste miejsce po domu własnym i pomyślałem, że może dzięki mojej pracy więcej osób pozna ten projekt. Miałem jeszcze jeden cel, którego prawie nigdy nie obieram – odwzorowałem jeden do jednego kilka fotografii tego budynku. Zależało mi na odtworzeniu jego aury i charakterystycznego jasnego światła, w którym go uchwycono.
Przeczytaj także: Wizualizacje 3D: przegląd programów do wizualizacji architektonicznej
Fotograf czy wizualizator? O różnicach między sztukami
Aleksandra Czupkiewicz: Fotografujesz architekturę. Czy to pomga w pracy wizualizatora?
Patryk Kusz: I tak, i nie. Podczas fotografowania mam przećwiczone sprawdzone scenariusze i ta wiedza przekłada się na wizualizacje. Myślę jednak, że rendering jest odwrotnym do fotografii procesem. Robiąc zdjęcie, zapisujemy konkretną sytuację w konkretnym czasie i ta chwila definiuje całe ujęcie oraz jego klimat. Przy wizualizowaniu ten wachlarz możliwości jest nieskończony.
Całe szczęście, w pracy komercyjnej często bywa on zawężony do złotej godziny czy błękitnego nieba. Robiąc zdjęcia hobbystycznie, szukam innych walorów i miejsc nieoczywistych.
Bezpieczny scenariusz kontra kreatywność
Aleksandra Czupkiewicz: Komercyjne wizualizacje są pojemną kategorią, ale ich cel może być różny. Są rendery typowo deweloperskie i takie, które mają przekonać władze miasta do projektu czy wizji.
Patryk Kusz: Najczęściej im mniej klient czy odbiorca jest związany z architekturą tym oczywistszy jest scenariusz historii. Dużo osób pokazując swój produkt, wybiera też najbezpieczniejszą ścieżkę pokazania swojej idei - szczególnie w przy pierwszej odsłonie. Bezpieczny scenariusz przemówi do największej ilości osób. Wówczas unikamy sytuacji niejednoznacznych czy wprowadzających ludzkie oko w błąd np. żółta elewacja musi być żółta dlatego, że ma właśnie takie wykończenie materiałowe, a nie dlatego, że pada na nią żółte światło.
Przeczytaj także: Chodzi o wyprowadzenie wizualizacji z cienia architektury - mówią liderzy branży
Współpracując z architektami nad obrazkami do social mediów i na strony internetowe tworzymy treści bardziej klimatyczne i mniej szablonowe. Powoli także firmy deweloperskie wychodzą poza te bezpieczne ramy - zamiast zielonych drzew i idealnego nieba szukają indywidualnego języka, który wyróżni ich inwestycje na tle innych. To dobry znak, bo zaczynamy rozumieć to, na co patrzymy w internecie i niekoniecznie ten prosty obrazek jest nam potrzebny.
Budynki należy pokazywać w stanie, w którym zostaną wybudowane
Aleksandra Czupkiewicz: Obok złotej godziny, pięknego nieba i drzew co zaliczyłbyś do typowego i tendencyjnego efektu, którego oczekuje klient od wizualizacji?
Patryk Kusz: To trudne, ale dobre pytanie. Z jednej strony nie uważam, że ten typowy klucz jest czymś złym. To tak jakbyśmy narzekali, że ludzie lubią niebieskie niebo. My staramy się z klientem współpracować i rozumiemy, że tworzony przez nas materiał ma ujmować jego klientów. Powiem, czego w tym kluczu unikamy. Nie realizujemy elementów, które są fizycznie niemożliwe. Zdarza się, że klientowi podoba się efekt widoczny na innych materiałach gdzie w oknach odbija się niebo czy zieleń, ale w jego konkretnej sytuacji w tych oknach odbija się sąsiedni budynek.
Dbamy o to żeby bezpieczny scenariusz był jednocześnie zgodny z prawdą. Deweloperów wiąże także ustawa deweloperska. Budynki należy pokazywać w stanie, w którym zostaną wybudowane. Nie możemy udawać, że gdzieś nie ma miejsc parkingowych, albo są drzewa, zwłaszcza przy inwestycjach mieszkaniowych. Przy budynkach biurowych ten margines aranżowania pewnych zdarzeń przesyłających pozytywne informacje do odbiorcy jest większy.
Zdarza się, że do projektów trzeba coś doprojektować
Aleksandra Czupkiewicz: Od architektów dostajecie materiały do wizualizacji w bardzo różnych stadiach. Czy nie czujecie, że czasem tego dopowiadania z Waszej strony jest tak dużo, że włącza to kwestie autorstwa?
Patryk Kusz: Kiedy zajmujemy się tematami mocno koncepcyjnymi, które mają niedorysowane obszary, zdarza się, że musimy w nich coś doprojektować. Daje mi to satysfakcję, frajdę i zaspokaja sporadyczną tęsknotę za architekturą. Wydaje mi się jednak, że nie potrzebujemy nadmiernej nobilitacji jako autorzy tych dopowiedzianych fragmentów. Chcielibyśmy być podpisywani jako autorzy wizualizacji, choć nie egzekwujemy tego. Uważam jednak, że to powinno stać się dobrą praktyką.
Architekt to piękny zawód, ale ciężki
Aleksandra Czupkiewicz: Wcześniej pracowałeś jako architekt we wrocławskich pracowniach VROA Architekci i Major Architekci. Czy to przydaje się w Twojej codziennej pracy? Skąd zmiana zawodu?
Patryk Kusz: Pracując jako architekt, poznałem język, jakim posługują się architekci. Wiem, jakie mają wyobrażenia. To ułatwia start albo tak prozaiczne kwestie jak czytanie rysunków z układem instalacji. Zawsze mocno działał na mnie obraz, to medium jest dla mnie atrakcyjne. Kuszące było zajęcie się nim w pełnym wymiarze.
Jednocześnie nie jest to całkowite odejście od architektury. Są momenty, kiedy tęsknię za procesem projektowym. Czuję się za to zdrowszy, robiąc to, co teraz. Mówię to z wielką przykrością, bo uważam, że architekt to piękny zawód, ale ciężki.
To młoda branża, która szybko się rozwija
Aleksandra Czupkiewicz: Aby funkcjonować w Waszym zawodzie nie są potrzebne studia. Praca nie jest regulowana, nie macie izby jak architekci czy inżynierowie budownictwa.
Patryk Kusz: Jesteśmy dość młodą branżą, ale jest nas coraz więcej. Być może to dobry moment, aby o zrzeszaniu się zacząć myśleć. Na razie realizujemy to przy okazji spotkań branżowych, np. World Visualisation Festival 2024. Oczywiście, możesz być architektem z Polski i współpracować z kimś z Kanady albo Tajwanu. W tych trzech krajach będą np. zupełnie inne stawki finansowe za tę samą pracę, więc regulacja na tym polu byłaby trudna.
Cena nie zawsze jest najistotniejsza, liczy się też atmosfera współpracy. Nie wykonujemy jednak zerokosztowego biznesu. Potrzebujemy dobrego sprzętu, licencji na programy czy chociażby biblioteki obiektów 3D.
Sztuczna inteligencja wspomaga, ale nie zastępuje
Aleksandra Czupkiewicz: Nowe technologie to spora część Waszej pracy. Często pojawiają się głosy, że sztuczna inteligencja pozbawi pracy wielu ludzi z branż kreatywnych. Chcę porozmawiać więc o konkretach: jakich narzędzi AI używacie i do czego.
Patryk Kusz: Postęp programowy w naszej branży zawsze był szybki. Tryb pracy zmieniał się z roku na rok, co pół roku konieczna było usprawnienie sprzętu. Od około dwóch lat ten tryb zmienia się już z miesiąca na miesiąc. Jeśli pojawia się nowe narzędzie to poświęcamy jeden dzień na zapoznanie się z jego możliwościami, sprawdzenie w czym może być dla nas użyteczny, czy warto go wdrożyć. To jest element pracy, który bardzo lubię. Ta tzw. zajawka do nowych technologii jest potrzebna.
To nie jest zajęcie dla kogoś kogo męczy ciągła zmiana na tym polu, bo łatwo jest wypaść z obiegu i zostać w tyle. Poza programem ChatGPT wykorzystywanym przez nas do pisania maili, korzystamy obecnie z około pięciu narzędzi sztucznej inteligencji. Wykorzystujemy je na różnych etapach pracy – od koncepcji po postprodukcję. To są narzędzia, które nas wspomagają, ale nie robią rzeczy za nas.
Aleksandra Czupkiewicz: Czyli pierwsza część zdania autorstwa Joanny Maciejewskiej, które ma już status mema: Chcę żeby AI robiła za mnie pranie żebym mogła zajmować się sztuką i pisaniem jest w Waszym przypadku prawdą?
Patryk Kusz: Myślę, że tak. Podam przykłady. W postprodukcji możemy za pomocą AI uszczegółowić detale już istniejących rozwiązań, albo wygenerować na podstawie opisu teksturę, której wyprodukowanie zajmowało około 2 dni pracy. W szukaniu klimatów, aury, a nawet kolorów, w których chcemy utrzymać obrazek pomocny jest program Midjourney. W jego silnik możesz wpisać swoje oczekiwania w bardzo szczegółowej formie i otrzymać obraz, który wizualizuje Twoją wypowiedź.
Nikt nie zna kierunku, w jakim zmierza AI
Aleksandra Czupkiewicz: Czyli mogę mieć wiele obrazków np. sypialni w stylu kolonialnym?
Patryk Kusz: Możesz mieć sypialnię w stylu kolonialnym zrealizowaną w latach 90. albo taką uchwyconą aparatem analogowym czy polaroidem. Masz nieograniczone możliwości. Przypomina to proces szukania inspiracji. Wyniki są nieoczekiwane, a robimy to, żeby odblokować swoje myślenie i otworzyć się na nowe możliwości. Jest to też niebezpieczne, można szybko się w tym zatracić, a na dłuższą metę pewnie może to wpłynąć na Twój własny proces kreatywny.
Warto zdawać sobie sprawę, że AI ułatwia pracę, ale promuje też tych artystów, którzy wiedzą jaki efekt finalny chcą osiągnąć. Jeśli jednak ktoś odpowie Ci, w którą stronę zmierza AI, to prawdopodobnie nie ma racji, bo nikt nie zna tego kierunku.
Patryk Kusz, w 2017 roku ukończył studia na Wydziale Architektury Politechniki Wrocławskiej, pracował w biurach VROA Architekci i Major Architekci. Od 2020 roku artysta 3D, obecnie związany z Nowak Studio. Fotograf architektury, amator przestrzeni liminalnych
--------------
Dziękujemy, że tu jesteś. Zobacz, co jeszcze dla Ciebie mamy: