Tegorocznej wystawy Expo, choć nie ma na niej spektakularnych pawilonów- ikon i jest ona skromniejsza niż ostatnia ekspozycja w Szanghaju w 2010 roku, nie sposób zwiedzić w jeden weekend. W pamięci utkwiło mi kilka miejsc. Moim faworytem jest pawilon Brazylii. W połączeniu z wyrażoną przez architekturę radosną lekkością i artystycznym wyczuciem, bije od niego narodowa duma, ale bez cienia zarozumiałości. Budynek „atakuje” różne nasze zmysły. Po rozpiętej nad ziemią rozległej elastycznej siatce-rampie nie tylko poruszamy się w górę w trzech wymiarach, ale osobiście doznajemy zakrzywienia przestrzeni, zapadając się w siatce pod własnym ciężarem. W pawilonie jest coś dla oka, ucha, nosa, podniebienia. Zarówno śmiała, współczesna architektura, jak i ekspozycja, nie pozostawiają wątpliwości, że Brazylijczycy mają świadomość własnej wartości. I wielu utalentowanych twórców. Żywność przedstawiono tam jako ważną dziedzinę gospodarki, jako przyjemną stronę życia i estetyczny fenomen.
Stojący obok pawilon Korei Południowej kontrastuje wymową z wystawą brazylijską. Koreańska ekspozycja poucza nas, co robimy źle i że świat możemy uratować jedynie, gdy zmienimy swoje żywieniowe upodobania. Projektanci – inspirując się tradycyjną koreańską porcelaną – stworzyli masywny obiekt o obłych kształtach i mlecznobiałym kolorze. Pozbawione spoin monolityczne przegrody zewnętrzne pozorują, że pozostanie on na swoim miejscu na zawsze (choć jak większość pawilonów zostanie rozebrany). To nie jedyna nieszczerość: wertykalna zieleń w okrągłym foyer i trawniki przed budynkiem też nie są „prawdziwe”. Autorzy ekspozycji w sympatycznym pawilonie Japonii (proj. Atsushi Kitagawara) trochę przedobrzyli – perfekcyjna organizacja wymagająca długiego oczekiwania na atrakcyjny show zaburza przyjazną autoprezentację egzotycznej dla nas kultury. Fascynuje fasada poskładana z drewnianych krawędziaków bez użycia elementów mocujących. Gigantyczny dach nad wejściem do pawilonu Rosji jest wielkim zapraszającym gestem.
Odwiedzający, którzy wchodząc, odbijają się w zwierciadlanej podbitce dachu, są „wciągani“ do środka. Wnętrze jednakże rozczarowuje. Zaraz obok – czyżby architekci się zmówili? – podobne zadaszenie zwisa nad wejściem do pawilonu Estonii. Trudno przejść obojętnie obok sprawiającej wrażenie lewitowania drewnianej konstrukcji pawilonu Chile. Przestrzenna drewniana struktura jest bardzo klarowna i świetnie łączy wymagania statyczne z architektoniczną ekspresją. Wielka Brytania (proj. Wolfgang Buttress i BDP), światowa potęga kulinarna... No cóż, Brytyjczycy w dziedzinie żywności nie mają się za bardzo czym pochwalić, postawili więc w całości na formę: atrakcyjny ogród na poziomie oczu widza i ażurowa konstrukcja jak z komputerowej wizualizacji nierealnego, parametrycznie projektowanego obiektu robią wrażenie. W pawilonie Niemiec – jakże mogłoby być inaczej – wszystko świetnie dopracowane. Brakuje tylko polotu. Pod hasłem przewodnim „pola idei” architekci skondensowali różnorodne niezłe pomysły na ograniczonej przestrzeni, tracąc z oczu całość. Za 48 mln euro nagromadzono znaczne ilości drewna, dużo stali nierdzewnej, ustawiono tekstylne zadaszenia o nieokreślonych, organicznych formach i przyozdobiono je ogniwami fotowoltaicznymi.
Przeciwieństwem „niemieckiej perfekcji” jest wystawa Holandii (proj. Totems) z barakowymi kontenerami i prefabrykowaną mini- -szklarnią. W zgodzie z dewizą: Wszyscy na świecie wiedzą, jaką jesteśmy rolniczą potęgą, więc nie musimy na Expo tego podkreślać. Lepiej skosztujcie naszych pysznych, liczących minimum 1000 kcal poffertjes (miniaturowych naleśniczków – przyp. aut.). Pawilon chiński (proj. Studio Link-Arc) potwierdza stereotypy dotyczące tego kraju i jego architektury: ogromny, krzywoliniowy, w środku pole z plastikowych, świecących prętów z LED. Wszystko na efekt. Nieco poza główną arterią stoi pawilon chińskiego giganta nieruchomości Vanke. Od razu widać, że to inna liga projektowania: od formy budynku po detale i ekspozycję wszystko tu się „zgadza”. To nie przypadek: autorem czerwonego smoka z ceramicznymi łuskami jest Daniel Libeskind. Z łatwością – ze względu na mistrzostwo architektury – zidentyfikować można też dzieło innej gwiazdy: pawilon Zjednoczonych Emiratów Arabskich zaprojektowany przez studio Normana Fostera. To 12-metrowej głębokości betonowy kanion ze ścianami o strukturze zeskanowanych w 3D piaskowych wydm. Pawilon włoski - jedyny, który pozostanie na terenach Expo – jest skomplikowanym budynkiem-rzeźbą. Kompleksowa organiczna architektura nawiązuje do formy drzewa. Fasady – także od strony wewnętrznej dziedzińca – wykonane są z ażurowych, betonowych paneli o indywidualnych dla każdego elementu kształtach. Specjalnie opracowana technologia pozwoliła stworzyć precyzyjne segmenty o nieskazitelnej powierzchni, wysokiej wytrzymałości i właściwościach samooczyszczania się opartych na zjawisku fotokatalizy.
Realizacja przerosła jednak możliwości organizatorów i budynku nie udało się ukończyć przed otwarciem wystawy. Poszukujący na Expo kulinarnych emocji nie zostaną w pełni usatysfakcjonowani. Zamiast niezwykłymi specjałami, karmieni jesteśmy modnymi, płytkimi frazesami i nabyć możemy raczej wyrzutów sumienia. Jednak dla zainteresowanych dobrą architekturą i pełnymi inwencji prezentacjami jest to inspirujące, warte odwiedzenia miejsce.