Realizacja nie jest do końca tym, czego oczekiwało międzynarodowe jury. W werdykcie sprzed 7 lat podkreślono symboliczną wymowę projektu, zwracając uwagę na analogię między podziemnym muzeum a górniczą tradycją regionu. Projektanci nie myśleli jednak o tak jednoznacznej interpretacji ich budynku. Przyznają, że chowając go w ziemi, po prostu nie chcieli, by kubaturą konkurował z istniejącymi tu pokopalnianymi obiektami. Otoczenie muzeum, które w opinii sędziów i na konkursowych wizualizacjach miało być „spektaklem zieleni, światła i wody”, w rzeczywistości prezentuje się znacznie skromniej.
Przestrzeń pomiędzy wystającymi na zewnątrz szklanymi kostkami muzealnych świetlików, opisana jako „publiczny obszar wypoczynkowy w typie parku miejskiego”, jest dziś jedynie dość surowym w wyrazie tarasem widokowym. Rozpościera się z niego interesująca panorama na trudny krajobraz przekształcających się Katowic. Ta relacja, w której nowy obiekt nie zagłusza pożądanej tu refleksji nad otoczeniem, skomplikowanymi korzeniami i przyszłością Górnego Śląska, stanowi bodaj najistotniejszą wartość inwestycji. Budynek jest elementem tzw. osi kultury – spektakularnej przestrzeni publicznej tworzonej w Katowicach od zera, na którą składać się mają place, parki, ogrody i reprezentacyjne obiekty, obecnie częściowo realizowane. To ambitne założenie urbanistyczne zostało na razie zdefiniowane jedynie w swoich fragmentach – wciąż nie wiemy, jakie budynki pojawią się w bezpośrednim sąsiedztwie muzeum. Uznano za istotne, aby nowy gmach był powiązany z nimi funkcją i komunikacją. W tym celu powstał rodzaj zwornika – dodatkowa wolno stojąca kubatura, tzw. centralny hol kwartału, połączony z przestrzenią muzeum podziemnym korytarzem. Dziś to nieco dziwne, wykończone w betonie architektonicznym prostopadłościenne wnętrze, ze wszystkich stron oplecione rampą dla zwiedzających, podatne jest na wszelkie interpretacje – stanowi ni to salę wystawową, ni to hol wejściowy nie wiadomo do czego prowadzący. Podobne niedopowiedzenie funkcji, raczej rażące w przypadku publicznej inwestycji, jakoś wpisuje się w specyficzny charakter tego obiektu.
W zasadzie wszystkie zaprojektowane przestrzenie ekspozycji są przystosowane do łatwych zmian aranżacyjnych – nie jest to bez znaczenia z uwagi na fakt, iż scenariusze przyszłych wystaw, dotykające kwestii śląskiej tożsamości, to w regionie przedmiot gorących polemik. Elastyczność i klarowność rzutu podziemnego budynku jest w istocie imponująca. Proste rozwiązania komunikacyjne składają się na łatwość funkcjonowania muzeum i obsługi całego wnętrza, również pod kątem przyszłych rearanżacji. Funkcjonalnym kręgosłupem jest zdublowany na dwóch kondygnacjach wysoki korytarz służący do dowozu elementów ekspozycji wzdłuż całego obiektu. Przy głównej kasie zbiegają się wszystkie drogi i dojścia, również te prowadzące z przyległego do niego podziemnego garażu. Przestrzeń podzielono klarownie na dwie części – ekspozycyjną i konferencyjno-administracyjną, które spięto muzealnym sklepikiem (obie funkcje wyraziście zasygnalizowane są na zewnątrz osobnymi szklanymi kostkami). Pełne rozmachu wnętrza nie mają w sobie nic z podziemnej klaustrofobii. Przestrzenie ekspozycyjne, o różnych możliwościach wtórnych podziałów, otwierają się i łączą między kondygnacjami. Reprezentacyjność zespołu podkreśla nieco monumentalna w wymiarach rampa prowadząca do środka od strony wejściowych bramek.
Modny w swojej ascetycznej konwencji budynek pod każdym względem respektuje pierwszeństwo, jakie – zdaniem autorów – należne jest w tym miejscu reliktom kopalni Katowice. Na zewnątrz kulminacją całego założenia nie jest wejście do muzeum, którego w zasadzie nie wyeksponowano, ale zaadaptowany na restaurację ceglany budynek starej maszynowni szybu górniczego i sąsiadująca z nim wyrazista konstrukcja wieży wyciągowej. Typowe dla przemysłowego Śląska odrestaurowane obiekty, skontrastowane kolorystycznie z pokrytymi mlecznym szkłem elewacjami muzeum, zyskały tu rangę pełnych wyrazu świadectw odchodzącej epoki. Minimalistyczna architektura Nowego Muzeum Śląskiego, w przeciwieństwie do zniszczonego przez okupantów modernistycznego budynku autorstwa Karola Schayera, nie ma w sobie klasycznych atrybutów reprezentacyjności. To obiekt o zewnętrznej skali świadomie nieadekwatnej do jego rangi. W zamian oferuje otwartą na dyskusję formułę współczesnego muzeum, wynikającą z przekonania, iż wszystko, zaczynając od zawartości budynku, a na jego dalszym otoczeniu kończąc, ulegać będzie w przyszłości licznym metamorfozom.