Realizacje z historią w tle to coraz większa część Waszego dorobku. Tematy związane z upamiętnianiem są dla Was szczególnym rodzajem zleceń?
Zaczęło się od konkursu na projekt krakowskiego placu Bohaterów Getta, który udało nam się wygrać. Dwie trwające realizacje, czyli Muzeum Dom Rodzinny Jana Pawła II w Wadowicach i przebudowa Muzeum Czartoryskich w Krakowie, dostaliśmy z wolnej ręki. Propozycja zaprojektowania szałasu z okazji święta Sukot też sama do nas „przyszła”. Nie wiem, co wpłynęło na te decyzje, ale dla mnie wiadomość o każdej z nich była źródłem ogromnej radości – historia to obok architektury moja pasja. Możliwość obcowania z nią w bardzo rzeczywisty i namacalny sposób jest zawsze intrygująca. Szczególnie interesują mnie w historii Polski jej największe sukcesy, jak zwycięstwo w w wojnie z bolszewikami w 1920 roku, ale i momenty najbardziej bolesne, chociażby te z ostatniego stulecia. Fascynuje mnie dwudziestolecie międzywojenne, ówcześni przywódcy – Roman Dmowski, Józef Piłsudski, wybitne i barwne postaci ze świata polityki, gospodarki, sztuki i sportu.
Jak pracujecie nad koncepcją takiego projektu? Odczuwacie tu większą tremę?
Bez względu na opracowywany temat, zawsze towarzyszy nam obsesja spójności. Dążymy do sytuacji, w której, używając fizycznej nomenklatury, wszystkie wektory mają ten sam zwrot, a więc wszystkie elementy, forma, konstrukcja, sąsiedztwo przestrzenne i kulturowe, współgrają ze sobą. Historia to jeszcze jeden wektor, który popycha nas w obranym kierunku, wyklucza nasze dotychczasowe pomysły albo wręcz jest dla nich punktem wyjścia. Tak było w przypadku placu Bohaterów Getta. Piotrek odnalazł kroniki filmowe pokazujące dzieci noszące krzesła ze swojej szkoły, która po raz kolejny zmieniała lokalizację na zmniejszającym się stopniowo terenie getta. Zrozumieliśmy, że jego historia to historia wielokrotnych przeprowadzek z tą najbardziej tragiczną, po której, według słów Tadeusza Pankiewicza, na placu Zgody pozostały tobołki, krzesła i inne meble. Jeśli chodzi o tremę, to w przypadku ingerencji w ważne z punktu widzenia dziedzictwa narodowego struktury, faktycznie, może się ona pojawić, ze względów obiektywnych. Na przykład nie wiemy do końca, jak wyglądało wnętrze mieszkania w Wadowicach, gdy przebywał tam papież. Stwarzając ramy dla wystawy, staramy się zawsze dać najlepszą możliwą jakość przestrzeni.
Tego typu architektura wzbudza największe emocje wśród opinii publicznej, jest tematem dla masowych mediów. Wsłuchujecie się w te głosy?
Architekt ma moim zdaniem bardzo niepopularny zawód, ponieważ czasem musi, i powinien, umieć powiedzieć, że tzw. opinia publiczna albo przeciętny odbiorca się myli. Wielką krzywdą było wmówienie kiedyś ludziom, że o gustach się nie dyskutuje i każdy może mówić, co według niego jest dobre, mądre czy ładne. W istocie tak nie jest. O ile każdy ma prawo do wyrażania swoich opinii, o tyle ktoś, kto się na tym zna, powinien mieć prawo do uświadomienia mu, że jest w błędzie. I tą nie do końca przyjemną rolą architekta powinno być powiedzenie czasem opinii publicznej czy konkretnemu człowiekowi, że nie ma racji. To może być bolesne dla obu stron, choć pewnie mniej niż czytanie komentarzy o swoich projektach w internecie, co robię często. To potrafi być prawdziwą katorgą, ale na setki bezmyślnych lub wulgarnych wpisów znajdzie się kilka celnych, krytycznych uwag, które muszę przyjąć. Bo w końcu, choć brzmi to jak truizm, chodzi o wiedzę i odpowiedzialność za wspólną przestrzeń, a zawężanie kręgu dyskutantów do „wtajemniczonych” prowadzić może do błędów.
Jak powstał duet Lewicki – Łatak?
Piotrka poznałem w 1988 roku, na drugim roku studiów, podczas zajęć z rzeźby. Zaczęliśmy robić razem projekty studenckie, dość wcześnie udało nam się wygrać pierwszy konkurs (w zespole z Januszem i Krzysztofem Ingardenami, Andrzejem Chołdzyńskim oraz Pawłem Koperskim) i założyliśmy pracownię. Byliśmy chyba najszczęśliwszym pokoleniem – pożegnaliśmy komunizm, wolny rynek powstawał, jakby czekając aż skończymy studia, mogliśmy robić pierwsze projekty we własnym biurze. Nie specjalizujemy się w jakiejś dziedzinie – mieszkaniówce czy przestrzeniach publicznych. Po prostu robimy wszystko, od muzeum, dla którego projektowaliśmy przysłowiową klamkę, po kładkę nad Wisłą, a jak jest kryzys, to i drzwi do piwnicy. Pracujemy razem od ponad 20 lat i sztuka powodzenia tej współpracy polega na naszej komplementarności. Piotr jest humanistą ze znajomością wielu języków, która pozwala mu na bezpośrednie korzystanie z dorobku kulturalnego Włoch czy Francji. Ja natomiast, będąc konstruktorem, używam statystyki w kształtowaniu formy. Oczywiście nie moglibyśmy działać bez wieloletnich współpracowników, szczególnie Begonii Herrery będącej w naszej pracowni niemal od początku.
Rozmawiała Urszula Bieniecka
Kazimierz Łatak, architekt (dyplom WA PK i WBL PK 1990), współzałożyciel krakowskiego Biura Projektów Lewicki Łatak. Autor m.in. budynku mieszkalnego Corte Verona we Wrocławiu, powstającego Muzeum Domu Rodzinnego Jana Pawła II w Wadowicach i przebudowy krakowskiego Muzeum Czartoryskich. Laureat wielu wyróżnień, w tym głównej nagrody w konkursie Urban Quality Award 2011 za projekt placu Bohaterów Getta w Krakowie