Marek Tryzybowicz

i

Autor: Archiwum Architektury Fot. Kalbar

Zawód Architekt: Marek Tryzybowicz

2016-01-05 16:30

Dzięki doświadczeniu stworzyliśmy swoisty elementarz, który przydaje się zwłaszcza w pracy nad centrami handlowymi.

Do USA wyjechał Pan jako student architektury, aby po latach wrócić i założyć dużą, międzynarodową pracownię. Jak potoczyła się Pańska kariera?

Z Polski wyjechałem w czasie stanu wojennego i kontynuowałem naukę na University of Texas. Byłem wówczas bardzo ambitny i jeszcze w trakcie studiów dostałem się na staż do amerykańskiej pracowni, jakiś czas później trafiłem do HOK jednego z największych biur architektonicznych na świecie. Kapitalną sprawą było to, że pracując w jednej firmie, mogłem projektować obiekty na całym świecie: w Azji, Meksyku, USA czy Europie. Były to przede wszystkim duże kompleksy biurowe i handlowe. Gdy wydawało się, że moje życie będzie na stałe związane ze Stanami, przeprowadziłem się do Europy, aby prowadzić oddział w Berlinie, gdzie zajmowałem się także projektami polskimi. W tym czasie HOK był odpowiedzialny za pierwsze polskie centrum handlowe z prawdziwego zdarzenia, czyli Galerię Mokotów. W ten sposób ciężar moich zainteresowań przenosił się stopniowo do Europy i do Polski. Po latach prowadzenia projektów w ramach międzynarodowej korporacji poczułem potrzebę stworzenia czegoś nowego w oparciu o swoje doświadczenia. W 2000 roku, spacerując po malowniczym Santa Fe w Nowym Meksyku, razem z moim współpracownikiem i przyjacielem Oru Bose, postanowiliśmy, że założymy coś własnego.

Jaki był wasz pomysł na firmę? Chcieliście odtworzyć amerykański wzorzec na polskim rynku?

Rzeczywiście, wykorzystaliśmy w dużym stopniu nasze doświadczenia z HOK. Od początku wiedzieliśmy, że chcemy, aby firma pełniła rolę „design architekta” dla zagranicznych rynków, a w centrum naszych zainteresowań będą, tak jak do tej pory, zespoły wielofunkcyjne. Działaliśmy w dość niekonwencjonalny na polskim rynku sposób, ponieważ biuro i architekci byli tutaj, natomiast wszyscy klienci i projektowane obiekty zupełnie gdzie indziej, na początku głównie w Indiach, skąd pochodzi Oru. Wspominam to jako bardzo ciekawy okres - rodzące się w Warszawie biuro z grupą utalentowanych architektów, którzy bardzo szybko przejmowali wiedzę o projektowaniu dużych, komercyjnych obiektów, a pracując tutaj, jeździliśmy na spotkania z klientami do Delhi. Dialog tych dwóch kultur i realiów, na dodatek na warszawskiej Saskiej Kępie, w dzielnicy, w której się wychowałem i chodziłem do szkoły, był dla mnie czymś fascynującym. W międzyczasie zmieniała się rzeczywistość w naszym regionie i mogliśmy zacząć pracować także tutaj – w Pradze przy Palladium, w Bratysławie przy bardzo złożonym kompleksie Eurovea czy nad Silesia City Center w Katowicach. Zaprojektowaliśmy też kilkanaście obiektów na Bliskim Wschodzie, a ostatnio coraz więcej zleceń mamy w Chinach – wszystkie koncepcje architektoniczne powstają tutaj, w Warszawie.

Jak udaje się Wam koordynować równocześnie kilkanaście projektów na różnych kontynentach?

Pomaga nam specjalizacja, skupienie na obiektach obejmujących wiele funkcji handlowych, biurowych, rozrywkowych, komunikacyjnych czy mieszkaniowych. Dzięki doświadczeniu stworzyliśmy swoisty elementarz, który przydaje się nam zwłaszcza w pracy nad centrami handlowymi. W naszym głównym biurze w Polsce powstają koncepcje i dokumentacja, która jest następnie uzupełniana przez lokalnego partnera, np. w Chinach czy Arabii Saudyjskiej, aby uzyskać pozwolenie na budowę. Od lat pracuje ze mną w niemal niezmienionym składzie ok. dwudziestopięcioosobowy zespół projektantów, pozbawiony sztywnej hierarchii i struktury. Niezbędna jest elastyczność często przenosimy się na konkretne zagadnienia, pracując na kilku lub kilkunastu tematach w tym samym czasie; każdy z nas jest gotowy, aby w danym momencie przejąć nową rolę. Musimy mieć świadomość celu, nie traktować siebie jako wyłącznego punktu odniesienia, a jednocześnie realizować się zawodowo i twórczo.

Skoro mowa o realizowaniu się – jakie dziś stawia Pan przed sobą cele?

Myślę, że rynek dorósł już do tego, aby traktować zabudowę wielofunkcyjną jako „legalną” architekturę. Krytyka architektoniczna i społeczna ocena dotycząca takich obiektów powinna być bardzo rygorystyczna. Od inwestorów i projektantów należy oczekiwać dobrej architektury. Ponieważ z dużymi, złożonymi obiektami wiążą się bardzo znaczne możliwości miastotwórcze, możliwości przekształceń urbanistycznych czy komunikacyjnych, trzeba przyjąć takie same kryteria oceny, jak w stosunku do wyrafinowanych obiektów biurowych czy muzeów. Zależy mi, aby projektowane przez nas budynki były właśnie taką „legalną” architekturą.

Rozmawiała Urszula Bieniecka

Marek Tryzybowicz, architekt (dyplom University of Texas 1988), współzałożyciel i dyrektor projektowania Bose International Planning & Architecture, wcześniej pra - cował w firmie HOK, m.in. kierując jej biurem w Berlinie; autor projektów wielofunkcyjnych zespołów biurowych i handlowych w Azji, na Bliskim Wschodzie i Europie, m.in.: Silesia City Center w Katowicach, Palladium w Pradze i Eurovea w Bratysławie.