Spis treści
- Wolimierz i okolica – utracona kraina domów przysłupowych
- Dom przysłupowy, czyli jaki?
- Dom w Wolimierzu na początku był na sprzedaż
- Porządki zrodziły ciekawość i chęć pomieszkania
- Początek przygody i uczucia
- Remont, ale nie na skróty
- Na początek remontu rozsypująca się ściana
- Stare okna są piękne, ale nowe też mają urok
- Drzwi – stolarz wykonał na wzór
- Własny kąt na piętrze, piec na pellet i weranda
- Podłoga z desek, które mają 300 lat!
Po lewej stronie wejścia do domu państwa Luizy i Jarka w Wolimierzu zwraca uwagę przymocowana do drewnianej ściany szara tabliczka. To nagroda, wyróżnienie w niezwykłym konkursie ochrony zabytków „Zabytek – Nie zapomnij! Denkmal – Denk Mal Dran!” z 2024 r. Organizatorami konkursu są Stowarzyszenie na Rzecz Pielęgnowania Sztuki i Kultury Śląska (VSK) i Fundacja OP ENHEIM we współpracy z Niemiecko-Polską Fundacją Ochrony Zabytków Kultury. Dom przysłupowy w Wolimierzu to przykład dbałości o dziedzictwo regionu. Drewniana konstrukcja i gliniane ściany tego domu przetrwają jeszcze długo, ale po wielu podobnych budynkach nie pozostał nawet ślad. Wystarczyło tylko kilkadziesiąt lat braku zainteresowania.
Wolimierz i okolica – utracona kraina domów przysłupowych
W regionie Pogórza Izerskiego jest wiele starych budynków, dla których pewnie nie będzie ratunku. Nawet w odległości 200 m od domu państwa Luizy i Jarka są dwa, które prawdopodobnie już niedługo zawalą się, a w samym Wolimierzu jest ich jeszcze kilka w nie najlepszym stanie.
- Znalazłem na stronie zabytek.pl archiwalną inwentaryzację domów z lat 70. i 80. XX w. gdzie jest m,in. dokumentacja naszego domu z bogatym konserwatorskim opisem. Są też opisy innych domów. Próbowałem je znaleźć na wymienionych działkach, ale już ich nie ma. Zamiast nich stoją nowe albo jest pustka, albo ruiny – ubolewa pan Jarek. - Nasz dom został najprawdopodobniej zbudowany w II połowie XVII w. kiedy powstała wieś. Ponieważ wynika to z lokalizacji w sąsiedztwie kościoła, gdzie z reguły budowano pierwsze domostwa. Na czas budowy wskazują nacięcia na mieczach w części przysłupowej – z jednej strony miecze są łużyckie, a z drugiej starołużyckie z charakterystycznymi nacięciami.
Wolimierz leży na terenie historycznych Łużyc, skąd pochodzi charakterystyczna konstrukcja domów przysłupowych. Często też do określenia tego typu architektury używa się terminu budownictwo łużyckie. Ten typ konstrukcji drewnianej rozprzestrzenił się również na sąsiednich terenach, jednak jego zasięg jest bardzo ograniczony i obejmuje obszary współczesnego pogranicza Czech, Polski i Niemiec pomiędzy Szwajcarią Saksońską a Karkonoszami.
Dom przysłupowy, czyli jaki?
Drewniane domy przysłupowe to budynki najczęściej o dwóch kondygnacjach i dachu dwuspadowym z drewnianą, zrębową częścią mieszkalną i murowaną gospodarczą. Części domu są rozdzielone sienią w której znajdował się ciąg kominowy oraz schody na piętro. Górna kondygnacja była zbudowana w konstrukcji ryglowej z wypełnieniem szachulcowym z gliny. Charakterystycznym elementem konstrukcji są potężne drewniane słupy na parterze, które przenoszą cały ciężar wyższych kondygnacji - część zrębowa obciążona jest tylko stropem. Takie rozwiązanie całkowicie oddziela konstrukcyjnie izbę zrębową od reszty budynku. Wynikało to z faktu, że domy takie budowali rzemieślnicy, którzy w zrębowej części umieszczali warsztaty, najczęściej tkackie. Drgania z krosien i innych urządzeń nie przenosiły się na resztę budynku, dzięki czemu nie zagrażały jego konstrukcji. To było genialne rozwiązanie.
Budownictwo przysłupowe zaczęło rozwijać się na obszarze Łużyc i sąsiednich terenach w XVII w., wraz z osadnikami z położonych dalej na zachód Europy regionów. Przynieśli oni ze sobą swoje zwyczaje i technikę budowania, która zetknęła się tu z tradycyjną słowiańską chatą zrębową. Tak oto w wyniku połączenia obu technik budowania powstała nowa, w której znalazły miejsce obie tradycje budowlane.
Szachulcowe piętra z kraciastym wzorem drewnianych belek i drewniane słupy z ukośnymi lub półkoliście wygiętymi mieczami, które równomiernie rozkładają obciążenie to najbardziej charakterystyczne i widoczne z daleka elementy domów przysłupowych. Niegdyś w tej części Sudetów i pogórza dominowały w krajobrazie wszystkich wsi. Z czasem przebudowy zacierały te najbardziej charakterystyczne elementy. Dom przysłupowy Luizy i Jarka przetrwał w niemal niezmienionej formie do czasów współczesnych. Takich drzew z jakich zostały wykonane elementy budynku w Wolimierzu już nie ma. To prawdziwy skarb.
Dom w Wolimierzu na początku był na sprzedaż
Wolimierz poznali w połowie lat 90. XX w. gdyż tutaj osiedlili się ich znajomi a także jeden z członków rodziny. Wieś rozsławiła Klinika Lalek, teatr, wówczas młodych twórców w wyremontowanej stacji kolejowej przeznaczonej do rozbiórki, gdzie znaleźli swoją przystań twórczą.
- To nie były dobre czasy, a w szczególności dla tych okolic pogranicza polsko-czeskiego. Dawne PGR-y poupadały, firmy przestały działać, panowało wielkie bezrobocie. Ktoś nas wówczas namawiał żebyśmy coś tu kupili. Domy i ziemia były wówczas prawie za pół darmo, tyle że nie było tutaj żadnych perspektyw. Jeden z członków naszej rodziny dał się namówić i kupił dom. Nie zdążył jednak dokończyć remontu przed śmiercią. Teraz my jesteśmy właścicielami – mówi pan Jarek. - Wcześniej nie mieliśmy żadnych planów związanych z tym budynkiem. Na początku nawet pomyśleliśmy, że będziemy musieli go sprzedać – dodaje.
i
Porządki zrodziły ciekawość i chęć pomieszkania
Prowadzeni myślą o sprzedaży państwo Luiza i Jarek postanowili jednak ten dom uprzątnąć. Na początek z mnóstwa samosiejek drzew i krzewów, które bujnie i szczelnie otuliły mury. - Podczas porządków w domu odkryliśmy, że ma gliniane ściany, jakieś stare elementy drewniane i zaczęliśmy się temu przyglądać. Chcieliśmy też zasięgnąć jakiejś fachowej opinii o tych znaleziskach. Pojawił się pewien stolarz, który po obejrzeniu domu powiedział, że jest on bardzo stary i może mieć nawet 300 lat. Widać to było podobno po drewnie użytym do jego budowy. Wtedy po raz pierwszy przyszła nam myśl, że może poczekamy ze sprzedażą i zrobimy sobie tu jakąś małą przystań. Postanowiliśmy zrobić na początku mały remont i przygotować dla siebie pokój, wyremontować łazienkę. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że zakochamy się bez pamięci w tym domu i w tym miejscu – mówi pan Jarek.
Początek przygody i uczucia
Jako nowicjusze Luiza i Jarek rozpoczęli remont w jego współczesnym wydaniu, czyli miały być płyty gipsowo-kartonowe, wełna mineralna, farby lateksowe. Okazało się jednak, że ten dom jest z zupełnie innej materii. Glina, drewno, kamień, cegła – to w ogóle nie pasowało do tego co oferują markety budowlane. Budynek ma konstrukcję drewnianą z wypełnieniami z gliny i elementami murowanych ścian.
- Zaczęliśmy się zastanawiać, co z tym fantem począć. Postanowiliśmy poszukiwać osób, które się znają na takich materiałach konstrukcyjnych i poradzą co zrobić. Pierwszym źródłem pozyskiwania informacji były media społecznościowe. Dzięki nim nawiązaliśmy kontakty z pierwszymi rzemieślnikami i grupami entuzjastów tego typu budownictwa. Potem, dosyć szybko, doszła też poczta pantoflowa. Poznani rzemieślnicy polecali innych. Zaczęliśmy też odwiedzać właścicieli domów przysłupowych w okolicy. Od nich także otrzymaliśmy sporo rekomendacji usług, a jednocześnie poznaliśmy inne remonty. Dzięki temu nasz dom zaczął odkrywać swoje tajemnice. Tak zaczęła się nasza prawdziwa przygoda z renowacją, bo stwierdziliśmy, że nie będziemy jednak sprzedawać tego domu. Zaczął nabierać dla nas wartości zupełnie innej niż materialna.
Remont, ale nie na skróty
Podeszli do prac remontowych z pełnym zaangażowaniem i chcieli to zrobić właściwie, żeby nie popełnić żadnego błędu. Dom jest w gminnej ewidencji zabytków, co zobowiązuje do szacunku. Przeprowadzona została inwentaryzacja przez osoby, które mają doświadczenie w tego typu pracach i realizują projekty dla obiektów zabytkowych. Projekt prac remontowych i ich harmonogram powstał przy ich udziale. Jedną z osób, którym państwo Luiza i Jarek bardzo dużo zawdzięczają w tej kwestii jest Witold Podsiadło, przed którym nic w starym zabytkowym budynku się nie ukryje. - To wyjątkowy człowiek i rzemieślnik, który zna się na starej materii budynków jak mało kto. Mieliśmy szczęście, bo mieszka w okolicy – mówi pan Jarek.
Na początek remontu rozsypująca się ściana
W każdym zaniedbanym budynku jest coś, co wymaga najbardziej pilnej naprawy. W domu w Wolimierzu była to ściana południowo-zachodnia narażona na bardzo silne wiatry od strony Gór Izerskich, zacinanie deszczu, śniegu. Stopień jej zdegradowania przez warunki atmosferyczne kwalifikował ją do natychmiastowego działania. Elewacja była cała spękana. W zasadzie wszystko się tu sypało. Sprawę komplikowały różne wstawki i wiele warstw tynków, którymi, którymi ściana była łatana na przestrzeni lat.
- Pod skutymi tynkami uwidocznione zostały fragmenty ściany szachulcowej, ale nie zdecydowaliśmy się na jej odtworzenie. W ogóle prawdopodobnie cały dom był kiedyś szachulcowy, ale w wyniku późniejszych remontów zniszczone elementy drewnianych konstrukcji zastępowano murowanymi z kamienia i cegły. Elementy drewniane na tej nawietrznej ścianie uległy najwcześniej destrukcji w przeciwieństwie do tych po przeciwległej stronie, które się zachowały. Zgodnie z zaleceniami pana Witolda Podsiadło pozostawiliśmy ją w stanie zastanym, czyli z licznymi zamurowaniami z cegły, ale uzupełniliśmy ubytki i wzmocniliśmy całą konstrukcję.
Na parterze położone zostały na fragmencie tynki wapienne, a na piętrze, jako zewnętrzną warstwę zastosowano pionowe deskowanie na wzór stosowany w okolicy. Można spotkać tu wiele starych budynków z tego typu deskowaniem lub jego pozostałościami na ścianach. Dodatkowo jest zastosowane ocieplenie z wełny drzewnej pod deskowaniem oraz po wewnętrznej stronie ściany od strony pomieszczeń. Oczywiście wymieniona też została tu cała stolarka, która podobnie jak w całym domu niemal w całości nie nadawała się do użytku.
i
Stare okna są piękne, ale nowe też mają urok
Udało się zachować pięć oryginalnych okien z wąskimi szprosami. Zostały odrestaurowane i oszklone na kit. Co ciekawe, w tych oknach, żeby wymienić jedną szybkę, trzeba przy okazji wyciągnąć dwie sąsiednie. Zachowane też zostało stare przeszklenia dla tych okien, które są wykonane ze szkła lanego, które ma niejednolitą strukturę i nierówną powierzchnię. Daje to m.in. ciekawy efekt wizualny w postaci refleksów świetlnych na ich powierzchniach. W domu jednak okien jest kilkanaście.
- Zastosowaliśmy też okna wykonane przez jeden z zakładów stolarskich z okolicy. Są wykonane na wzór starych, ale z nowymi elementami kopiami dawnych okuć. Resztę okien wykonał nam jeszcze inny stolarz, który dokładnie odtwarza starymi technikami nowe okna i wyposaża je, np. w stare odnowione zamknięcia z odzysku. Tutaj nowym akcentem są szyby zespolone, ale z cienką ramką, tak żeby przypominały te wykonane dawniej – informuje pan Jarek. - Kiedyś w tym domu były stosowane jeszcze okna zimowe, co widać po zachowanych zamocowaniach. Zakładało się je na zimę od wewnątrz, co chroniło bardziej dom przed wiatrem i zimnem. Chcemy dorobić okna zimowe do tych pięciu zachowanych okien. Po pierwsze zyskamy dawny wygląd obiektu, a dodatkowo nie ma co tu ukrywać, dodatkowo zabezpieczymy wnętrze przed utratą ciepła. Niestety, te stare okna pięknie się prezentują, ale wiek zrobił swoje i nie są szczególnie szczelne.
Drzwi – stolarz wykonał na wzór
- Ostatnio w okresie świąteczno-noworocznym udało nam się wymienić trzy drzwi wejściowe. Szukaliśmy stolarza, który zrobi nam te drzwi. Trzech zaproponowało nam drzwi z progiem aluminiowym i bez możliwości wykorzystania starych zawiasów, zamków. I trafiliśmy ponownie do stolarza, który robił nam okna. Powiedział, że nie ma żadnego problemu z użyciem starych zawiasów, zamków, zasuwy. Odetchnęliśmy z ulgą – uśmiecha się pan Jarek. - Są już wprawione i cieszymy się jak dzieci. Wykonano je na wzór drzwi, jakie robiono tu około 150 lat temu i żadnych nowych okuć. Nie można było od progu zepsuć wrażenia aluminiowym współczesnym progiem czy zamkiem, który zniweczyłby cały trud włożony w remont. Potem doszły jeszcze kraty na przeszkleniach drzwi frontowych zrobione przez kowala lokalnego. W konstrukcję wpleciony jest kwiat lnu, który jest w herbie Wolimierza. Kiedyś wokół uprawiano tę roślinę, a Wolimierz był wsią tkaczy. W II połowie XVIII w. było tu ok. 60 warsztatów, w których tkano lniane płótno.
Własny kąt na piętrze, piec na pellet i weranda
- Pierwsze piętro mamy już w zasadzie gotowe. Tutaj mieszkamy, kiedy przyjeżdżamy. Jest kuchnia, sypialnia i łazienka. Mamy tu jeden cały pokój gliniany – wszystko jest z gliny i sufit i ściany. Poddasze ma około 100 m2. Jest już ocieplone grubymi płytami z wełny drzewnej. Czeka na kolejne prace, które nie są tak pilne. Na parterze mamy zamontowaną instalację ogrzewania podłogowego. Posadzkę zrobiliśmy z ciętej cegły rozbiórkowej. Nie było tu takiej podłogi, ale doskonale oddaje charakter domu. Na piętro zamówiliśmy grzejniki żeliwne produkowane według starych wzorów przez zakład w Zgorzelcu. Są bardzo ciężkie, stojące - czekają na montaż. Tutaj mamy zachowane stare szerokie deski podłogowe.
Kocioł na pellet, niestety, wymusił komin ze stali nierdzewnej, który jest zamontowany na zewnątrz przy tylnej ścianie z boku. - Tutaj obok będzie weranda, która go przysłoni. Będzie wykonana zgodnie z lokalną tradycją. Jeździłem po okolicy i robiłem zdjęcia zachowanych werand i na podstawie tego materiału zrobimy naszą - mówi Jacek.
i
Podłoga z desek, które mają 300 lat!
W domu były wspaniałe, choć zaniedbane podłogi z bardzo szerokich desek. Niektóre z nich mają ponad 50 cm szerokości. Niestety tych w środkowej części w holu na piętrze nie udało się odzyskać. W czasie renowacji u stolarza okazało się, że jest w nich zbyt wiele ubytków.
- U nas nic co wiekowe się nie marnuje i samo drewno wykorzystaliśmy robiąc z niego jakieś listwy, półki czy parapety. Na podłodze w holu leżą już nowe deski, ale szukaliśmy ich 9 miesięcy. Pan Witold powiedział, że muszą tu być szerokie, bo ta przestrzeń straci swój charakter, gdy użyjemy węższych. Te najszersze dzisiaj powszechnie dostępne mają 17 cm, a my potrzebowaliśmy o wiele szerszych. W końcu udaliśmy się do stolarza, który wytwarza takie elementy z bardzo szerokich bali drewna.
W pomieszczeniach na górze udało się wyszlifować stare deski i one mają po pięćdziesiąt parę centymetrów i to są oryginalne podłogi, które są tu od początku. Stolarz, który je oceniał stwierdził, że to drewno ma 200 - 300 lat, a sam świerk, z którego były robione musiał mieć przynajmniej 300 lat.
- To drewno ma też inne cechy. Sprawdziliśmy to na wkrętach. W deski nowe, wkręty łatwo się zagłębiały, natomiast w te stare próba przykręcenia czegokolwiek to jest po prostu męczarnia, bo wkręt obraca się w miejscu i nie chce się zagłębić – uśmiecha się pan Jarek. - Jak się dowiedzieliśmy ma to związek z procesem wzrostu drzewa, które kiedyś w zimniejszym klimacie, jaki nastał w XVII w. bardzo wolno przyrastało i jest przez to bardzo zwarte, w odróżnieniu od współcześnie ścinanych drzew. Planujemy zrobić badania dendrochronologiczne, które potwierdzą wiek drewna użytego w domu. To jednak nie jest najważniejsze. Nie ma znaczenia ile lat ma nasz dom ważne, że my się w nim dobrze czujemy – dodaje na zakończenie rozmowy pan Jarek.
Zobacz także: Bogatynia. Piękne miasto w ruinie. Zdjęcia