Muzeum Susch

i

Autor: Archiwum Architektury Podziemia dawnej plebanii; dla wzmocnienia konstrukcji usunięto tu drewnianą podłogę, którą zastąpiono betonową wylewką; Fot. Conradin Frei

Jak w szwajcarskim zegarku – o Muzeum Susch Werner Huber

2019-02-28 14:38

Dopiero wnikliwa obserwacja pozwala zauważyć zmodernizowany zespół budynków, które łączą bielone fa-sady, więźby z modrzewia oraz jednolite pokrycie dachów miedzianą blachą. Architektom Chasperowi Schmidlinowi i Lukasowi Voellmy’emu udało się nie tylko zachować to, co dawne, lecz także poprzez swoją inter-wencję osiągnąć twórcze napięcie – pisze Werner Huber.

Otwarcie Muzeum Susch odbiło się szerokim echem w światowych mediach. Jednak ten, kto jadąc do niewielkiej wsi w Dolnej Engadynie liczy na spektakularny gmach, na początku nie zobaczy nic. Dopiero wnikliwa obserwacja pozwoli zauważyć zmodernizowany zespół budynków: wąski dom położony bezpośrednio nad rzeką, składający się z wielu części obiekt po przeciwnej stronie ulicy oraz kolejny tuż obok. Bielone fasady, więźby z modrzewia oraz jednolite pokrycie dachów miedzianą blachą łączą je w jeden kompleks – Muzeum Susch. Jak może się tu zmieścić instytucja o takich ambicjach? Z zewnątrz trudno jednak dostrzec, że za solidnym kamiennym murem ukrywa się duża sala oraz przestrzenie wystawowe, sięgające w głąb wydrążonej góry.

Muzeum Susch

i

Autor: Archiwum Architektury Zachowany fragment oryginalnego wnętrza budynku plebanii; Fot. Conradin Frei

Swobodnie opadająca rampa prowadzi do holu wejściowego w budynku tuż nad rzeką, a więc nie w tym, który mógłby uchodzić za główny. Architektom Chasperowi Schmidlinowi i Lukasowi Voellmy’emu udało się nie tylko zachować to, co dawne, lecz także poprzez swoją interwencję osiągnąć twórcze napięcie. Najstarsze tutejsze mury pochodzą z XII wieku. Nowo wstawiony portal prowadzi do znajdującej się pod jezdnią starej piwnicy o kolebkowych sklepieniach, która następnie przechodzi w wąski korytarz. Po przejściu przez to „ucho igielne” na drugą stronę ulicy przed gośćmi otwierają się przestrzenie muzealne. Za rogiem surowa ściana skalna kieruje ku wąskim schodom prowadzącym na górę. Wieża dawnego browaru stanowi kręgosłup budowli. Architekci obniżyli podłogę o cztery metry poniżej poziomu ulicy i umieścili na zwieńczeniu murów szklaną nadbudowę. Oś pionową w imponujący sposób podkreśla stalowa rzeźba Moniki Sosnowskiej Schody. Jeden korytarz łączy różne przestrzenie. Główne pomieszczenie to klasyczny white cube, który jest klimatyzowany i wyposażony w specjalnie zaprojektowany system oświetlenia. Tuż obok znajduje się grota z XIV wieku. Po skalnych ścianach ścieka krystalicznie czysta woda – przyczyna powstania browaru. Schody pomiędzy dwiema częściami budynku prowadzą do dalszych sal muzealnych na górnych piętrach. Tutaj drewno podłóg i konstrukcji dachu tworzy szczególną atmosferę. Sąsiadujący z muzeum dom gościnny przeznaczony jest dla artystów-rezydentów. Usunięto tu podłogę sutereny, aby wzmocnić konstrukcję betonowym szkieletem. Powyżej znajdują się skromne pokoje wyłożone drewnem, przestrzeń dzienna w dawnej stajni oraz wciąż pachnąca dymem wędzarnia. W domu nad rzeką, nad holem wejściowym są kolejne pomieszczenia, które sprawiają, że muzeum jest jak żywe centrum kultury. Dawna stodoła to obecnie sala przeznaczona na różne wydarzenia, a w dwóch izbach zaprojektowano bistro. Na wyższych kondygnacjach znajduje się wykończona z dużym kunsztem snycerskim biblioteka, biura oraz dwa pokoje na poddaszu. Widać, że budowa muzeum nie była ograniczona budżetem. Projektanci nie narzucili zastanej architekturze obcego i niefunkcjonalnego konceptu, lecz stworzyli wraz z Grażyną Kulczyk instytucję, która wyrasta z ducha miejsca, a jednocześnie spełnia międzynarodowe standardy. Wprawdzie nie obyło się bez znacznych interwencji w historyczną substancję, jednak zastosowane rozwiązania były szczegółowo konsultowane z konserwatorem zabytków. Do realizacji wykorzystano lokalne zasoby. Drewno pochodzi z okolicznych lasów i zostało przetworzone przez miejscowych cieśli i stolarzy. To samo dotyczy prac ślusarskich i innych fachowych wykończeń – począwszy od poręczy przy schodach, poprzez klamki, ramy okienne, aż po armaturę. Piasek do tynków wydobyto z przepływającej przez Susch rzeki Inn, a skała uzyskana z wykopów i mikro-detonacji znalazła nowe zastosowanie w potrzebnej do budowy mieszance betonu. Szwajcarska architektura jest szczególnie ceniona w świecie za swoje ogromne przywiązanie do detalu i wykończenia. Dzieło Chaspera Schmidlina i Lukasa Voellmy’ego pozostaje wierne tej tradycji. Myśl globalnie, działaj lokalnie – Muzeum Susch łączy w sobie oba aspekty tej dewizy.