Kość niezgody ma kolor zielony. Dla jednych to drabina dla owadów, dla drugich - klucz do codziennego komfortu

2025-10-21 13:41

Czy niekontrolowane samosiejki rzeczywiście są gorsze od ozdobnych brzóz? Regularnie słyszymy o mniejszych i większych walkach z owadami i o działaniach przeciwko „zielonej partyzantce”. Tymczasem na gdańskim osiedlu Riverview, uważanym za flagowy projekt pracowni APA Wojciechowski, to właśnie bujna zieleń definiuje charakter całej realizacji. Granica między „dobrą” a „złą” zielenią pozostaje więc niejasna. Podobnie jak kryteria, które ją rozgraniczają.

Nowy Strzeszyn w Poznaniu. Spacer z Arturem Celińskim

Stary jaśminowiec, który stał się kością niezgody

Tak długo, jak mogę pracować przodem do okna, praca z domu nie stanowi dla mnie większego problemu. Uroki mojego osiedla (z lat 80.) to przede wszystkim otwarte przestrzenie, na które mogę patrzeć i patrzeć. Czarna wiewiórka skacze po czubkach drzew, sójki siadają na balkonach, psy szczekają, dzieci uczą się nie spadać z rowerów, a ja mogę pracować.

Któregoś dnia z tego skupienia wyrwał mnie dźwięk piły ogrodowej. Wyszłam na balkon i stanęłam oko w oko z trzema panami, pracownikami zieleni, uzbrojonymi w sekatory i nożyce. Za nimi czekał biały melex po brzegi wypełniony gałęziami i liśćmi. Cała nasza czwórka patrzyła na rozłożysty, stary jaśminowiec, który przytulał się do mojego okna. I na splątane z nim gałęzie innych samosiejek. 

Czytaj także: Co roku o 10 mln zł drożej. Zielone miasto ma swoją cenę, ale przynosi wymierne zyski

Od słowa do słowa sprawa zaczęła się wyjaśniać. Panowie mieli polecenie od Spółdzielni: usunąć „niekontrolowane krzaki”, na które „skarżą się mieszkańcy bloku”. Zaskoczyło mnie to, bo „krzaki” rosły tuż pod naszymi oknami – nikomu innemu nie mogły przeszkadzać. Pomysł wycinki dla samej zasady wydał mi się strasznie głupi. Jeden z panów przyznał, że sam „chciałby mieć pod oknem takie drzewo”, a pozostali dwaj zaczęli dzwonić do Spółdzielni, żeby sprawę wyjaśnić.

Wyszło na to, że zieleń przeszkadzała sąsiadom z wyższych pięter. Ich zdaniem „krzaki nie powinny być blisko elewacji”, a przez bujne liście owady mogą „łatwiej dostać się do mieszkania”. Koniec końców, pracownicy zieleni stanęli po stronie samosiejek. Przycięli trzy gałązki (żeby nie było) i odjechali.

Osiedle Riverview w Gdańsku

i

Autor: Karolina Krasny Osiedle Riverview w Gdańsku. APA Wojciechowski Architekci

W uporządkowanym świecie organiczność jest traktowana jak błąd

Zaczęłam się zastanawiać, czy może czegoś nie rozumiem. W głowie zrobiłam listę powodów, dla których ktoś mógłby nie chcieć mieć okien przysłoniętych zielenią. Najbardziej przekonał mnie ten o zacienieniu mieszkań: przy słabym doświetleniu każdy promień słońca naprawdę jest na wagę złota. Ale większość argumentów sprowadzała się do przyzwyczajeń. Przyzwyczajenia do sterylności, którą mogłyby zakłócić liście wpadające na balkon, albo owady stukające w szybę.

Za takie poczucie dyskomfortu w dużej mierze odpowiada architektura nowych osiedli. Dzisiejszy rynek lubi „neutralność”, a wraz z nią - nienaturalną czystość. Beż zastępuje żywe kolory, betonowe donice wypierają dzikie ogrody i łąki kwietne, a materiały z fakturą - drewno, cegła - ustępują miejsca szkłu. Prym wiodą gładkie płaszczyzny. Z powodów ekonomicznych deweloperzy rezygnują z zakątków, zawiłych ścieżek i skrawków zieleni bez jasno określonej funkcji. W takim uporządkowanym świecie każda forma organiczności może zostać potraktowana jak błąd.

Sytuacja z początku tekstu wróciła do mnie w trakcie spaceru po gdańskim osiedlu Riverview - położonego w centrum Gdańska, przy kanale Na Stępce, naprzeciw Żurawia. Jednym z elementów tej wielokrotnie nagradzanej realizacji była decyzja o posadzeniu dorosłych drzew – kilkunastometrowych lip i klonów, których celem było zapewnienie mieszkańcom cienia i mikroklimatu. Dzięki temu już w momencie oddania osiedle wyglądało „jak dojrzały fragment miasta”, a nie świeżo wybudowana inwestycja. Taki „efekt dżungli” stworzył nie tylko komfort termiczny, ale i odpowiedział za ostateczny charakter miejsca. To rzadka okazja - zobaczyć nowe budownictwo w butach tego starego. 

Osiedle Riverview w Gdańsku

i

Autor: Karolina Krasny Osiedle Riverview w Gdańsku. APA Wojciechowski Architekci

Krzywizny, rośliny i mała architektura oddają pałeczkę naszej intuicji 

Organiczność Riverview sięga jeszcze dalej. Zamiast sztywnych barier – ogrodzeń czy murków – do oddzielenia przestrzeni prywatnych od publicznych wykorzystano subtelną różnicę poziomów. Teren wspólny uniesiono o około pół metra ponad ulicę, a jego naturalne granice wyznaczają rośliny i elementy małej architektury. Dzięki temu, odwiedzając osiedle, ma się wrażenie płynnego ruchu w przestrzeni – intuicyjnie podążamy za jej miękkimi liniami i krzywiznami.

Brak widocznych barier oraz stosunkowo niska zabudowa „rozgrzeszają” osiedle z jego położenia tuż przy kanale. Riverview jest osiedlem otwartym – nie odcina reszty miasta od dostępu do wody, w przeciwieństwie chociażby do Darłowa, gdzie linię brzegową całkowicie zdominował kompleks hotelowo-mieszkalny Marina Royale. Zabudowę Riverview rozczłonkowano na mniejsze bryły, przypominające kamieniczki. Ludzka skala wygląda na sprzyjającą relacjom sąsiedzkim – mnogość wnęk, zaułków i zakrętów sprawia, że spotkanie z drugim człowiekiem staje się wyborem, a nie koniecznością, która mogłaby zniechęcać, jak to bywa na zbyt ciasnych osiedlach.

Osiedle Riverview w Gdańsku

i

Autor: Karolina Krasny Osiedle Riverview w Gdańsku. APA Wojciechowski Architekci

„Jeśli krzak miałby tu rosnąć, ktoś by go przecież posadził”. Na pewno?

Dlaczego tak łatwo ufa się zieleni obrastającej osiedle Riverview? Być może to efekt automatycznego zaufania do architektów i inwestorów. Widać, że każda roślina została starannie dobrana - od dekoracyjnych odmian brzozy po przemyślany dobór kolorów. Czujemy, że ktoś czuwa nad całością. Tymczasem samosiejki, stojące - niestety - po drugiej stronie barykady, dla wielu osób symbolizują nieporządek i chaos, który trzeba usunąć. Mimo, że ich praktyczne zalety są niemal identyczne jak zalety zieleni na Riverview.

Tematy związane z architekturą i przestrzenią publiczną wciąż bywają postrzegane jako skomplikowane i elitarnie zarezerwowane. W efekcie coraz częściej akceptuje się gorsze warunki mieszkaniowe, wierząc, że „nie da się lepiej”. Ten sam schemat pojawia się przy codziennych inicjatywach: jeśli krzak miałby tu rosnąć, ktoś by go przecież posadził - tak komentuje się wiele działań społecznych.

Dobrym przykładem jest historia Ogródka Fasadowego na Mokotowie, działającego od trzech lat. Głównym celem inicjatywy pani Sylwii było poprawienie estetyki i ochłodzenie ściany budynku, która latem nagrzewa się do skrajnych temperatur. Jej działanie nie tylko groziło karą finansową, ale spotkało się także z falą negatywnych komentarzy w sieci, sugerujących, że powinna „zaakceptować stan rzeczy”. A czasem akceptacja nie jest najlepszą drogą. Szczególnie, jeśli chodzi o rzeczy tak ważne, jak widok z naszego okna. 

Architektura Murator Google News
Podcast Architektoniczny
Szymon Wojciechowski - Architektura jako biznes
Mediateka.pl
Sponsor podcastu:
Knauf