Spis treści
102 drzewa i zielona fuga. Plac Centralny w Warszawie
Gdy 4 czerwca 2025 r. otwarto plac Centralny w Warszawie, w mediach społecznościowych zaroiło się od komentarzy z odmienianym przez wszystkie przypadki hasłem „betonoza”. Wiele osób wyrażało rozczarowanie, że spodziewało się raczej czegoś na kształt nowojorskiego Central Parku; nie brakowało też złośliwych – i ewidentnie podszytych polityką – pytań, czy drzewa sprowadzono do stolicy z Niemiec. (Wiele z nich faktycznie przyjechało z Brandenburgii).
A jednak liczby mówią same za siebie. 102 drzewa, blisko 550 krzewów, ponad 81 tys. roślin cebulkowych i bylin, trawniki o łącznej powierzchni prawie 3,5 tys. m². Do tego zielona fuga, czyli wypełnione roślinami szczeliny pomiędzy płytami na wprost (też obsadzonej zielenią) trybuny honorowej. Jeśli cała ta zieleń nie robi na pierwszy rzut oka wrażenia, to przez skalę nowego placu: mowa o aż 2,5 ha terenu. Tylko od ulicy Marszałkowskiej do trybuny jest ok. 200 m. Jeśli dodać do tego ogrom Pałacu Kultury i wielki „parking centralny” tuż obok, rośliny nieco giną. Wrażenie to znika jednak, gdy wejść głębiej, przysiąść na ławce pod szumiącymi liśćmi, odpocząć na leżaku na trawie. A przecież drzewa z czasem jeszcze podrosną.
Choć są to dość wyrośnięte okazy, nie mają oczywiście szansy, zwłaszcza w dalekich widokach, w wizualnym starciu z bryłą pałacu. Zdecydowanie jednak zmiękczają nastrój przestrzeni, a ich nonszalancka kompozycja i różnorodność gatunków skutecznie zaburzają morderczą osiowość założoną w planie miejscowym
– komentuje nowy plac dla „Architektury-murator” Grzegorz Piątek.
i
Niewidoczne rozwiązania w służbie drzew
Teraz ten fragment Nowego Centrum Warszawy trzeba utrzymać w należytym stanie. Wraz z zakończeniem opóźnionej o ponad rok inwestycji za ponad 61 mln zł Zarząd Dróg Miejskich przekazał teren jego zarządcy, czyli miejskiej spółce Pałac Kultury i Nauki. Ma ona we władaniu zarówno sam PKiN, jak i otaczający go teren „w kwadracie ulic: Marszałkowska, Al. Jerozolimskie, E. Plater i Świętokrzyska”. Niestety, mimo licznych maili i telefonów nie udało nam się dowiedzieć od zarządców placu Centralnego, ile kosztuje jego utrzymanie i ile osób do tego zadania wyznaczono.
Wiadomo jednak, że pracy jest sporo. Będąc na placu, można np. zaobserwować, że wspomniana zielona fuga łatwo gromadzi drobne śmieci, a ich usuwanie wymaga pracy na kolanach. O tutejszą zieleń dba też jednak sama skomplikowana miejska „maszyna”, jaką jest plac Centralny. Zastosowanych tu nowoczesnych rozwiązań często nie widać. Z pozoru zalane betonem drzewa w rzeczywistości umieszczone są w specjalnych skrzyniach zwanych celami antykompresyjnymi, żeby ciężar kamiennych płyt nie uszkadzał korzeni. Kamienny bruk osadzono na betonie drenażowym, który w przyszłości będzie przepuszczał deszczówkę do gruntu. Pod ziemią kryje się z kolei cały rozległy system nawadniający rośliny: sieć rurociągów i cztery zbiorniki na deszczówkę. Bez tego wszystkiego trudno byłoby marzyć o bujnej zieleni w samym centrum miasta.
- Zobacz również: Tajne przewody, wszechwładny gestor, roszczenia i taniec na palcach. Budowa w ścisłym centrum to piekło
Co ważne, jeśli zarządca placu w przyszłości uzna, że nie chce organizować w tym miejscu dużych wydarzeń, lecz woli, aby niemal cała przestrzeń – poza ciągami komunikacyjnymi – była zielona, będzie to możliwe bez potrzeby trwałej ingerencji. Wielkoformatowe płyty w centralnej części placu zostały ułożone bez użycia cementowej fugi. Dzięki temu można je łatwo zdemontować, nie niszcząc nawierzchni
i
– podkreśla w rozmowie z miastem arch. Zygmunt Borawski, jeden z projektantów placu Centralnego z A-A Collective.
Miejska zieleń nie utrzyma się sama. To kosztuje
Plac Centralny to oczywiście tylko przykład. Podobne rozwiązania można wskazać także przy innych zielonych projektach realizowanych w centrum Warszawy: nowej Chmielnej, placu Pięciu Rogów, placu Bankowym. Nowoczesna miejska zieleń to często więcej niż tylko trawnik do skoszenia kilka razy w roku i gałęzie do sporadycznego przycięcia. By czuła się dobrze i rozwijała, wymaga fachowej wiedzy, odpowiedniego doboru gatunków, systemów nawadniania.
Do tych zadań potrzeba ludzi. Liczby mówią same za siebie: warszawski Zarząd Zieleni Miejskiej zatrudnia dziś 286 osób, z czego aż 114 w pionie ogrodniczym, bioróżnorodności i rozwoju wód. Nic w tym dziwnego, jeśli uwzględnić, że w ostatnich latach zieleni w stolicy szybko przybywa. Przykładowo w 2018 r. w Warszawie powstało 6,7 ha nowych terenów zieleni, w 2021 r. ZZM posadził ponad 5000 drzew i ponad 37 tys. m² krzewów oraz żywopłotów, zaś w 2023 r. przybyło ponad 100 tys. nowych drzew i zmodernizowano 3 duże parki. Dziś ZZM ma pod swoją kuratelą 550 ha parków i skwerów, 1058 ha zieleni przyulicznej, 371 ha terenów zieleni nieurządzonej (międzywala) i 42 ha bulwarów nadwiślańskich. Utrzymanie tego wszystkiego kosztuje.
Koszt pojedynczego drzewa wraz z 3-letnią pielęgnacją to od ok. 3 000 zł. Kwota jest zależna od gatunku, wielkości drzewa i lokalizacji nasadzenia. (...) W przypadku problematycznych drzew ogrodników wspiera zespół dendrologów, którzy mogą przeprowadzić kompleksowe badania z użyciem specjalistycznego sprzętu
i
– wylicza na swojej stronie ZZM.
Koszty utrzymania zieleni w Warszawie rosną o średnio ponad 10 mln zł rocznie. Nie wiemy niestety, za jak dużą część tej kwoty odpowiedzialne są zjawiska takie jak inflacja i wzrost cen energii (wpływający choćby na ceny transportu), a za jak dużą – stale powiększająca się ilość zieleni do utrzymania. Z samymi sumami w poniższej tabeli trudno jednak dyskutować.
| Wyszczególnienie | 2024 r. | 2023 r. | 2022 r. | 2021 r. | 2020 r. |
| Tereny zielone, w tym: | 146 162 293,72 | 121 701 088,52 | 108 533 782,58 | 106 693 433,05 | 94 150 893,05 |
| Utrzymanie i konserwacja zieleni | 75 765 868,51 | 67 433 345,81 | 49 806 512,28 | 46 277 549,26 | 40 130 868,51 |
| Utrzymanie i konserwacja zieleni przyulicznej | 40 331 918,23 | 33 972 090,66 | 40 338 882,80 | 42 624 124,97 | 37 511 101,55 |
| Utrzymanie parków | 30 064 506,98 | 20 295 652,05 | 18 388 387,50 | 17 791 758,82 | 16 508 922,99 |
Źródło: ZZM
Wymierne koszty, ale i wymierne korzyści
Czy setki milionów złotych rocznie na utrzymanie zieleni to dużo? Być może, jednak trudno zaprzeczyć, że zazielenianie miast przynosi mieszkańcom wymierne korzyści. Kilka lat temu Zarząd Zieleni przedstawił wyliczenia, z których wynika, że „praca” warszawskich drzew przy oczyszczaniu powietrza i produkcji tlenu jest warta minimum 170 mln zł rocznie (w kontekście wpływu jakości powietrza na zdrowie).
Kto chce się zagłębić w te (ewidentnie propagandowe) wyliczenia, może zapoznać się z całym raportem ZZM, jednak zieleń w mieście to też inne, niewątpliwe korzyści dla zdrowia. Badania pokazują dobroczynny wpływ mieszkania blisko zieleni na poziom stresu, lęku i depresji (B. Jianga Ch -Y. Changb, W.C. Sullivan: 2014). Korony drzew znacząco ograniczają też zjawisko miejskiej wyspy ciepła, pomagając w radzeniu sobie z coraz częstszymi upałami.
Warto też zauważyć, że zieleń w otoczeniu zwiększa wartość nieruchomości nawet o 37%. Dowodzą tego brytyjskie i amerykańskie badania (m.in. The Freeway Roadside Environment 2000). Są nawet badania, z których wynika, że miejska zieleń przynosi korzyści finansowe przedsiębiorcom.
Według badań Kathleen L. Wolf ludzie chętniej dokonują zakupów w miejscach, gdzie rosną duże drzewa. Dzięki temu przedsiębiorcy mogą liczyć na klientów, którzy robią zakupy częściej, dłużej, a jednocześnie wydają więcej o 9-12% w porównaniu do miejsc, gdzie drzew nie ma
– podaje Obserwatorium Polityki Miejskiej i Regionalnej IRMiR.
Być może zatem na kwoty z budżetu przeznaczane na utrzymanie miejskiej zieleni warto spojrzeć nieco inaczej. Między 2020 a 2024 r. wydatki Warszawy na ten cel wzrosły o ponad 52 mln zł. To mniej więcej tyle, co koszt budowy otwartego niedawno parku Żerańskiego (56 mln zł), przebudowy ul. Kondratowicza w aleję tysiąca drzew (ponad 50 mln zł) czy zakupu 12 przegubowych autobusów elektrycznych Solaris Urbino Electric 18 (51 mln zł). Chyba każdy, kto doświadczył efektów tych inwestycji na żywo, jest zdania, że wydatek warto było ponieść. A jeśli ktoś uważa inaczej, to chyba chcemy żyć w zupełnie różnych miastach.
- Przejdź do galerii: Ul. Kondratowicza zmieniła się w aleję tysiąca drzew