Właściwie powinienem był odmówić. Wąska działka z nieciekawym sąsiedztwem, marny budżet na budowę, inwestor, któremu nie można wcisnąć kitu, bo ciągle zadaje pytanie: a dlaczego właśnie tak? Widząc w czasie pierwszego spotkania leżące u niego na stole książki Le Corbusiera, Koolhasa, Zumthora, powinienem był wiedzieć, że będę musiał uzasadniać każde rozwiązanie i rozliczać się z celowości każdego detalu. Wtedy jeszcze nie przypuszczałem, że poświęcę na ten projekt tryliony godzin, że będą tysiące maili i wielogodzinne dyskusje na skypie... I to wszystko po to, żeby narodził się taki niewielki dom robal.
mówił projektant tego domu, architekt Piotr Kuczia.
Dom Robak powstał w 2018 r. z inicjatywy Bartłomieja Witkowskiego. Zapisów rozmów architekta z inwestorem jest niecodzienną, integralną częścią tego projektu. Słowo kluczowe to kompromis. Najważniejsze ogniwo w procesie projektowym to nie architekt, lecz inwestor. To on umożliwia projektantom kreowanie niekonwencjonalnych rozwiązań – zwracał uwagę architekt.
O budowie domu można przeczytać w „A-m” 08/2018, gdzie architekt i inwestor wspólnie opisują proces wymyślania, projektowania i budowania. Wygląda na to, że był to duet idealny w kontekście współpracy projektanta z klientem.
Dom o elewacjach przekrytych częściowo elastyczną membraną
Kiedy zobaczyłam dom na żywo zaskoczyło mnie, że z zewnątrz nie wygląda on tak, jak na wyestetyzowanych zdjęciach i wizualizacjach, które widziałam. O tej porze dnia (około południa) membrana była zupełnie niewidoczna i przeźroczysta, sprawiała wrażenie źle naciągniętej. Na styku dolnej krawędzi ściany z mocowaniem membrany widać było zanieczyszczenia, których raczej nie będzie dało się usunąć. Widoczne żebra, na których naciągnięta jest zewnętrzna powłoka, stanowią niemal barokowy detal w kontekście prostej bryły budynku. Te krytyczne uwagi nie budują jednak negatywnego obrazu, ten dom jest po prostu niedoskonały. - pisała Małgorzata Adamowicz-Nowacka w komentarzu do prezentacji tego obiektu w Architekturze-murator.
Wszystkie te mankamenty były jednak brane pod uwagę przez architekta i inwestora. Nie chodziło bowiem o perfekcję wykonania, ale o uzyskanie synergii pomiędzy właściwościami materiałów wykorzystanych przy budowie domu - betonu, drewna, metalu, skóry, ziemi i innych naturalnych budulców. Trzeba też pamiętać, że ten dom to prototyp.
Pomysł autora - Piotra Kuczi
Robaczek – tak go wszyscy pieszczotliwie nazywamy. Jego wynikająca z całkowicie racjonalnych przesłanek forma skojarzyła się komuś z pełzającym po ziemi stworzeniem. I tak już zostało.
Praca nad nim to siedem lat mojego życia i siedem lat budowlanych zmagań Bartka, który wraz ze swoją rodziną od niedawna zamieszkuje ten wykończony własnymi siłami niewielki domek.
W swoim zawodowym życiu projektowałem skomplikowane wielkogabarytowe obiekty, ale nigdy żaden z nich nie pochłonął mnie tak intensywnie. I nigdy dialog z bardzo świadomym i intelektualnie wymagającym inwestorem tak bardzo nie wyostrzył mojego spojrzenia na projektowanie.
Zarówno właściciele, jak i ja, zdajemy sobie sprawę z widocznych wszędzie niedoskonałości, z braku perfekcji w wykonaniu detali, z ich technicznej ułomności. Ale mamy świadomość, że każda projektowa decyzja – poprzedzona nieskończonymi godzinami dyskusji – nie była dziełem przypadku. Wszystkie budowlane kompromisy poprzedzone były kwestionowaniem przyjętych powszechnie rozwiązań i poszukiwaniem optymalnej dla tego właśnie domu i jego mieszkańców architektonicznej odpowiedzi. Najważniejszym parametrem wyjściowym było dążenie do maksymalnego ograniczenia kosztów budowy. Modne dziś trendy, jak stosowanie materiałów z recyklingu (sufity, elewacje), wielofunkcjonalność powierzchni (podnoszone pod sufit łóżko, meble-transformersy), wykorzystanie wszelkich odpadów (zero waste), nie były podyktowane ideologią, tylko przyziemną ekonomią. Przez to wszystko jest tam chyba bardziej szczere i autentyczne. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie: estetyka na tym nie ucierpiała.
106 m2 to niewiele dla czteroosobowej rodziny z psem. Przez świadome wciągnięcie otoczenia do wnętrza (harmonijkowe okna) udało nam się stworzyć na tyle dużo „odczuwanej” przestrzeni, że Bartek, inwestor, po miesiącach zamieszkiwania, zadzwonił kiedyś do mnie mówiąc: wiesz Piotr, w sumie Robaczek mógłby być spokojnie mniejszy. Nie odebrałem tego jako krytykę, raczej jako całkiem fajny komplement. Piotr Kuczia