Artykuł opublikowany został w 2020 roku na łamach miesięcznika Architektura
Dąb to jedna z ciekawszych, a jednocześnie najstarszych dzielnic Katowic. Położona blisko Śródmieścia, między osiedlem Tysiąclecia i Parkiem Śląskim, charakteryzuje się zróżnicowaną zabudową, typową dla kolejnych okresów rozwoju lokalnej tożsamości. Obok kolonii robotniczych z typowymi familokami, powojennych domów jednorodzinnych i współczesnych bloków mieszkaniowych znajdują się tu liczne zespoły przemysłowe, które sukcesywnie ustępują miejsca nowym biurowcom i obiektom usługowym. W tej heterogenicznej okolicy, między ulicą Złotą a Dębową, oddano niedawno do użytku budynek Baildomb projektu KWK Promes. Nazwa inwestycji odnosi się do dawnego określenia dzielnicy Dąb (niem. Domb) oraz postaci Johna Baildona (1772-1846), inżyniera i przemysłowca, który w pobliżu, na granicy Załęża i Dębu, założył słynną hutę żelaza, będącą w swoim czasie jednym z najnowocześniejszych zakładów tego typu w Europie.
Szkot przyjechał na Śląsk pod koniec XVIII wieku. Początkowo pracował jako doradca techniczny przy budowie odlewni w Gliwicach, by z biegiem lat zaangażować się w największe przedsięwzięcia przemysłowe na kontynencie. Był m.in. współautorem pierwszego poza Wielką Brytanią wiszącego mostu żelaznego, zrealizowanego w 1796 roku nad Strzegomką w Łażanach na Dolnym Śląsku, Kanału Kłodnickiego czy Głównej Kluczowej Sztolni Dziedzicznej w Zabrzu, najdłuższej budowli hydrotechnicznej w europejskim górnictwie węglowym, a także wielu zakładów metalurgicznych w regionie. Miał też duże zasługi na polu wprowadzania technologii wielkich pieców, instalacji żelaznych dmuchaw cylindrycznych typu Smeaton, technologii pudlingarstwa, w dziedzinie budowy maszyn parowych i wreszcie własnych konstrukcji urządzeń napędowych oraz detali do walców wiertniczych w Prusach i monarchii habsburskiej. Jego konstrukcje mostów żelaznych przecierały nowe drogi użycia żelaza odlewniczego. U schyłku pierwszego dziesiątka lat XIX wieku, dzięki kapitałowi zgromadzonemu w wyniku współpracy z górnośląskimi i morawskimi przemysłowcami hutniczymi i z państwem pruskim, wszedł na drogę samodzielnych inwestycji – pisał czeski historyk Milan Myška w artykule „John Baildon – hutnik szkocki a początki rewolucji przemysłowej na Śląsku i w krajach czeskich" (Śląski Kwartalnik Historyczny Sobótka, 3/1983).
W 1823 roku nad rzeką Rawą w Dębie Baildon zbudował wspomnianą hutę żelaza. Była to pierwsza huta na Śląsku i druga w Europie, w której zastosowano nowoczesny proces oczyszczenia surówki z domieszek węgla, krzemu i manganu przez tzw. pudlingowanie oraz pierwsza na Śląsku huta prywatna. Surówkę przywożono z hut „Laura" w Siemianowicach i „Hohenlohe" w pobliskim Wełnowcu. W pudlingarni stosowano węgiel kamienny, który początkowo nabywano od obcych przedsiębiorców, a od 1838 roku z kopalni „Waterloo" należącej do Baildona – pisał Myška. Od 2001 roku zakład jest w stanie upadłości. Obecnie na części terenu działa firma BGH Polska zajmująca się produkcją stali stopowej, na pozostałej powstał m.in. kompleks Silesia Business Park (proj. medusagroup) i wielkopowierzchniowy sklep Leroy Merlin.
Tomasz Żylski
Stając w poprzek: Robert Konieczny, Michał Lisiński
Baildomb to budynek, w którym KONTEKST jest kluczowy, zarówno ten architektoniczny, jak i społeczny.
Dąb (kiedyś Domb) do niedawna był jedną z najgorszych dzielnic w Katowicach. Projektowe wyzwanie potęgowała lokalizacja tuż przy piłkarskim stadionie GKS. Dwóch wcześniejszych deweloperów wycofało się z inwestycji, bo analizy sprzedaży były nieubłagane.
Otaczająca zabudowa jest skrajnie zróżnicowana i łatwiej wymienić, czego w niej nie ma. Jednak dzielnica ma swój urok. Co ważne, wszystkie budynki bez wyjątku otoczone są rozmaitymi ogrodzeniami, czy same w połączeniu z murami tworzą zamknięte podwórka. Mieszkańcy Dębu są raczej biedni, czasem z marginesu społecznego. Ci bogatsi już dawno wyjechali poza miasto.
IDEA opiera się na tym zróżnicowaniu. Stworzyliśmy wertykalną strukturę z odmiennych typów zabudowy, by mieszkańcy mogli cieszyć się światłem i widokiem Parku Śląskiego, którego bezpośrednie sąsiedztwo jest największym atutem działki. W poprzednich dwóch projektach deweloperskich patrzyliby sobie wzajemnie w okna.
Różnorodność typów zabudowy i ich standardu miały służyć ściągnięciu mieszkańców o różnym statusie społecznym. Wierzymy, że miasto powinno być niejednorodne i wierzyliśmy, że architektura może przyciągnąć nawet tych najbogatszych, którzy najczęściej uciekają z miast.
Szczególnym wyzwaniem był parter, gdzie miały znaleźć się mieszkania. Kto chciałby żyć na parterze na Dębie, zwłaszcza obok stadionu?
Z bezpośredniego otoczenia zaczerpnęliśmy motyw ogrodzenia charakterystyczny dla tej okolicy. Na parterze znajdują się „domy z ogrodami” z ogrodzeniami ukształtowanymi tak, aby zapewnić poczucie prywatności i bezpieczeństwa oraz widok i nasłonecznienie jednocześnie.
Od ulicy graniczącej z parkiem mamy bryłę lokalu usługowego i strefy wejściowej. Kontynuuje ona linię zabudowy przedwojennego kompleksu mieszkalnego oraz chroni wspólny dla mieszkańców ogród przed zgiełkiem ulicy. Wyżej ułożyliśmy trzykondygnacyjną bryłę „klatkowca”. Jego czarny kolor nawiązuje do smołowanych ścian szczytowych pobliskich familoków. Na jego zielonym dachu znalazły się jedno- i dwupiętrowe wille, nawiązujące kolorami – podobnie jak domy na parterze – do okolicznych kostek w różnych odcieniach szarości.
Początkowe pytanie: do czego tu nawiązać, bo do wszystkiego się nie da, poskutkowało wyborem nieoczywistym, do którego musieliśmy dojrzeć.
Projektując, stanęliśmy w poprzek nie tylko własnym przekonaniom, ale też utartym schematom współczesnej urbanistyki. Sądzimy jednak, że dywagacje na temat dostępności czy otwartych parterów są tu naiwne i wbrew temu miejscu. Bo taki jest Dąb i taki jest Baildomb.
Dwie deklaracje: Filip Springer
Jeszcze do niedawna dyskusja o najbardziej wyrazistych projektach KWK Promes skazana była na branżową niszę. Społeczna użyteczność rozmowy o budynkach takich jak Dom Aatrialny ("A-m" 02/07), Dom Kwadrantowy ("A-m" 04/19) czy Dom po Drodze ("A-m" 03/17) jest bowiem właściwie żadna. Większość ludzi z taką architekturą nie będzie miała nigdy nic do czynienia. Nie wpływa ona na nasze życie. Wpływa za to na samopoczucie architektonicznego światka, ale to już inny temat.
Konieczny wkroczył jednak do miasta. Wraz z kolejnymi projektami, takimi jak Centrum Dialogu Przełomy w Szczecinie ("A-m" 04/16), koncepcja rozbudowy Bunkra Sztuki w Krakowie, koncepcja Multivilli w Katowicach czy realizacja Unikato ("A-m" 01/19), rosły pytania o wyłaniającą się z nich wizję miasta i żyjących w nim ludzi. W przypadku Baildombu ważne są dwie deklaracje projektanta. Pierwsza – że za budynkiem tym (podobnie jak za Unikato) stoi chęć tworzenia miasta różnorodnego społecznie. Tego typu realizacje wyrażają sprzeciw architekta wobec suburbanizacji, klasowego strefowania miasta, są nawet elementem walki o czyste powietrze i klimat. Tu oczywiście otwiera się szerokie pole do dyskusji o tym, gdzie kończy się rewitalizacja (i czy na pewno polega akurat na tym), a zaczyna gentryfikacja, ale skupmy się może jednak na samej architekturze.
Oto mamy bowiem dzielnicę Dąb, która – mówiąc delikatnie – nie cieszy się sławą najbardziej prestiżowej w Katowicach i apartamentowiec. Sam budynek to różne wizje miasta ułożone na sobie. Owszem, są to wizje tego właśnie miasta wokół. W parterze mamy więc wariację o szeregowcach z ogródkami, na środkowych piętrach średnioklasową mieszkaniówkę, na samej górze wille dla bogatych. Pierwsze co rzuca się tu w oczy, to te wille na dachu. Widać je z daleka. Są ponad wszystkim. Każdy z tych modułów kosztuje ponad milion złotych. Całość przyobleczona jest w formę i kolorystykę, dla której próbnikiem był stylistyczny miszmasz okolicy. W sumie miły gest. Gdy podejdzie się bliżej, można jednak odkryć, że nie tylko te wille na dachu są ponad wszystkim. Do tego budynku nie ma dostępu. Od północy i ulicy Złotej zlokalizowano horyzontalny moduł z recepcją, który stanowi jednocześnie barierę dla przechodniów. Mury oddzielają budynek także od wschodu i południa. Są nimi również osłonięte przydomowe ogródki w mieszkaniach na parterach. A przyległy do nich teren wewnętrzny osiedla odgrodzono jeszcze dodatkowo od sąsiednich działek siatką. Tak podobno zażyczyli sobie mieszkańcy. Każdy z tych murów jest efektowny, niektóre są wręcz wizualnie zachwycające. Ale to ciągle mury. Mamy zatem efektowny budynek, który meandruje na działce i wyłania się w prześwitach między domami, które były tu wcześniej. Wizualnie nawet to w tej okolicy siedzi. Z oddali można na tę architekturę nabrać apetytu. Wystarczy jednak podejść bliżej, żeby odkryć, że ten dialog z otoczeniem odbywa się tylko w warstwie formalnej. Bo w miejskiej rzeczywistości, jaką ta architektura stwarza, o żadnym dialogu z przyległościami i jej mieszkańcami mowy być nie może. Robert Konieczny zdaje sobie z tego sprawę. Dlatego składa drugą deklarację – Baildomb ma raczej stawiać pytania, niż dawać odpowiedzi, jak ten upragniony miks społeczny przy pomocy architektury tworzyć.
Kłopot w tym, że na komfort stawiania pytań bez udzielania odpowiedzi mogą sobie pozwolić konceptualni artyści, a nie architekci. Ci drudzy projektują warunki naszego kontaktu z przestrzenią i innymi żyjącymi w niej ludźmi. W tym sensie budynki zawsze dają jakieś odpowiedzi. Same nimi są. Przypomnijmy więc to pytanie: jak budować różnorodne społecznie miasto? Baildomb daje odpowiedź: chyba jednak nie tak. Jaka wizja miasta się bowiem tu wyłania? Ano taka, w której ludzie owszem, są obok siebie (i jak ktoś chce, to może to traktować jako osiągnięcie), ale z pewnością nie mają szansy być razem. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że narzędzia jakich użyto, by tę odpowiedź dać, zostały już dawno negatywnie zweryfikowane.
Nieustraszeni pogromcy chaosu: Oskar Grąbczewski
Dąb to bardzo trudna dzielnica. Mówiąc wprost – łatwo tu dostać w mordę. Od lat 80. aż do pierwszej dekady XXI wieku podupadała. Ratunkiem okazało się wielkie centrum handlowe, po nim nieśmiało pojawiły się biura i mieszkaniówki. Jedna z pierwszych to zlokalizowany przy ulicy Złotej, vis a vis stadionu GKS Katowice, czyli w samym jądrze ciemności - Baildomb. To miejsce dla prawdziwych twardzieli – i KWK Promes, poprawiając ochraniacze na zęby i... no, wszelkie ochraniacze, podjęli to wyzwanie.
Architekci mogli powielić linie, formy i materiały otaczającej zabudowy, wybrali jednak bardziej kreatywne rozwiązanie. Znaleźli w chaotycznym i zniszczonym, ale na swój sposób fascynującym otoczeniu inne wątki, z których utkali swoją narrację. Dużą kubaturę programu funkcjonalnego podzielili na trzy części, które sprytnie nałożyli na siebie. Trzymający ścianę pierzei parter, częściowo usługowy, a w głębi działki mieszkalny („czworaki”), to bezpośrednie nawiązanie do przyziemia zabytkowego narożnika ulic Złotej i Bukowej. Piętrzące się nad nim trzy piętra mieszkań swoją czerń tłumaczą smołowanymi ścianami szczytowymi sąsiednich kamienic. Zwieńczeniem jest ogród z luksusowymi willami – swobodna interpretacja ogródków i komórek wypełniających sąsiedztwo. Dzięki ustawieniu ekspresyjnie połamanego budynku prostopadle do ulicy wszyscy mogą czuć się mieszkańcami parku, na który mają królewski widok z okien lub z balkonów.
Baildomb należy widzieć także w kontekście większego założenia urbanistycznego, obejmującego Park Śląski, eksperymentalne pawilony OPT i stadion GKS ze słynnym Blaszokiem – trybuną-budynkiem klubu. Architektoniczny język Baildombu – ostra, dynamiczna geometria, superpozycja potężnych brył, wyraziste kształty – nawiązuje do najlepszych dzieł śląskiej socmoderny, ale poprzez różnorodność materiałów i rozdrobnienie form wchodzi również w twórczy dialog z dziedzictwem przełomu XIX i XX wieku. Budynek jest swoistym pomostem między dwoma światami: parkowej idylli pełnej zieleni, słońca i modernistycznej awangardy oraz trudnej rzeczywistości zaniedbanej dzielnicy, gdzie nikt nie zastanawia się nad artystycznym wymiarem architektury.
Przy swoim konceptualnym kontekstualizmie projekt zręcznie kontynuuje ścieżki projektowe KWK Promes. Parter budynku, pokryty płytami cementowymi, kojarzy się z Centrum Dialogu Przełomy ("A-m" 04/16). Korpus nawiązuje kolorem i motywem gęsto najeżonych balkonów do Unikato ("A-m" 01/19). Natomiast zarówno główna fasada budynku, jak i zielony dach z kubistyczną kompozycją wspornikowych penthousów to echo niezrealizowanej Multivilli – luksusowej mieszkaniówki, w której po raz pierwszy architekci zaprezentowali pomysł nakładania na siebie niezależnych formalnie i materiałowo domów.
Szczególnie charakterystyczny jest motyw podium – potężnego muru wyznaczającego granicę domu. Oprócz CDP pojawia się on w Domu Aatrialnym ("A-m" 02/07), Bezpiecznym ("A-m" 12/09), Autorodzinnym ("A-m" 05/13), Living Garden, Kwadrantowym ("A-m" 04/19), Unikato. Jest zawsze jednolity, furtki i wejścia nie są widoczne na pierwszy rzut oka. Bramy czy drzwi otwierają się automatycznie, a po zamknięciu iluzjonistycznie znikają, tworząc jedną płaszczyznę.
W Baildombie mur ma dwa otwarcia – wejście i lokal usługowy, ale obie bramy wjazdowe są zamaskowane płytami elewacyjnymi i uwidaczniają się jedynie przy wjeździe lub wyjeździe. Podium poza strefą wejściową płynnie przechodzi w potężne ogrodzenia ogrodów mieszkań na parterze.
Jest to rozwiązanie świetne plastycznie – od ulicy mocna, długa forma idealnie podbudowuje rzeźbiarską bryłę budynku, unoszącego się niczym twierdza nad murami. Powstaje oczywiście pytanie, czy parter nie powinien jednak mocniej otwierać się na otoczenie i kreować aktywną, przyjazną przestrzeń miejską? Architekci stwierdzili, że dzielnica jest zbyt niebezpieczna. Otwarte, dostępne przestrzenie parteru wystawione na energię przechodzących tędy co tydzień kibiców byłyby dużym ryzykiem. Dowodem jest zresztą drugie ogrodzenie, które dodał z boku inwestor. Dwumetrowa siatka stojąca miejscami metr przed ekspresyjnym trzymetrowym murem sprawia komiczne wrażenie. Architekci są jednak pewni, że po zagospodarowaniu całości, porośnięciu budynku starannie zaplanowaną zielenią i zabudowie sąsiedniej działki da się ją zlikwidować i osiągnąć planowany efekt.
Zbyszek Maćków napisał genialnie o budynku Unikato: Każdy z nas gotował kiedyś zupę z gwoździa – ale tu nawet gwóźdź zabrali... KWK Promes stali się mistrzami tanich materiałów: tynku na styropianie, plastikowych okien, czy ekonomicznych okładzin. Udzielają na budowie instruktaży, jak użyć kleju na siatce; z uśmiechem i energią kręcą bicz z piasku... Myślę, że architektura tej klasy zasługuje na wyższy budżet i lepsze wykonawstwo, ale jestem pełen szacunku do sposobu, w jaki autorzy radzą sobie z ograniczeniami.
Mieszkania są dobrze rozwiązane, nasłonecznione i przewietrzane, wygodne, zapewniające piękne widoki. Zarówno lokatorzy tańszych mieszkań, jak i mieszkańcy luksusowych willi na dachu funkcjonują tu na równych prawach i mają podobny dostęp do światła, zieleni i efektownych panoram. To było dla architektów najważniejsze – skupić dzięki budynkowi demokratyczną społeczność mieszkańców, którzy rozpoczną proces rewitalizacji tego terenu.
Mieszkaniówka wielorodzinna to temat bardzo trudny. Ważny społecznie, niezwykle odpowiedzialny, dający architektowi mało pola do popisu, a mnóstwo okazji do błędów. Na najdroższych ekskluzywnych osiedlach widzimy nijakie lub fatalne budynki, smutek i nudę zniszczonego krajobrazu. Baildomb udowadnia, że mimo ograniczeń budżetu, wykonawstwa i naprawdę trudnej lokalizacji dzięki talentowi architektów może powstać budynek, będący spójną artystyczną wypowiedzią. Zmuszającą do myślenia, budzącą nadzieję, pozwalającą wierzyć w architekturę. Baildomb jest jak punkrockowy utwór wykrzyczany prosto w twarz. Jest w nim siła, szczerość, bunt i chęć zmiany świata na lepsze. To świetnie, że Robert Konieczny i KWK Promes cały czas chcą walczyć i nie poddają się excelowskim tabelkom i dyktatowi komercyjnego banału. Nawet jeżeli wymaga to ochraniaczy na… no, mniejsza z tym.
Drażni i zachwyca: Justyna Swoszowska
Baildomb, hybryda Multivilli i Unikato, jest realizacją teamu KWK Promes, wynikającą z howardowskiej idei łączenia zalet mieszkania w mieście i poza nim. Ten wielorodzinny budynek mieszkaniowy zrealizowany jest w najstarszej dzielnicy Katowic, Dąb, z historyczną, typową dla Górnego Śląska zabudową, na styku Parku Kultury i Wypoczynku oraz stadionu GKS. Pomimo lokalizacji, doskonałej komunikacji z centrum Katowic i Chorzowa oraz innymi miastami aglomeracji rejon nie cieszy się dobrą opinią. W 2015 roku podjęto działania mające na celu rewitalizację dzielnicy. Wybudowano nowoczesny dom kultury warszawskiego biura projektów PA+U Rafał Mazur ("A-m" 09/14), wyróżniający się organicznie ukształtowaną bryłą i ogrodem na dachu. Realizacja ekskluzywnego zespołu mieszkaniowego w tej okolicy wydaje się wymagającym dużej fantazji przedsięwzięciem. Wykazał się nią Robert Konieczny, który podjął wyzwanie, by uwodząc architekturą, przyciągnąć do dzielnicy mieszkańców. Budynek wcina się zygzakiem między historyczną zabudowę i tereny zielone. Jest kompilacją trzech typów mieszkań – apartamentów z ogrodem w parterze, różnej wielkości apartamentów na piętrach i luksusowych willi typu penthous na dachu.
Najbardziej rozpoznawalną cechą budynku są jasnoszare, perforowane pudła balkonów, które jak szuflady wysuwają się z lica ciemnoszarej elewacji oraz prostopadłościany penthousów balansujące na krawędzi budynku. Baildomb jednych zachwyca, innych denerwuje. Muszę przyznać, że przy pierwszym spotkaniu – gdy zobaczyłam go od strony ulicy Bukowej – rozczarował mnie. Z tej perspektywy jest tłem dla typowego, pochodzącego z dwudziestolecia międzywojennego, zespołu mieszkaniowego ze skośnymi dachami. Uznałam, że Robert Konieczny nie uszanował tym razem historycznego otoczenia. Zmieniłam jednak zdanie, kiedy dokładnie poznałam budynek, jego wnętrze i kontekst. W heterogenicznym otoczeniu Baildombu, pełnym rozmaitych obiektów, panuje kakofonia barw. Wspólnym mianownikiem przestrzeni jest różnorodność form, ale również tendencja do indywidualizowania i wygradzania przestrzeni. Analizując budynek w takim kontekście, należy uznać, że Robert Konieczny idealnie wpisał go w historię i tradycje dzielnicy. Począwszy od nazwy budynku Baildomb, która jest połączeniem nazwiska założyciela katowickiej huty Baildon Johna Baildona z historyczną nazwą dzielnicy Domb.
Zielony dach współgra z roślinnością na dachu domu kultury i w parku. Zygzakowaty układ gwarantuje z kolei nasłonecznienie mieszkań, skracając optycznie długość budynku i minimalizując przestrzeń wewnętrznej komunikacji. Organizując parter, architekci wydzielili przestrzeń wewnętrzną systemem murków i ażurowych płotów. Nawiązuje to do lokalnego zwyczaju odgradzania się, ale gwarantuje intymność przydomowych ogródków, wyznacza tereny rekreacyjne posesji i czyni je bezpieczniejszymi. Najeżona balkonami elewacja wydaje się negatywem elewacji Unikato ("A-m" 02/19). To jedynie podobieństwo formalne, bowiem Balidomb jest bardziej zróżnicowany funkcjonalnie i wykonany z kosztowniejszych materiałów. W strefie wejściowej znajduje się lobby, przewidziano też przestrzeń handlowo-usługową, parkingi i komórki lokatorskie w poziomie piwnicy, a także monitoring i ochronę całej posesji. Na forach internetowych obiekt budzi skrajne emocje. Poznając budynek, miałam okazję spotkać jedną z jego mieszkanek – przemiłą panią, która pokazała mi wszystkie jego blaski i cienie, oprowadziła po wnętrzu i zaprosiła do siebie. Mieszkanie w parterze – doskonale doświetlone, z dużym ogrodem odizolowanym od otoczenia – urzekło mnie aranżacją, którą mieszkańcy idealnie dostosowali do otaczającej architektury. Właścicielka powiedziała: zakochałam się w architekturze tego budynku od pierwszego wejrzenia; uwielbiam jego otoczenie, a wskazując na wystający z dachu penthouse, dodała: kocham ten widok. Możliwe zatem, że spełniło się autorskie pragnienie Roberta Koniecznego.
Budynek wielorodzinny Baildomb
Katowice, ul. Złota
Autorzy: Robert Konieczny KWK PROMES, architekci Michał Lisiński, Robert Konieczny (główny projektant), Marcin Harnasz
Współpraca autorska: architekci Łukasz Marciniak, Marcin Króliczek, Marek Frania, Sebastian Rozemberg, Aneta Świeżak,
Architektura wnętrz: Robert Konieczny KWK PROMES architekt Robert Konieczny
Architektura krajobrazu: Robert Konieczny KWK PROMES architekt Robert Konieczny
Konstrukcja: Kornel Szyndler
Generalny wykonawca: Konsbud Bielsko Inwestor: Sport Investment Group
Powierzchnia terenu: 4546 m2
Powierzchnia zabudowy: 1409 m2
Powierzchnia użytkowa: 4307 m2
Powierzchnia całkowita: 10267 m2
Kubatura: 41 340 m3
Liczba mieszkań: 69
Powierzchnia mieszkań: od 27 m2 do 146 m2
Projekt: 2014-2015
Realizacja: 2015-2019
Nie podano kosztu inwestycji
Baildomb is yet another work by Robert Konieczny, known for his very individualistic single-family houses, but who in the recent years successfully undertook several urban projects, including multi-family housing. His newest work has met with highly divergent opinions. Located in Dąb, a neglected and dangerous district of Katowice, at the border of dilapidated and chaotic century-old development, a football stadium, and the green expanse of the largest park in the Silesian conurbation, the building on a zigzag plan is an alien aggressive body in the eyes of some critics, while others see in it many references to the local building features, such as the black walls. The ground level is composed of some retail areas along the street, and apartments with walled gardens in the back. Medium-sized apartments with drawer-like balconies fill the three floors above it, and the entire building is topped by luxurious penthouses with roof gardens. The building is surrounded by solid walls, and there is an additional enclosure around its terrain, which makes it inaccessible to all but the residents.