Polityka miejska

Te schody rozgrzewają miejskie emocje od 1971 roku, choć w istocie prowadzą donikąd. Poznaj przyszłość Schodów Donikąd w Gorzowie Wielkopolskim

2025-07-29 13:06

Czy to możliwe, aby dwanaścioro architektów i architektek mogło zgodnie wypracować jedną ideę? Pomysł był trochę ryzykowny, ale kuszący, bo dotyczył wyjątkowego miejsca. Schody Donikąd rozgrzewają emocje w Gorzowie Wielkopolskim od 1971 roku. Jeśli przyjąć, że z liczącej 768 lat historii miasta zaledwie 80 należy do Polski, to ponad pół wieku tworzy znaczący rozdział.

Debata Architektury: "Umysł, ciało, natura i architektura"
Materiał sponsorowany
Materiał sponsorowany

Schody do przeszłości

Powojenny Gorzów prężnie rozwijał się dzięki wielkim zakładom przemysłowym, jak Stilon, Silwana, Ursus czy Zremb. W niemal doszczętnie zniszczonym po wojnie Starym Mieście w historyczną siatkę ulic, poprzeplataną nielicznymi ocalałymi zabytkami, wpasowano bloki. Położone po sąsiedzku Nowe Miasto miało więcej szczęścia, bo zachowało się tam wiele poniemieckich kamienic. Ale i w nim były miejsca do zaplombowania, np. zrujnowana pierzeja przy dzisiejszej ul. Drzymały, na granicy Starego i Nowego Miasta. Przerwana linia zabudowy odsłoniła park założony jeszcze w XIX wieku na stokach moreny czołowej. Z góry do dziś roztacza się panoramiczny widok na miasto i okolice. Można było odtworzyć pierzeję, lecz zdecydowano się na budowę reprezentacyjnych schodów według projektu Jędrzeja Huberta (architektura) i Marii Kordus (konstrukcja) z Gorzowskiego Oddziału Zielonogórskiego Biura Projektów Budownictwa Ogólnego. Prowadzić one miały do palmiarni, lecz konserwator zabytków wstrzymał prace na szczycie wzgórza. Budowę schodów jednak kontynuowano, zaznaczając, że tymczasowo będą to schody donikąd. Nie pomogło wybudowanie dwa lata później amfiteatru odsuniętego w głąb parku o zaledwie 150 metrów. Nazwa została na dobre.

Remonty, rozbiórki, konkursy

Zmienił się ustrój, wielki przemysł zaczął upadać, a schody wrosły w krajobraz. Były wejściem do parku, punktem widokowym, popularnym miejscem spotkań i uczniowskich wagarów. Tu odbywały się koncerty, przedstawienia czy diecezjalne dni młodzieży. W 2002 roku, ze względu na zły stan techniczny, schody wyłączono z użytkowania. Remont byłby kosztowny, a miasto miało przecież pilniejsze wydatki. Temat przyszłości schodów powracał jednak jak bumerang. Było m.in. kilka podejść do rozbiórki. Z zagospodarowaniem terenu chętnie mierzyli się studenci: praca dyplomowa adeptki architektury z Poznania (2003), projekty koła naukowego dendrologów i projektantów z Akademii Rolniczej w Szczecinie (2005), ogólnopolskie warsztaty Architektour (2016), wreszcie prace semestralne studentów Wydziału Architektury Politechniki Poznańskiej (2021). Dodatkowo w 2008 roku Magistrat ogłosił otwarty konkursu na zagospodarowanie terenu, ale wpłynęły dwie prace, zdaniem jury zbyt monumentalne i za bardzo ingerujące w skarpę. Rok później Urząd Miasta zlecił wykonanie projektu koncepcyjnego lokalnym architektom: Pawłowi i Jackowi Sierakowskim, lecz i tu nie było ciągu dalszego.

Schody Donikąd

i

Autor: Gazeta Lubuska / Tomasz Rusek, Leonard Przybyło/ Materiały prasowe Schody Donikąd w Gorzowie Wielkopolskim, zdjęcia archiwalne

Ruina w ścisłym centrum

Rośnie liczba pomysłów, brakuje jednak decyzji i funduszy. Tymczasem schody niszczeją i zarastają. Samosiejki zmieniają się w pełnowymiarowe drzewa. Nikt nie sprząta potłuczonego szkła i kruszejącego betonu, pod rozległymi spocznikami zamieszkują bezdomni. Gorzowianie przekradają się przez dziury w płocie zagradzającym wejście, aby przejść schodami na skróty lub na nich posiedzieć. Mieszkańcy są jednogłośni: to ruina w ścisłym centrum, wstyd dla społeczeństwa i symbol nieudolności władzy. Ale na tym kończy się jednomyślność dotycząca przyszłości schodów. Jedni mówią: koniecznie wyremontować i otworzyć. Drudzy dostrzegają w nich wyłącznie niechlubny relikt PRL-u i głośno domagają się wyburzenia. Niektórzy widzieliby odtworzenie historycznej pierzei. Jeszcze inni podszeptują, by z zyskiem dla miasta sprzedać teren pod inwestycje albo przeznaczyć na parking wielopoziomowy.

Superbiuro wkracza do akcji

W roku 2024 niespodziewanie pojawiła się szansa na wielomilionowe dofinansowanie ze środków unijnych zawiadywanych przez Marszałka Województwa. Potrzebny był projekt. Marta Bejnar-Bejnarowicz, urzędująca od kilku miesięcy na stanowisku architektki miasta, zaprosiła członków SARP i IARP do dyskusji i wspólnego wyznaczenia ram dla potencjalnej inwestycji. Odzew był zadziwiająco duży. Środowisko zgodziło się, że ważne tematy nie powinny być rozstrzygane w standardowym trybie przetargowym. Urząd Miasta zaczął więc przygotowania do ogłoszenia kolejnego konkursu.

Ale Albert Einstein powiedział, że szaleństwem jest robić ciągle to samo i oczekiwać różnych rezultatów, a konkursy nie przyniosły jak dotąd efektów. Dlatego pracownia Gucałło Architektura zaproponowała, żeby wzorem wrocławskiego procesu projektowania Nowych Żerników miejscowi architekci gremialnie pochylili się nad tematem schodów. Władze miasta dały się przekonać do eksperymentu i zgodziły się na powołanie zespołu eksperckiego. Od Wrocławia została pożyczona też nazwa „superbiuro”.

Gorzów: Schody Donikąd

i

Autor: SG

Spójna idea w dwa miesiące

Na wstępnych spotkaniach pojawiało się większe grono, ale docelowo do zespołu zgłosiło się 12 ochotników: Dariusz Górny, Krzysztof Grzegorzewski, Katarzyna Gucałło, Szymon Gucałło, Jakub Koralewski, Maciej Plust, Paweł Sierakowski, Joanna Styka-Lebioda, Marcin Żurowski, Marta Bejnar-Bejnarowicz, Berta Paluszewska, Agnieszka Wasielewska-Prychoda. Dodatkowo konsultacjami służyli: Grzegorz Chechła (konstrukcja), Dariusz Jeziorny i Liliana Kobiałka (urbanistyka), a wsparciem rysunkowym: Adam Browarny. Kobiety i mężczyźni, gorzowianie rodowici i napływowi, z różnym doświadczeniem i dorobkiem. Taki skład pozwalał na szerokie spojrzenie oraz zdefiniowanie maksymalnie wielu potencjalnych możliwości i problemów. Jednocześnie stanowił największe zagrożenie, bo czy przy różnorodności podejść, metod pracy i charakterów uda się wypracować jedną spójną ideę, w terminie zaledwie dwóch miesięcy? Zwłaszcza że efektem pracy miał być konkret: projekt koncepcyjny, który posłuży do opracowania programu funkcjonalno-użytkowego, a dalej pozwoli na realizację w trybie zaprojektuj i wybuduj.

Schody jako ikona

Co wyróżniało proces projektowy superbiura? Nie było architekta wiodącego, który narzucałby swoją wizję i sposób pracy. Głos każdego był równie ważny. Kwestie sporne rozstrzygano w głosowaniach. Moderator pilnował porządku dyskusji i scenariusza prac. Nie pomijano żadnego pomysłu, wszystkie były zapisywane i dyskutowane do momentu wyczerpania argumentów. Postawienie pierwszej kreski poprzedził, zajmujący ponad połowę czasu, etap pogłębionych analiz i dyskusji.

Architekci sięgnęli po wcześniejsze projekty, opracowania i ekspertyzy. Prowadzili również małe konsultacje społeczne. Każdy z uczestników pytał rodzinę i znajomych o opinie i pomysły, więc grupa konsultantów okazała się duża. Specjaliści doradzali w kwestiach technicznych, jak geotechnika, zieleń czy niestandardowe windy. Zorganizowano spotkanie z przedstawicielami pobliskich instytucji kultury. Ci przekonywali, że Schody Donikąd są ikoną, ważnym elementem lokalnej tożsamości, a zastępowanie kultowych miejsc „współczesną tandetą” to wręcz grzech przeciw miastu.

Wizja coraz bliższa realizacji

Większość architektów wchodziła do superbiura z przeświadczeniem, że schody należy wyburzyć i stworzyć zupełnie nową przestrzeń publiczną. Wspólna wizja terenowa zachwiała tą pewnością. Dyskusje ją dodatkowo zweryfikowały, zaś spotkanie z ludźmi kultury ostatecznie przechyliło szalę na rzecz zachowania obiektu. Po dwóch miesiącach prezydentom zaprezentowano dwie koncepcje. Różniły się stopniem zachowania konstrukcji i liczbą wprowadzonych współczesnych akcentów. Do dalszych prac wybrana została opcja zakładająca mniejszą ingerencję. Schody pozostaną w starej formie. Nowe elementy, jak murki oporowe wykończone zostaną cegłą, żeby odróżnić się od surowego żelbetu stopni. Na części spoczników staną pergole. Na wszystkich poziomach pomiędzy filarami podpierającymi schody pojawią się ławeczki, a na dole toaleta. Na przedpolu nieczynną fontannę zastąpi nowa. Nieistniejącą pierzeję zaznaczy kompozycja z zieleni. Inwestycję uzupełni mała retencja i skośna winda. W konkursie taka praca najprawdopodobniej nie miałaby szans jako zbyt niepozorna. Opinia publiczna nadal jest podzielona, jednak zespół superbiura, architektka miasta i władze Gorzowa mają pewność, że dzięki metodzie dojścia do projektu zaproponowane rozwiązanie jest optymalne i najlepiej odpowiada potrzebom mieszkańców. Zdaniem urzędników od 23 lat wizja przywrócenia schodów do życia nie była tak bliska realizacji jak teraz.

--------

Dziękujemy, że tutaj jesteś!

Posłuchaj także naszych podcastów! Polecamy odcinek o tym skąd wziąć więcej dobra w architekturze!

Myślicie, że zbudowanie dobrego, wykraczającego poza absolutnie minimum, osiedla mieszkaniowe jest w Polsce łatwe? Że wystarczy tylko chcieć? Że to się zrobi wszystko samo? No to zapraszam do wysłuchania mojej rozmowy z Dominika Zielińska i Ulą Kuc-Petelską o mechanizmach tworzenia dobra w architekturze mieszkaniowej.

Do posłuchania wszędzie tam, gdzie słuchasz podcastów! Oraz poniżej: 

Podcast Architektoniczny
Skąd wziąć więcej dobra w architekturze?
Mediateka.pl
Sponsor podcastu:
Knauf
Architektura Murator Google News