Spis treści
- Odkryte fundamenty – o koncepcji hotelu Warszawa Michał Grzybek
- Skazani na kompromis – o hotelu Warszawa Krzysztof Mycielski
- Zgubiony nastrój epoki – o hotelu Warszawa Marcin Kwietowicz
Artykuł opublikowany w "A-m" z marca 2019 roku.
Odkryte fundamenty – o koncepcji hotelu Warszawa Michał Grzybek
Realizację hotelu Warszawa poprzedził proces projektowy, który obejmował adaptację istniejącej, zabytkowej struktury oraz stworzenie nowego fragmentu na pozostałej części działki. Wygląd zewnętrzny miał być zbliżony do przedwojennego oryginału, dlatego usunięto socrealistyczne naleciałości, takie jak kolumnada w postaci filarów z dwunastoma kamiennymi hermami wzdłuż całego frontu czy tralkowe balustrady na obu stopniach zwieńczenia wieży. Elewację z płyt piaskowca pozostawiono bez zmian. Nowe skrzydło nie jest widoczne od ulicy Świętokrzyskiej ani od placu Powstańców Warszawy, odsłania się dopiero po wejściu do hotelu, a także z okien pokoi wychodzących na dziedziniec. Patio przekryte jest szklanym dachem. Ponad nim, od pierwszego piętra aż do samej góry, znajdują się pokoje hotelowe. Te w nowej części zamknięte są aluminiowo-szklaną fasadą z szybami sferycznymi.
Trudności sprawiał montaż nowoczesnych instalacji wentylacji, klimatyzacji, odzysku ciepła oraz instalacji bezpieczeństwa – tryskaczowej, napowietrzania i oddymiania.Poważnym wyzwaniem na etapie budowy było także odkrycie stóp fundamentowych na różnych poziomach. Aby utrzymać posadzki na jednej wysokości, zdecydowano się na podbicie fundamentów metodą iniekcji strumieniowej (jet grouting). Stopy fundamentowe nie zostały zakryte, stanowią dziś atrakcyjny element wnętrzarski w restauracji Warszawskiej, znajdującej się w podziemiach hotelu.Ponadto udało się wyeksponować inne fragmenty zabytkowej konstrukcji projektu prof. Stefana Bryły, takie jak stalowe, spawane słupy w holu wejściowym, żelbetowe słupy i belki na kondygnacjach podziemnych czy stropy Isteg w pokojach hotelowych. Historia przeplata się tu ze współczesnością.
Skazani na kompromis – o hotelu Warszawa Krzysztof Mycielski
W stolicy niewiele jest budynków, które tak odmiennie zapisały się w pamięci kolejnych pokoleń warszawiaków. Dla tych, którzy urodzili się przed wojną dostojny i oszczędny w formie wysokościowiec Prudentialu był symbolem nowoczesności lat 30. Po wojnie, zamrożony na dziesięciolecia w swoim wtórnym socrealistycznym opakowaniu, oderwał się od epoki, z której wyrósł. Mieszkańcom Warszawy budynek ten nie kojarzył się już z modernistycznym duchem II Rzeczpospolitej, lecz raczej z powojenną odbudową miasta. Podstawowe zadanie, przed którym stanęli autorzy obecnej modernizacji dawnego Prudentialu, wiązało się z trudnym pytaniem o jego stylistyczną tożsamość. Zarówno ta przedwojenna, jak i późniejsza miała swój wyraz i stanowiła ważne dziedzictwo. Służby konserwatorskie nie wypowiedziały się, do którego z dwóch odmiennych architektonicznych wcieleń obiektu powinno się nawiązać. Ochroną objęto jedynie, zaprojektowaną przez Stefana Bryłę, unikalną stalową konstrukcję budynku.
Pracownia Bulanda i Mucha Architekci, która jako pierwsza przystąpiła do zadania 12 lat temu, opowiedziała się po stronie przedwojennej formy wysokościowca. Do tematu podeszła z pietyzmem i pokorą, ale i bezkompromisowo wobec krytycznych uwag historyków sztuki, broniących spuścizny socrealistycznej. Projekt modernizacji, który ostatecznie nie doczekał się realizacji, zakładał wymianę kamienia na elewacji. Decyzja ta miała pozwolić na docieplenie biurowca, ale nade wszystko na przywrócenie delikatniejszych przedwojennych pilastrów i kanelowań, które w latach 50. celowo uwydatniono, aby nadać budynkowi monumentalny charakter. Najcenniejsze socrealistyczne elementy, takie jak ustawione przed wejściem kariatydy, zamierzano przenieść do wnętrza budynku. Z elewacji planowano usunąć attyki i inne detale, dokładnie przywracając przedwojenne proporcje obiektu. Pierwotne wnętrza Prudentialu zaprojektowane, podobnie jak i cały budynek, przez Marcina Weinfelda nie przetrwały wojny. W swoim niezrealizowanym projekcie modernizacji pracownia Bulanda i Mucha postawiła na ich daleko idącą precyzyjną rekonstrukcję. Potrójne wejście do budynku miało być zachowane, na podstawie zdjęć planowano odtworzyć wraz z detalami strefę westybulu, dawną salę operacyjną i salę zarządu. Do realizacji ambitnej rekonstrukcji nie doszło, gdyż w międzyczasie zmienił się inwestor, a wraz z nim założenia realizacji. Bulanda i Mucha, broniąc swojej wizji, odmówili dalszej współpracy. Projekt zmodyfikował zespół młodych krakowskich architektów. Podobnie jak w pierwotnej wersji, socrealistyczne detale zostały zdemontowane, przy czym niestety częściowo uległy zniszczeniu.
Odnowiony gmach Prudentialu, pozbawiony dekoracji z lat 50., przywołuje w generalnych podziałach swoje modernistyczne wcielenie. Jego zewnętrzne proporcje są jednak inne i mniej subtelne niż oryginalne. Bryłę wieńczącą budynek podwyższono o dodatkową kondygnację, zrezygnowano z ażurowego masztu. Grubo ciosana socrealistyczna plastyka elewacji wciąż jest w budynku wyczuwalna, gdyż z uwagi na oszczędności nie dokonano wymiany i modyfikacji kamiennej okładziny. Nie należy jednak przesadzić w krytyce tej realizacji. Jej obecni autorzy, którzy musieli odnaleźć się pomiędzy komercyjnymi oczekiwaniami inwestora, brakiem restrykcyjnych wytycznych konserwatorskich a szacunkiem do przeszłości, byli skazani na kompromis. Nie mogąc pójść drogą precyzyjnej rekonstrukcji, zaproponowali w budynku szereg ciekawych rozwiązań, przywołujących ducha pierwotnej budowli.
W podziemnej części budynku zaprojektowali restaurację, odsłaniając surową żelbetową konstrukcję przyziemia z oryginalnymi wielkoformatowymi stopami fundamentów, które ciekawie wyeksponowali we wnętrzu. Analogicznie w strefie wejścia do budynku i w pokojach hotelowych poodsłaniali detale zabytkowej konstrukcji budynku. Poprzez dobór kamienia z jednej strony przywołali monochromatyczny charakter dawnego wystroju wnętrz, z drugiej jednak nie uniknęli blichtru obcego pierwotnemu obiektowi. Jaki będzie emocjonalny odbiór obiektu, noszącego dziś nazwę hotelu Warszawa? Myślę, że dla jednych będzie nobliwym Prudentialem, dla innych zaś jego powidokiem.
Zgubiony nastrój epoki – o hotelu Warszawa Marcin Kwietowicz
Prudential. Chyba każdy warszawiak zna tę nazwę, kojarzoną nie tyle z renomowanym brytyjskim towarzystwem ubezpieczeniowym, co ze zlokalizowanym w centrum stolicy budynkiem, który był jego przedwojenną siedzibą. Obiekt w chwili powstania, w 1933 roku, był najwyższym wieżowcem w Polsce, drugim niebotykiem w Europie. W panoramie centrum miasta konkurować mogła z nim jedynie pobliska PAST-a – oba gmachy były emanacją gospodarczego sukcesu II RP i oba już wkrótce miały stać się symbolami jej upadku. Ledwie jedenaście lat po wybudowaniu Prudential został nieomal doszczętnie zniszczony podczas Powstania Warszawskiego. Fotografie wieżowca w trakcie niemieckich bombardowań to jedne z najbardziej poruszających obrazów tych dni.
Budynek kilkukrotnie przechodził z rąk do rąk, by stać się wreszcie własnością rodziny Likusów, pochodzących z Krakowa biznesmenów i hotelarzy. Nowy właściciel odziedziczył po poprzednikach prawomocne pozwolenie na budowę, nie zdecydował się jednak na współpracę z architektem, który przygotował już koncepcję – firma Bulanda i Mucha Architekci została wybrana przez wcześniejszego inwestora w otwartym konkursie – powierzając obiekt parze młodych krakowskich projektantów, z którymi wcześniej współpracował przy podobnych realizacjach w tym mieście. Wprowadzone w koncepcję zmiany były raczej niewielkie – musiały respektować wcześniejsze uzgodnienia z konserwatorem zabytków. Przywrócono pierwotną kompozycję bryły budynku. Wieżę głównego korpusu ujęto w ryzality o charakterystycznych dla międzywojnia wertykalnych oknach, usunięto zaś socrealistyczny portyk i towarzyszące mu kariatydy, które zgodnie z koncepcją Bulandy i Muchy miały zostać przeniesione do wewnętrznego dziedzińca. Jedynym nowym akcentem fasady są portale wejść, wykończone polerowaną miedzianą blachą. Jej lekko różowy kolor koresponduje z jasnym piaskowcem wyczyszczonych okładzin. Choć detal nawiązuje do pierwowzoru, to radykalne uproszczenie formy i użycie modnego materiału sprawiają, że nie ma wątpliwości co do jego współczesnego pochodzenia.
Podobny sposób myślenia odnajdziemy w hotelowej recepcji. Stosunkowo niewielkie wnętrze jest już jednoznacznie nowoczesne. Oszczędność środków wyrazu, prosta geometria i minimalna ilość mebli, w połączeniu z wyrazistymi materiałami daje poczucie szlachetnego luksusu. Parawanowa, niemal „miesowska”, ściana wykończona blachą stanowi efektowne tło dla recepcyjnego kontuaru. Użyta tu miedź w czytelny sposób nawiązuje do detali na zewnątrz. Wrażenie to zostało stracone w hotelowym lobby, utworzonym dzięki przekryciu dziedzińca budynku. Zrezygnowano tu z pierwotnego pomysłu wprowadzenia do wnętrza historycznych fasad, choć zabieg ten wydawać się mógł tyleż oczywisty, co skuteczny. Zamiast tego ściany i posadzkę do linii przeszklenia wykończono blokami egzotycznego kamienia – efektowny, ale użyty w nadmiarze traci urodę i szlachetność. Meble wydają się zbyt małe, by nadać ton tej rozległej przestrzeni. Nie udało się z ich pomocą stworzyć, tak potrzebnych w hotelowym lobby, przestrzeni nieformalnych spotkań – to raczej anonimowa poczekalnia, nie-miejsce służące tylko komunikacji, niż strefa kojarząca się z komfortem pięciogwiazdkowego hotelu. Ustawiona w patio wieża panoramicznej windy przebijająca świetlik sprawia wrażenie obiektu nieco przypadkowego, konkurując z korpusem głównego budynku.
Mit złotej ery dwudziestolecia międzywojennego działa na wyobraźnię również dzisiaj, dlatego trudno o lepszą lokalizację dla luksusowego hotelu, nawet gdy paradoksalnie funkcja ta powinna być kojarzona już z powojenną działalnością budynku. Ale sen o spędzeniu nocy w hotelu lat 30. mógłby się spełnić, gdyby nie to, że o ile bryła i fasady budynku zostały potraktowane z należnym pietyzmem, to większość wnętrz, choć równie dopracowana pod względem detalu czy doboru luksusowych materiałów, gubi gdzieś nastrój epoki i niewiele się w gruncie rzeczy różni od podobnych obiektów o podobnym standardzie w coraz bardziej podobnych do siebie miastach.
Przebudowa i rozbudowa hotelu Warszawa
Warszawa, plac Powstańców Warszawy 9
Projekt wykonawczy i projekt wnętrz: architekci Grażyna Grzybek, Michał Grzybek, Marcin Stępniewski-Janowski
Współpraca: architekci Przemysław Kramarz, Juan Zardini, Joanna Wichłacz
Konstrukcja: GSBK biuro konstrukcyjne
Generalny wykonawca: Holding Liwa
Inwestor: Hotel Warszawa
Powierzchnia terenu: 2177 m2
Powierzchnia zabudowy: 1886 m2
Powierzchnia użytkowa: 13 633 m2
Powierzchnia całkowita: 17 600 m2
Kubatura: 62 000 m3
Liczba pokoi: 142
Projekt budowlany: 2007
Realizacja: 2010-2018
Nie podano kosztu inwestycji
Gmach, pozbawiony dekoracji z lat 50., w generalnych podziałach przywołuje swoje modernistyczne wcielenie
Portale wejść wykończono polerowaną miedzianą blachą. Jej lekko różowy kolor koresponduje z jasnym piaskowcem wyczyszczonych okładzin
Ściany i posadzkę w lobby wykończono blokami egzotycznego kamienia – efektowny, ale użyty w nadmiarze traci urodę i szlachetność
Built for the Prudential insurance company and opened in 1934, at the time the Modernist building was the tallest in Poland and second tallest in Europe. It much suffered during the Warsaw Uprising, but the steel construction, designed by eminent Professor Stefan Bryła, survived. The reconstruction, carried out in the first half of the 1950s by its original architect Marcin Weinfeld, introduced not just the new hotel function, but also the new socialist-realist style. After 1989 the building changed hands several times till it was finally bought by the Krakow-based Likus family of hoteliers and restaurateurs. Changes introduced in the building mass were not revolutionary, as they had to follow the conservation guidelines, but some socialist-realist additions were removed (e.g. the portico), and the original construction was exposed in some places, such as the underground restaurant. Interiors are modern and luxurious, finished in stone, concrete, wood and copper. The lobby was covered by a glass roof and a new glass wing was added in the courtyard, invisible from the street.