Polacy nie są zorganizowanym narodem, wobec czego znaczy u nich więcej nastrój aniżeli rozumowanie i argumenty; sztuką rządzenia Polakami jest zatem wzniecanie odpowiednich nastrojów – te słowa Marszałka, w czasach powrotu do dyskusji o polityce historycznej, przytacza Michał Pszczółkowski, autor dwutomowej publikacji Architektura użyteczności publicznej II Rzeczypospolitej 1918-1939. Młody badacz o sporym już dorobku naukowym, omawiając szeroko pod kątem stylu i formy polskie budynki publiczne międzywojnia, zgłębia przy okazji meandry historii i polityki. Jak pisze, w latach 20. architekturę wyposażano w elementy narodowej identyfikacji, co miało związek z odzyskaną niedawno niepodległością. Służyła do tego stylistyka historyczna z kręgu architektury polskiej prowincji. Żywiołowy pęd do podkreślania polskości na każdym kroku, specyficzny romantyczny klimat, był wówczas prawdopodobnie w dużym stopniu stymulowany przez władze. Oprócz przywracania dawnych nazw, tytułów i mundurów, nawet niektóre mowy w Sejmie wygłaszano...stylem Piotra Skargi. Także architekci – jak zauważa autor – mieli kontynuować misję Mickiewicza, Sienkiewicza i Matejki. Sytuacja zmnieniła się w latach 30., kiedy to o trwałości i potędze państwa miały mówić oparte o zasady klasyki „efekty monumentalne”. Posiłkując się dokumentami, tekstami z epoki i pracami innych badaczy, autor stwierdza, że tak ceniona dziś przedwojenna „nowoczesność”, nie była stylem preferowanym przez władze odrodzonego po zaborach państwa polskiego.
Wśród reprezentacyjnych gmachów władzy i administracji państwowej, banków, muzeów, itp. stylistyki awangardowej właściwie się nie spotyka (...) na pierwszy plan wysunęły się (...) kierunki pośrednie, rozpięte między skrajną awangardą a historyzmem – pisze. Naturalnie od razu nasuwa się pytanie, czym jest owa mityczna awangardowa stylistyka i czy nie można by jednak przyporządkować jej kilku gmachów, jak choćby budynku-legendy – zrealizowanego tuż przed drugą wojną i szybko rozebranego przez nazistów Muzeum Śląskiego w Katowicach autorstwa Karola Schayera. Ten obiekt autor klasyfikuje jako monumentalizm proweniencji funkcjonalistycznej. Muzeum jednak, choć monumentalne, bez wątpienia było jednym z najnowocześniejszych, najbardziej awangardowych budynków II RP. Wobec panującego w polskiej historii sztuki sporego zamieszania terminologicznego dotyczącego stylistyki architektury międzywojnia, autor przedstawia własną jej klasyfikację. Przyporządkowuje budynki użyteczności publicznej tego okresu 7 głównym kierunkom (tradycjonalizm, neoklasycyzm, historyzm zmodernizowany, ekspresjonizm, konstruktywizm, funkcjonalizm, monumentalizm – ten ostatni zastępuje dotychczas stosowany termin półmodernizm). Klasyfikacja ta być może powinna być jeszcze raz przemyślana, bo ma kluczowe znaczenie dla końcowych tez pierwszego tomu publikacji. Czasy II Rzeczpospolitej to okres potężnego mecenatu odrodzonego po zaborach państwa, boomu budowlanego, któremu nie dorównuje nawet prosperita ostatnich 10 lat związanych z wejściem Polski do Unii Europejskiej. Samych konkursów architektonicznych w dwudziestoleciu było ponad 300. Autor zestawia w specjalnej części katalogowej 845 obiektów i projektów, w tym zapomniane budynki na kresach wschodnich. Katalog, który – jak podkreśla – nie jest jednak kompletny, to efekt rozległych kwerend archiwalnych i badań. Udało się podczas nich ustalić wiele nazwisk architektów oraz wydobyć schowane w archiwach rysunki.