1 lutego po trzech miesiącach przymusowego zamknięcia ponownie otwarto w Polsce muzea. Tego dnia na facebookowym profilu grupy Muzealnicy, skupiającej przedstawicieli środowiska i zwykle dość cynicznie komentującej muzealną rzeczywistość w naszym kraju, pojawił się nowy mem. Grafika przedstawiała kompilację trzech zdjęć: na jednym był śpiący ochroniarz, na drugim rozdzierająco ziewający pracownik biurowy, na trzecim pusta przestrzeń wystawowa. Podpis głosił: [PILNE] Polskie muzea i galerie sztuki wreszcie mogą zacząć normalnie funkcjonować. Komentarz tym razem trochę nietrafiony. Mimo minusowych temperatur na zewnątrz, w pierwszych dniach po otwarciu przed muzeami i galeriami ustawiały się kolejki złaknionych kontaktu z kulturą obywateli. Rekord frekwencji padł m.in. w Muzeum Narodowym w Warszawie, gdzie po trwającym blisko dekadę remoncie udostępniono Galerię Sztuki Starożytnej (proj. Nizio Design International). W pierwszym tygodniu gmach główny odwiedziło 9838 osób. Podobnie było w innych placówkach. Muzeum Narodowe w Krakowie odnotowało w tym samym czasie 8000 widzów: najwięcej, ponad 3500, w weekend 6 i 7 lutego. Nie wiadomo jednak jak w najbliższych miesiącach rozwinie się sytuacja pandemiczna i czy w związku z trzecią falą zachorowań muzea nie zostaną wkrótce ponownie zamknięte.
Tarcze antykryzysowe
Kolejne lockdowny znacząco wpłynęły już na funkcjonowanie instytucji muzealnych. Przede wszystkim spadły dochody ze sprzedaży biletów i wynajmu sal. Jak wynika z najnowszych badań Network of European Museum Organizations, przeprowadzonych w listopadzie wśród 600 placówek, 75% muzeów deklaruje utratę dochodów w wysokości od 1000 do 30 tys. euro tygodniowo, nawet w okresie otwarcia dla zwiedzających, głównie w miesiącach letnich (w przeliczeniu to od 4,5 tys. do ponad 135 tys. zł.). Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie straty w roku 2020 szacuje na ok. 1,5 mln zł, Muzeum Narodowe we Wrocławiu – na 8 mln zł, przy czym wiązało się to również z zamknięciem na czas remontu najbardziej „dochodowego” oddziału, mieszczącego Panoramę Racławicką. Muzeum Architektury wyliczyło, że wpływy z działalności własnej zmniejszyły się o 49% w stosunku do roku 2019, warszawska Zachęta straty wycenia na 35%, a krakowski MOCAK podaje, że sama tylko sprzedaż biletów spadła o ok. 59%. W wyjątkowo trudnej sytuacji znalazło się Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN. Można powiedzieć, że staliśmy się ofiarą własnego sukcesu. Do tej pory wypracowywaliśmy ponad jedną czwartą naszego budżetu. Bez wpływów z biletów i wynajmu szybko wytworzyła się dziura, którą ogromnym wysiłkiem i bardzo poważnymi cięciami staraliśmy się załatać – mówi Jolanta Gumula, dyrektor ds. programowych Muzeum POLIN. Rok 2020 polskim muzeom udało się przetrwać głównie dzięki zwiększeniu finansowego wsparcia ze strony prowadzących je podmiotów, przede wszystkim ministerstwa kultury oraz samorządów. Jak podaje resort, tylko na tzw. dotacje covidowe, których celem było zmniejszanie negatywnych skutków pandemii w instytucjach kultury, wydano w sumie 140 mln zł. Drastyczne spadki w liczbie zwiedzających zanotowały też największe placówki na świecie. W ubiegłym roku muzea były otwarte średnio przez sześć miesięcy, krótko przed pierwszą falą pandemii, a następnie od początku lipca do końca października. Luwr odwiedziło w tym czasie co prawda 2,7 mln gości, ale było to aż o 72% mniej niż w roku 2019. W Rijksmuseum liczba wizyt spadła o 75%. Amsterdamskie Muzeum Narodowe odnotowało w ubiegłym roku 675 tys. zwiedzających, w większości Holendrów. Zbliżoną frekwencję miało znajdujące się w pobliżu Van Gogh Museum, przyjmując blisko 517 tys. gości, również o 75% mniej niż w roku 2019. Przed pandemią koronawirusa Muzeum Van Gogha wypracowywało prawie 90% kosztów utrzymania, z czego większość pochodziła ze sprzedaży biletów. Pod tym względem było liderem wśród wszystkich muzeów państwowych w Holandii. Trudna pozycja w tych trudnych czasach. Po ogłoszeniu lockdownu zareagowaliśmy dość szybko, wstrzymując lub całkowicie odwołując wystawy i inne projekty. Nie obsadzano również wolnych wakatów, a niektóre umowy nie zostały przedłużone – przyznaje Milou Bollen, rzeczniczka prasowa Muzeum Van Gogha, dodając, że placówka przetrwała ostatni rok stosunkowo dobrze głównie dzięki finansowemu wsparciu rządu, Ministerstwa Edukacji, Kultury i Nauki oraz prywatnych partnerów: firm Hyundai i DHL Express. Wyjątkowo trudna jest sytuacja muzeów brytyjskich, które wciąż pozostają niedostępne dla zwiedzających, a utrzymują się głównie ze środków różnego rodzaju prywatnych fundacji i działalności własnej. Stacja Sky News podała ostatnio, że londyńskie Muzeum Wiktorii i Alberta planuje zwolnić w najbliższym czasie 103 osoby, czyli około 10% pracowników, a Art Fund, największa organizacja charytatywna zajmująca się udzielaniem dotacji brytyjskim muzeom, informuje, że z ponad 800 placówek, z którymi współpracuje aż 20% nie było w stanie otworzyć się po pierwszym lockdownie wiosną ubiegłego roku. Ta straszna pandemia, która powoduje, że jesteśmy oddzieleni od bliskich, jednocześnie zbliża nas do działań na rzecz lokalnych społeczności. W pojedynkę nie możemy przezwyciężyć kryzysu, ale razem możemy wiele zdziałać. Wzywamy wszystkich, którzy kochają muzea, aby zjednoczyli się teraz i pomogli im przetrwać – apelowała w listopadzie Jenny Waldman, dyrektor Art Fund. Do tej pory placówki muzealne wystąpiły do organizacji o wsparcie o łącznej wartości ponad 16 mln funtów, przy czym była ona w stanie zapewnić je tylko 15% wnioskujących. Zainicjowała więc kampanię crowdfundingową pod nazwą Razem dla muzeów, której celem było zebranie miliona funtów na pomoc zagrożonym instytucjom. Swoje prace na rzecz akcji przekazali m.in. Anish Kapoor, Cornelia Parker czy Howard Hodgkin. Do końca lutego 2236 darczyńców wpłaciło 1 015 077 funtów, czyli ok. 5,3 mln zł. Podobną inicjatywę dla swoich członków prowadzi brytyjskie Stowarzyszenie Muzeów. Za pomocą platformy www.crowdfunder.co.uk, która zrzekła się opłat manipulacyjnych, umożliwia zbieranie funduszy na konkretne placówki. W tym przypadku to sami użytkownicy decydują, jakiemu muzeum chcą pomóc. Od grudnia ubiegłego roku blisko 3500 osób wsparło 24 instytucje sumą 197 tys. funtów (ponad 1 mln zł).
W Polsce to muzea i galerie często w różny sposób starają się wspierać twórców. Niektóre instytucje zrezygnowały z budowy spektakularnych, tymczasowych przestrzeni wystawowych, przeznaczając zaplanowany na to budżet bezpośrednio na wsparcie artystów – mówi architektka Aleksandra Wasilkowska, która na koncie ma wiele projektów ekspozycyjnych. Warszawska Zachęta zainicjowała projekt 160 stypendiów na 160 lat Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych. Od czerwca ubiegłego roku dofinansowanie otrzymało już 35 osób. Zachęta zdecydowała się też oddać swoje nośniki reklamowe artystom, których wystawy zostały odwołane. Od kwietnia mieszkańcy Warszawy mogli oglądać reprodukcje ich prac m.in. na citylightach na przystankach i w metrze. W gorszej sytuacji są projektanci ekspozycji. Coraz silniejsza grupa polskich wystawienników w ogóle nie ma swojej reprezentacji. Być może dlatego, że pochodzimy z różnych środowisk: są wśród nas architekci, architekci wnętrz, projektanci form przemysłowych, scenografowie, ale też przedstawiciele wielu innych zawodów. Pandemia boleśnie obnażyła ten brak. Twórcy wystaw często z dnia na dzień stracili możliwość pracy. W szczególnie trudnej sytuacji znaleźli się ci, którzy nie posiadają stałego zatrudnienia, a zlecenia wykonują na podstawie śmieciowych umów. Nie dla nich wsparcie z kolejnych tarcz kryzysowych czy ministerialnych programów – mówi architekt Marcin Kwietowicz, autor licznych wystaw w kraju i zagranicą.
Cyfrowa rewolucja
Pandemia ma też jednak jaśniejsze strony. W nieprawdopodobny sposób przyśpiesza proces cyfryzacji wszystkich aspektów naszego życia, od pracy i nauki, po rozrywkę i wykonywanie codziennych czynności. Według raportu Banku Światowego, przygotowanego we współpracy z PARP (COVID-19 Business Pulse Survey – Polska), w wyniku pandemii co trzecia polska firma zwiększyła wykorzystanie internetu, aplikacji lub platform cyfrowych. Proces cyfryzacji, zarówno wśród mieszkańców, administracji, jak i instytucji publicznych i przedsiębiorców, do tej pory przebiegał w Polsce w sposób dosyć ewolucyjny. Pandemia zapoczątkowała rewolucję w tym obszarze. Wiele instytucji i przedsiębiorców stwierdziło, że bez wprowadzenia rozwiązań cyfrowych nie mogą normalnie funkcjonować albo nie przetrwają na rynku – komentuje Małgorzata Oleszczuk, prezes PARP. Cyfrowa rewolucja ogarnęła też muzealnictwo, zarówno jeśli chodzi o udostępnianie zbiorów, jak i kontakt z publicznością. Pandemia wymusiła wprowadzenie szybkich zmian do większości sfer naszego życia, a działalność instytucji kultury – w tym muzeów – została przeorganizowana bardzo głęboko – tłumaczy Marta Bartkowska, kierowniczka zespołu ds. komunikacji z Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Niemożność spotkania w przestrzeni wystawy zaowocowała udostępnieniem on-line ogromnej liczby ekspozycji. W internecie pojawiły się rozmaite formaty, w tym np. oprowadzania on-line, które mają nieporównanie większą wartość niż wirtualne spacery, ponieważ dają szansę prowadzenia publiczności przez rozmaite wątki w ramach ekspozycji. Kwestie udostępniania zbiorów czy kolekcji są bardziej skomplikowane, bo wymaga to często stworzenia oddzielnej pracowni, ale można przypuszczać, że świadomość takiej potrzeby w polskich muzeach wzrosła – mówi Bartkowska. Dodaje przy tym, że udostępnianie wystaw i zbiorów on-line przełożyło się jednocześnie na zwiększenie grupy odbiorców. Mogą z nich korzystać nie tylko ludzie z całego świata, ale też, dzięki tzw. ustawie o dostępności cyfrowej, która od 2019 roku nakłada na podmioty publiczne obowiązek przygotowywania transkrypcji i audiodeskrypcji, osoby z dysfunkcją wzroku czy słuchu. Paradoksalnie zatem, fizyczne zamknięcie wymusiło na muzeach otwarcie na nowe formy prezentowania sztuki. Wiele z nich niewątpliwie zostanie z nami na stałe – podkreśla. Przykładem udostępniania zbiorów osobom z niepełnosprawnościami jest serwis Cyfrowe MNW, uruchomiony przez Muzeum Narodowe w Warszawie w październiku ubiegłego roku. W jego zasobach znajduje się obecnie ponad 60 tys. obiektów, ale też filmy edukacyjne, artykuły czy alfabetyczny indeks artystów. Portal umożliwia dokładne obejrzenie dzieł, powiększanie ich i pobieranie reprodukcji w wysokiej rozdzielczości. Jest dostępny także po angielsku oraz w polskim języku migowym. Cyfrowe MNW zostało nominowane w kategorii strona mobilna w tegorocznej edycji konkursu Mobile Trends Awards, organizowanego już od dekady przez firmę Click Master Polska.
Nowe kompetencje
Warszawskie Muzeum Narodowe eksperymentuje też w innych dziedzinach. W listopadzie, dzięki współpracy z firmą Huawei, umożliwiło zwiedzającym odbycie wirtualnego spaceru po jednej ze swoich wystaw czasowych, której tytuł, nomen omen, brzmi Polska. Siła obrazu (polskasilaobrazu.mnw.art.pl). Prezentowane na tradycyjnej ekspozycji dzieła, m.in. Stanisława Wyspiańskiego, Jana Matejki czy Olgi Boznańskiej, zostały zeskanowane w technice 3D i udostępnione na stronie internetowej wraz z komentarzami kuratorskimi. Użytkownik za pomocą kursora może przechodzić przez kolejne sale i wysłuchać opowieści o wybranych obrazach. Spacer ma wersję podstawową i rozszerzoną. W tej drugiej wykorzystano m.in. elementy graficzne stosowane w grach komputerowych. Placówka prężnie działa też w mediach społecznościowych. Facebookowy profil Muzeum Narodowego w Warszawie obserwuje już 86 690 użytkowników. Jest tam również grupa dla rodziców i opiekunów zainteresowanych wydarzeniami i aktywnościami dla najmłodszej publiczności: Do dzieła! – Rodziny w MNW. Aktywność w social mediach podczas pandemii zwiększyły wszystkie instytucje muzealne. Często to najprostszy, bo niewymagający specjalnych kompetencji i technologii, sposób dotarcia z przekazem. Krakowski MOCAK komunikuje się z publicznością nie tylko za pomocą Facebooka, Instagrama i YouTube'a. Od niedawna jesteśmy także na Pintereście. Wkrótce pojawimy się na LinkedInie, no i TikTok! – zapowiada Kamila Biedrońska, specjalistka ds. PR i promocji z MOCAK-u. Działania on-line wcześniej służyły przede wszystkim utrzymywaniu kontaktu z naszymi odbiorcami, budowaniu społeczności wokół muzeum. Teraz, bardziej niż kiedyś, to również siedziba e-Muzeum, miejsce dla wypełniania naszej misji i celów – podkreśla Biedrońska. Podobnego zdania jest Marta Czyż-Kaczor z Muzeum Architektury. Zupełnie nowym i bardzo cennym doświadczeniem dla całego zespołu było w 2020 roku przeniesienie niemal wszystkich wydarzeń do sieci. To na kanałach w mediach społecznościowych transmitowaliśmy spotkania, wykłady, spacery kuratorskie po wystawach. Ta nowa dla nas forma działalności okazała się bardzo sprzyjać realizacji misji muzeum, jaką jest dotarcie z ofertą edukacyjną do jak największej grupy odbiorców – mówi, zwracając jednocześnie uwagę na kwestie finansowania takiej aktywności. Wraz z przedłużaniem się sytuacji pandemicznej rosło zapotrzebowanie użytkowników na materiały o wysokiej jakości merytorycznej i technicznej. Muzeum Architektury – i prawdopodobnie wiele innych muzeów w Polsce – ani pod względem kwalifikacji zespołu, ani bazy sprzętowej nie jest w stanie własnymi siłami realizować transmisji i filmów w jakości, jakiej oczekuje odbiorca – przyznaje Marta Czyż-Kaczor. Podobnego zdania jest Hanna Wróblewska, dyrektor warszawskiej Zachęty: W pierwszym lockdownie, dzięki naszym edukatorom, bardzo szybko zaproponowaliśmy formułę Zachęty online. Niósł nas entuzjazm: szansa kontaktu z naszą publicznością, a jednocześnie możliwość dotarcia do nowych widzów. Jednak wszystkie te spontaniczne działania – w dalszej kolejności – wymagały profesjonalizacji, strategii i odpowiedzialności.
Widz z własnym sprzętem
Miniony rok na pewno rozbudził apetyty w kwestii wykorzystywania cyfrowych narzędzi. Przykłady wdrażania nowych rozwiązań płynęły zresztą z całego świata. Filmy, podcasty, lekcje i dyskusje on-line czy wirtualne spacery wprowadzały muzea od Paryża po Hongkong. English Heritage, organizacja pozarządowa, która dba o ponad 400 zabytkowych budynków i miejsc o wyjątkowym znaczeniu historycznym na terenie Anglii, już na początku pandemii zaczęła realizować program Agile Interpretation. Miał on pozwolić na bezpieczne zwiedzanie podległych jej obiektów w sytuacji zagrożenia epidemicznego. Zaczęła od wdrożenia tzw. modelu BYOD (Bring Your Own Device – Przynieś swoje urządzenie) i likwidacji przenośnych audioprzewodników. Teraz zwiedzający mogą pobrać nagranie na swój telefon lub tablet. Aplikacja uruchamia się automatycznie przy konkretnych punktach trasy, a dodatkowo pozwala na zbieranie danych o użytkownikach, na przykład na temat miejsc przez nich omijanych czy częstotliwości wykorzystywania interaktywnych elementów wystawy. Projekt obejmował też stworzenie serii zunifikowanych tablic z kodami QR, odsyłającymi, w zależności od lokalizacji, do dodatkowych materiałów wizualnych lub dźwiękowych. W Audley End, historycznej rezydencji w pobliżu Cambridge, zwiedzający po zeskanowaniu kodu mogą obejrzeć pokaz gotowania prowadzony przez aktorkę, która wciela się w rolę dawnej gospodyni tego miejsca, a w tunelach zamku Dover, skąd w 1940 roku kierowano ewakuacją Dunkierki, prezentację przygotowaną z okazji 75. rocznicy operacji. Muzea na całym świecie testują też coraz bardziej zaawansowane techniki. Od 2014 roku fundacja Shoah realizuje projekt pod nazwą Dimensions in Testimony, który polega na wykorzystaniu nowatorskich metod do nagrywania relacji ostatnich świadków Zagłady, tak aby nasze dzieci i wnuki mogły z nimi „porozmawiać”. Podczas wywiadu ocalały znajduje się w środku specjalnie zaprojektowanego studia otoczony 23 kamerami i odpowiada na 2000 pytań, obejmujących bardzo szeroki zakres tematyczny, nie tylko doświadczenia Holocaustu, ale też na przykład wspomnienia z dzieciństwa. Dzięki algorytmom sztucznej inteligencji i programom do przetwarzania języka naturalnego powstaje następnie cyfrowy awatar, któremu możemy zadawać dowolne pytania. System dopasowuje słowa do najbardziej odpowiedniej odpowiedzi rozmówcy i odtwarza powiązany z nim materiał wideo, co przypomina prawdziwą rozmowę. Docelowo nagrania Dimensions in Testimony mają być dostępne w wybranych muzeach i instytucjach edukacyjnych na całym świecie. Na razie można je zobaczyć w Szwedzkim Muzeum Historycznym w Sztokholmie oraz w pięciu placówkach w Stanach Zjednoczonych. Jak tłumaczy dyrektor Muzeum Narodowego we Wrocławiu Piotr Oszczanowski, cyfryzacja jest przyszłością muzeów, ale zawsze pozostanie tylko i wyłącznie jednym z komponentów ich oferty. Podobnego zdania jest większość muzealników i projektantów, z którymi rozmawialiśmy. Oglądanie rzutów budynku nigdy nie zastąpi wizyty na miejscu, tak samo zrzut ekranu nie pozwoli poczuć przestrzeni tak, jak to sobie wymarzyliśmy – mówi Aleksandra Czupkiewicz, która ostatnio przygotowała m.in. aranżację wystawy poświęconej Janowi Szpakowiczowi w Muzeum Architektury. A Hanna Wróblewska z Zachęty dodaje: Program działań on-line budujemy bardzo świadomie i z przekonaniem, że nie jest „zamiast” czy „w zamian”. Pełni rolę promocyjną i edukacyjną w dziedzinie sztuki współczesnej, zapewnia nam kontakt z nową publicznością, ale jednocześnie zachęca do odwiedzenia galerii — spotkania ze sztuką na żywo. Bo wystawy bez publiczności tracą swój sens.
Muzealne Big Data
Należy podkreślić, że pandemia nie tyle generuje nowe formy cyfryzacji w muzealnictwie, ile przyśpiesza ich wdrażanie. Tak jest choćby w przypadku digitalizacji zbiorów. Nową odsłonę swojej kolekcji w internecie udostępniło w kwietniu British Museum. Zmieniono interfejs i wyszukiwarkę oraz dodano 280 tys. nowych zdjęć. Obecnie strona jest w pełni responsywna. Można na niej obejrzeć blisko 4,5 mln obiektów, uzupełnionych szczegółowymi opisami i komentarza kuratorów. Na początku lutego tego roku część swoich zbiorów po raz pierwszy udostępniło on-line również Muzeum Wiktorii i Alberta. Na portalu znajduje się już 1,2 mln obiektów, wśród nich takie kurioza jak kioskowe wydania kartonowych modeli polskich zabytków: Bramy Floriańskiej, kolumny Zygmunta czy nastawni w Wolsztynie. Warto dodać, że w ubiegłym roku także wrocławskie Muzeum Architektury zdigitalizowało część swojej kolekcji. W ramach projektu, którego realizacja rozpoczęła się jeszcze w roku 2019, udostępniono internautom kilka tysięcy dokumentów, głównie projekty architektoniczne, zdjęcia i teksty związane z twórczością najważniejszych polskich architektów XX wieku, m.in. Bohdana Lacherta, Macieja Nowickiego, Marii i Witolda Molickich, Tadeusza Teodorowicza-Todorowskiego czy Stefana Müllera. Na pewno sytuacja pandemiczna uświadomiła, że od cyfryzacji nie ma odwrotu. Zdumiewające, jak wiele galerii i muzeów – nawet narodowych – nie ma jeszcze zdigitalizowanych i dostępnych publicznie zbiorów. Nie postrzegam tego tylko jako problemu samych instytucji, ale też otoczenia prawnego i finansowego. Pandemia wskazała na konieczność myślenia o cyfryzacji w różnych kontekstach: działań promocyjnych czy informacyjnych, a przede wszystkim pozwalających na stałe utrzymywanie kontaktu z publicznością – mówi Hanna Wróblewska, dyrektor warszawskiej Zachęty. Jak się wydaje pod względem wykorzystania nowych narzędzi polskie muzea w niczym nie ustępują swoim zagranicznym odpowiednikom, a przy wdrażaniu internetowych projektów wykazują się zwykle dużą kreatywnością. Dobrym przykładem jest ubiegłoroczna wystawa Wiek półcienia. Sztuka w czasach planetarnej zmiany w MSN, której wernisaż nie odbył się z uwagi na wprowadzony w marcu lockdown. W oczekiwaniu na otwarcie uruchomiliśmy stronę wiekpolcienia.artmuseum.pl, gdzie zaprezentowana została cześć prac oraz słownik pojęć napisany przez prof. Ewę Bińczyk, autorkę książki Epoka człowieka. Retoryka i marazm antropocenu– mówi Marta Bartkowska z MSN. Na stronie regularnie pojawiały się filmy artystyczne poświęcone refleksji na temat środowiska, a na Facebooku kuratorzy publikowali materiały zgromadzone podczas przygotowywania ekspozycji, wideorelacje i linki do tekstów związanych z kryzysem klimatycznym, sztuką i aktywizmem. Również afterparty, które zaplanowaliśmy w ramach wernisażu przenieśliśmy do sieci. Kolektyw Synergia zagrał on-line set didżejski, który transmitowaliśmy na Facebooku. Przez kolejne miesiące testowaliśmy rozmaite formy działań. Program debat i spotkań rozbudowaliśmy o cykl eksperckich oprowadzań, działań performatywnych w przestrzeniach wystawy, rezydencji artystów w naszych social mediach, wirtualnych wizyt w pracowniach zaprzyjaźnionych twórców i wreszcie o redagowany zdalnie przez dział programowy blog MSN Home Office, który stanowi platformę refleksji nad wpływem epidemii na pole sztuki oraz twórców i twórczynie kultury – wymienia Bartkowska. Marta Czyż-Kaczor z Muzeum Architektury również przyznaje, że ubiegłoroczna działalność placówki to rozciągnięty na wiele miesięcy eksperyment. W ramach tego „eksperymentu” powstały e-booki najważniejszych naszych wydawnictw. Po raz pierwszy spróbowaliśmy też sił jako koproducenci filmów. Pod koniec 2020 roku powstał dokument Po polsku Manhattan/Manhattan as we call it, zrealizowany we współpracy z polsko-portugalską fundacją Entre i studiem filmowym Kova Production. Choć muzeum zostało otwarte, wszystkie te działania planujemy w najbliższym czasie kontynuować – zapowiada. Z obecności w sieci nie zamierza rezygnować też Muzeum POLIN. W ubiegłym roku jako jedni z pierwszych zaproponowaliśmy lekcje dla szkół za pośrednictwem platformy Zoom oraz spacery po wystawie stałej z muzealnymi przewodnikami i przewodniczkami. Na pewno będziemy je kontynuować – deklaruje Marta Dziewulska, rzeczniczka prasowa Polin. Zupełnie nowe projekty przygotowało też Muzeum Narodowe we Wrocławiu. Zrealizowaliśmy cykl filmów ARTEfakty, które prezentowały dzieła z naszych zbiorów. Nagrywamy podcasty poświęcone m.in. dawnym malarkom, rzeczom przewiezionym na Dolny Śląsk przez osadników czy tajemnicom naszych muzealnych budynków, a ponadto rozpoczęliśmy współpracę z Google Arts & Culture – mówi Anna Kowalów, kierowniczka Działu Promocji i Komunikacji. Marcin Kwietowicz zauważa, że w roku pandemii paradoksalnie uczestniczyliśmy w większej liczbie wystaw, spotkań, wykładów i dyskusji niż zazwyczaj: Zarówno odbiorcom łatwiej było dotrzeć do wielu wydarzeń, jak i instytucjom do publiczności.
Czytaj też: Wystawy on-line. Architektoniczne wydarzenia na czas kwarantanny: stale aktualizowana lista wystaw i wykładów on-line |
Zmiany są nieuchronne
Otwarte pozostaje pytanie nie, czy, ale w jakim stopniu obecna sytuacja zmieni muzea. Pandemie zawsze powodowały skokowe zmiany w myśleniu o przestrzeni. Modernizm zrodził się po pandemii gruźlicy, z refleksji nad higieną, wpływem światła i świeżego powietrza na zdrowie. Myślę, że w wyniku tej pandemii wiele instytucji będzie mieć już na stałe swój odpowiednik w wirtualnej rzeczywistości, dzięki czemu w wydarzeniach i wystawach będzie można uczestniczyć z dowolnego miejsca na świecie. To pewnie wpłynie bardzo mocno na redystrybucję kultury i jej glokalny, hybrydalny charakter – przewiduje Aleksandra Wasilkowska. Podobnego zdania jest Joanna Mytkowska, dyrektor warszawskiego MSN-u, zwracając jednocześnie uwagę, że długotrwałe zamknięcie zmusza do zadawania nowych pytań i poszukiwania sensów. W czasie pandemii znacząco wzrosła świadomość kryzysu klimatycznego, debatuje się na temat zielonej rewolucji, postwzrostu i dochodu gwarantowanego. Takie idee z pewnością w dłuższej perspektywie zmienią kulturę, jej miejsce, a więc i muzea. One będą ewoluować w kierunku mniej hierarchicznych, bardziej otwartych na wielokulturową wymianę domów spotkań. Sztuka będzie coraz mniej elitarną, stanie się powszechnie dostępną i wytwarzaną kolektywnie formą aktywności. Część instytucji takiej zmiany może nie przetrwać. A z pewnością powstaną inne, lepiej wyrażające ducha czasów: mniejsze, dostępniejsze, ekologiczne, otwarte na nowe trendy. Te trendy już się chyba zarysowują. W ubiegłym roku aktywistki związane z kilkoma instytucjami kultury w Polsce powołały nieformalną grupę roboczą pod nazwą Muzea dla Klimatu. Jej celem jest wymiana doświadczeń związanych z działalnością proekologiczną m.in. przy okazji organizacji wystaw czy promocji. Wśród inicjatorek są Ewa Chomicka z Muzeum POLIN, Aleksandra Jach z Biennale Warszawa, Aleksandra Janus z fundacji Centrum Cyfrowe i Iza Kaszyńska, kuratorka współpracująca m.in. z MSN-em. COVID-19 jest jednym z przejawów kryzysu klimatycznego. Zglobalizowany świat z powiększającą się populacją ludzką, dużą mobilnością, niekontrolowaną eksploatacją zasobów naturalnych, dynamiczną dystrybucją dóbr i towarów, zwiększają ryzyko wystąpienia katastrof o skali planetarnej. W tym kontekście muzea, przez wzgląd na zasięg ich oddziaływania, stają się nieocenionymi platformami dystrybucji wiedzy o kryzysie klimatycznym – czytamy w manifeście. W drugiej połowie marca ma ruszyć strona, gdzie znajdzie się deklaracja, którą będą mogły podpisać zainteresowane instytucje kultury. Zmiany w muzealnictwie dokonują się pomału na całym świecie. Baltimore Museum of Art w Maryland ogłosiło niedawno, że w najbliższym czasie będzie kupować jedynie prace artystek, aby pod tym względem wyrównać dysproporcje w swojej kolekcji. Na fali ostatnich protestów Black Lives Matter, New Orleans Museum of Art zamknęło wystawę stałą prezentującą salon wiejskiej rezydencji z XIX wieku, jako gloryfikującą właścicieli plantacji niewolników. Nasila się dyskusja nad zwrotem zabytkowych przedmiotów i kosztowności, jakie dawni kolonizatorzy wywieźli z podległych sobie terytoriów. Pod koniec stycznia rząd Holandii poinformował, że zwróci obiekty, które zostały zagrabione z byłych kolonii, o ile wystąpi o nie kraj pochodzenia. W narodowych zbiorach Holandii nie ma miejsca na przedmioty pozyskane drogą kradzieży. Jeśli jakiś kraj będzie chciał je odzyskać, oddamy je – powiedziała minister edukacji, kultury i nauki Ingrid van Engelshoven. Podobną deklarację względem państw Afryki Subsaharyjskiej złożył prezydent Francji Emmanuel Macron. Nawet, jeśli to wszystko jedynie polityczne gesty, po raz kolejny przebudowują sposób, w jaki zaczynamy patrzeć na sztukę i rolę współczesnego muzealnictwa.
Polecany artykuł: