Dwudziestowieczne dzieje polskiej architektury są na pozór dobrze udokumentowane, ale kolejni badacze naświetlają tę bliską przeszłość z coraz to nowych perspektyw. Tym razem Błażej Ciarkowski, architekt i historyk sztuki z Łodzi, stworzył wciągającą opowieść o architektach tworzących w trudnych czasach PRL-u. O ich zawodowych wyborach i o dostosowywaniu się do zmiennych wiatrów historii. Wszak publiczny inwestor także i dziś jest trudny, chimeryczny, często arogancki. A zrealizować chce poprzez inwestycje głównie własną wizję polityczną.
W powojennym czterdziestoleciu istniał niemal wyłącznie taki. Kolejno nakazywał odbudowę, dekretował socrealizm, żądał szukania krańcowych oszczędności, podporządkowywał projektowanie prymitywizmowi własnego wykonawstwa, aby w kryzysowych latach 80. stracić zainteresowanie architektami i architekturą. Autorowi książki wiedzę czerpaną ze źródeł pisanych udało się wzbogacić o informacje wydobyte z pamięci samych twórców. W latach 2011-2015 przeprowadził ponad dwie dziesiątki wywiadów z architektami, którzy projektowali pomiędzy 1945 a 1989 rokiem. Za swymi interlokutorami zjeździł większość dużych miast Polski. Ta mozaika osobistych wspomnień składa się na obraz projektanta, któremu przyszło pracować i robić zawodową karierę w trudnych i raczej szarych latach. Lecz nie jest to obraz wyrobnika, czy architekta- -średniaka, ale ambitnego twórcy, wówczas jak i teraz borykającego się ze „stawiającą opór” realnością. Natura pamięci osobistej jest skrajnie subiektywna. Zazwyczaj zanotowane wywiady z architektami nieuchronnie zamieniają się w ciągi anegdot, w końcu ciekawych tylko dla nich samych i garstki ich kolegów.
Tu jest inaczej – autor zderzył nacechowaną relatywizmem pamięć indywidualną z zapisaną w źródłach pamięcią społeczną. W chronologicznej narracji przeplatają się opisy i cytaty historyczne z wielogłosem osobistych komentarzy ludzi w tych wydarzeniach naprawdę uczestniczących. Otrzymujemy w efekcie mozaikowe spojrzenie odkrywające i życiorysy poszczególnych twórców, i ich zróżnicowane poglądy polityczne. Ujawnia się dwuznaczny stosunek do socrealizmu, który dziś przez swoją fasadowość, a nierzadko i przepych, bywa przedmiotem admiracji. Lecz jego twórcy nie uważają się za projektantów socrealistycznych, ani tym bardziej kopistów radzieckich rozwiązań. Jeden rozdział poświęcono też projektantom „partyjnym”. W PRL, aby piastować kierownicze stanowiska, należało być członkiem partii komunistycznej. Polityczny konformizm był jednak środowiskowo tolerowany, o ile nie towarzyszył mu artystyczny serwilizm. Posłami wcale nie demokratycznego sejmu bywali wybitni architekci tamtych czasów: Maria Piechotka, Halina Skibniewska czy Bolesław Kardaszewski. Wzorem innych współczesnych książek historycznych autor sięgnął też do archiwów IPN, by skonstatować, że w porównaniu do środowiska literatów wśród projektantów liczba tajnych współpracowników służby bezpieczeństwa była wielokrotnie mniejsza. Inwigilacji poddawano szczególnie osoby zaangażowane podczas wojny w działalność Armii Krajowej. W epilogu autor stawia swym rozmówcom trudne pytania o próbę porównania tamtej rzeczywistości ze współczesnością, oraz o ocenę wartości tworzonych przez nich dzieł, które często ulegają przeróbkom zacierającym pierwotne koncepcje architektoniczne lub ustępują miejsca nowym inwestycjom. Odpowiedzi są interesujące, ale sam epilog wyjątkowo krótki, zakończony zdaniem: Czasy się zmieniają.