jordibadia

i

Autor: archiwum serwisu Fot. archiwum BAAS Arquitectura

Rozmowa z Jordim Badią, autorem projektu Wydziału Radia i Telewizji UŚ

2018-02-28 16:29

Dziś nowoczesność oznacza recykling budynków, a nie stawianie nowych – o specyfice europejskich miast, współczesnym statusie zawodu architekta i nowych sposobach projektowania z Jordim Badią rozmawia Maja Mozga-Górecka.

Wiele Pana projektów polega na przekształcaniu istniejących budynków, które niekiedy, jak w Museu Can Framis, mają niewielką wartość architektoniczną.

Myślę, że obecnie w Europie architektura musi się liczyć z istniejącym kontekstem, a ten przeważnie jest miejski, bo większość naszej populacji żyje w miastach. Tradycyjne miasta europejskie mają przyjazne, dobre do mieszkania śródmieścia, a mimo to w niektórych z nich pojawia się tendencja, by nowe muzea, aule czy uniwersytety stawiać daleko od tego rdzenia. Uważam to za wielki błąd. Musimy wykorzystywać istniejącą tkankę zamiast wznosić nowe konstrukcje na peryferiach. Jeśli tego nie zrobimy, śródmieścia miast opustoszeją. To będzie śmierć naszych miast. Z tego punktu widzenia, stare budynki a w szczególności stare fabryki położone w centrach, tworzą wspaniałe możliwości. Wykorzystując je dajemy miastu, w samym jego rdzeniu, nową energię. Większość ludzi zmieniła zdanie na temat starych budynków, chcą je zachowywać jako część historii. Rozumieją, że bez tego miasta stracą swój charakter. Architekci powinni zaakceptować tę zmianę mentalności. Dziś nowoczesność oznacza recykling budynków, a nie stawianie nowych.

Status architektury się zmienia?

Obecnie zmiany w świecie zachodzą z ogromną prędkością. W przyszłości oceniając je z perspektywy, uświadomimy sobie, że mają większe znaczenie niż rewolucja przemysłowa, która całkowicie zmieniła architekturę i przyczyniła się do powstania modernizmu. Dlatego musimy zmienić nasz sposób projektowania. Architektura powinna odpowiadać na potrzeby rodzącego się, nowego obywatela. Będzie on wymagał od architektów skupienia się raczej na problemach zrównoważonego rozwoju, kwestiach społecznych i budynkach oszczędnych w sensie ekonomicznym, niż na dążeniu do piękna i nowoczesności, które jest dziś trochę naiwne. Jeśli spróbujemy te nowe potrzeby zrozumieć, być może architekci znów będą mieli do odegrania ważną rolę w projektowaniu miast.

W listopadzie ruszyła budowa zaprojektowanego przez Pana budynku socjalnego w Barcelonie. Poprzednie w El Papiol i Sant Vincenç de Torello stawiał Pan przed 2008 rokiem. Jak po kryzysie zmienił się hiszpański model takiego budownictwa wcześniej oparty na wykupie lokali, nie na wynajmie?

Zmienił się zdecydowanie. Obecnie budujemy tylko na wynajem, nie sprzedaje się już tych mieszkań. Próbujemy w ten sposób rozwiązać olbrzymi problem naszych miast, czyli zaoferować dostępne mieszkania zwłaszcza tym osobom, które znajdują się w skrajnie trudnej sytuacji ekonomicznej. W Barcelonie wiele domów jest opuszczonych, ale jednocześnie brakuje mieszkań na wynajem. Urząd miasta próbuje więc wprowadzić na rynek te opuszczone domy, oferując właścicielom usługę w postaci zarządzania najmem i pomoc finansową przy remontach. Inna inicjatywa polega na oferowaniu za darmo i na długi okres należących do miasta działek lub opuszczonych budynków kooperatywom, które mogą albo postawić budynek mieszkalny albo zaadaptować na mieszkania istniejącą już przestrzeń.

Jak zmieniło się podejście architektów po ostatnim kryzysie?

Musimy zrozumieć, że przez ostatnie lata architekci budowali głupie i kosztowne budynki, których nikt nie potrzebuje. W Hiszpanii mamy lotniska, z których nie odlatuje żaden samolot i puste, bezużyteczne aule w ruinie. Jeszcze kilka lat temu uczyliśmy przyszłych architektów, by skupiali się na pięknie i nowoczesności. Dziś uczymy ich, by wykorzystując jak najmniej pieniędzy stawiali potrzebne budynki, które zaspokoją prawdziwe potrzeby. Tego wymaga zdrowy rozsądek.

Uniwersytet Śląski planował wyburzenie budynku na działce przyszłego Wydziału Radia i Telewizji. Dlaczego zdecydował się Pan go zachować?

Okolica nowego budynku ma wielki potencjał, na który składają się unikatowe stare zabudowania oraz bliskość centrum miasta. Szkoda, że jest w tak złym stanie. Stara fabryka, której wyburzenie proponowano w założeniach konkursu, od początku nas fascynowała. Jej ładne faktury i ta szczególna ciemna cegła tworzyły w tamtym miejscu dobrą atmosferę i harmonię. Mieliśmy pewność, że bez nich to nie będzie już ta sama ulica. Staramy się myśleć o architekturze jako o projektowaniu części miasta, a nie wyłącznie budynku. Próbujemy zrozumieć wyjątkowy charakter danego miejsca i tworzyć obiekty, które ten charakter uszanują i podkreślą. Odwiedziłem Katowice kilka miesięcy wcześniej i ta wizyta zaważyła na naszej decyzji o wzięciu udziału w konkursie. Miasto zrobiło na mnie duże wrażenie – te budynki pociemniałe od, jak mi powiedziano, wydobywanego tu węgla. Katowice miały wyrazistość, która w świecie globalizacji, gdy wszystkie miasta chcą mieć ten sam nowoczesny i zimny wygląd, jest rzadkością. Po wykładzie gawędziłem z kilkorgiem tutejszych architektów i zdałem sobie sprawę, że oni nie są świadomi tego piękna, że mógł je dostrzec tylko obcokrajowiec.