Dołączyła Pani do ekipy, która zwleka z wprowadzeniem w życie ustawy krajobrazowej, pozoruje walkę ze smogiem, ma na koncie wycinkę 150 tys. drzew oraz aferę reprywatyzacyjną. Dlaczego zdecydowała się Pani wziąć udział w konkursie na dyrektora Biura Architektury m.st. Warszawy?
Zadecydowały właśnie te wszystkie problemy. Oznaczają, że jest dużo do zrobienia. Krytykując wcześniej ratusz, przedstawiałam też pewne pomysły na rozwiązanie problemów. Kiedy nadarzyła się okazja, by coś realnie zmienić, nie mogłam z niej nie skorzystać. Dużo lepiej się czuję, mogąc robić coś pozytywnego, mimo że okoliczności są bardzo trudne.
Podlega Pani czternaście wydziałów, czterech wicedyrektorów. Jakie są Pani cele i priorytety na tym stanowisku?
Na pewno nowe Studium. Obecne ma już 10 lat i w wielu kwestiach jest nieaktualne. Po pierwsze, było przygotowywane pod kątem zwiększenia przepustowości dla transportu indywidualnego. Dziś w inny sposób myśli się o transporcie w mieście, nacisk kładziemy na transport publiczny. Po drugie, podstawą każdego Studium jest diagnoza demograficzna rozwoju miasta. 10 lat temu zakładano bardzo duży rozrost. Tymczasem nie jest on aż tak dynamiczny. Bardzo wiele terenów przeznaczono pod przyszłą zabudowę i doszło do rozproszenia, teraz ponownie musimy wyliczyć chłonność i zapotrzebowanie oraz ograniczyć w Studium teren zabudowany.
Kolejne zadanie to plany miejscowe. Borykamy się z krytyką dotyczącą ich niewielkiej liczby. Uważam, że nie powinniśmy liczyć procentów i dążyć do objęcia planami 100% powierzchni miasta. Trzeba robić plany w miejscach, które się najbardziej dynamicznie zmieniają. Założyliśmy sobie optymistyczny scenariusz: 20 planów w tym roku. Oprócz procesu planistycznego, stawiam na jakość architektury, bo ona przekłada się na naszą jakość życia. Miejskie inwestycje: edukacja, kultura, administracja to powinny być realizacje na podstawie konkursów architektonicznych. Nie powinniśmy jednak zapominać, że miasto nie składa się tylko z efektownych inwestycji. Na jakość życia przekłada się to, co mamy blisko siebie. Stąd koncentracja na równym chodniku, placu zabaw, organizacji dojazdu – od tego zależy jak na co dzień funkcjonujemy.
Ratusz planuje do 2030 roku zwiększyć zasoby mieszkań komunalnych do 100 tys., co oznacza 15 tys. nowych lokali.
Mieszkalnictwo, nie tylko komunalne, to w ogóle bardzo głęboki proces. W Polsce istnieją dziś zaledwie dwie formy budownictwa mieszkaniowego: model deweloperski oraz budowanie na własny użytek. Pozostałe zaniknęły. Im więcej tych zróżnicowanych modeli przywrócimy, tym lepiej. Tu tkwią nowe możliwości rozwoju. Zawsze będę walczyła o to, by nie powstawały nie tylko dzielnice, ale nawet kwartały jednolite pod względem społecznym. Zarówno enklawy biedy jak i bogactwa nie sprzyjają rozwojowi społecznemu. Ktoś może powiedzieć: „to są jakieś nowoczesne pomysły”. Tymczasem jest odwrotnie. Nigdy w historii miejska kamienica nie była zamieszkana przez jedną grupę czy klasę społeczną. To na styku odmiennych grup rodzą się relacje społeczne.
Jak ten miks osiągnąć?
Planistycznie. Mamy za mało współpracy z deweloperami. W Warszawie działa taki model: sprzedawane są grunty miejskie czy prywatne. Deweloper kupuje teren i wybiera model ekonomiczny, który jest dla niego opłacalny. Ale można odwrócić kolejność. Deweloper kupuje grunt od miasta. My dajemy pewność, terminowość, ale w zamian za to chcemy mieć ten miks. Nie tylko mieszkań różnego typu, przeznaczonych dla różnych grup społecznych, ale także miejsc pracy i usług. I dalej w obrębie handlu czy usług kolejny miks. Nazwaliśmy ten projekt wstępnie Nowe warszawskie dzielnice mieszkaniowe. I ma on obejmować m.in. mieszkania komunalne, ale w szerszym sensie zależy nam na stworzeniu nowego standardu mieszkalnictwa, powrotu do ideałów międzywojennych lub wykorzystywania dobrych doświadczeń europejskich.
Stowarzyszenie „Odblokuj” kładło nacisk na budowanie lokalnej tożsamości i udział mieszkańców w kształtowaniu przestrzeni. Jak te doświadczenia przełoży Pani na dużą skalę?
„Odblokuj” jest głęboko we mnie, było emanacją moich marzeń o tym, jak powinno się tworzyć przestrzeń. Do tej pory działaliśmy w skali eksperymentów, teraz duża skala pozwala z nich przejść na etap budowania standardów. W urzędzie powstaje nowy wydział Dialogu w planowaniu. Ludzie objęci planem miejscowym zazwyczaj nie mają o tym pojęcia. A ile kosztuje powieszenie im kartki na klatce schodowej, że powstaje dla nich plan? Niewiele.
Decydując się na tę pracę, musiała się Pani liczyć z tym, że miasto pod falą krytyki zatrudnia Panią w roli listka figowego.
Miałam taką obawę, jednak ze wszystkich rozmów z moimi zwierzchnikami wynoszę jedno zalecenie: mam zielone światło na zmiany. Czuję się wręcz dociskana, by szybciej je wprowadzać.
Marlena Happach, architektka, społecznik, dyrektor Biura Architektury i Planowania Przestrzennego m.st. Warszawy (od 2016), prezes warszawskiego oddziału SARP w latach 2015-2016, założycielka w 2004 (z Markiem Happachem) pracowni H2 i Stowarzyszenia Odblokuj. Realizacje: w Warszawie: pawilon Pokój na lato (2016), aranżacja przestrzeni targów International Art Fair (2016), instalacja Muranów Osiedle Pomnik (2013), pawilony wystawowe M3 i M4 (Warszawa, 2011, 2013)