Jest sporo obrazów, jakie zapamiętamy z pandemii. Medycy w kombinezonach ochronnych i maseczkach. Opustoszałe ulice. Twarze na Zoomie. To oczywiste. Ale każdy ma także swoje prywatne flashbacki. Dla wielu będą to choćby tłumy klientów w marketach budowlanych. Sklepy tego typu w drugim i trzecim kwartale 2020 roku zanotowały kilkunastoprocentowy wzrost sprzedaży. Kolejne lockdowny Polacy postanowili bowiem wykorzystać na remonty i budowy domów. Ale nie tylko oni. Inwestycje kontynuowali też najwięksi gracze. Wbrew początkowym obawom, przewidywany kryzys prawie ominął branżę budowlaną. Według danych GUS, liczba obiektów mieszkalnych oddanych do użytku w 2020 roku wzrosła o 7,7% w porównaniu do roku poprzedniego. Co prawda liczba biurowców spadła o 8,2%, a budynków handlowo-usługowych o 6,6%, ale analitycy spodziewają się szybkiego odbicia. I choć cały sektor nieruchomości staje obecnie przed wieloma wyzwaniami, wydaje się, że z pandemii wyjdzie raczej obronną ręką. Czy zyska też nieco inne oblicze?
– Trudno w tej chwili wyrokować, w jaki sposób pandemia wpłynie na rynek. Na pewno COVID-19 przyspieszył lub uwypuklił pewne procesy, jednak nie wprowadził żadnej rewolucji, a raczej popchnął branże ku ewolucji. W Polsce biura przed pandemią cieszyły się ogromną popularnością zarówno inwestorów, deweloperów, jak i najemców. Dziś dużo mówi się o zmieniających się modelach pracy, jednak wszystkie te rozmowy podkreślają konieczność posiadania biura, które jedynie zmieni nieco swoją funkcję. Nieruchomości handlowe stoją przed sporym wyzwaniem, w jaki sposób ściągnąć ponownie klientów, ale dane pokazujące ich obroty w przerwach pomiędzy kolejnymi lockdownami potwierdzają tezę, że klienci wrócą. To też szansa na nowe formaty, takie jak parki handlowe, czyli mniejsze obiekty składające się z kilku wyspecjalizowanych sklepów, które do 2030 roku mogą stanowić około 1/3 całego rynku. Tam, gdzie jedni tracą, pojawia się szansa dla innych – zauważa Joanna Mroczek, szefowa działów badań rynku i marketingu w Polsce i regionie CEE firmy CBRE. Podobnego zdania jest Mateusz Bonca, dyrektor zarządzający JLL w Polsce. – Nie jest niespodzianką, że pandemia wpływa na cały rynek nieruchomości, ale poszczególne segmenty reagują na nią inaczej. Jeśli chodzi o biura, widzimy, że COVID-19 uwypuklił ich społeczną rolę w naszym życiu i przewartościował podejście pracodawców do przestrzeni biurowych. Stąd, po wygaśnięciu pandemii możemy spodziewać się, że wiele organizacji będzie wdrażało hybrydowy model pracy, umożliwiając pracownikom częściowe wykonywanie obowiązków służbowych z siedziby firmy oraz innych alternatywnych lokalizacji, niekoniecznie z domu. To z kolei będzie musiało znaleźć odzwierciedlenie w zmianach aranżacyjnych przestrzeni biurowych, które na przykład będą kładły większy nacisk na zapewnienie zespołowi miejsc do pracy projektowej i spotkań. Dodaje, że w odpowiedzi na dynamiczny rozwój handlu internetowego obserwowana jest też wzmożona aktywność najemców obiektów magazynowych, szczególnie zlokalizowanych w granicach administracyjnych aglomeracji. – To także część większego trendu polegającego na tworzeniu tzw. 15-minutowych miast, czyli wielofunkcyjnych miejskich kwartałów oferujących wszystkie ważne dla mieszkańców funkcje w niedalekiej odległości od domu. Dla rynku nieruchomości kolejne miesiące i lata mogą być więc czasem bardzo ciekawych zmian – przewiduje.
Architektura COVID-Plus
Bardziej ostrożni w prognozach są architekci. – Nasi klienci mają bardzo przemyślaną strategię i doświadczamy raczej niewielkich korekt niż radykalnych zmian kursu. W naszym przypadku raczej w stronę utrzymania i powiększenia polityki proekologicznej, komfortu i jakości: i oni, i my jesteśmy przekonani, że przede wszystkim te czynniki będą decydowały w erze postcovidowej – mówi Szymon Wojciechowski współprowadzący buro APA Wojciechowski Architekci. Nieco innego zdania jest Zbigniew Maćków, właściciel Maćków Pracowni Projektowej. – Pandemia, która jest z nami już ponad rok, zaczyna implikować pewne zauważalne tendencje na rynku nieruchomości. Zasadniczo można zaobserwować dużo większy nacisk, którzy inwestorzy i użytkownicy przykładają do wzbogacania standardowych funkcji w towarzyszące im powierzchnie rekreacyjne. Począwszy od balkonów, loggii i tarasów w budynkach mieszkalnych, po otwarte powierzchnie do różnych zastosowań w obiektach biurowych czy handlowych. Wyraźnie też widać odklejanie się mocno do tej pory zdefiniowanych typów poszczególnych funkcji w kierunku „multi-use” czy wręcz obiektów hybrydowych – tłumaczy. Podobną tendencję zauważają architekci z Kuryłowicz & Associates. – Inwestycje biurowe rzeczywiście nieco wyhamowały, ale raczej w przypadkowych lokalizacjach, nie w centrach miast. Zauważalna jest przy tym tendencja zwiększonego tempa inwestycji w sektorze lokali na wynajem, akademików i projektów multifunkcjonalnych – mówi Business Development Jakub Lewkowicz. A Marek Kuryłowicz, wspólnik i prezes zarządu, zwraca uwagę, że podejście deweloperów zmieniało się na przestrzeni ostatniego roku. – Na początku pandemii kilku naszych deweloperów zorganizowało warsztaty, podczas których mieliśmy projektować tzw. budynki bezpieczne czy COVID-Plus. To były bardzo ciekawe ćwiczenia. Wyszło na przykład, że największym problemem w takim obiekcie jest komunikacja pionowa. Mieliśmy różne pomysły, jak zastosowanie schodów ruchomych, które dodatkowo można by pięknie wyeksponować. Natomiast wszyscy są takimi rozwiązaniami bardzo podekscytowani do momentu, kiedy się nie popatrzy, ile miejsca zajmują. W budynku komercyjnym tzw. martwa przestrzeń wspólna, za którą najemca musi płacić, ale której de facto bezpośrednio nie wykorzystuje, zwykle nie powinna przekraczać 5-7%. Wszystkie takie koncepcje nie mogą więc znaleźć uznania. Jak tłumaczy, inwestorzy będą raczej skłaniać się ku koncepcji budynków bezdotykowych, po których – dzięki różnego rodzaju aplikacjom – można poruszać się, nie dotykając praktycznie żadnej powierzchni. – Epidemia SARS, która wybuchła w Azji kilka lat temu i była chorobą o wiele bardziej śmiertelną niż COVID-19, w żaden sposób nie wpłynęła na projektowanie nowych budynków. Prawda jest taka, że pół roku po tym, jak poradzimy sobie z obecną pandemią, nikt nie będzie o niej pamiętał – mówi Marek Kuryłowicz. Michał Baryżewski, współzałożyciel biura Arch-Deco, również nie spodziewa się większych zmian w projektowaniu, choć przyznaje jednocześnie, że w początkowej fazie pandemii klienci wymagali pewnych modyfikacji. – W projektach osiedli mieszkaniowych zdarzało nam się dostosowywać aranżację mieszkań na potrzeby pracy zdalnej. Inwestorzy często prosili nas na przykład o zaprojektowanie w przestrzeni mieszkań dodatkowych miejsc z biurkiem i komputerem. Do niewielkich ingerencji w gotowe już projekty przyznaje się też Wojciech Witek z krakowskiej pracowni Iliard Architecture & Interior Design. – Istotnie, modyfikowaliśmy część projektów wnętrz hoteli, które były w przygotowaniu. Zmienialiśmy aranżacje przestrzeni wspólnych, pozwalając przyszłym użytkownikom na zachowanie wymogów dystansu społecznego czy też wprowadzając dodatkowe wyposażenie i elementy wykończenia, aby łatwo można je było myć i dezynfekować.
Ciągły popyt na mieszkania
W Polsce szczególnie dobrze poradził sobie z pandemią rynek mieszkaniowy. Według danych GUS, w 2020 roku oddano do użytku 221 401 nowych domów i mieszkań. Jak podają autorzy raportu HRE Index, wydawanego przez Think Tank działający przy firmie Heritage Real Estate, to największa liczba od... czterech dekad. Statystyki z tego roku są równie optymistyczne. Tylko w marcu deweloperzy rozpoczęli budowę ponad 17,8 tys. mieszkań. To o prawie 63% więcej niż rok wcześniej! W marcu wzrosła też liczba wydanych pozwoleń na budowę. Deweloperzy dostali decyzje, które pozwalają zrealizować 23 tys. mieszkań. Znów, to o 68% więcej niż przed rokiem. Wiele wskazuje na to, że deweloperzy starają się w ostatnich miesiącach nadrabiać stracony przez epidemię czas. Przypomnijmy, że szczególnie w kwietniu i maju 2020 roku firmy rozpoczynały budowę o połowę mniejszej liczby mieszkań niż w analogicznych miesiącach roku 2019. Kolejne miesiące pokazały, że deweloperzy, którzy najbardziej ograniczyli rozpoczynanie nowych projektów, przegrywali walkę o względy kupujących, sprzedając w 2020 roku wyraźnie mniej mieszkań – czytamy w publikacji HRE Index. Jak tłumaczy Bartosz Turek, główny analityk HRE, liczba nowych inwestycji wynika po prostu z dużego popytu. – Chętnych nie brakuje ze względu na najtańsze kredyty w historii czy niemal nieoprocentowane lokaty skłaniające do poszukiwania bardziej zyskownych inwestycji. Swoje „trzy grosze” dorzuca też wzmożona inflacja. To przed nią wiele osób chce uchronić kapitał, do czego często wykorzystujemy nieruchomości uznawane za bezpieczną przystań. Wszystko to nie byłoby możliwe, gdyby pomimo niesprzyjających okoliczności nie utrzymała się przyzwoita sytuacja na rynku pracy – zwraca uwagę. Karolina Furmańska, Senior Residential Analyst w Cuhsman & Wakefield, zauważa z kolei, że pandemia i związane z nią lockdowny spowodowały jednocześnie wzrost zainteresowania większymi mieszkaniami i domami. – Wiele z mieszkań, w których żyjemy to lokale małe, ciasne i przeludnione. Średnia powierzchnia użytkowa mieszkania na jedną osobę w Polsce wynosi zaledwie 27,8 m². Podobny trend dostrzega Mateusz Bonca, dyrektor zarządzający JLL. – Badania preferencji nabywców, które JLL realizuje we współpracy z obido.pl, pokazują rosnące zainteresowanie większymi lokalami w grupie rodzin – czemu trudno się dziwić – ale wzrost w tym zakresie w porównaniu do roku ubiegłego jest zaledwie kilkuprocentowy, a patrząc na dane za poprzednie lata można stwierdzić, że trend wzrostowy widoczny był również przed wybuchem pandemii. Ograniczeniem dla takich zakupów są przede wszystkim możliwości finansowe nabywców. Na przykład, przeciętny budżet rodziny z dziećmi, chcącej na koniec 2020 roku kupić mieszkanie w Warszawie, wynosił 754,5 tys. zł. Przy średniej cenie 1 m², która w grudniu wynosiła w stolicy 11 tys. zł, można było za tę kwotę kupić mieszkanie o metrażu 69 m². Za średni deklarowany budżet wynoszący 621,5 tys. zł rodziny poszukujące mieszkań w Krakowie mogły kupić już tylko 62 m² – wylicza.
Innowacje z rynku najmu
Osobny wątek stanowią wspomniane już mieszkania na wynajem, zwane z angielska PRS (Private Rented Sector). – Na razie sektor PRS skupia w Polsce zaledwie kilka tysięcy mieszkań i apartamentów, ale jego wzrost w najbliższych 18 miesiącach będzie spektakularny. Trend związany z rozwojem tego segmentu widoczny jest w całej Europie, ale w Polsce możemy obserwować ciekawy proces jego narodzin – zauważa Bartłomiej Zagrodnik, Managing Partner / CEO w Walter Herz. Według Marka Kuryłowicza pozytywnym aspektem budowy mieszkań na wynajem będzie ich wpływ na tradycyjną mieszkaniówkę. – Lokale na wynajem instytucjonalny to po prostu budownictwo mieszkaniowe, inna jest tylko forma własności i zarządzania. Ten sektor będzie się w Polsce rozwijał i będzie wymuszał podnoszenie standardów budownictwa indywidualnego – mówi. – Z zapowiedzi inwestorów wynika, że w ciągu najbliższych dwóch-trzech lat rynek PRS w naszym kraju może wzrosnąć do ponad 20 tys. mieszkań, a przez kolejne dwa nawet potroić te zasoby. Już w tym roku możemy spodziewać się kilku dużych transakcji. Zainteresowane wejściem do Polski są zarówno fundusze europejskie, jak i kapitał izraelski czy amerykański – dodaje Katarzyna Tencza, Associate Director Investment & Hospitality w Walter Herz. Zdaniem analityków, motywacją do inwestowania w Polsce oprócz atrakcyjnych stóp zwrotu, które kształtują się na poziomie 5-6%, jest też utrzymujący się wciąż duży niedobór mieszkań. W 2017 roku HRE Think Tank oszacował go na 2,1 mln jednostek. Wprawdzie w latach 2018-2020 powstało ok. 600 tys. nowych lokali i domów jednorodzinnych, ale – jak zauważają analitycy HRE Think Tanku – wzrosły też nasze potrzeby mieszkaniowe. Liczebność statystycznego gospodarstwa spada, do Polski przyjechało wielu imigrantów zarobkowych, a coraz więcej rodaków, którzy w tym samym celu wyemigrowali na Zachód, wróci do kraju – przewidują. Twierdzą też, że jeśli popyt na mieszkania nadal będzie się powiększał, to trudno będzie mu sprostać nie tylko ze względu na ograniczoną podaż nowych gruntów, ale też coraz wyższe koszty materiałów i zatrudnienia pracowników. Aby budować więcej, niezbędne jest wprowadzanie nowoczesnych technologii, na przykład stosowanie popularnych w wielu zachodnich krajach prefabrykatów – piszą w raporcie HRE Index. Nowym, pozytywnym zjawiskiem boomu budowlanego w mieszkalnictwie jest też rosnące wykorzystanie technologii drewnianych. Jak podaje GUS, w ubiegłym roku w Polsce powstało 905 budynków w konstrukcji drewnianej. Wprawdzie to zaledwie 1% wszystkich zrealizowanych domów, ale od pięciu lat notowana jest stała tendencja rosnąca. W 2015 roku liczba budynków mieszkalnych w konstrukcji drewnianej wynosiła zaledwie 348. – Z naszych szacunków wynika, że udział budownictwa drewnianego w całym sektorze w ciągu najbliższych dwóch dekad może się zwiększyć do aż 20% – prognozuje Tomasz Szlązak, prezes zarządu Polskich Domów Drewnianych, państwowej spółki powołanej w celu realizacji budynków mieszkalnych i usługowych z drewna.
Śmierć biurowców i galerii?
Komentatorzy są zgodni, wiadomości o śmierci biurowców były mocno przesadzone. – Obecnie w realizacji znajduje się 1,2 mln m² powierzchni, z czego ponad 700 000 m2 powstaje poza Warszawą. Aktywność deweloperska na rynkach regionalnych koncentruje się bardzo mocno, bo aż w 27%, w Katowicach, które są dopiero piątym co do wielkości rynkiem biurowym w Polsce. Należy jednak podkreślić, że wolumen powierzchni w budowie wrócił do poziomu podobnego do tego z 2013 roku. W krótkiej perspektywie możemy więc spodziewać się relatywnie szybkiej absorpcji nowej podaży – mówi Mateusz Bonca z JLL. Podobnego zdania jest Jan Szulborski, Senior Consultant w dziale Consulting & Research, Cushman & Wakefield. – Ze względu na ograniczenie decyzji o rozpoczęciu realizacji nowych projektów, na wielu rynkach spodziewamy się wystąpienia efektu luki podażowej w latach 2023-2024. Najnowsze dane GUS sygnalizują już pewną aktywność deweloperów na rynku biurowym. Analizując liczbę pozwoleń na budowę wydanych w 2020 roku, oszacowano wzrost planowanej powierzchni użytkowej nowych budynków biurowych o 11,9% w stosunku do roku 2019. Dane te zdają się potwierdzać architekci. – Optyka naszej firmy może być wąska i skrzywiona, ale mamy ogromne szczęście: większość naszych klientów, po krótkim momencie zawahania w marcu czy kwietniu 2020 roku, spokojnie realizuje swoje strategie, tak że wstrzymany został jedynie jeden, niewielki projekt. Przyjęliśmy zasadę sformułowaną przez naszego partnera Michała Sadowskiego: wokół nas może się walić i palić, ale nic nie może się zapalić i zawalić przez nas – mówi Szymon Wojciechowski. Na brak pracy nie narzeka też pracownia Kuryłowicz & Associates. – Na początku pandemii pojawiały się różne fantastyczne koncepcje, że to już koniec, że teraz wszystkie biurowce będą przerabiane na przedszkola, domy, korty do tenisa. Nigdy nie traktowaliśmy ich poważnie. Przyznaję, było trochę niepewności. Wiele decyzji o nowych inwestycji zostało po prostu wstrzymanych. Biura projektowe miały zlecenia jeszcze z poprzedniego okresu, ale one pod koniec roku zaczęły się kończyć i faktycznie było nerwowo, natomiast już teraz widzę, że pracy jest sporo. Deweloperzy uruchamiają projektowanie, aby zabezpieczyć wszystkie zgody, bo jak wiemy uzyskanie pozwolenia na budowę zajmuje w Polsce często parę lat – tłumaczy Marek Kuryłowicz. Otwarte pozostaje pytanie, czy będą to dokładnie takie same biura jak przed pandemią. – Z naszych badań realizowanych wspólnie z Grafton Recruitment wynika, że pracownicy są zmęczeni pracą zdalną, dostrzegają pogorszenie relacji z kolegami z pracy, tęsknią za biurem jako miejscem spotkań i wymiany myśli. I właśnie w tym kierunku biura będą ewoluować. Praca hybrydowa zostanie z nami na zawsze, oczywiście w różnym wymiarze i formacie, jednak podkreślę raz jeszcze, to ewolucja, nie rewolucja. COVID-19 okazał się katalizatorem zmian, które już w wielu organizacjach się działy. A to, że biura nadal będą potrzebne potwierdzają zawierane wciąż nowe transakcje czy liczne przedłużenia obecnych umów – podkreśla Joanna Mroczek z CBRE.
Pandemia przyspiesza też zmiany na rynku obiektów handlowych. Według Beaty Kokeli, Head of Retail Agency w Cushman & Wakefield, najbardziej dynamicznie rozwijające się trendy, które będą miały wpływ na model funkcjonowania centrów handlowych to: digitalizacja, czyli możliwość robienia zakupów w trybie „click and collect”, ecommerce, świadome kupowanie wynikające z odpowiedzialności za środowisko oraz wprowadzenie elastycznych form współpracy pomiędzy wynajmującymi i najemcami. – Jestem przekonana, że klienci szybko wrócą do centrów handlowych. W okresie kolejnych lockdownów notujemy 11-12-procentowy wzrost dynamiki handlu ecommerce, lecz odsetek ten niemal natychmiast spada o kilka procent, gdy następuje otwarcie handlu stacjonarnego. Klienci potrzebują nie tylko zakupów – potrzebują doświadczać kupowania. Bazując na tym efekcie, powstała technologia budowania centrów handlowych, których przyszłość to nie miejsce dokonywania transakcji – to miejsce doświadczania. W języku angielskim istnieją nawet dwa odrębne wyrażenia: „shopping” i „buying”, które oddają ten stan rzeczy – tłumaczy. Mateusz Bonca z firmy JLL dodaje, że uwaga deweloperów skupia się obecnie na parkach handlowych i centrach codziennych zakupów. – Ich popularność wzrosła jeszcze podczas pandemii – Polacy zaczęli bardziej doceniać lokalność i wygodę robienia zakupów blisko domu. Trendy te odzwierciedla prognozowana na 2021 rok struktura nowej podaży – pod względem powierzchni najmu wśród nowych obiektów dominować będą właśnie parki handlowe.
Miasta w obliczu pandemii
W kontekście zmian, jakie na rynku nieruchomości wywołuje COVID-19 nie można pominąć samorządów, a te, jak się wydaje, znalazły się w wyjątkowo trudnej sytuacji. Zdaniem ekspertów Polskiego Instytutu Ekonomicznego, pandemia sprawiła, że jedynie niewielka część miast w 2021 roku planuje zwiększenie swojej aktywności inwestycyjnej. Niespodziewane wydatki związane z koniecznością zwiększenia bezpieczeństwa sanitarnego i wsparcia przedsiębiorców oraz zmniejszone wpływy do budżetów miast spowodowały, że muszą one oszczędniej planować swoje wydatki – czytamy w opracowanym przez nich raporcie Polskie miasta w czasach pandemii. Instytut przebadał 522 ośrodki, w większości małe, w których liczba mieszkańców nie przekracza 20 tys. oraz średnie, do 100 tys. Jak wynika z opracowania, 79% miast ocenia, że ich sytuacja finansowa pogorszyła się pod wpływem pandemii, co czwarte zapowiada zmniejszenie inwestycji w sport, rekreację oraz kulturę, a 36% zamierza zwiększyć zadłużenie. Inną strategię obrały władze dużych miast. – Priorytetem naszych działań w zakresie przeciwdziałania skutkom epidemii jest realizacja jak największego programu inwestycyjnego zaplanowanego w budżecie i Wieloletniej Prognozie Finansowej. Inwestycje są kołem zamachowym gospodarki i w celu jej pobudzenia przyjęliśmy właśnie taką strategię. Ważny dla miasta jest również fakt, iż przedsięwzięcia inwestycyjne są w dużej mierze realizowane przez lokalne krakowskie firmy projektowo-budowlane – mówi Dariusza Nowak z Biura Prasowego urzędu miasta Krakowa. Podobne założenia przyjęły m.in. władze Lublina, Warszawy, Katowic, Poznania czy Łodzi. – Jeśli chcemy rozruszać na nowo gospodarkę, musimy realizować inwestycje publiczne, co jest kluczowe, by nie tracić miejsc pracy, żeby firmy mogły zarabiać, płaciły CIT, a ich pracownicy PIT. W związku z powyższym starano się w jak najmniejszym zakresie ograniczać inwestycje – tłumaczy Artur Szymczyk, zastępca prezydenta Lublina ds. Inwestycji i Rozwoju. – Miejskie inwestycje nie tylko poprawiają jakość życia mieszkańców, ale są też impulsem dla inwestorów z sektora prywatnego i zachętą do lokowania kapitału w mieście – dodaje Danuta Lange, skarbnik miasta Katowice. – Działamy jednak w coraz trudniejszych warunkach, bowiem z jednej strony wzrastają ceny, oczekiwania społeczności lokalnej do utrzymywania wysokiego standardu przestrzeni publicznej i świadczonych przez miasto usług, z drugiej zaś występują ograniczenia w dochodach samorządu, w tym spowodowane nie tylko przejściowym kryzysem gospodarczym, ale systemową zmianą przepisów – tłumaczy. Małgorzata Loeffler, rzeczniczka urzędu miasta Łodzi, przyznaje, że gmina musiała przełożyć już niektóre z planowanych inwestycji, w tym część remontów dróg na łódzkich osiedlach. – Szczególnie ważne są te, które przynoszą efekty w dłuższym okresie. Największy projekt, czyli Rewitalizacja Obszarowa Centrum Łodzi, jest więc kontynuowany, podobnie jak inwestycje związane z transportem niskoemisyjnym, modernizacją torowisk i kluczowych ulic, zakupem tramwajów czy rozbudową stadionu miejskiego. W pełnym zakresie prowadzimy również program rewitalizacji Księżego Młyna. Dodaje, że aby utrzymać obecne tempo rewitalizacji, miasto musi jak najszybciej zbudować zaplecze mieszkań, do których będą mogli przeprowadzać się lokatorzy kamienic przeznaczonych do remontu. Odpowiedzią ma być nowatorski w Polsce projekt budowy mieszkań komunalnych przez deweloperów. – W 2021 roku planujemy znaleźć inwestora, który zbuduje 500 mieszkań. W następnych latach liczymy nawet na 1000 lokali rocznie. Kolejny taki projekt, który chcemy zrealizować przy udziale kapitału prywatnego, to modernizacja zabytkowych domów robotniczych zbudowanych przez Izraela Poznańskiego przy ul. Ogrodowej. To będzie największy po Manufakturze projekt w tej części miasta, w którym połączymy niemal wszystkie funkcje, jakie zna rynek komercyjny. W marcu magistrat ogłosił przetarg na rewitalizację wspomnianych famuł przy Ogrodowej. Budynki mają w sumie 30 tys. m². Zaplanowano w nich hostel, mieszkania na wynajem oraz biura. Przetarg obejmuje też sąsiednie działki, na których inwestor będzie mógł zbudować wielopoziomowy parking. Projekt ma być realizowany w formule partnerstwa publiczno-prywatnego. W zamian za modernizację domów, władze miasta planują przekazać je prywatnym inwestorom w dzierżawę na określony czas. Dodajmy, że w formule PPP ma być też realizowany nowy ratusz, którego projekt wyłoniono w rozstrzygniętym niedawno konkursie. – Urząd na tę inwestycję nie wyda ani złotówki. Do PPP miasto wniesie teren, a partner kapitał na sfinansowanie inwestycji – zapowiada Małgorzata Loeffler. Dla władz Warszawy jednym z priorytetów są m.in. projekty nowych przestrzeni publicznych. – Wyjście z domowej izolacji i powrót do relacji społecznych przy zachowaniu bezpiecznego dystansu to podstawowe potrzeby, które najlepiej obecnie spełni właśnie przestrzeń publiczna – mówi architekt miasta Marlena Happach. Stołeczny ratusz ogłosił w ostatnim czasie rozpoczęcie kilku oczekiwanych od lat inwestycji, jak zagospodarowanie tzw. placu Pięciu Rogów, zazielenienie ul. Marszałkowskiej czy budowa przejść dla pieszych w okolicy ronda Dmowskiego. W planach na ten rok jest też m.in. przetarg na budowę kładki przez Wisłę. Jak podkreśla Marlena Happach, choć w sporządzaniu planów miejscowych Warszawa ma kilkumiesięczne opóźnienie spowodowane brakiem możliwości terminowego realizowania wyłożeń, udało się utrzymać harmonogram prac nad nowym studium. – Skutki pandemii jeszcze będziemy poznawać, ale już wiemy, że oprócz danych demograficznych, które dotąd miały podstawowy wpływ na planowaną wielkość terenów inwestycyjnych, musimy brać pod uwagę potrzebę rosnącego standardu życia. Praca w domu dała się wszystkim we znaki. Utrzymywanie wielkich powierzchni pustych biur przestało być opłacalne. Ale rozwiązaniem nie jest też biuro przy kuchennym stole. Zmieniamy nasz styl życia – to będzie miało wpływ na wzrost średnich wielkości mieszkań i wzrost oczekiwań co do jakości najbliższego otoczenia – przewiduje. Wydaje się, że nadchodzi też czas, o którym mówimy od kilku lat – czas budynków hybryd, budynków, które będą dostosowywały swój program funkcjonalnych do dynamicznie zmieniającego się świata. Czas budynków-kwartałów, które szczelnie wypełniają kwadraty naszych XIX-wiecznych miast i które w ramach swoich wewnętrznych struktur spróbują zaspokoić wszystkie potrzeby użytkowników – podsumowuje Zbigniew Maćków.