Światło, powietrze, słońce

i

Autor: Archiwum Architektury

Światło, powietrze, słońce

My, przedstawiciele pokolenia obecnych pięćdziesięciolatków, wychowaliśmy się na krytyce modernistycznej teorii urbanistyki. Z przejęciem studiowaliśmy artykuł młodego Czesława Bieleckiego O ciągłości budowy miast. Czterdzieści lat po tym artykule sytuacja jest nieco inna i do dziedzictwa modernizmu pozytywnie odnoszą się niemal wszyscy. Zdają się o tym świadczyć też teksty zamieszczone w publikacji Światło, powietrze, słońce. Dziedzictwo modernistycznej myśli urbanistycznej w kontekście kształtowania środowiska zamieszkania. Z uwagi na liczbę autorów każdy z czytelników zainteresowanych tematyką budowy miast znajdzie w tej książce rozdział szczególnie dlań ciekawy – recenzja Piotra Lewickiego i Kazimierza Łataka.

W roku 2011 w Muzeum Miasta Gdyni miały miejsce dwa powiązane ze sobą wydarzenia: wystawa Gustav Oelsner – Światło, Powietrze, Barwaoraz mię-dzynarodowa konferencja Mieszkać w porcie – ideały początków modernizmu a miasto współczesne. Niedawno, z kilkuletnim opóźnieniem, nakładem Komitetu Przestrzennego Zagospodarowania Kraju PAN, ukazała się publikacja będąca podsumowaniem obu tych przedsięwzięć. Podzielono ją na trzy części. Pierwsza poświęcona jest urbanistyce lat wczesnego modernizmu i historycznym uwarunkowaniom epoki. W drugiej zamieszczono teksty dotyczące Gustava Oelsnera i szerzej – roli architekta miejskiego w kształtowaniu polityki przestrzennej miast. Trzecia zawiera studia przypadków: to odwołujące się do dziedzictwa modernistycznego osiedla mieszkaniowe lat międzywojennych i późniejszych aż po współczesność.

Pojęcie modernizmu budzi dziś niemal same pozytywne skojarzenia. Przedstawiciele młodszej generacji odwołują się do manifestów sprzed blisko stu lat, dostrzegając słuszność ówczesnych postulatów. Starsi z czasem wymazują z pamięci niepowodzenia, których doznali w dawnych latach i wolą wyławiać to, co dobre. Owej nostalgii towarzyszą nierzadko publikacje czy wystawy poświęcone „źle urodzonym”, by użyć określenia Filipa Springera. My, przedstawiciele pokolenia obecnych pięćdziesięciolatków, wychowaliśmy się na krytyce modernistycznej teorii urbanistyki. Z przejęciem studiowaliśmy artykuł młodego Czesława Bieleckiego O ciągłości budowy miast zamieszczony w miesięczniku „Architektura” (nr 3-4/1978). Tekst, który zajął niemal całą objętość tamtego wydania czasopisma, stanowił głębokie i wielowarstwowe omówienie powojennego modernizmu w praktyce urbanistycznej. Tę krytykę jej mankamentów, czy wręcz błędnej u swych podstaw doktryny, odczytywaliśmy także – pośrednio – jako komentarz do realnego socjalizmu Polski lat naszego dorastania i młodości. I choć cieszyły nasze oczy perspektywy projektów Hilberseimera dla Berlina i podniecały plany, które Le Corbusier przygotowywał dla Paryża, mieliśmy aż nadto gierkowskich blokowisk od Przemyśla po Szczecin.

Czterdzieści lat po artykule Bieleckiego sytuacja jest nieco inna i do dziedzictwa modernizmu pozytywnie odnoszą się niemal wszyscy. Urbaniści i architekci z jednej strony, politycy i urzędnicy odpowiedzialni za kształtowanie przestrzenne miast z drugiej, z trzeciej – nawet deweloperzy i firmy budowlane. Także krytycy architektury i naukowcy wykazują tendencję do upatrywania wpływów modernizmu w każdym planowanym czy realizowanym przedsięwzięciu osiedleńczym. Zdają się o tym świadczyć też teksty zamieszczone w omawianej publikacji. Interesujące ujęcie przedstawia Hubert Trammer, który wyróżnia trzy różne postawy i podejścia do zagadnienia projektowania zespołów mieszkaniowych: jedno po modernistycznemu zrywające z XIX-wieczną tradycją budowania, inne kontynuujące ten model, kolejne zaś znajdujące pośrednią drogę i czerpiące z obu nurtów. Niezbyt atrakcyjna szata graficzna publikacji – w tym kiepska jakość zamieszczonych w niej ilustracji – nie powinny zniechęcać potencjalnych odbiorców. Niejeden z tekstów wart jest lektury, a z uwagi na liczbę ich autorów każdy z czytelników zainteresowanych tematyką budowy miast znajdzie w książce rozdział szczególnie dlań ciekawy.