25 lat – niewiele to w historii kraju, który liczy sobie lat 1000, i niewiele w kilkusetletniej historii miasta. Ale z Warszawą jest inaczej (…). 25 lat temu to miasto zaczęło żyć od nowa, powstawać z gruzów cegła po cegle. I o to przyszedł moment, kiedy oglądamy się wstecz i podsumowujemy… – pisze Krystyna Gierlińska w słowie wstępnym do Rozmów o Warszawie. Zamiarem redakcji było wówczas uzyskanie możliwie wielu wypowiedzi przedstawicieli starszego i młodszego pokolenia projektantów. I choć plan ten niezupełnie udało się zrealizować, powstał niezwykle interesujący materiał, którego wydźwięk Gierlińska podsumowuje następująco: Architekci, jak sami twierdzą, są ludźmi najczęściej niezadowolonymi z architektury i najbardziej krytycznie nastawionymi do współcześnie tworzonych dzieł. Ale właśnie to niezadowolenie i krytyka są czynnikami twórczymi w architekturze. Refleksję tę zaś zdaje się potwierdzać Konrad Kucza-Kuczyński w napisanym współcześnie komentarzu. (red)
Co dalej?
Odczytuję zakurzone Rozmowy o Warszawie z 15 znanymi architektami, przeprowadzone w 1969 roku – 25 lat po zakończeniu wojny. Poznałem osobiście wszystkich. Tylko kilku miało udział w pracach planistycznych odbudowy miasta: Piotr Biegański, Józef Sigalin, Zygmunt Stępiński. Przemysław Szafer w poprzedzającym Rozmowy komentarzu pt. Urbanistyczna skala Warszawy oczekiwał oceny efektów pierwszego ćwierćwiecza podnoszenia jej z gruzów.
Część projektantów patrzy pozytywnie. Sigalin pyta: sprawa wygrana czy zaprzepaszczona szansa?, na co sam odpowiada: oczywiście, że wygrana. Zdaniem Gutta stolica jest lepsza od poprzedniej. Hryniewiecki: była śmiałość, Ihnatowicz: miasto się uwspółcześniło, Biegański: to realizacja podstawowego układu miasta N-S i W-Z, Kowalewski: więź z tradycją i historią, Bogusławski: wygrane zabytki. Krytykują brak placów (Biegański) i centrum (Kotela), akcyjny tryb budowy miasta (Nowicki), realizację tylko doraźnych potrzeb (Ihnatowicz), chaos (Kowalewski). Jak widzą przyszłość stolicy? Celny jest Sigalin: próg XXI wieku to tempo i śmielej. Kowalewski: Warszawa 2000 będzie innym miastem. Nowicki życzy rozmachu, dalekowzroczności, wnikliwości. Rzeczywiście – to refleksje aktualne także dzisiaj.
Moją Warszawę 2021 roku mogę opisać krótko: przestała mieć cechy miasta cywilizowanego. Spełniły się wizje z roku 1969, ale w czerni. To jest inne miasto, ale nie to oczekiwane. Nie wygrało kolejnego półwiecza. Jest tempo i śmiałość, ale w chaosie presji doraźnych potrzeb, przy – nadal – braku centrum.
W 1989 roku miasto poddało się wolnemu rynkowi, ale źle zrozumianemu, zachłysnęło pozorami wolności, zaniedbało natomiast prawa ładu przestrzeni i utrzymania tożsamości. A dobre miasta tego nie lubią. Warszawa poszła śladem Londynu czy Brukseli, a nie tożsamościowych rygorów Paryża czy Barcelony. Wpajane nam prawa urbanistyki przestały być stosowane, a urbaniści zostali niestety tylko przy biurkach urzędów. Widzialnym dowodem takiego stanu jest krajobraz stolicy. Harmonię, a przede wszystkim zapisany w prawie ład przestrzenny odrzucono.
W poszukiwaniu na siłę pozytywów można odnotować oczekiwane przybliżenie miasta do Wisły, przynajmniej poprzez nowe Powiśle i bulwary, zachowanie zielonej skarpy, powolne, ale jednak dopełnianie placów, przynajmniej lokalne ożywianie parterów miasta – poza prowincjonalną Marszałkowską banków i lumpeksów. To jednak za mało, jak na stolicę kraju europejskiego.
Śladem refleksji z roku 1969 należy z obowiązku profesji mimo wszystko zapytać: co dalej?
Konrad Kucza-Kuczyński