Rondo Kaponiera to jeden z węzłowych punktów Poznania, wieńczący ciąg ulicy Święty Marcin. Układ drogowy został tu ostatnio zmodernizowany – ruch pieszych i transportu miejskiego odbywa się teraz na kilku poziomach, na i pod ziemią. Równolegle, przy pomocy prywatnego kapitału, zmienił się też charakter architektonicznej obudowy tej przestrzeni. Narożnik ulic Roosevelta i Bukowskiej zajmował niegdyś czterokondygnacyjny obiekt związany pierwotnie z sąsiednimi terenami wystawowymi (proj. Sylwester Pajzderski, 1929). Zburzono go na początku XXI wieku pod budowę nowego hotelu. Po gmachu tym, mieszczącym przez wiele powojennych lat kino Bałtyk, pozostała nazwa miejsca oraz wyrwa urbanistyczna w ciągu ulicy Roosevelta.
Teraz została ona wypełniona fragmentem wielkomiejskiej zabudowy, dobrze dopasowanej do skali całego założenia Kaponiery. Nowy obiekt, choć to tylko podzielony na kolejne plasterki pięter komercyjny biurowiec, uzyskał inteligentnie pomyślaną, rzeźbiarską bryłę. Od strony ronda to blisko siedemdziesięciometrowej wysokości smukła wieża. W miejscu największego zbliżenia narożnika budynku do skrzyżowania siedem dolnych kondygnacji zostało uskokowo podciętych, tworząc poszerzenie wąskiego niegdyś chodnika od strony ulicy. W stronę ulicy Bukowskiej bryła obniża się schodkowo tarasami kolejnych pięter aż do zrównania wysokości z sąsiednim budynkiem, do którego jest dostawiona. Dwie dolne kondygnacje poszerzają tam istniejące przejście bramowe. Na tyłach założenia znajduje się bowiem zabytkowa stara drukarnia Concordia o niemal pałacowych dekoracjach. Nowy Bałtyk godzi więc niezbędną wielkomiejską dominację architektoniczną nad węzłem komunikacyjnym z wykreowaniem przestrzeni publicznej po drugiej, wydawałoby się zapleczowej stronie. Dzięki szerokiemu otwarciu między ulicami Bukowską i Zwierzyniecką ponadstuletni, odnowiony gmach Concordii zyskał ciekawą, nową ekspozycję. Od strony zabytku usytuowano też główne wejście do biurowej wieży. Tu znów budynek podcięto kolejnymi uskokami pięter. Przestrzenny negatyw schodkowej piramidy piętrzy się na wysokość pięciu kondygnacji. To ważny gest szacunku dla przeszłości, sprawiający, że wychodząc z biurowca mamy przed sobą szerszą przestrzeń i spojrzenie obejmujące zabytkowy gmach. Publiczny, wyłożony granitowymi płytami skwer oddziela też od uciążliwości śródmiejskich tras komunikacyjnych.
Odpowiedzialne za projekt holenderskie biuro MVRDV znane jest ze swoich rzeźbiarskich poszukiwań architektonicznych. Wszechobecne w europejskich miastach ograniczenia urbanistyczne projektanci starają się przekuwać w artystyczne, przestrzenne kompozycje brył. W Poznaniu operowali motywem piramidy. Różne jej plastyczne redakcje: zacięcia, podcięcia, spiętrzenia sprawiły, że wieża nie dominuje bezdusznie nad okolicą, lecz animuje przestrzeń miejską w poszczególnych ulicznych kadrach. Raz jest smukłą igłą, raz piramidą, a od strony wewnętrznego placyku pokazuje swoją masywność. Dodatkowo ostrokątne i wyposażone w tarasy narożniki dodają lekkości wyrazowi architektury, a to raczej rzadkość w konkurencji komercyjnych biurowców. I jest jeszcze jedna warstwa, która sprawia, że budynek wart jest zapamiętania – metaforyczna. Holenderscy projektanci lubią wiązać swoje dzieła z miejscem czy programem poprzez graficzne traktowanie fasad. Ściany hali targowej w Rotterdamie pokrywają kolorowymi grafikami przeskalowanych owoców („A-m” 12/2014), sklep z luksusowymi towarami ma fasadę ze szklanych, mieniących się w słońcu cegieł. W Poznaniu nawiązali do jednej z ikon tutejszego modernizmu, tzw. Okrąglaka. To dawny dom handlowy projektu Marka Leykama z charakterystyczną dla jego twórczości rastrową, żyletkową fasadą z betonowych prefabrykatów. Ten abstrakcyjny motyw inspirował fasadę Bałtyku wykonaną z ciemnych, długich na całą wysokość biurowych kondygnacji betonowych okładzin ze szlifowaną jak terazzo powierzchnią.