Wprowadzenie
Ziemia doświadczyła 5 wielkich katastrof ekologicznych: wymieranie ordowickie, dewońskie, permskie, triasowe i kredowe. Spowodowane były wydarzeniami niezależnymi od ówczesnych organizmów żywych. Dziś, w dobie antropocenu – okresie dominacji człowieka – jesteśmy świadkami i jednocześnie sprawcami zmian, które coraz bardziej zagrażają bioróżnorodności Ziemi.
Monokultura zastępuje bioróżnorodność. Ludzie i ssaki hodowlane stanowią 96% biomasy wszystkich ssaków, a tylko 30% ptaków żyje na wolności. Dramatycznie spada liczebność płazów, gadów, gatunków morskich i owadów. Karczowane są lasy pod chemiczne uprawy wyjaławiające gleby. Wydobycie paliw kopalnych, produkcja przemysłowa i nadmierna konsumpcja generują emisję gazów cieplarnianych oraz zanieczyszczenie wód i lądów. Odkąd gatunki ludzi pojawiły się w okresie wielkich zlodowaceń plejstoceńskich swoje możliwości adaptacyjne opierały na produkcji ciepła. W XXI wieku Arktyka osiąga niemal co roku rekordowo niską stabilność lądolodu w porównaniu z okresem przed rewolucją przemysłową, a metropolie są wyspami ciepła, zagrożonymi podwyższaniem się poziomów oceanów i gwałtownymi zmianami pogodowymi. Globalny proces urbanizacji wciąż przyspiesza. Niektórzy widzą w miastach i zrównoważonej architekturze szansę, inni wypominają metropoliom kumulację negatywnych wpływów na ekosystem.
Szóste masowe wymieranie staje się faktem, a także wyzwaniem, na które musi odpowiedzieć architektura i urbanistyka. Jak budować w czasach kryzysu ekologicznego i mieszkaniowego? Czy architektura może w ogóle znaleźć balans między tymi problemami? Czy budowanie dla rosnącej światowej populacji można połączyć ze zmniejszaniem presji antropogenicznej na obszary naturalne? Jak zaplanować najbliższe 11 lat, zanim według ONZ zmiany klimatu będą napędzać same siebie? Jakie miejsce w tych przygotowaniach powinna zajmować architektura? Jak powinna współgrać z aktywizmem klimatycznym? Czy architekci i architektki oraz inne osoby odpowiedzialne za ład przestrzenny są/będą w stanie odpowiedzieć na migrację, wywoływaną m.in. przez kataklizmy i pustynnienie?
Omówiona poniżej książka jest trzecią z sześciu zaplanowanych w przeglądzie lektur, które pomogą odpowiedzieć na te pytania i nawigować w coraz trudniejszej etycznie pozycji architektury. Oczywiście, w trakcie kwerendy do tego cyklu okazało się, że już ktoś wpadł na pomysł zestawienia sześciu książek o szóstym wymieraniu, a nawet był nim Ned Cramer, z magazynu „Architect”, który wymienił takie obowiązkowe lektury, jak This changes everything: Capitalism vs. the Climate Naomi Klein czy The Sixth Extinction: An Unnatural History Elizabeth Kolbert. Postanowiłem więc stworzyć uzupełnienie tej listy o kolejne pozycje, po angielsku i po polsku, których ciągle — na szczęście w nieszczęściu — przybywa.
Ewa Bińczyk, Epoka człowieka. Retoryka i marazm antropocenu, wyd. PWN 2018.
Najnowszą książkę prof. Ewy Bińczyk, filozofki i socjolożki z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, otwiera okładka z obrazem gór śmieci w czarnych workach. To wyestetyzowane przedstawienie nieestetycznego procesu jest dobrą ilustracją dla tytułowego marazmu. Przekonywanie o realności kryzysu ekologicznego okazuje się wyjątkowo trudnym zadaniem, mimo chóralnych głosów nauki i coraz bardziej powszechnego dostępu do wiedzy. A niewiele również zmieniają ci już świadomi zagrożeń.
Na marginesie chciałbym dodać, że plastik (śmieć par excellence) wyjątkowo łatwo poddaje się recyclingowej estetyzacji. Wytwarza dekadenckie obrazy oceanów wypełnionych meduzami z worków foliowych czy przedstawienia zdegradowanych lasów i plaż, po których można się przechadzać nucąc smutn(i)e Fake Plastic Trees zespołu Radiohead lub do których można się odwoływać, jak w projekcie Sun & Sea, w nagrodzonym Złotym Lwem pawilonie litewskim, na tegorocznym Biennale w Wenecji.
Dokumentowanie zniszczeń jest konieczną formą informowania i rozpowszechniania wiedzy o negatywnym wpływie ludzi na naturę, ale jak dowodzi Bińczyk, mimo nasycenia takimi reprezentacjami, debatę publiczną cechuje właśnie marazm, niemożność podjęcia skutecznych działań i paradoksalny uwiąd poczucia sprawczości. Autorka wskazuje na to, że otwarcie dyskusji o antropocenie w 2000 roku, przez Eugene'a F. Stoermera i Paula Crutzena (laureata Nagrody Nobla, którego badania uratowały ludzkość przed problemem dziury ozonowej), zawierało już w sobie to stanowisko: skończył się holocen, człowiek może być porównany do planetarnej siły geologicznej, jednak jego wpływ na środowisko i rozrost demograficzny jest też autodestrukcyjny. Antropocen jawi się więc jako epoka rosnącej odpowiedzialności człowieka za życie na Ziemi, ale także paradoksalnej bezradności wynikającej ze znaturalizowania (wpisania w ewolucję, postęp ludzkości) procesu wyniszczającego planetę. W retorykę antropocenu wpisują się w ciekawy sposób postawy negacjonistów zmian klimatu, którzy w równym stopniu nie lubią pojęcia „antropocen” za jego (auto)krytyczny wydźwięk, co reprezentują antropocentryzm, na pierwszym miejscu stawiając potrzeby rozwojowe ludzi. Negacjoniści wspierani przez lobby węglowe, naftowe czy mięsne prowadzą kampanie dezinformacyjne, podważają badania naukowe i starają się zapobiec odgórnym regulacjom. Jednocześnie dyskredytują i bronią najważniejszych osiągnięć nowoczesnej cywilizacji. Bińczyk nie skupia się jednak na negowaniu negacjonizmu. Podejmuje trudniejsze wyzwanie: analizuje literaturę naukową, reprezentującą tzw. „zwrot w stronę antropocenu”, zastanawiając się nad jej źródłami, sprawczością i bezradnością wobec negacjonizmu, mimo rzetelnie przeprowadzanych badań. Przedstawia różnorodne odnogi i perspektywy naukowe: m.in. historyczne (np. geohistoria), krytyczne spojrzenia na teraźniejszość (np. kapitałocen, długi klimatyczne) oraz wybiegające w przyszłość (jak postnaturalizm, posthumanizm czy awaryjne projekty geoinżynierii). Bada także prasę i wiele innych przejawów debaty o epoce człowieka. Śledzi estetyki, fetyszyzacje, metafory, nadużycia, przekłamania. Doszukuje się cech retorycznych w zobiektywizowanych formach wypowiedzi. Wskazuje braki w sposobie mówienia o środowisku, a także stawia jeszcze nie postawione pytania. Bardzo cenną częścią tej książki są również aneksy, które można potraktować jak podręczniki: Podstawowe dyskursy antropocenu, Spór o nazwę i Słownik antropocenu.
Ewa Bińczyk stworzyła mapę, dzięki której łatwiej poruszać się między słowami, zdaniami i pytaniami toczącej się dyskusji. Autorka daje zatem narzędzia do budowania aktywnej postawy krytycznej i przełamywania marazmu. Nie jest to proste „dość gadania, czas na czyny”, ponieważ w każdym działaniu kryje się jakaś retoryka. Architektki i architekci należą do tej debaty, pod każdym względem. Postawa ignorująca negatywny wpływ budownictwa jest przykładem wyniszczającego marazmu. Z kolei zaangażowanie w walkę z kryzysem ekologicznym utrudniają okoliczności, od których architekci są zależni: decyzje polityczne, urzędowe, inwestorskie, koszty ekonomiczne. Epoka człowieka pozwala formułować język sprzeciwu, którego architektura — szczególnie w Polsce — także potrzebuje.