Woda jest źródłem życia i energii. Krąży w przyrodzie regulując warunki klimatyczne. Stanowi jednocześnie zagrożenie, ale i turystyczną atrakcję. Projektując budynki, chronimy je przed wodą, niszczącym zawilgoceniem, badamy punkty rosy w ścianach, równoważymy przepływy powietrza wentylacyjnego przez pomieszczenia, a poszczególne piętra oddzielamy warstwami budowlanych folii. Architekci-praktycy walczą z wodami gruntowymi, źródłami potencjalnych przecieków do kondygnacji podziemnych. Fundamentowanie powyżej poziomu wód gruntowych to jedna z naszych obsesji. Każdy ma też wypracowane doświadczeniem metody izolacji dachów i tarasów. Pięcioletnia rękojmia na prace projektowo-wykonawcze często nas nie omija. Stosowane rozwiązania muszą jednak dawać pewność ochrony konstruowanych budynków na dłużej niż kilka dżdżystych i śnieżnych zim.
W polskim klimacie woda to również śnieg, za którym estetycznie tęsknimy, ale gdy już się pojawi potrafi przynosić kłopoty. Do tych prozaicznych należy na przykład przelewanie się wody wytopionej ze śniegu pod wpływem ciepła budynku przez progi drzwi balkonowych. Bywały również tragiczne w skutkach katastrofy budowlane związane ze zbytnim obciążeniem konstrukcji opadami. W swojej praktyce projektowałem już i sposób odśnieżania dużych dachów, łącznie z wyznaczaniem bezpiecznych, wzmocnionych tras dla ekip sprzątających, wytyczaniem stref zrzutu oraz przeliczaniem wielkości pryzm i dróg wywozu. Śniegu najchętniej się pozbywamy, ale wodę wykorzystywaną w instalacjach wewnętrznych chcemy oszczędzać i stosować wielokrotnie. Także dlatego, że za jej dostarczanie trzeba płacić. W ostatnich latach coraz częściej wykonuje się instalacje wody szarej z umywalek, wanien i zlewów, która po podczyszczeniu trafia do ponownego obiegu do spłukiwania toalet i podlewania terenów zielonych. Apele aktywistów o zbieranie jej do wiaderek i podlewanie zieleni przemawiają do społecznej wyobraźni, ale nie zastąpią współczesnych rozwiązań inżynierskich.Na co dzień zmagamy się również z ochroną przeciwpożarową budynków. Konsultanci-strażacy każą nam wyszukiwać w sieciach infrastruktury zawory hydrantowe, a w budynkach umieszczać zbiorniki wody pożarowej. Pokpiwamy sobie, że chodzi o to, aby paliło się zgodnie z przepisami. Jednak byłem już świadkiem kilku pożarów we własnych realizacjach, w tym jednego w garażu, kiedy to zadziałała zaprojektowana przez nas instalacja tryskaczowa. W zmieniającym się klimacie, gdy letnie opady deszczu zamieniają się łatwo w groźne nawałnice, odprowadzenie wody ze zurbanizowanych terenów miejskich, pociętych siatką nieprzepuszczalnych dla niej dróg, budynków i skwerów stwarza coraz większy problem. Ulice dosłownie zamieniają się wówczas w potoki. System odprowadzania dość szybko osiąga kres swoich możliwości przepustowych, a kanalizacji deszczowej często brak. Nie da się też rozbudowywać kanałów burzowych w nieskończoność. Analizy spływu powierzchniowego dotyczą nie tylko terenów zurbanizowanych. Dziś już praktycznie nie ma miejsc, gdzie można bezkarnie spuszczać wody opadowe. Grozi to zalewaniem innych terenów. Wody opadowe należy poddać retencji zanim zostaną zrzucone do systemów kanalizacyjnych zamkniętych lub otwartych, aby nie spowodować podtopień. Cywilizacyjnym paradoksem jest, że woda spadająca na niezagospodarowane tereny ma wsiąkać w sposób naturalny, natomiast architekt musi zlecać wodno-prawne operaty i uzyskiwać zezwolenia na jej wprowadzanie do gruntu. Przyszłym zadaniem dla urbanistów jest być może równoważenie spływów i retencji z większych obszarów niż tylko pojedyncze działki budowlane.
To artykuł, do którego dostęp mają prenumeratorzy cyfrowej „Architektury-murator”.Chcesz dalej czytać ten tekst?