Aleksandra Czupkiewicz: Przestrzeń edukacji to wymagające zadanie i projektowe, i społeczne. Dzisiaj konieczność indywidualnego podejścia do uczniów oraz świadomość trudności związanych z ich rozwojem są coraz większe. Możliwość diagnozowania, np. spektrum autyzmu czy ADHD, przekłada się na wypracowanie lepszych rozwiązań i odpowiedzi na różnorodne potrzeby. Opisując zaprojektowane przez Was przestrzenie szkolne, sami wielokrotnie używacie słowa „przebodźcowanie”, czuć, że rozwój najmłodszych użytkowników Waszej architektury to dla Was priorytet. Jakie środki architektury powinna wykorzystywać na tym polu współczesna szkoła?
Marcin Kolanus: Przede wszystkim nauka nie jest jedynym zadaniem szkoły. Okres pandemii dobitnie pokazał, że uczy ona także budowania relacji. Tworząc więc obecne programy nowych placówek, trzeba zadbać o przestrzenie wspólne w środku, jak również na zewnątrz. Niektóre dzieci lubią być w grupie rówieśników, odpowiada im hałas, a inne potrzebują prywatności, ciszy, częstszego wychodzenia na zewnątrz. W tysiąclatkach, do których nadal uczęszcza dużo uczniów, przestrzenią wspólną były korytarze, różniące się jedynie szerokością. W takich miejscach osoby wrażliwe na nadmiar dźwiękowy czy wizualny źle się czują i nawet jeśli stanowiłyby mały ułamek ogółu, ich potrzeby powinny być zauważone. Dla dzieciaków dużo ważniejsza od 45-minutowej lekcji jest przerwa, tam uczą się relacji społecznych. Istotne jest, aby zapewnić im różnorodny sposób spędzania czasu, miejsca spotkań, np. siedziska-trybuny, gdzie mogą obserwować przestrzeń, jednocześnie pozostając na uboczu. Ta wizualna kontrola otoczenia daje im poczucie bezpieczeństwa.
Obiekty edukacji często projektujecie w małych miastach i gminach, do których uczęszcza mniej uczniów niż w dużym mieście. W przypadku tych drugich liczba w jednej placówki przekracza tysiąc. Skala i liczba osób korzystających z budynku może wpływać na identyfikację ucznia z miejscem oraz poczucie bezpieczeństwa, a jak oddziałują na proces projektowania i program obiektu?
W obu przypadkach wygląda on tak samo. Trzeba wykonać tę samą pracę, przeanalizować i wyłuskać to, co danej społeczności szkolnej jest najbardziej potrzebne. W małej placówce może być szybszy i łatwiejszy dostęp do informacji od dyrektora czy nauczycieli, a osoby te są zaangażowane bezpośrednio w cały proces. Niezależnie czy projektuje się dla gminy czy inwestora prywatnego zawsze pojawia się kwestia budżetu. W szkołach często określa się wskaźnik powierzchni sali – liczy się każdy metr kwadratowy, którego budowa kosztuje np. 7-8 tysięcy złotych i tak powstaje budżet inwestycji, -. Wszyscy zatem pilnują, żeby sale miały dokładne wymiary, a w placówce zmieściło się tyle uczniów, ile założyła gmina. Nie ma więc często metrów dodatkowych na przestrzenie wspólne, urozmaicające, które pozwalają budować więzi.
Czytaj także: Tutaj aż chce się uczyć! Z okazji Dnia Nauczyciela przedstawiamy 5 nowych polskich szkół otwartych w tym i ubiegłym roku
Te wartościowe miejsca trzeba projektować „pomiędzy”. Natomiast w kameralnym przedszkolu w Opolu do istniejącego budynku doprojektowaliśmy duży przeszklony monitor, otwarty na podwórze, zapewniający kontakt z naturą i działający jak warsztatownia w nawiązaniu do gospodarczego charakteru podwórza. Szkoła i przedszkole są tu prowadzone w systemie Montessori, w którym niezależnie od pogody ważne jest spędzanie czasu na zewnątrz. Tereny te są bardzo niedocenianą przestrzenią w polskich placówkach publicznych, a mają duży potencjał, zwłaszcza w dużych obiektach. Przestrzeń korytarzy jest ograniczona, głośna, a ich akustyka nieodpowiednio przemyślana. To zewnętrze może być doskonałą odpowiedzią zarówno dla dzieci potrzebujących wyciszenia, jak i wymagających wydatkowania swojej energii.
i
W Waszych projektach nie brakuje rozwiązań indywidualnych dla najmłodszych. Wymagają one uzyskania odpowiednich atestów bezpieczeństwa, które choć ważne, to zniechęcają projektantów do pójścia tą ścieżką. Place zabaw tworzą więc często elementy gotowe, o dosłownej formie, bez prostoty charakterystycznej dla projektów Aldo van Eycka.
Przestrzenie placu zabaw lub wnętrza przedszkoli bardzo się infantylizuje, odbierając dzieciom przyjemność wymyślania, czym mogą stać się niektóre jego elementy. W latach 80. i 90. największą frajdą były trzepaki. Prosta forma, która może zyskać wiele funkcji. Inny przykład – moje dzieci uwielbiają bawić się kartonami. Są lekkie, można w nich wyciąć drzwi lub okna, pomalować czy dołożyć następne, tworząc kolejne pokoje. Z małej kryjówki powstaje rozbudowana baza o niekończącym się potencjale. Tak też podchodzimy do projektowania szkół. Nie określamy, czym ma być dany element, że to jest samolot, a to pszczoła, ale budujemy coś, co przypomina skrzydła, można na tym stanąć albo się pod tym schować. Projektujemy abstrakcyjnie, nie podając gotowych odpowiedzi, aby nakłonić dzieci do myślenia i kreatywności.
Czytaj także: Szkoła w Rudzie Śląskiej na szachownicy. Tu każda klasa ma swój budynek. To zabezpieczenie przed ruchami gruntu
Powinniśmy przy tym znaleźć granicę między ograniczeniami przepisów a prawdziwym dzieciństwem, które jest tylko jedno. Certyfikowanie zapewnia bezpieczeństwo nie tylko dzieciom, lecz także projektantom, bo żyjemy w coraz bardziej roszczeniowym społeczeństwie. W szkole w Miliczu, mieszczącej się w dawnej fabryce bombek choinkowych, w salach lekcyjnych zaprojektowaliśmy kontenerowe szafki przypominające te warsztatowe. Certyfikację uzyskaliśmy bezproblemowo na podstawie opisu rozwiązań oraz modelu 3D, a wnętrze ma indywidualny charakter.
i
Szkoły w Domaniowie i Wierzbnie są opisane na Waszej stronie internetowej jako termomodernizacje. To zagadnienie w Polsce kojarzy się z dociepleniem zabudowy mieszkaniowej, nazywanym potocznie panierą oraz pastelozą, z uwagi na pastelowe kolory elewacji, które po termomodernizacji zdobią pejzaż polskich miast. Wasze realizacje są dalekie od tego opisu, a oglądając zdjęcia, trudno czasem uwierzyć, że to modernizacje istniejących budynków.
Celowo operujemy w mediach słowem „termomodernizacja”, próbując je trochę odczarować. Według pakietu legislacyjnego Unii Europejskiej Fit for 55 do 2030 roku naszym celem jest zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych o 55%, a w 2050 roku powinniśmy osiągnąć neutralność klimatyczną. Od tego, czy do termomodernizacji podejdziemy z należytą starannością, zależy, czy przez kolejne 30-50 lat będziemy korzystać z przestrzeni dobrej jakości. Nie można tego procesu ograniczać jedynie do dodania styropianu. Mamy świadomość, że każdy projekt powstaje kilka miesięcy, a nadzór nad nim trwa kolejnych kilkanaście. Szkoda nam życia i czasu na słabe realizacje, więc do każdej, niezależnie od skali, podchodzimy bardzo poważnie.
Oczywiście termomodernizacja wiąże się ze zmianą elewacji – czasem można poszerzyć otwory okienne, poprawić kadrowanie wnętrza na widok czy warunki doświetlenia. Często również wymienia się w budynku wszystkie instalacje. Bruzduje się więc ściany, sufity, zrywa podłogi i jest to okazja do wprowadzenia nowej, dobrej jakości do wnętrza. Projektujemy w taki sposób, aby małymi kosztami osiągnąć znaczne zmiany wizualne i funkcjonalne. Nie wywracamy konstrukcji do góry nogami, tylko pracujemy w obrębie istniejących ścian. Często obserwujemy w szkole, jak dzieciaki spędzają czas, rozmawiamy z nauczycielami i dopiero na tej podstawie uzupełniamy to, czego brakuje.