Źle urodzone. Filip Springer o architekturze PRL

i

Autor: Archiwum Architektury

Filip Springer: Źle urodzone. O architekturze modernistycznej inaczej

2012-10-09 15:00

Jedno z najciekawszych wydawnictw o architekturze w ostatnich latach, a dzięki warsztatowej biegłości autora i lekkości jego pióra -  książka, którą czyta się z rosnącym zainteresowaniem

Filip Springer wykonał prostą reporterską pracę – zwiedził trochę budynków, pogrzebał w literaturze, przejrzał stare roczniki „Architektury”, spotkał się z projektantami lub ich rodzinami, poszperał w internecie. Wystarczyło na jedno z najciekawszych wydawnictw o architekturze w ostatnich latach, a dzięki warsztatowej biegłości autora i lekkości jego pióra, na książkę, którą czyta się z rosnącym zainteresowaniem.Springer pisze żwawo i zwięźle. Unika zbędnych opisów, bo posługuje się zdjęciami. Współczesne wykonał sam – są krytyczne wobec opisywanych obiektów. Ukazują zderzenie wizji architektonicznej z czasem i użytkownikiem. Szare niebo, mgła i śnieg, które osnuwają omawiane obiekty na fotografiach, nadają obrazom nutę melancholii, ale też ukazują budynki w bardziej obiektywnym świetle – przytłumione, w „niearchitektonicznych” kadrach. Autor tym samym nie ukrywa, że socmoderna wymaga uważnego oka i dobrej woli, aby zrozumieć jej wartość. Pozostałe zdjęcia pochodzą z archiwów – ukazują budynki nowe i czyste. W kontraście do reporterskich ujęć Springera, są jak wspomnienia z dziecięcych lat. Te lata to jednak siermięga PRL-u, którą w rozmowach z autorem przywołują sami architekci i ich bliscy. Na ich podstawie Springer kreśli lapidarny obraz rzeczywistości tamtych czasów, mając za bohaterów postaci z krwi i kości. Unikając uogólnień, wspomina o wiele mówiących detalach: o tłumnych wycieczkach na Centralny, gdzie zamontowano drzwi rozsuwane i schody ruchome; o robotnikach odmawiających pracy na Śnieżce; o szybie zbitej w Supersamie przez napierających klientów. Historie te tworzą barwną opowieść nie tyle o domach, co o ludziach. Tych, którzy je projektowali, budowali, użytkowali i wreszcie doprowadzili do ich zburzenia. Dlatego jedynym słabym punktem książki zdaje się jej, skądinąd chwytliwy, tytuł. Bo ona nie jest o budynkach.Nie znajdziemy tu więc planów, szczegółowej informacji o obiektach, ani stopek autorskich. Na końcu książki są za to biogramy architektów. Springer przyznaje we wstępie, że nie zna się na architekturze. Ten pozorny brak przyczynia się do tego, że mamy przed sobą coś więcej niż kolejny album branżowy. Jest to książka zrozumiała dla wszystkich. Ale nie ma tu banałów, ani nadmiernych uproszczeń. Autor raczej unika szczegółów technicznych.Po prostu chwyta się dobrych opowieści, które stoją za budynkami. Na przykład kiedy opisuje dom Igloo Witolda Lipińskiego nie wspomina o urządzeniu, które skonstruował architekt do samodzielnego wyznaczenia kopuły. Jednak zabawna historia, że murarze nie chcieli budować krzywych ścian, bo im się wcześniej waliły pionowe, otwiera rozdział. Takie wybory są uzasadnione, utrzymują wartkość tekstu i ułatwiają jego odbiór.Springer nie wystawia laurki projektantom „źle urodzonych”. Wysłuchuje ich tak samo, jak użytkowników ich budynków. Nie ujawnia swojego stanowiska wobec Superjednostki w Katowicach czy Dworca Centralnego w Warszawie. Ukazuje zarówno optymizm twórców w zmaganiach z ówczesnymi decydentami i własnymi wyobrażeniami o mieście, jak i współczesne realia.Nie omieszka zatem wypunktować krótkowzroczności deweloperów, głupoty urzędników i cynizmu architektów wobec spuścizny PRLu.To książka bardzo potrzebna. Na wydziałach architektury w Polsce wciąż pomija się tę część historii. Tak jest np. we Wrocławiu – miejscu, gdzie powstawały wtedy jedne z ciekawszych budynków. Dla studentów lektura obowiązkowa. Dla wszystkich żywy i wciągający reportaż.Łukasz WojciechowskiFilip Springer, Źle urodzone. Reportaże o architekturze PRL -u, Wydawnictwo Karakter, Kraków 2012, str. 272. Cena: 74 zł

Źle urodzone. Filip Springer o architekturze PRL

i

Autor: Archiwum Architektury