Gdynia: dekonstrukcja mitu. Rozmowa z Grzegorzem Piątkiem

i

Autor: Archiwum Architektury Grzegorz Piątek i jego najnowsza książka „Gdynia obiecana. Miasto, modernizm, modernizacja 1920-1939”; fot. Laura Bielak / WAB

Gdynia: dekonstrukcja mitu. Rozmowa z Grzegorzem Piątkiem

2023-01-20 17:39

Deweloperzy i architekci koniecznie chcą budować w Gdyni białe budynki, bo mówiło się o przedwojennym mieście, że było białe. A jak tłumaczę w książce, wcale białe nie było – mówi Grzegorz Piątek, laureat Paszportu POLITYKI za książkę „Gdynia obiecana. Miasto, modernizm, modernizacja 1920-1939”.

Tomasz Żylski: W uzasadnieniu przyznania Ci Paszportu POLITYKI napisano m.in. „za znakomitą opowieść o mieście, która stawia pytanie o modernizację”, czyli, trochę upraszczając, powody naszego stałego zabiegania o modernizowanie kraju i różne skutki tych modernizacji. Co dziś w pierwszej kolejności powinniśmy modernizować w naszych miastach?Grzegorz Piątek: Najpilniejszą sprawą, która zresztą rymuje się z historią przedwojennej Gdyni, jest polityka mieszkaniowa. Tego typu strategii bardzo brakuje polskim miastom. Myślę, że w perspektywie pokolenia będziemy mieli duży problem, jeśli nie zacznie rozwijać się mieszkalnictwo publiczne, tani najem komunalny czy państwowy. To pokazała Gdynia przedwojenna, że jeśli się urbanizuje, pozostawiając kwestię mieszkaniową tylko rynkowi, skutki mogą być katastrofalne. To jest coś, co wymaga modernizacji w pierwszej kolejności.Do tego dodałbym kwestię przyzwolenia na nową zabudowę na dziewiczych terenach, ale akurat ten aspekt być może zostanie szybko uregulowany z powodu kryzysu klimatycznego. Mnie się marzy moratorium na budowanie na terenach do tej pory niezabudowanych. To jest paradoks, że teoretycznie miasta się kurczą, mieszka w nich coraz mniej ludzi, a zarazem się „rozlewają”. Niby jest nas coraz mniej, a buduje się coraz więcej na terenach niezabudowanych. Trzeba się skupić na regeneracji tych przestrzeni, które już zostały popsute, a nie na psuciu kolejnych.A przestrzenie publiczne?Symbolicznie jest ważne, żeby place czy inne przestrzenie publiczne w miastach były zielone, ale tak naprawdę groźniejsze jest to, że na potęgę zabudowuje się tereny zalewowe czy te, które jeszcze do niedawna były pozostawione przyrodzie.Przez pewien czas mieszkałeś w Trójmieście. Pisząc książkę, spędziłeś w Gdyni wiele czasu. Czy oceniając jej nowe realizacje, można powiedzieć, że godnie kontynuuje idee ojców założycieli?Na pewno widać w Gdyni dbałość o to, żeby nie popsuć układu urbanistycznego śródmieścia. On jest dziś uzupełniany, ale wyższa zabudowa powstaje właściwie gdzieś w tle. Samo śródmieście jest kontynuacją tych pierwszych założeń. Czasami może prowadzoną nawet zbyt gorliwe. Deweloperzy i architekci koniecznie chcą budować w Gdyni białe budynki, bo mówiło się o przedwojennym mieście, że było białe. A jak tłumaczę w książce, wcale białe nie było. Miało zupełnie inne kolory tynków. Ale ponieważ funkcjonuje mit białej, modernistycznej Gdyni, to koniecznie chce się, aby współczesne budynki też takie były. W ogóle wielkim walorem tego miasta jest to, że przez te już prawie sto lat nikt nigdy nie zanegował jego podstawowych założeń przestrzennychCzego się dowiedziałeś o Gdyni, zbierając materiały do książki? Największym zaskoczeniem, które właściwie jest łatwo wytłumaczalne, jeśli chwilę nad tym pomyśleć, jest coś, co zupełnie nie jest obecne w tym obrazie przedwojennego miasta, jaki znamy. To znaczy, że było ono niesłychanie robotnicze. W strukturze społecznej Gdyni dominowali robotnicy czy też bezrobotni, a tymczasem prezentowana jest ona głównie jako miasto eleganckich kamienic i willi, mieszkających w nich oficerów, architektów, kapitanów itd. Miasto miało bardzo jednoznacznie robotniczy rys, a co za tym idzie – większość zabudowy stanowiły tanie, byle jakie domy dla mas. To też było dla mnie zaskoczenie. Wiedziałem, że w Gdyni były dzielnice baraków, ale nie zdawałem sobie sprawy ze skali: dokładnie dwie trzecie budynków stanowiły tzw. obiekty nietrwałe, jak to wówczas eufemistycznie ujmowano w statystykach. Oczywiście ta zabudowa nie przetrwała do naszych czasów i właściwie możemy odwoływać się dziś jedynie do materialnych pozostałości tej Gdyni elitarnej. Nad czym obecnie pracujesz? Mam kilka pomysłów na kolejne książki. Przede wszystkim jesienią wyjdzie wznowienie „Sanatora. Kariery Stefana Starzyńskiego”, mojej pierwszej książki, która ma już siedem lat. Wydanie będzie mocno zmienione, poprawione. Pojawiły się nowe ustalenia, nowe stare fakty i trzeba je uwzględnić. A z zupełnie nowych rzeczy mam pomysł, na razie jeszcze mglisty, na książkę o współczesnej miejskości. Już nie o konkretnym mieście, nie tak monograficzną jak ta gdyńska czy warszawska, ale taką refleksję o współczesnym mieście. Więcej nie potrafię na razie powiedzieć, bo wciąż sobie myślę, notuję, szperam. Zwykle tak to u mnie jest, że nie siadam do pisania z jakąś konkretną tezą. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.

Grzegorz Piątek (ur. 1980) absolwent Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej. Pisze, wykłada, opowiada i oprowadza. Był kuratorem wielu wystaw, pracował jako redaktor miesięcznika „Architektura-murator”, pisał felietony w „Gazecie Stołecznej” oraz artykuły o architekturze, designie i mieście. Jego książki „Sanator. Kariera Stefana Starzyńskiego” (2016) i „Najlepsze miasto świata. Warszawa w odbudowie 1944–1949” (2020) zostały uhonorowane Nagrodą Literacką m.st. Warszawy, „Najlepsze miasto świata” znalazło się w finale nagrody Nike. Opublikował także biografię „Niezniszczalny. Bohdan Pniewski – architekt salonu i władzy” (2021) oraz współtworzył zbiór rozmów „Lukier i mięso. Wokół architektury w Polsce po 1989 roku” (2012).

Gdynia: dekonstrukcja mitu. Rozmowa z Grzegorzem Piątkiem

i

Autor: Archiwum Architektury Grzegorz Piątek i Dorota Masłowska na gali rozdania Paszportów POLITYKI; fot. Mieszko Piętka

ZAPISZ SIĘ