Spis treści
Fala Renowacji stawia sobie za cel dojście do poziomu renowacji 3 procent wymagających tego budynków rocznie. Chce też promować kompleksowe, głębokie renowacje, które – choć kosztowne – dają największe efekty. W tym celu organizuje m.in. konkurs na najlepszą renowację budynków mieszkalnych i użyteczności publicznej. Po co promować coś, co wydaje się oczywiste? - pyta w rozmowie Artur Celiński.
Wydaje mi się, że to nie jest aż tak oczywiste. Chcieliśmy pokazać, że – po pierwsze – da się wyremontować budynek w taki sposób, aby on był nie tylko ładniejszy, ale też miał lepsze parametry energetyczne. To jest ważne w dobie katastrofy klimatycznej, ale też rosnących cen paliw. I w skali makro, z perspektywy państwa, poprawy jego bezpieczeństwa energetycznego, bo my zużywamy jakieś 40 procent paliw, które importujemy, na ocieplanie budynków. Jeśli chcemy się uniezależnić od tego importu, musimy zmniejszyć zużycie. Chcieliśmy zademonstrować, że można pogodzić te dwa elementy. Zrobiliśmy konkurs, w którym kryterium wyboru był nie tylko wygląd po przeprowadzeniu modernizacji, ale takim głównym była kompleksowość i osiągnięty efekt energetyczny
– tłumaczy Glusman. I podaje przykład wyróżnionego budynku wielorodzinnego w Zwoleniu, gdzie zużycie energii udało się ograniczyć o 80 procent.
Ważne jest nie tylko to, aby używać dobrych materiałów, ale też żeby realizować inwestycje w odpowiedniej kolejności. Nawet jeżeli się nie ma środków na kompleksową modernizacje, aby najpierw zmniejszyć zużycie energii, a dopiero potem wymieniać jej źródła na odpowiednie dla tego nowego typu budynku.
Glusman: to jest drogie
Justyna Glusman przyznaje w rozmowie, że kompleksowe modernizacje są kosztowne i wymagające organizacyjnie.
Jest to drogie. Nie wystarczy obłożyć budynku styropianem. Trzeba pomyśleć o wentylacji, o rekuperacji. Ale można to robić po kolei, trzeba tylko dobrze zaprojektować i zaplanować kolejność działań. Temu mają służyć paszporty renowacyjne, które zostaną wdrożone nowymi regulacjami. Zgodnie z dyrektywą o charakterystyce energetycznej budynków, do roku 2023 musimy obniżyć zużycie energii w budynkach o 16 procent. Przy czym 50 procent z tej puli, to muszą być budynki o najgorszych parametrach, tak zwane wampiry energetyczne. Przy czym nie mamy w Polsce dobrej bazy danych, jednej, kompleksowej. Zasoby w każdym samorządzie są podzielone silosowo: biuro edukacji ma swoje, służba zdrowia swoje itd. Musi myć stworzony jednolity system zarządzania tymi budynkami, żeby to wdrażać w sposób racjonalny.
Glusman: 900 tysięcy ludzi mieszka w budynkach, które się do tego nie nadają
Jak przyznaje, są wśród nich budynki, których nie opłaca się remontować, bo zakładanych parametrów nie da się w nich osiągnąć wcale lub jest to zbyt kosztowne:
Mieszkańcy dopłacają za ich ogrzewanie ogromne rachunki. Tych mieszkańców lepiej przeprowadzić do tańszych, lepszych, bezpieczniejszych dla zdrowia mieszkań. W Wawrze (dzielnica Warszawy – red.) mieliśmy w 2018 roku 700 mieszkań ogrzewanych kopciuchami. Dziś to jest kilkanaście. Udało się - przy dobrze zaprojektowanym programie – rozwiązać problem.
Zdaniem ekspertki, problemem jest brak klarownej polityki państwa. Program modernizacji musi objąć różne budynki, należące do różnych właścicieli. Istniejące programy są wycinkowe, nie są elementem szerszej polityki. Co nam grozi, jeśli nie spełnimy warunków? - pyta Celiński.
Nie chodzi o to, co nam grozi, bo Unia Europejska nie przyjdzie i nie będzie nikogo straszyć. Problem w tym, że 900 tysięcy ludzi mieszka w budynkach, które się do tego nie nadają. Są zagrzybione, niedoświetlone, to ma przełożenie na kondycję zdrowotną. 16 procent z nich to wampiry energetyczne. Nie powinniśmy się jako państwo zastanawiać, czy adresować te potrzeby, tylko jak je adresować, korzystając z odblokowania pieniędzy z KPO i funduszy strukturalnych. Bardzo ważne jest, żeby je dobrze spożytkować, a nie „przepalić”. Wydać tak, aby wykorzystać je jako napęd do rozwoju
- uważa Glusman. I dodaje, że unijne dyrektywy należy traktować jako motywację:
Z kopciuchami bardzo istotnym elementem były uchwały antysmogowe, które mówiły, że za kilka lat nie będzie można palić węglem, używać najniższej klasy pieców, ale w połączeniu z dotacjami. Kij i marchewka,. Mieszkańcy wymienili te kopciuchy. W Warszawie – nawet nie korzystając z dotacji, po prostu się zmotywowali. Dziś nikt nie panuje nad programem, ale narzędzia mamy i jest też ta dyrektywa, która nas zmotywuje.
Polecany artykuł:
2k