Place(bez)making. Kiedy przestrzeń przestaje być procesem, a staje się wydarzeniem

2025-10-07 10:48

W publicznym kontekście coraz rzadziej zadajemy pytanie, po co jest dana przestrzeń, a zwłaszcza, jakie usługi oferuje w bezpośrednim otoczeniu. W konsekwencji oddzieliliśmy planowanie przestrzeni od innych wymiarów polityki miejskiej – począwszy od kwestii mobilności przez handel i usługi aż po takie sprawy, jak mieszkalnictwo, kultura czy zarządzanie zielenią - pisze Artur Celiński w tekście otwierającym październikowy dział Konteksty.

Nowy Strzeszyn w Poznaniu. Spacer z Arturem Celińskim

W cieniu skromnej aktywności polskiej urbanistyki

Moi studenci wyglądali na lekko zdezorientowanych, gdy zapytałem ich, jakie miejskie przestrzenie wybrali na spacer lub spotkanie w ostatni weekend. Szybko się okazało, że zdecydowana większość z nich albo była w pracy, albo w domu. Być może miasto, jego ulice i place nie były wystarczająco atrakcyjne, by spędzać tam wolny czas? A może to kwestia tego, że moje pytanie padło podczas jednych z listopadowych zajęć, a więc w raczej niekorzystnym pogodowo okresie?

Czytaj także: Nowy plac miejski powstał "na niby", w ramach testu. Pomalowali asfalt na zielono i postawili tymczasowe donice

Tylko że dalsza dyskusja uświadomiła mi, że moi studenci w osobliwy sposób postrzegają przestrzenie publiczne. Widzą je, ale nie definiują jako miejsca. Tak jakby były przezroczyste. Nie czuli potrzeby wchodzenia z nimi w głębsze relacje i zakładali ich oczywistą obecność. Zwłaszcza w kontekście ulic, które służą po prostu do poruszania się. Na placach można się na chwilę zatrzymać, a parki są do spacerowania lub ewentualnie piknikowania. Tak, słyszeli o betonozie i zgadzają się, że zieleń jest potrzebna. Mam jednak wrażenie, że w tym miejscu najchętniej postawiliby kropkę. Bo oczywiście mają doświadczenia w zwiedzaniu innych miast i szczerze kochają te wszystkie urokliwe i tłumne place w miastach włoskich czy hiszpańskich, które odwiedzili w czasie wakacji. Tylko że to zupełnie inny klimat.

Na przykładzie nowego centrum Katowic oraz Strefy Kultury i Placu Wolności w Kutnie, w numerze 03/2024 „A-m”, zarysowałem tezę o osobliwościach naszej dyskusji o jakości przestrzeni publicznej. W cieniu skromnej aktywności polskiej urbanistyki oraz jednak umiarkowanego apetytu architektury na projektowanie przestrzeni (a zwłaszcza ulic) straciliśmy, moim zdaniem, orientację w temacie.

Mała architektura na placach 3

i

Autor: Artur Celiński 3 | Plaça d’Isidre Nonell w Barcelonie znany z mozaiki The kiss of freedom Joan Fontcuberta

Pojawienie się terminu „betonoza” – wraz ze swoim bez wątpienia pozytywnym przekazem – przyniosło także niestety przekonanie, że wyróżnikiem dobrej przestrzeni są przede wszystkim dorodne drzewa. W publicznym kontekście coraz rzadziej zadajemy więc pytanie, po co jest dana przestrzeń, a zwłaszcza, jakie usługi oferuje w bezpośrednim otoczeniu. W konsekwencji oddzieliliśmy planowanie przestrzeni od innych wymiarów polityki miejskiej – począwszy od kwestii mobilności przez handel i usługi aż po takie sprawy, jak mieszkalnictwo, kultura czy zarządzanie zielenią. Mamy więc trochę taki place(bez)making – przestrzeń przestaje być procesem, a staje się wydarzeniem.

Świetnym tego przykładem jest zieleń, a przede wszystkim drzewa – coraz częściej traktujemy je jak meble miejskie, które można przywieźć ciężarówką i po prostu ustawić w przestrzeni, zapominając, że akurat to, co żywe, ma swój naturalny rytm wegetacji.

Betonową przestrzeń wypełniały foodtrucki, stragany i stoliki

Być może właśnie dlatego, gdy pierwszy raz pojawiłem się na centralnym placu fińskiego Turku, towarzyszyło mi zaskoczenie. Przez moment zastanawiałem się, dlaczego fińscy architekci z pracowni SIGGE Architects i Loci Landscape Architects nie zdecydowali się na zazielenienie placu tak, jak to przecież od kilku lat robimy w Polsce praktycznie z każdą przestrzenią publiczną. Wiedziałem, że parking zlokalizowany pod placem nie pozwolił na zasadzenie drzew. To jednak nie tłumaczyło braku krzewów, łąk kwietnych i innych przejawów bioróżnorodności. Betonową przestrzeń wypełniały zaś foodtrucki, stragany z ubraniami, uliczni sprzedawcy i kawiarniane stoliki. Przez moment poczułem się jak na lokalnym targowisku, które nie licowało przecież z wizją nowoczesnego placu.

Czytaj także: Ten największy plac miejski pod dachem mieści się w najlepszym budynku w Warszawie. Testujemy parter Muzeum Sztuki Nowoczesnej

Trochę zajęło mi więc zrozumienie, że w Turku o wiele większą nadzieję pokłada się w architekturze niż w zieleni. I że o charakterze tego placu decydują dwie kwestie – kontynuacja targowej przeszłości miejsca oraz trzy świetne, drewniane pawilony autorstwa Schauman & Nordgren Architects, które nie tylko skutecznie „domknęły” otwartą przestrzeń rynku, oddzielając ją od ruchliwych ulic i nadając jej bardziej kameralny, uporządkowany charakter, lecz także wyposażyły plac w nowe funkcje.

Mała architektura na placach 4

i

Autor: Artur Celiński 4 | Dziedziniec Belwederski (Cortile del Belvedere) w Watykanie zaprojektowany przez Donato Bramantego na początku XVI wieku

Nieliczne przykłady pokazują, że warto angażować architektów

Tej wiary w architekturę brakuje mi zarówno na polskich placach (czego skrajną ilustracją jest np. plac Powstańców Warszawy), jak i przede wszystkim na polskich ulicach. Zwykle są one projektowane przez inżynierów drogownictwa, a nie architektów. Nieliczne przykłady – jak trójmiejskie czy łódzkie woonerfy – pokazują, że zdecydowanie warto angażować architektów. Zwłaszcza wówczas, gdy ulica ma mieć dodatkowe funkcje. Tak jak w Paryżu, gdzie władze miasta do opracowania nie tylko ogólnej koncepcji, lecz także konkretnych realizacji ulic przy szkołach od samego początku zaangażowały architektów.

Kluczowe efekty ich pracy wcale nie wiążą się z warstwą wizualną. Nowe szkolne ulice są tu zaskakująco ciche, bardzo bezpieczne i niezwykle zielone. Dzięki temu mogą służyć również jako dodatkowa klasa. Już na początku swojej drogi życiowej młodzi paryżanie zaczynają dostrzegać przestrzeń, jej bioróżnorodność i funkcjonalność. Widzą ją jako miejsce również dla siebie. Uczą się spędzać w niej czas. Budują w sobie przekonanie, że nie tylko można, ale i warto wyjść z domu. Te pierwsze kroki są niezwykle ważne dla całego spektrum procesów przekształcania i użytkowania przestrzeni publicznej – nie tylko parków i placów, ale właśnie przede wszystkim ulic.

Po dalszą część tekstu, zawierającą teksty Filipa Springera, Moniki Arczyńskiej i Romana Rutkowskiego zapraszamy do cyfrowego wydania naszego magazynu

Architektura Murator Google News
Podcast Architektoniczny
Podcast Architektoniczny i NOKE: Sztuka mówienia NIE
Mediateka.pl
Sponsor podcastu:
Knauf