Andrzej Owczarek

i

Autor: Archiwum Architektury Andrzej Owczarek; Fot. Bartłomiej Wójciński

Rozmowa z Andrzejem Owczarkiem, autorem biurowca Comarch

2017-11-30 9:40

Jeżeli sposób myślenia o ochronie zabytków i rozwoju miasta we Wrocławiu mogę nazwać rajem dla architektów, to Łódź jest rodzajem czyśćca – o współpracy z konserwatorami zabytków, projektowaniu na Wschodzie i możliwościach, jakie stwarza proces dydaktyczny na prywatnej uczelni z Andrzejem Owczarkiem rozmawia Maja Mozga-Górecka.

Biurowiec Comarchu pawie dwukrotnie przewyższa istniejącą przy Jaracza zabudowę, w tym dawną fabrykę i unikatową modernistyczną kamienicę z lat 20. Czym Pan uzasadni tę gwałtowną zmianę skali?

Comarch formalnie nawiązuje wysokością do budynku mieszkalnego w głębi ulicy Jaracza, ale to nie formalne względy zadecydowały o zmianie skali. Nie było też silnych nacisków ze strony inwestora, by jak najintensywniej wykorzystać działkę. Uznałem, że pięć dodatkowych kondygnacji, tworzących bryłę trochę zdematerializowaną poprzez szklane elewacje, mocniej uzupełni istniejącą lukę w zabudowie. Robiliśmy badania nasłonecznienia sąsiędnich kamienic oraz samej sylwety, rozmawialiśmy z konserwatorem i architektem miasta i wspólnie zadecydowaliśmy, że przyjęta skala jest optymalna. Zgodnie z warunkami zabudowy, budynek jest cofnięty względem ulicy i górna bryła styka się z nią najwęższą ścianą. Gdy jedziemy Uniwersytecką lub Jaracza, wyłania się w ostatniej chwili. Gwałtowne przeskoki skali, nakładanie się budowli z różnych okresów to zjawisko typowo łódzkie. Idylliczna osada rzemieślnicza o pięknym planie zbudowana z parterowych domów tkaczy i długich ogrodów została pochłonięta podczas inwazji fabryk i kamienic czynszowych. Spadły na osadę z rewolucją przemysłową, która przyszła szybciej, niż się spodziewano. Co ciekawe ten piękny plan to wytrzymał, a swoisty kanibalizm urbanistyczny stał się aktem założycielskim miasta.

W biurowcach University Business Park zachował Pan ścianę secesyjnej hali, rozbudowuje Pan zespół pofabryczny OFF-Piotrkowska. Jak w Łodzi, mieście z tak heterogeniczną tkanką, współpracuje się z konserwatorami?

Jeżeli sposób myślenia o ochronie zabytków i rozwoju miasta np. we Wrocławiu mogę nazwać rajem dla architektów, to Łódź jest rodzajem czyśćca. W ostatnich kilkudziesięciu latach mamy w tej kwestii odbijanie się od ściany do ściany. Teraz doszło forsowanie przez niektóre środowiska eklektyzmu jako jedynego obowiązującego w Łodzi stylu. W konkursie na przykładową łódzką kamienicę zakazano np. inspirowania się modernizmem kamienic z lat 30. nadających Łodzi wielkomiejski charakter. I wszystko to w mieście, gdzie ASP im. Władysława Strzemińskiego zamierza wybudować przedszkole wg znanego projektu Katarzyny Kobro, a Muzeum Sztuki jest głównym animatorem ogólnopolskiego Roku Awangardy.

Mamy kryzys czytelnictwa, studenci rzadko korzystają ze stacjonarnych bibliotek, te zaś zmieniają charakter. Jak Pan się odniósł do tych zjawisk projektując Bibliotekę Uniwersytetu Zielonogórskiego?

Staraliśmy się stworzyć przyjazną i atrakcyjną przestrzeń – wejście stanowi hol na pełną wysokość budynku z ogólnodostępną galerią i salą seminaryjną. Na osi wejścia znajdują się dwie czytelnie – dwukondygnacyjne przestrzenie z antresolami, wychodzące na las. Widać go zaraz po przekroczeniu progu. Wysoka szklana ściana stała się frapującym obrazem zmieniającym się zależnie od pory roku. Projektowanie tego budynku trwało 12 lat, zminimalizowany został program, ale cały czas byliśmy w kontakcie z zespołem prowadzącym istniejącą bibliotekę. W tym okresie zmieniło się zasadniczo podejście do projektowania bibliotek. W konsekwencji w jego frontowej części, po obu stronach holu zlokalizowano pomieszczenia związane z nowymi formami przekazu: mediatekę, audiotekę, zbiory grafiki. Czytelnicy mają bezpośredni dostęp do regałów. Plac przed wejściem pełni funkcję centrum campusu.

Budował Pan w Kijowie. Jak wyglądała tam praca?

Po publikacji Galerii Łódzkiej w „Architekturzemurator” poproszono mnie, żebym coś zrobił z projektem, który już był w fazie realizacji. To była mała galeria handlowa z dużą salą do pokazów mody, bo właściciele zajmowali się produkcją odzieży. Nikt za bardzo nie wiedział, na czym projektowanie takiego miejsca polega. Otwarcie odbyło się w czasie Pomarańczowej Rewolucji. Wcześniej w pionierskich latach 90. na zaproszenie polskiej firmy wykonawczej zrealizowaliśmy w ramach współpracy z rosyjskimi architektami kilka budynków w Moskwie. Uczyliśmy ich nowych technologii i współczesnego projektowania. Dziś brakuje mi czasami Wschodu, jego ludzi, kultury i przestrzeni, choć wiem, że to już nie to samo, co dekadę temu. Czas spędzony w Kijowie ułatwia mi kontakt z licznymi obecnie ukraińskim studentami, których uczę w WSSiP.

Wydział Architektury WSSiP w Łodzi, z którym jest Pan związany to uczelnia prywatna. Co ma do zaproponowania studentom?

WSSiP ma strukturę, kontynuującą tradycję Bauhausu. Wydziały Architektury, Wzornictwa, Filmu i Fotografii poza różnymi obszarami twórczości łączy wspólna platforma, jaką jest projektowanie. Wyzwala to interakcje, które wzbogacają proces dydaktyczny. Absolwenci uczelni zdobywają wiele prestiżowych nagród i dobrze odnajdują się na rynku pracy, pełniąc funkcje od dyrektorów zespołów kreatywnych po projektantów.

Rozmawiała Maja Mozga-Górecka

Andrzej Owczarek, architekt, wspólnie z Włodzimierzem Nowakowskim prowadzi w Łodzi od 1989 roku pracownię NOW. Najważniejsze realizacje: zespół biurowy Comarch (Łódź, 2017), Biblioteka Uniwersytetu Zielonogórskiego (Zielona Góra, 2012), Centrum Handlowo-Usługowe ALTA (Kijów, 2004), przebudowa domu-kostki (Anin, 2003), Galeria Łódzka ECE (Łodź, 2002)