Tor Wyścigów Konnych na Służewcu

i

Autor: Archiwum Architektury

Tor Wyścigów Konnych na Służewcu

2020-07-08 17:38

Tor wyścigów konnych na Służewcu jest pierwszym w Polsce, i jak dotąd jedynym, kampusem hippicznym, w którym wprowadzono kompleksowe rozwiązania urbanistyczne.

Nazwa obiektuTor Wyścigów Konnych Służewiec w Warszawie z zespołem budynków
Projekt1929-1931
Data realizacji (początek)1931
Data realizacji (koniec)1939

Tor wyścigów konnych na Służewcu – przykład funkcjonalizmu

Katowice, Gdynia, Kraków i Poznań promują dzisiaj oszczędnościową zabudowę modernistycznego minimalizmu jako, rzekomo, unikatowe osiągnięcie awangardowej architektury dwudziestolecia międzywojennego. Tymczasem niewiele jest w Polsce obiektów, które łączą zasady lansowane przez proroków nowoczesności w rodzaju Waltera Gropiusa, Le Corbusiera czy Hansa Scharouna z wyjątkową estetyką formy architektonicznej. Wśród pereł polskiego funkcjonalizmu jest jedna szczególna: warszawski tor wyścigów konnych na Służewcu. Nawet najbardziej zagorzali przeciwnicy modernizmu zmieniają zdanie po obejrzeniu kilku kadrów ze służewiecką trybuną członkowską, zaprezentowanych w filmie Jadwigi Kocur "Porwanie Europy". Autor zdjęć do tego dokumentu – Mieczysław Herba – zdołał wydobyć piękno obiektu przypominającego transatlantycki wycieczkowiec o zaokrąglonym kadłubie i przenikniętego na wskroś światłem wpadającym do środka przez wielopoziomowe szklane galerie.

Znawców inżynierii urzekają w pawilonie na warszawskim torze konnym podwieszone na kilku kondygnacjach żelbetowe schody bez pionowych wsporników, tworzące pasmowy system komunikacji wewnętrznej. Do wzniesionej w stylu okrętowym trybuny członkowskiej prowadził odrębny podjazd dla samochodów. W jej wnętrzu, tuż nad tunelem umożliwiającym wyprowadzanie koni na tor, mieścił się obszerny hol dla VIP-ów. Pierwsze piętro przeznaczono na salę bankietową, salonik i małą jadalnię prezesa, na drugim piętrze, w sąsiedztwie sali posiedzeń, urzędowali sędziowie i obserwatorzy wyścigów. Autorem tego funkcjonalistycznego majstersztyku był Zygmunt Plater-Zyberk (wraz z zespołem współpracowników, wśród których, obok Jerzego Alchimowicza, Tadeusza Giżyckiego i Jana Siwka, był także Julian Żórawski).

Tor wyścigów konnych na Służewcu – projekt i realizacja

Plater-Zyberk nie był laureatem demokratycznie przeprowadzonego konkursu. Zlecenie na projekt toru wyścigów konnych otrzymał dzięki bliskiej znajomości z prezesem Towarzystwa Zachęty do Hodowli Koni Albertem Wielopolskim, z którym jeszcze w 1930 roku odbył podróż studyjną do Francji i Niemiec, poddając wnikliwemu oglądowi słynne wtedy tory wyścigów konnych: L’hippodrome du Tremblay w Champigny-sur-Marne oraz Galopprennbahn Hoppegarten w Berlinie. Po powrocie otrzymał oficjalne zamówienie na zaprojektowanie całego miasteczka hippicznego, w obrębie którego znaleźć się miały: tor treningowy, bieżnia wyścigów, padok, trzy trybuny, budynki administracyjne, kasy i totalizator, plac rekreacyjny z fontanną, a także kompleks stajenno-mieszkalny z nowoczesną podajnią siana.

Teren przygotowany pod budowę toru wyścigów konnych nie nadawał się zbytnio do realizacji planowanej inwestycji. Na jego zakup zdecydowano się jeszcze w 1925 roku, korzystając z dogodnych cen podczas parcelacji dóbr wilanowskich, należących do hrabiostwa Branickich. Wprawdzie był odpowiednio rozległy (liczył 140 ha gruntu, wzniesione wokół tego obszaru w 1928 roku ogrodzenie miało bez mała 6 km długości), niemniej składał się z dwóch odrębnych połaci o znacznej różnicy poziomów, przedzielonych stawem i ciekiem wodnym.

Tor wyścigów konnych na Służewcu jest pierwszym w Polsce (i jak dotąd jedynym!) kampusem hippicznym, w którym wprowadzono kompleksowe rozwiązania urbanistyczne. Dłuższą oś pola treningowego zorientowano w kierunku wschód- zachód. Natomiast bieżnię wytyczono wzdłuż osi północ-południe, sytuując trybuny od zachodu, by podczas odbywających się w porze popołudniowej zawodów światło nie raziło w oczy publiczności. Trybuny przy torze wyścigowym zróżnicowano hierarchicznie, lokując honorowe loże członków (wspomniane już wcześniej miejsca dla VIP-ów) najbliżej mety. Między trybuną honorową a sąsiadującą z nią trybuną klasy drugiej założono padok z nawilżanym trawnikiem. Konstrukcję tej ostatniej wzorowano na rozwiązaniu z Tremblay z początku XX wieku, wznosząc nad siedzeniami cienkościenne żelbetowe zadaszenie (o grubości 6 cm), oparte na wspornikach sytuowanych w odstępach dwumetrowych. W tylnej części tej inżynierskiej konstrukcji umieszczono ogromny hol z dachem, podziwianym jeszcze w połowie lat 50. XX wieku ze względu na zastosowanie nowoczesnych przeszklonych świetlików i dźwigara o imponującej rozpiętości 20 m. Od strony południowej do tej trybuny przylegał półokrągły aneks restauracyjny, z podziemną sceną obrotową (nigdy niedokończoną). Trzecia z trybun, wybudowana najdalej od mety, obejmowała już tylko najtańsze miejsca stojące, rozlokowane na dwurzędowych podestach. Jej realizację przerwał wybuch II wojny światowej, toteż z czasem popadła w niemal całkowitą ruinę.

Z ukończeniem wszystkich prac budowlanych nie uporano się zresztą do momentu inauguracji obiektu w czerwcu 1939 roku, pomimo że w najgorętszym okresie na torze wyścigów konnych na Służewcu zatrudniano aż 1500 robotników. Do dzisiaj niedokończone pozostały między innymi wyjątkowe w swoim czasie podziemne tunele, które umiejscowiono w kilku komunikacyjnie newralgicznych punktach pod dwupasmową aleją obiegającą kompleks od północnego-zachodu. Aleja ta stopniowo się rozszerzała, prowadząc do wzorowanego na amerykańskich parkingu (nazywanego przez Plater-Zyberka autoparkiem), który mógł pomieścić 2000 samochodów osobowych i 25 autobusów!

Tor wyścigów konnych na Służewcu – unikatowość i myślenie futurystyczne

Tor wyścigów konnych na Służewcu nosił cechy myślenia futurystycznego (Polska nie była wówczas krajem zmotoryzowanym), stanowiąc element wieloaspektowego planu rozbudowy stolicy tworzącego dopiero swą tożsamość, młodego środkowoeuropejskiego państwa. Już same tylko prace przygotowawcze pochłonęły ogromne sumy pieniędzy, które wydano na wzbogacenie w piasek ziem gliniastych, a w glinę ziem nadmiernie piaszczystych, wymianę wierzchniej warstwy gruntu, wyhodowanie odpowiedniej murawy złożonej z wielu gatunków traw. Późniejszy autor czytanego przez wiele pokoleń studentów architektury Budownictwa Ogólnego, profesor Wincenty Michniewicz, jako młody wtedy jeszcze inżynier, zajął się konstrukcją stajni i domów mieszkalnych w kampusie. Znajdowały się one naprzeciw wspomnianego parkingu. Założonym na planie podkowy, parterowym stajniom towarzyszyły dwukondygnacyjne bloki mieszkalne, z wygodnymi suitami jedno- i dwupokojowymi. Program usługowy tej kolonii mieszkalnej był także dość postępowy. W jej obrębie zaprojektowano sklepy, przedszkole, kantynę oraz świetlicę i czytelnię.

Niestety, z unikatowości toru wyścigów konnych na Służewcu zdają sobie dzisiaj sprawę chyba jedynie specjaliści. Przez cały okres powojenny dzielnica ta była bezpardonowo eksploatowana. Nikt nie starał się o jej modernizację. Nie można powiedzieć, by była to praktyka obserwowana jedynie w Polsce. Wzorcowy dla warszawskiego tor w Champigny- sur-Marne już w latach 60. XX wieku chciano przekształcić w stadion olimpijski. Nie mając na to funduszy, zdecydowano się na modernizację, zmieniającą go w park sportowo-rekreacyjny. Podobny los całkiem niedawno podzielił słynny tor wyścigowy Wellington w belgijskiej Ostendzie, którego wyjątkowe walory architektoniczne przyciągały wcześniej na koncerty słynne gwiazdy muzyki pop, na czele z Michaelem Jacksonem i Davidem Bowie’m. Teoretycznie można by się więc zadowolić stwierdzeniem, że trudności, z jakimi borykał się jeszcze do niedawna ten najznakomitszy w Polsce tor wyścigowy, nie są niczym zaskakującym. Jednak niełatwo pogodzić się z faktem, że mniejsze, poszukujące dopiero swej kulturowej tożsamości, ośrodki polskie tworzą szlaki modernizmu, bazując na całkowicie przeciętnych reprezentacjach tego nurtu, gdy tymczasem dysponująca najlepszym funkcjonalistycznym kompleksem z okresu dwudziestolecia międzywojennego Warszawa, skądinąd wcale nieobfitująca w oryginalne dzieła architektury (których większość padła przecież ofiarą wojennej pożogi), tak lekceważąco obchodzi się z dziedzictwem stanowiącym powód do dumy – i to nie tylko miłośników sztuki budowania doceniających wartość wytworów modernistycznej awangardy europejskiej.

Irma Kozina - badaczka architektury, historyk sztuki Uniwersytetu Śląskiego, autorka książek o architekturze współczesnej, propagatorka powojennego modernizmu zaangażowana w jego ochronę

Czytaj też: Dom Brukalskich na Żoliborzu