Maja Mozga-Górecka: Według danych UNESCO, 164 obiekty kultury w Ukrainie zostały całkowicie lub częściowo zniszczone podczas działań wojennych, głównie w rejonach Doniecka, Charkowa i Kijowa. Co, w Pana ocenie jako konserwatora, jest największą stratą?Michał Krasucki: Znam bardziej aktualne dane Ministerstwa Kultury Ukrainy, z których wynika, że jest to prawie 450 obiektów. Różnica jest więc znacząca. Na bieżąco publikuje te dane na swojej stronie Centrum Pomocy dla Kultury na Ukrainie. Jeśli chodzi o najpoważniejsze straty, to bardzo głośne były zniszczenia zespołu świątynnego Ławry Świętogórskiej w miejscowości Swiatohirsk w obwodzie donieckim. Zniszczona tam została XVII-wieczna barokowa cerkiew św. Mikołaja, lecz przede wszystkim doszło do pożaru głównej kaplicy, tzw. Pustelni Wszystkich Świętych, która była największym drewnianym kościołem w Ukrainie – obiektem ważnym nie tylko ze względów religijnych, ale też architektonicznych i historycznych. Poważnie zniszczony został Charków. Tu trzeba wspomnieć choćby o siedzibie Administracji Obwodowej, przykładzie konstruktywizmu przebudowanego w socrealizmie. W całkowitej ruinie jest pałac Pawłowa, który stał przy ul. Połtawski szlak – bardzo ciekawy XIX-wieczny, klasycystyczny budynek. Dalej, muzeum Hryhorija Skoworody w obwodzie charkowskim. W Trościańcu ucierpiała willa, w której żył Czajkowski – nie ma dachu, części stropu, okien. W Czernihowie – XIX-wieczna biblioteka miejska. Mamy dużo przykładów zniszczonej architektury XX-wiecznej, socrealistycznej, ale też trochę wcześniejszej. A także sporo obiektów cerkiewnych, np. bardzo wartościowy kościół w Łukianowce czy monastyr w Czernihowie. Stopień zniszczeń oczywiście jest różny, ale uznałbym, że uszkodzonych budynków zabytkowych jest znacznie więcej niż 450, a to dlatego, że mamy całą masę zrujnowanych obiektów, które współtworzą krajobraz architektoniczny miast, a niekoniecznie są wpisane do rejestru.
Ale nie ma wśród nich obiektów z listy UNESCO?Na razie nie ma. Mam nadzieję, że nie zostaną zniszczone, jednak pamiętajmy, że rakiety atakują też centra miast, a w nich są zabytki z listy UNESCO, albo takie, które kandydują i wkrótce mogą się na niej znaleźć. Na przykład w centrum Charkowa, na placu Wolności, znajduje się konstruktywistyczny budynek Derżpromu, czyli Domu Przemysłu Państwowego z 1928 roku, pierwszy wieżowiec w ZSRR. On już został częściowo uszkodzony, są to, co prawda, małe uszkodzenia, czyli powybijane szyby, ale pojawiły się w efekcie bombardowań.W jakim stanie jest stolica kraju? Zdjęcia są wstrząsające, ale pokazują fragment rzeczywistości. Jaka jest realna skala zniszczeń?Nie byłem w Kijowie w czasie wojny. Z relacji osób, z którymi jestem w kontakcie, wynika, że jeżeli chodzi o główne budynki, czyli historyczne centrum miasta, to tutaj nie ma uszkodzeń. Mówimy więc o ostrzeliwaniu i bombardowaniu bloków mieszkalnych czy pawilonów handlowych, a nie obiektów istotnych dla dziedzictwa kulturowego. I oby ten stan utrzymał się jak najdłużej. Natomiast sytuacja jest diametralnie różna w Charkowie, miastach obwodów sumskiego, charkowskiego i na południu Ukrainy. Na zdjęciach zbombardowanych miast Donbasu, ale też tych z Mariupolu czy Siewierdoniecka, również nie widzimy obiektów zabytkowych, są to głównie zdjęcia zniszczonych bloków mieszkalnych. Niestety nie oznacza to, że zabytki nie zostały zniszczone. Teatr w Mariupolu oraz kilka innych budynków w centrum to były obiekty zabytkowe. Wszystkie zostały zniszczone. W Siewierodoniecku mieliśmy dom kultury z czasów sowieckich – dobry socrealizm, który w zasadzie my i nasi partnerzy w Ukrainie, tamtejsi konserwatorzy, uznajemy już za wartościowy obiekt historyczny. W miastach wschodnich tkanka historyczna została bardzo uszkodzona, ale nie potrafimy strat określić w liczbach. Nikt tam w tej chwili nie pojedzie i nie będzie dokumentował zniszczeń. To miasta pod okupacją rosyjską.
To artykuł, do którego dostęp mają prenumeratorzy cyfrowej „Architektury-murator”.Chcesz dalej czytać ten tekst?