Spis treści
- Przybyłem, zobaczyłem, pozazdrościłem - czyli wojewoda Połowniak jedzie do Gdyni
- Kielce kopiują projekt z Gdyni - architekci dowiadują się ostatni
- Święty Leonard
Przybyłem, zobaczyłem, pozazdrościłem - czyli wojewoda Połowniak jedzie do Gdyni
Historia Kieleckiego Centrum Kultury wcale nie zaczyna się w Kielcach, a w Gdyni. To tutaj w 1963 roku rozpisano konkurs na nowy Teatr Muzyczny, mający zastąpić stary budynek strawiony przez pożar. Konkurs wygrali architekci Miastoprojektu-Gdańsk (a według niektórych źródeł -Gdynia), Daniel Olędzki i Józef Chmiel wraz z zespołem. Nie bez przyczyny pierwsze nazwisko może brzmieć znajomo - Danuta Olędzka, żona architekta, to projektantka m.in. słynnego Falowca, najdłuższego prostego bloku w Polsce.
Wróćmy jednak do Gdyni. Po sześciu latach miasto wreszcie zaczęło sposobić się do rozpoczęcia budowy. Kilkaset kilometrów dalej, w Kielcach, rozpoczynają się poszukiwania projektu na ośrodek kultury.
Teatr Muzyczny wzrastał już w najlepsze, gdy w 1972 roku na miejsce przyjechał z Kielc wojewoda Antoni Połowniak w towarzystwie swojego gdańskiego odpowiednika, Tadeusza Bejma. Tak ten moment opisuje Filip Springer w "Księdze zachwytów":
Po krótkich oględzinach kierownik budowy Jerzy Gumiński słyszy z ust urzędników zdumiewające oświadczenie: "To my w Kielcach postawimy sobie taki sam". Gumiński próbuje tłumaczyć, że architektura budowanego w Gdyni obiektu została zaprojektowana specjalnie dla tego miejsca i nie można jej kopiować jak projektu typowego. Wojewodowie i towarzysząca im świta są jednak na te tłumaczenia impregnowani: "Organizowaliśmy konkursy architektoniczne, które nie przyniosły pozytywnych rezultatów. Zbudujemy w Kielcach teatr taki jak w Gdyni, a potem postanowimy, co w nim będzie się działo".
Kielce kopiują projekt z Gdyni - architekci dowiadują się ostatni
Połowniak wraca do Kielc, decyzja o użyciu projektu zostaje zatwierdzona, a sprawa nabiera rozpędu. Wszystko to ponad głowami architektów - Olędzkiego i Chmiela. W końcu się dowiadują.
Projektanci są zaskoczeni i oburzeni. Teatr, nasz teatr, chcą traktować jak pierwszy lepszy projekt typowy? Niedoczekanie! Szybko jednak muszą spuścić z tonu, gdy okazuje się, że decyzja już zapadła i jest nieodwołalna. Owszem, architekci mają pełne prawo się oburzać, obrażać i trzaskać drzwiami. Ale to nic nie da. Co najwyżej gdański "Miastoprojekt" prześle dokumentację, a projekt będzie wiernie powtórzony przez "Miastoprojekt" Kielce bez udziału pana Olędzkiego – opowiada o sprawie Błażej Ciarkowski w książce "Danuta i Daniel Olędzcy. Architektura na miarę możliwości".
Sytuację, choć trudną dla architektów, udało się uspokoić - Olędzki podejmuje się ostatecznie adaptacji projektu na potrzeby świętokrzyskiej stolicy. Wnętrza projektuje Andrzej Grabiwoda. Płaskorzeźby we wnętrzach oraz na fasadzie budynku wykona Adam Wolski. Kolorowe, rzeźbione ściany w przeszklonym foyer Kieleckiego Centrum Kultury (a wtedy jeszcze teatru) uzupełniono stalowymi lampami, czerwonym dywanem i mnóstwem zieleni, nadając mu unikatowego charakteru. Pomimo kilku niewielkich zmian, najważniejsze elementy wyposażenia wciąż tu są.
Zobacz także inne świetnie zachowane wnętrze: Aula Kopernikańska w Szczecinie. Nieznana ikona późnego modernizmu i Mister Szczecina 73
Choć moment narodzin budynku przepełniony był determinacją, w trakcie budowy mnożą się komplikacje - głównie finansowe. W efekcie budynek, który zaistniał w 1970 (a w innej części Polski przecież wcześniej) budowano jeszcze po upadku PRL. Ostatecznie prace zakończono dopiero w 2002 roku, po 32 latach; w międzyczasie obiekt przestał być teatrem, a stał się Centrum Kultury. Być może to właśnie dzięki temu unikatowe wnętrza Grabiwody i Wolskiego są tu do dziś. Gdyński teatr ukończony w terminie przeszedł już gruntowną modernizację. Wciąż jednak widać podobieństwa między betonowym rodzeństwem.
Zobacz także: Od kiosku po kosmiczny dworzec - socmodernizm w Kielcach. Architektura powojenna, którą warto tu zobaczyć
Święty Leonard
W polskich miastach ulicom nadaje się imiona świętych, gdy prowadzą do budynku kościoła. W Krakowie na przykład, ulicą św. Jana dojdziemy z Rynku Głównego do kościoła pw. św. Jana Chrzciciela i Jana Ewangelisty. Z Rynku w Kielcach odchodzi ul. św. Leonarda, a jednak na jej końcu próżno szukać świątyni. Na reprezentacyjnym placu stoi właśnie Kieleckie Centrum Kultury.
Gdy wojewoda Połowniak decydował o budowie, teren wciąż był zabudowany, a na działce od połowy XVI wieku stała kaplica rozbudowana dwa wieki później o szpital i klasztor, później służące jeszcze m.in. jako koszary i lazaret, szkoła milicyjna, sierociniec czy przeróżne urzędy. W 1975 roku działka, za zgodą miejskiego konserwatora zabytków, była już "gotowa" przyjąć nowy budynek.
Dziś Kieleckie Centrum Kultury to jedna z największych instytucji tego typu w kraju. Budynek projektu Olędzkiego i Chmiela z bezcennym wnętrzem Wolskiego i Grabiwody wciąż żyje i służy mieszkańcom. O jego ciekawej i zawiłej historii mało kto pamięta.