Spis treści
Urbanistyka daleka od stereotypowego „rysowania plam”
Mateusz Mastalski pracuje w duńskiej pracowni Henning Larsen w Kopenhadze, gdzie pełni funkcję Head of Urbanism. O sobie mówi, że jest zarówno architektem, jak i urbanistą. W rozmowie z Arturem Celińskim szybko określa, czym jest dla niego urbanistyka - to projektowanie przestrzeni w taki sposób, aby człowiek czuł się w nich dobrze. Mastalski tłumaczy, że w Danii myślenie urbanistyczne stało się integralną częścią kształtowania miasta. Niestety, w Polsce urbanistyka wciąż bywa traktowana jako uboczny element procesu inwestycyjnego.
Czytaj także: Sztuka mówienia NIE. 9 na 10 prowadzących pracownie jest obecnie w kryzysie. Zmiana wymaga wysiłku, ale jest realna
Sedno różnicy tkwi w procesie. Kopenhaga od lat prowadzi konsekwentną politykę architektoniczną. Zanim powstanie budynek, mieszkańcy otrzymują do wglądu wizualizacje i analizy, na podstawie których mogą wyrazić opinie. W Polsce plan miejscowy często nie reguluje istotnych kwestii, a ostateczna jakość zabudowy zależy głównie od dobrej woli inwestora. To prowadzi do niekontrolowanego chaosu, którego nie naprawią proste gesty w rodzaju dosadzania drzew.
i
Czasem wystarczą dwa–trzy lokale z obniżonym czynszem
Mastalski podkreśla, że dobra urbanistyka zaczyna się od zrozumienia człowieka. Od badań Jana Gehla - duńskiego architekta i urbanisty - minęło pół wieku, ale podstawowe potrzeby się nie zmieniły: odpowiednia skala, aktywność, różnorodność funkcji, relacje między budynkami i mikroklimat. Współczesny projektant musi dodatkowo myśleć o śladzie węglowym, retencji wody, mobilności i elastyczności przestrzeni. Dzisiejsza urbanistyka często przypomina zarządzanie konfliktem - bo użytkownicy mają różne oczekiwania, a przestrzeń jest jedna.
Czytaj także: Przemo Łukasik i Łukasz Zagała: Uczymy się całego świata. Podcast Architektury
Najbardziej widoczne różnice dotyczą projektowania ulic. W Polsce ulica to zazwyczaj przekrój drogowy rysowany przez inżyniera. W Danii - pełnowartościowa przestrzeń miejska o funkcji społecznej, ekonomicznej i estetycznej. Projektowanie ulicy oznacza projektowanie relacji między budynkiem a człowiekiem, parterem a chodnikiem. To także decyzje o tym, gdzie staną ławki, jak duże będą ogródki kawiarniane i jakie usługi wzmocnią życie ulicy.
Naprawdę nie trzeba wiele. Czasem wystarczą dwa–trzy lokale z obniżonym czynszem, żeby wygenerować największy ruch w całej okolicy. Kluczowe jest przemyślenie funkcji i znalezienie właściwych osób, które potrafią przyciągnąć ludzi. To dobra znajomość lokalnego kontekstu i potrzeb użytkowników decyduje o sukcesie parterów.
- podkreśla Mastalski, dodając, że to właśnie partery definiują życie ulicy. Warszawskie place pięknieją, ale jeśli nie wyposażymy je w przemyślaną ekonomię parterów, nigdy nie wzniosą się na wyżyny swoich możliwości. Obniżanie czynszu i „kuratorowanie” funkcji usługowych bywa równie ważne jak sam projekt urbanistyczny.
Urbanistyka wymaga przestrzeni na eksperyment
Jednocześnie współczesna urbanistyka mierzy się z wyzwaniami klimatycznymi i światopoglądowymi. Coraz częściej projektanci pytają nie tylko, jak projektować, ale również o to, czy w ogóle projektować pewne typy zabudowy – na przykład wysokościowce o dużym śladzie węglowym czy inwestycje ingerujące w tereny zielone. Mastalski otwarcie mówi o „kodeksie sumienia”, czyli zestawie kryteriów, które studio stosuje przed przyjęciem projektu:
Staramy się od początku prowokować klientów do rozmowy o wartościach i sprawdzać, na ile są one zbieżne z naszymi. Zdarzało nam się zrezygnować z projektu, jeśli widzieliśmy, że zmierza w kierunku niezgodnym z naszym zawodowym sumieniem. W biurze mamy zestaw dziesięciu kryteriów ocenianych w skali od 1 do 10 – i jeśli wynik jest zbyt niski, po prostu nie podejmujemy się zlecenia. Tę decyzję podejmujemy już na starcie.
Pod koniec rozmowy pojawia się pytanie o Polskę. Dlaczego odpuściliśmy urbanistykę? Mastalski wskazuje przede wszystkim na brak dokumentu pośredniego między planem miejscowym a projektem budowlanym, a także brak zwyczaju konsultacji i dbałości o "uczenie się na błędach". Urbanistyka wymaga procesu, czasu i prototypowania, co stoi w sprzeczności z natychmiastowymi efektami i gwarancją sukcesu. Musimy być ostrożni, żeby nie projektować „wysp szczęścia” połączonych morzem „przestrzeni tranzytowych”.
Ta rozmowa pokazuje jasno, że urbanistyka nie jest luksusem. To narzędzie wpływające na relacje społeczne, zdrowie, mobilność i codzienne doświadczenie miasta. A świadomość, że żyjemy w źle zaprojektowanej przestrzeni, najczęściej przychodzi dopiero wtedy, gdy odwiedzimy miejsce, w którym ktoś naprawdę zaprojektował ulicę.