Na swojej stronie piszą Panowie: staramy się odkrywać przeszłość dla przyszłości . Co Pan przez to rozumie?
To stare motto, ale ciągle aktualne. Wszystko, co projektujemy w środowisku historycznym, ale też w aspekcie nowej architektury, zawsze jest w relacji do historii. Próbujemy ją zrozumieć i jej nie zburzyć. Inaczej to wygląda, gdy chodzi o nowy budynek na starej ulicy, którą trzeba ożywić, inaczej gdy o stary obiekt, który przebudowujemy, wtedy interwencje muszą być dyskretne i przemyślane. Trudno abstrakcyjnie o tym mówić.
Weźmy więc przykład – warszawski Prudential z lat 30., który został dosłownie odarty z przeszłości. Panów projekt przewidywał, że z istniejącego budynku o złożonej i symbolicznej dla miasta historii, odbudowanego po wojnie w duchu socrealizmu, powstanie ersatz zabytku, rekonstrukcja przedwojennej wersji zniszczonej podczas wojny.
Ten konkurs miał precyzyjnie określone założenia uzgodnione z konserwatorem zabytków. Konserwator do rejestru wpisał tylko konstrukcję. Zdecydowano się na przywrócenie pierwotnej formy, surowej, „chicagowskiej”, ale oryginalnej estetyki budynku, powrót do symetrii elewacji frontowej poprzez odbudowanie flanki, w której mieściła się klatka schodowa. Dodane po wojnie kariatydy i dekoracje miały być przeniesione do wnętrza. Przy przebudowie zdecydowano się na pewien etap historii.
Czy z wielu nawarstwień historycznych należy sobie wybierać te, które lepiej się sprzedają konserwatywnym biznesmenom? W tym przypadku przedwojenne, artdekowskie?
Inwestorowi zależało na stworzeniu butikowego, wyjątkowego hotelu. Przystępując do konkursu, przyjęliśmy, że historyczna formuła została zdefiniowana. Naszą rolą było zaprojektowanie w tej konwencji, czyli powrót do pewnej epoki. Najgorsze w tym przypadku jest, że budowa stoi.
Jaki ma Pan ogólnie stosunek do socrealizmu w architekturze?
Nie od dzisiaj wiadomo, że się zdewaluował. Osobiście nie lubię tego okresu, to nie moje klimaty, nie moje zasady estetyczne, co nie znaczy, że ta architektura nie ma ładnych momentów. Z tego powodu proponowaliśmy wykorzystanie w Prudentialu elementów rzeźbiarskich frontu (kariatydy, kolumny) w nowych lokalizacjach, co miało stanowić symboliczne połączenie starego z nowym... Generalnie socrealizm jest jednak świadectwem czasów, których nie lubimy z oczywistych względów.
Jakie kwestie etyczne pojawiają się dziś w pracy architekta i czy Prudential był pod tym względem problematyczny?
Problem praw autorskich jest jedną z takich kwestii. Architekt jest dziś zobowiązany do sprzedaży praw autorskich w ramach ceny za projekt. Odstępuje prawa materialne i tym samym godzi się na późniejsze zmiany już bez swojego udziału. W przypadku Prudentialu projektanci nie żyją, prawa autorskie w sensie prawa wygasły. Mieliśmy dylemat, czy należy się zgodzić z konwencją tego konkursu i wziąć w nim udział. Przeważyło zdanie, że odtwarzamy oryginalną bryłę. Zawierzyliśmy konserwatorowi i historykom. Inną kwestią ważną z punktu widzenia etyki zawodowej są dziś przetargi i pytanie, czy należy konkurować zabójczo niskimi cenami, co ma fatalne konsekwencje dla jakości architektury. Generalnie nasza firma nie bierze udziału w przetargach, ale rozumiem, że dla niektórych od tego zależy przetrwanie na rynku.
W Panów architekturze zawsze były obecne związki z modernizmem. Czy modernizm jest czymś więcej niż ładnym cytatem z historii?
Modernizm w czystej formie przy swej powściągliwości jest nadal aktualny. Dziś przy dużych możliwościach materiałowych, jest dużo bogatszy. Dla mnie najważniejsze jest w nim powietrze – przestrzeń, której nie usiłujemy zatrzymać za wszelką cenę, która nie jest zdominowana przez detal. Budynki mają swój związek z otoczeniem. To wszystko przy prostych formach. Ale nie chciałbym kwalifikować tej architektury jako czysto modernistycznej. Gdy zakładaliśmy firmę, Pritzkera dostał Robert Venturi. To też była wielka fascynacja tamtych czasów, tylko że postmodernizm w architekturze tragicznie szybko się zestarzał i zdewaluował. Dziś traktuję go jako przebłysk czegoś nowego na drodze w poszukiwaniu nowych wartości.
Patrząc na budynek przy Chmielnej zastanawiałam się, czy te związki z modernizmem są dla Pana równie silne jak kiedyś.
W założeniu ten budynek miał być asumptem do ożywienia umierającej ulicy. Miał jej podnieść temperaturę, dodać pieprzu. Stąd pulsująca elewacja, którą ogląda się w skrótach. Sam budynek wewnątrz jest niezwykle spokojny.
Jak to jest być na jednym z pierwszych miejsc w kolejce do Honorowej Nagrody SARP?
Nie odczuwamy żalu, że „znowu nie my”. Raczej sobie żartujemy, że może to dobrze, może trzeba jeszcze trochę poprojektować.