Nazwa obiektu | Arka Koniecznego |
Adres obiektu | Brenna, stok Równicy |
Autorzy | KWK Promes, architekt Robert Konieczny |
Współpraca autorska | architekt Łukasz Marciniak |
Architektura wnętrz | architekt Robert Konieczny |
Architektura krajobrazu | architekt Robert Konieczny |
Konstrukcja | Kornel Szyndler |
Generalny wykonawca | Firma Budowlana Wadyl; Dawid Biniek; Firestone |
Inwestor | Robert Konieczny |
Powierzchnia terenu | 1694.0 m² |
Powierzchnia zabudowy | 78.0 m² |
Powierzchnia użytkowa | 138.0 m² |
Powierzchnia całkowita | 278.0 m² |
Kubatura | 624.0 m³ |
Projekt | 2011 |
Data realizacji (początek) | 2011 |
Data realizacji (koniec) | 2015 |
Spis treści
- Mój dom – o projekcie Arki Robert Konieczny
- Między integracją i izolacją – o Arce Roberta Koniecznego Bartosz i Michał Haduchowie
- Dom w krajobrazie – o Arce Roberta Koniecznego Piotr Kuczia
- Film o Arce Koniecznego. Architekt opowiada o niektórych rozwiązaniach zastosowanych w budynku
Mój dom – o projekcie Arki Robert Konieczny
Największą wartością działki jest wspaniały widok, który się z niej roztacza. Stąd myśl, by dom stał się ramą, która kadruje otaczający krajobraz. Optymalną okazała się otwarta na górski pejzaż budowla parterowa, zapewniająca ten sam widok ze wszystkich pomieszczeń. Pojawił się jednak problem poczucia bezpieczeństwa, gdyż działka znajduje się na absolutnym odludziu. Rozwiązaniem stało się „odkręcenie” budynku tak, by z ziemią stykał się tylko jednym narożnikiem, a reszta zawisła nad zboczem wzgórza. W ten sposób część parteru, w której zlokalizowałem sypialnie została wyniesiona na poziom pierwszego piętra. Ponieważ w obiekcie występują duże przeszklenia, żona dodatkowo poprosiła o skuteczne zamknięcie domu od strony wejścia. Pojawiła się więc 10-metrowa ściana przesuwna i most zwodzony, który łączy funkcje schodów i okiennicy. Lokalizacja domu na stromym zboczu stwarzała realne zagrożenie osuwiskiem, coraz częściej występującym w polskich górach. Dlatego, by jak najmniej naruszać rodzimy grunt postanowiłem dom potraktować jak most, pod którym swobodnie przepływa woda opadowa.
Górskie realia i zapis w planie wymusił z kolei zaprojektowanie dwuspadowego dachu. Tym samym obiekt przybrał formę typowego domu stodoły stojącej na trzech cienkich ścianach. Aby nadać budynkowi sztywność, ściany zostały stężone płaszczyznami „odwróconego” dachu, lekko uniesionymi nad ziemią. Ich pochylenie zwiększyło poczucie bezpieczeństwa. W efekcie powstał dom z dwoma dachami chroniącymi go przed wodą, który zaczął przypominać dryfującą po górskich pastwiskach arkę. Po pewnym czasie zrozumiałem, że aby nie zakłócać tego wrażenia, najlepszym projektem ogrodu będzie jego brak, ogrodzeniem – tymczasowy „pastuch”, a dojściem do domu kilka kamieni. Budynek miał być przy tym tani i prosty w realizacji, dlatego zdecydowałem się na ocieplenie go od środka, dzięki czemu żelbetowa konstrukcja od razu mogła stać się elewacją. W ten sposób pozbyłem się skomplikowanych detali i obróbek, które zastąpił wylany beton z miejscowej wytwórni. Optymalnym ociepleniem okazał się natrysk piany zamkniętokomórkowej covestro, pełniącej jednocześnie rolę paroizolacji.
Między integracją i izolacją – o Arce Roberta Koniecznego Bartosz i Michał Haduchowie
Burzliwa historia Arki Roberta Koniecznego to dobry materiał na scenariusz filmu dokumentalnego, a może nawet sensacyjnego. Proces powstawania własnego domu sam autor określił mianem „antyporadnika sztuki projektowej i budowlanej”. W końcu nie każdy ma tyle odwagi i determinacji, żeby wstrzymać już rozpoczętą realizację i stworzyć nową koncepcję w zaledwie trzy dni! Po ponad czterech latach ta naszkicowana w ekspresowym tempie wizja stała się rzeczywistością, a architekt, wraz z rodziną, może wreszcie cieszyć się swoimi dalekimi od standardu „czterema kątami”. Oswajanie przestrzeni wewnątrz i wokół tego wyjątkowego domu to jednak kolejny, równie ciekawy rozdział w historii Arki. Dla Roberta Koniecznego argumentem decydującym o kupnie działki na stoku Równicy w Brennej na południowym krańcu Polski był malowniczy widok na pasmo górskie Beskidu Śląskiego. Ten „pocztówkowy” pejzaż oraz relacje architektury z otaczającą naturą stały się lejtmotywem projektu, od pierwszych szkiców aż po efekt finalny. Panoramiczne przeszklenie kadrujące krajobraz pojawiło się już w pierwszej koncepcji budynku. Pierwotna wersja inspirowana tradycyjną architekturą z kamienia i gontu ewoluowała jednak w stronę monolitycznej bryły z betonu, szkła i stali. W konsekwencji powstał dom, w którym forma bardziej niż za funkcją, podąża za topografią. Jego pozornie skomplikowana tektonika wynika jednak z racjonalnych przesłanek.
Dwuspadowy dach Arki Koniecznego to odpowiedź na zapisy planu miejscowego i próba pośredniego nawiązania do lokalnej zabudowy. Przekręcenie bryły względem stoku powoduje, że kondygnacja mieszkalna styka się z nim tylko jedną krawędzią (w narożniku przy wejściu), a większość funkcji (w tym sypialnie) zaplanowano na nadwieszonej wysoko ponad gruntem platformie. Jej podstawą jest „odwrócony dach”, przycięty zgodnie ze spadkiem terenu. Zastosowanie skośnych ścian w przyziemiu podyktowane zostało względami bezpieczeństwa, ale stanowią one też stężenie konstrukcji, która bazuje na trzech pionowych płytach będących jedynym podparciem Arki. Tak minimalna ingerencja w grunt oraz wąski prześwit pod budynkiem zapewniają swobodny przepływ wody i eliminują ryzyko osuwisk, a sam ustrój może kojarzyć się bardziej z obiektami mostowymi, niż z budownictwem jednorodzinnym. Nieregularną formę Arki Koniecznego można też uznać za ciekawą próbę redefinicji archetypu domu z gankiem. W tym przypadku strefa wejściowa jest jednak wielofunkcyjnym tarasem połączonym z salonem i kuchnią, a na zewnątrz zamiast kolorowych tynków i dachówek odnajdujemy surowy beton i wodoodporną membranę. Elewacje są jednocześnie konstrukcją budynku, jego ocieplenie również wykonano w niestandardowy sposób – od środka, wykorzystując technologię natrysku pianą poliuretanową. Powłoka z tego materiału, odsłonięta w zaskakujący sposób w jednej z łazienek, wygląda jak fragment groty solnej w skali 1:1.
Przełamywanie schematów widoczne jest również w pozostałych wnętrzach Arki Koniecznego. Ściany działowe i meble zostały na przykład obłożone deskami w układzie poziomym, przywodząc na myśl lokalne budownictwo drewniane czy konstrukcje zrębowe. Kolejne pokoje Arki Koniecznego otwierają się na oferującą najlepszy widok stronę północno-wschodnią, część dzienna doświetlona jest dodatkowo od południa. System przesuwnych (otwieranych ręcznie lub mechanicznie) ścian zewnętrznych ze szkła i stali pozwala na poszerzanie poszczególnych stref funkcjonalnych o podłużne tarasy. Przy wejściu, od południowego zachodu zastosowano nawet most zwodzony(!), który w pozycji zamkniętej stanowi integralną część elewacji. To architektoniczne origami przypomina nieco wcześniejsze realizacje KWK Promes – Dom Bezpieczny czy Aatrialny, a niektórym może kojarzyć się również z transformacjami maszyn rodem z serii filmowej w reżyserii Michaela Baya. Proces wymyślania i konstruowania własnego domu był dla Roberta Koniecznego rodzajem operacji na żywym organizmie (i portfelu). Jak sam przyznaje, właściwie od początku „projekt gonił budowę” – zmiany wprowadzane były do końca realizacji, przy czym wiele z eksperymentów technologicznych i materiałowych powstało w ścisłej współpracy ze specjalistami z różnych firm i wykonawcami. W stosunkowo niewielkim obiekcie udało się zastosować szereg rozwiązań proekologicznych, m.in. beton z wykorzystaniem lokalnego kruszywa, energooszczędne przeszklenia czy płyty szalunkowe z odzysku, użyte w konstrukcji dachu.
Nawet koszenie trawy odbywa się w sposób przyjazny dla środowiska – na terenie posesji wypasane są konie specjalnie w tym celu wypożyczane z pobliskiego gospodarstwa agroturystycznego. Co więcej, rozmaite gatunki zwierząt w dość tajemniczy sposób forsują wszelkie zabezpieczenia wokół budynku, znajdując schronienie przed słońcem, deszczem czy wiatrem w jego podcieniach. Nazwanie domu mianem Arki okazało się zatem prorocze! Mamy tu też do czynienia z architektoniczną interpretacją odwiecznej wizji koegzystencji człowieka z naturą. O tym, że nie jest ona do końca idylliczna, Robert Konieczny przekonał się, walcząc najpierw z trudnymi warunkami gruntowymi, a później chroniąc własny dom przed ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi oraz ekspansją lokalnej fauny i flory. Paradoks jednoczesnej integracji i izolacji względem otaczającej przyrody to zresztą fascynujący i wielowątkowy temat, obecny w historii architektury od jej zarania. W Arce Koniecznego granice między naturą a dziełem rąk ludzkich ograniczone są do bezpiecznego minimum. Jednak to właśnie współzależność i interakcja tych dwóch światów zdecyduje o przyszłym funkcjonowaniu i ewolucji (fizycznej, ale też konceptualnej) domu w Brennej. Być może to początek kolejnej ścieżki projektowej w portfolio KWK Promes? Arka Koniecznego przy pierwszym kontakcie przywodzi na myśl Corbusierowskie wyobrażenie architektury jako maszyny, jednak doświadczanie wnętrz jest już diametralnie innym przeżyciem. To przytulne, kameralne schronienie z hipnotyzującym widokiem na zmieniający się wraz z porami dnia i roku krajobraz. To dom, który jest tylko (lub aż) ramą dla codziennego życia i otaczającej natury.
Dom w krajobrazie – o Arce Roberta Koniecznego Piotr Kuczia
Pierwsza myśl, kiedy wreszcie za kolejnym łagodnym zakrętem wyłania się Arka Koniecznego: na stoku wylądowało UFO z odległej planety Estetyka. Po kilometrach drogi wijącej się pośród byle jakiej zabudowy – kojący dla oka widok. Ten dom wbity w zbocze jak diament zaskakuje, jest inny. Mimo to harmonizuje z otoczeniem. Już po kilku chwilach wydaje się, że gdyby ten betonowo-szklany klocek usunąć, czegoś by w tym miejscu brakowało. Bryła jest esencją archetypu domu: dach, cztery ściany, komin, okna. Intryguje jedynie betonowa, podcięta część poniżej parteru. Kojarzy się ona z kadłubem statku, ale jest właściwie po to, żeby konstrukcja NIE popłynęła, kiedy roztopy i ulewy zalewają zbocze, a przy okazji pełni funkcję stężenia trzech poprzecznych tarcz fundamentowych. W połączeniu z kondygnacją mieszkalną, której proporcje są jak z biblijnego obrazu Edwarda Hicksa, narzuca się skojarzenie z archaiczną arką. Niepowtarzalna elewacja obiektu – na papierze da się ją sprowadzić do kilkunastu prostych kresek – to właściwie błyskotliwy żart mistrza.
Można założyć, że główną dewizą projektanta była racjonalna eliminacja wszystkiego co zbędne i (czyżby nazwisko było tu programem?) pozostawienie tylko tego, co KONIECZNE. W efekcie powstała z wyczuciem wydzielona z otoczenia przestrzeń. Nic więcej. Sedno architektury. Ten dom od pierwszego dnia swojego istnienia zasługuje na stałe miejsce w historii współczesnej polskiej architektury. Najlepiej, gdyby od razu wpisać go do rejestru zabytków i zaopatrzyć w klauzulę: „Robert, nie zmieniaj tu niczego, bo lepiej już być nie może!”. Trzeba zaznaczyć, że architekt trafił na świetnego inwestora, który nie tylko ma doskonały zmysł estetyczny, ale zaakceptował ryzyko związane z techniczno- fizycznymi eksperymentami, na przykład zastosowaniem termoizolacji od wewnątrz konstrukcji. Na betonowych przegrodach i szarych połaciach dachu z biegiem czasu pojawią się zacieki, plamy, porosty. Nie ma wątpliwości, że wizualne starzenie się domu zostało wkalkulowane w cykl życia budynku. Arka będzie znosić te ślady z godnością. Przez stulecia budowle kształtowano z myślą o zapewnieniu bezpieczeństwa przed intruzami. Maksyma Form follows safety była również punktem wyjścia w projekcie Arki. Bryła i jej usytuowanie czytelnie to artykułują. Choć działka jest niewielka, wydaje się, że dom bierze w posiadanie całe zbocze. I vice versa – wypasające się w pobliżu owce i konie traktują ją jako swój teren i z upodobaniem podchodzą w pobliże obiektu.
Czyżby zwęszyły, że to dająca schronienie arka? Zadośćuczynieniem za „szkody kolateralne” w postaci zabrudzeń betonu i ekskrementów jest pięknie wykoszony przez nie ogród. Panoramiczny widok z wnętrza na oświetlone słońcem południowe stoki po przeciwnej stronie doliny zapiera dech. Ile odmiennych wizerunków krajobrazu można będzie tu przeżyć o różnych porach dnia i roku… Pokolenia architektów postulowały w teorii wzajemne przenikanie się wnętrza z otoczeniem. Robert po prostu to zrobił. Kiedy stajemy powyżej, na stoku, otoczenie niemalże przelewa się przez przeszklone na wylot fasady jak przez betonową ramkę. Choć to zwodniczy obraz, bo dom w dwie minuty może zmienić swoje oblicze, przeobrażając się w twierdzę. Po zasunięciu zewnętrznej, metalowej ścianki na południowej fasadzie i zamknięciu zwodzonej kładki wejściowej Arka staje się kolejnym Domem Bezpiecznym. I sygnalizuje – jak mówią za odległą o parę kilometrów granicą – Nikto nie je doma. Pozostawiony w nienaruszonym stanie teren działki jest w tym przypadku najlepszym z możliwych ogrodów. Może pojawi się jeszcze kilka owocowych drzewek, ale to wszystko. Ogrodzenie pastuch z dwóch taśm rozciągniętych między drewnianymi słupkami lub chodnik z bezładnie ułożonych wśród trawy kamieni nie usiłują nawet konkurować z architekturą. Aż chciałoby się wypuścić zawarte w tej górskiej Arce pokłady kreatywności, aby owocowały równie inteligentnymi i sympatycznymi realizacjami w całym kraju. Wiem, wiem, abstrakcja... ale pomarzyć można.