Kraków jest miastem szczególnym, o wyrazistej tożsamości i genius loci budowanych przez wieki. Krzysztof Ingarden, w wydanej ostatnio książce Jakimi mówimy językami? (Akademia Frycza Modrzewskiego w Krakowie, 2017) dokonał próby klasyfikacji architektury powstającej w Polsce po 1918 roku, ze swoistą dezynwolturą plasując największą grupę dokonań architektonicznych III Rzeczpospolitej (w tym chętnie swoje) w nurcie krytycznego regionalizmu. Przydał mu przy tym cechy kontekstualne, indywidualne i pozytywne, w odróżnieniu na przykład od „nowego stylu międzynarodowego”, opisanego jako „recepcja tendencji globalnych”, czyli podejście negatywne, ignorujące lokalną tradycję, co jest, w najlepszym razie, oddalonym od prawdy, nietrafionym skrótem myślowym.
Abstrahując od przekonania autora wspomnianej klasyfikacji, opartej na tęsknocie, by, jak dawniej, akademia autoryzowała i wskazywała najwłaściwszą estetykę, obiekty reprezentujące ów styl krytycznego regionalizmu to w dużej części realizacje krakowskie bądź zaprojektowane przez związanych z tym miastem, na przykład poprzez studia, twórców (Atelier Loegler, Ingarden & Ewý Architekci, Stanisław Deńko, eM4 Pracownia Architektury Brataniec, Tomasz Konior). Na polemikę z Krzysztofem Ingardenem przyjdzie jeszcze czas, ważne jest jednak, że autorzy publikowanej w tym numerze hali 100-lecia KS Cracovia – Biuro Projektów Lewicki Łatak – zostali tam sklasyfikowani jako „neomoderniści uwolnieni”. Stało się tak, jak należy przypuszczać, na podstawie zaprojektowanego przez nich domu akademickiego w Krakowie z roku 2000 („A-m” 02/2001), bo tylko ten jeden budynek zamieszczony w książce ilustruje to śmiałe stanowisko.
Zaryzykuję tezę, że współcześnie, przy porzuceniu prób stylistycznych klasyfikacji – ostatnia, może najbardziej spektakularna i niestety nieudana próba to lansowany przez Patrika Schumachera parametrycyzm (Schumacher P., 2012) – jeśli starać się jakoś podsumować powstającą obecnie dobrą architekturę, należałoby zaakcentować raczej aspekt konceptualny niż wizualny. Podejście podkreślające kulturową rolę architektury dla tworzenia, jak pisał Herbert Muschamp, filozofii miejskiego życia (Muschamp H., 2003). Tak właśnie winno się oglądać i rozumieć halę Cracovii. Podejście konceptualne, przy różnych estetykach i środkach wyrazu, Biuro Projektów Lewicki Łatak, stosuje niezależnie od postawionego przed nim zadania.
Hala, zlokalizowana vis-à-vis stadionu Wisły przy krakowskich Błoniach, jest przykładem, że architektura dziś to przede wszystkim sztuka organizowania relacji urbanistycznych, nie zaś stylizowanie poszczególnych obiektów w przestrzeni. Hala porządkuje otoczenie tak w większej, jak i mniejszej skali. Tworzy nowy, współczesny kontekst, kłaniając się zastanym, uważnie wybranym fragmentom miejskiego krajobrazu – Kopcowi Kościuszki, malowniczym wzgórzom za rzeką i stojącym na nich budynkom. Wewnętrzny plac, stanowiący część kompozycji, przedłuża przestrzeń hali. Układ obiektu jest prosty, czytelny. Niektóre pomieszczenia, z racji wytycznych decyzji WZ i wynikających zeń ograniczeń wysokości, schowano pod ziemię. Tam można się trochę zgubić.
Budynek wydaje się ilustrować założenie, że by grać zgodnie z zasadami, potrzeba dyscypliny i talentu – co jest wspólne i dla sportu, i dla architektury. Tym samym hala stawia wyzwanie przeciętnemu smakowi poszukiwanemu przez niektórych celem przypodobania się ludziom. Jej architektura, opisana blachą korten, nie jest po to, by czynić im łatwą przyjemność, ale po to, by zrozumieli, czym jest sport z jego wymagającymi regułami i twardymi zasadami rywalizacji.
Szczery, „starzejący się” materiał elewacji niesie w sobie symbolikę, którą można różnie interpretować – choćby tak, że korten w naturalny sposób zmieniając się, „żyje”. Sport symbolizuje życie, jego esencję. To jest ten kulturowy wkład architektury hali w filozofię współczesnego miasta. Z drugiej strony życie w budynku celebrowane jest na wiele sposobów – surowy beton w podziemiach, dość ascetyczny w wyrazie, też będzie się zmieniał. Może tej ascezy trochę za dużo w rozwiązaniach wnętrza samej sali gier i jej przestrzeni komunikacyjnych, intencjonalnie zapewne sprzyjających klarowności i dyscyplinie, ale po wymalowaniu ścian na kolor kortenu jest tam po prostu dosyć ciemno. Z kolei toalety w podziemiach mają wszystko, co trzeba, ale brak im podobnie mocnego rysu, jaki nadano całości obiektu. Są na tle wyrazistej estetyki budynku nieco indyferentne. A higiena dla sportu ma przecież znaczenie.
Największą jednak i cenną celebracją życia w hali jest jej dostępność dla wszystkich. Pochylnie – krajobrazowe i interesująco potraktowane – nadają sens mozolnemu wspinaniu się, służą ludziom poruszającym się na kołach, nie na butach. Nie stygmatyzują ich alternatywnym, bocznym wejściem ze znaczkiem. O charakterze budynku stanowi więc jego otwartość i klarowność, podobna do podejścia Adolfa Loosa, dla którego, jak pisał cytowany już wyżej Herbert Muschamp, architektura była przede wszystkim procesem higieny kulturalnej i mentalnej. Sztuką, która pomaga ludziom wyostrzyć ich sposób widzenia świata, nawet jeśli nie może go zreformować.