Kompleks Konesera na terenie dawnej fabryki wódki przy ul. Ząbkowskiej stanowi największą obok Portu Praskiego inwestycję w centrum warszawskiej Starej Pragi. Obie realizacje mają odrębny charakter. Łączy je jednak wspólny mianownik – próba stworzenia żywej tkanki miejskiej. W przypadku Konesera już teraz można ocenić, że jest ona udana, mogąca stanowić wzór dla innych tego rodzaju działań. Architekci z Juvenesa, przystępując do modernizacji zespołu, wytyczyli pomiędzy budynkami siatkę ulic, a puste przestrzenie, powstałe w miejscu rozebranych powojennych zabudowań, przeznaczyli pod nowe obiekty. Jednym z filarów sukcesu Konesera jest konsekwentna eliminacja ruchu kołowego. Został on w całości schowany pod ziemią. Dzięki temu przestrzeń kompleksu jest przyjazna dla ludzi, daje możliwość organizowania rozmaitych wydarzeń i może być dziś odczytywana jako jądro „praskiej starówki”. O atrakcyjności zespołu decyduje także jego wielofunkcyjność. Nie jest to monokultura handlowa, mieszkalna czy też biurowa. Dominuje tu różnorodność wpisana w konsekwentne ramy architektoniczne. Projekt Konesera to ogromne przedsięwzięcie konserwatorskie. Zabytkowe, ceglane obiekty przemysłowe z przełomu XIX i XX wieku wyraźnie określają charakter architektoniczny kompleksu, tworząc jego łatwo rozpoznawalny wizerunek. Tymczasem współczesne budynki wykończone klinkierem, szkłem, surowym żelbetem i płytami z modnego dziś kortenu stanowią tło dla zabytkowej architektury. Projektantom udało się tu zachować właściwy balans – to, co nowe nie razi nudą, nie wybija się jednak na pierwszy plan.
Ponadto budynki odwołują się do przemysłowej przeszłości miejsca nie tylko ceglanymi ścianami, lecz także takimi rozwiązaniami jak wariacje na temat szedowych dachów charakterystycznych dla hal fabrycznych sprzed ponad stu lat. Zabytkowym obiektom nadano nowe funkcje. Na przykład ceglany budynek od strony ul. Markowskiej, dawna siedziba Mennicy Państwowej, został zaadaptowany na dom mieszkalny. Po roku 1989 przez wiele lat pozostawał opuszczony. Drewniane stropy były w tak złym stanie, że nie nadawały się do renowacji, w związku z czym wymieniono je na żelbetowe. Jedynie na klatkach schodowych zachowano dawny ustrój konstrukcyjny, m.in. z zachowanymi i efektownie wyeksponowanymi stropami Kleina. Jednak i tu na ostatniej kondygnacji wykonano je z surowego betonu. Widoczne w zwieńczeniu duszy, ozdobione współczesnymi żyrandolami wywierają wrażenie, grając kontrastem starego z nowym. Innym ciekawym rozwiązaniem było urządzenie piwnic lokatorskich dzięki odkopaniu ziemi wokół bardzo grubych i głęboko posadowionych, ceglanych fundamentów. Polem doświadczalnym dla działań konserwatorskich był dawny budynek bramy od strony ul. Ząbkowskiej – charakterystyczny, o formie przypominającej miniaturę średniowiecznego zamku najeżonego hełmami i wieżyczkami. Najbardziej spektakularnym obiektem przemysłowym kompleksu jest dawna gorzelnia z wieżą rektyfikacji i zachowanym kominem. Budynek, stanowiący jedną z pierzei głównego placu założenia, został przekształcony na Muzeum Polskiej Wódki („A-m” 8/18). Znajdują się tam także restauracje, których wnętrza powstały w pracowni Nizio Design International („A-m” 8/18). Wielkie uznanie budzi szacunek, z jakim w obiektach zabytkowych potraktowane zostały dawne detale architektoniczne, elementy wyposażenia budynków czy galanteria metalowa. Ogromną uwagę poświęcono odtworzeniu stolarki. I choć spełnia ona wszystkie współczesne wymogi, to na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie historycznej. W trakcie prac renowacyjnych różnego typu okna zostały zdemontowane, a każdy detal starannie zeskanowany. Udało się precyzyjnie określić pierwotny kształt drewnianych profili, zatartych przez kolejne warstwy farby. W budynkach przywrócono okna skrzynkowe z lufcikami, mimo że zewnętrzne szyby są tu zespolone. Równie starannie zinwentaryzowano, a potem odtworzono elementy galanterii metalowej. Od klamek w drzwiach i obrotnic w oknach po większe elementy. Ich wykonawcą był rzemieślnik-pasjonat Krzysztof Michalski. Na podstawie zachowanych reliktów zaprojektowane zostały współczesne kratki wentylacyjne oraz osłony na instalacje elektryczne, gazowe i przeciwpożarowe. O staranności, z jaką przywrócono pierwotny detal, świadczy m.in. decyzja architektów o tym, aby nie używać wkrętów krzyżakowych, których nie stosowano na przełomie XIX i XX wieku. Na elewacjach zachowano nawet takie elementy jak stare, ceramiczne izolatory czy ruchome konstrukcje dawnych markiz. Drobiazgi nawiązujące do przemysłowej przeszłości miejsca rozsiane są po całym terenie. Także we wnętrzach budynków architekci starali się w miarę możliwości zachować autentyczne elementy. Od balustrad na klatkach schodowych, poprzez kafle wtórnie wmontowane w posadzki, po całe urządzenia w rodzaju dawnych kotłów w budynku dawnej gorzelni. Obraz kompleksu byłby idealny, gdyby nie irytujące drobiazgi. Architekci bardzo starannie zaprojektowali posadzki, ale wykonawcy zamontowali w nich koszmarne betonowe włazy studzienek telefonicznych. Równie ordynarnie prezentują się malowane na żółto, standardowe skrzynki gazowe, szpecące zabytki. A przecież miały być wkute w mur i wykonano dla nich specjalne metalowe osłony. Modernizacja Konesera stanowi niejako kontynuację działań podjętych w rejonie Ząbkowskiej prawie dwie dekady wcześniej, kiedy to Janusz Sujecki i Jarosław Zieliński przedstawili społeczny projekt rewaloryzacji ulicy. Był to początek zmian, które przyciągnęły uwagę inwestorów i złagodziły negatywne dotąd opinie o tej części miasta. Sprawiły, że w zdewastowanych zabytkach dostrzeżono duży potencjał. Wydaje się, że Koneser wzorcowo spełnia założenia programu rewitalizacji dzielnicy, a jego znaczenie, jako pełnego autentyzmu „praskiej starówki”, będzie rosło.