Projekt odbył się w ramach festiwalu Nowi Warszawiacy zorganizowanego przez Białołęcki Ośrodek Kultury i Muzeum Woli we współpracy z władzami miasta. W czasie pierwszej edycji festiwalu, trwającej od lipca do końca grudnia, zaplanowano wiele działań, których celem była dyskusja o tożsamości stolicy. Chcemy zastanowić się nad tożsamością Warszawy przez pryzmat myślenia o niej jako mieście otwartym, mieście przyjezdnych, którego jednym ze źródeł rozwoju od XIX-wiecznej rewolucji przemysłowej jest napływ nowych mieszkańców – tłumaczy Hanna Nowak-Radziejowska, kuratorka festiwalu i kierowniczka Muzeum Woli.
Na akcję Żywopłot złożyły się cztery performatywne spacery. Na przełomie września i października uczestnicy przebrani za tuje chodzili po ulicach Śródmieścia, Białołęki i Woli, zagradzając ludziom drogę i pytając o opinie na temat poczucia bezpieczeństwa i powody, dla których wybrali życie w zamkniętych osiedlach. Inicjatorką projektu była artystka Iza Rutkowska z Fundacji Form i Kształtów. Stworzyliśmy ruchome, zielone ogrodzenie, które zamiast dzielić – łączyło. Odwiedzaliśmy zamknięte osiedla, grodziliśmy wejście do autobusu, metra. Wszystko po to, by pokazać absurdy grodzenia wspólnej przestrzeni i zbadać, na ile otwarci są mieszkańcy stolicy – wyjaśnia.
Dokumentacja akcji Żywopłot została przesłana działającym w Polsce deweloperom. Organizatorzy mają nadzieję, że w ten sposób na nowo ożywią debatę o zasadności projektowania zamkniętych przestrzeni publicznych. Wiele osób, z którymi rozmawialiśmy przyznało, że woleliby mieszkać na osiedla otwartych. Skarżyli się, że płoty i ochrona bywają na co dzień męczące. Zwłaszcza, gdy zepsuje się domofon i trzeba obchodzić osiedle dookoła, by dostać się do swojej klatki. A mieszkają tam, bo tak się złożyło: ktoś z rodziny miał tanie mieszkanie na wynajem, akurat była okazja itd. Niekoniecznie wygląda to więc tak, jak twierdzą deweloperzy, że jest popyt na „bezpieczeństwo”– podsumowuje projekt Iza Rutkowska.