Nowe bazary w Warszawie: Tomasz Żylski
Na terenie Warszawy działa około 56 bazarów i targowisk. Część nieprzerwanie od kilkudziesięciu czy, jak w przypadku słynnego Różyca, stu kilkudziesięciu lat. Jak wynika z badań przeprowadzonych przez władze miasta pod koniec 2019 roku, z tego typu przestrzeni handlowych korzystało aż 69% mieszkańców. Zdaniem respondentów produkty dostępne na targowiskach wyróżniają się przede wszystkim świeżością (56%) i wysoką jakością, czyli pochodzeniem wprost od producenta (38%). Doceniają też duży wybór asortymentu (23%) oraz niskie ceny (15%). Co najbardziej interesujące, 45% ankietowanych nie widzi potrzeby zmian w miejscu, w którym robi zakupy. Na problem estetyki zwraca uwagę jedynie 9% badanych. Mimo to władze miasta od wielu lat podejmują kolejne próby, by handel w Warszawie „ucywilizować”. Jak się wydaje, z różnym skutkiem. Spektakularnym przykładem niepowodzenia rewitalizacji jest historia popularnego niegdyś bazaru na Polnej, który po przeniesieniu z ulicy do budynku szybko obumarł.
Należy jednak przyznać, że modernizacje targowisk to proces żmudny i niezwykle skomplikowany, a ewentualny sukces przedsięwzięcia zależy od wielu, często trudnych do przewidzenia zmiennych. Kupcy nie ułatwiają zadania ani władzom, ani architektom. Przyzwyczajeni do mandatów i biurokracji niechętnie wchodzą w dialog z urzędnikami, architektami i innymi ekspertami. Konsultacje mogą trwać rok, a obie strony i tak niewiele dowiedzą się o sobie, bo emocje wezmą górę nad merytoryczną dyskusją – pisała Aleksandra Wasilkowska, weteranka partycypacji pośrednicząca między władzami miasta a handlującymi w tekście na temat nowej hali Zieleniak na warszawskiej Ochocie (proj. JEMS Architekci, „A-m” 9/2016). Warto podkreślić, że była to pierwsza tej skali modernizacja targowiska przeprowadzona w Warszawie po 1989 roku, która zakończyła się sukcesem. Sam projekt zmieniał się jednak kilkukrotnie. Ostatni raz przed samym otwarciem, kiedy to pod naciskiem kupców architekci musieli przeprojektować konsultowane już wcześniej modele stoisk. Handlarze bywają często niechętni zmianom, bo przeznaczenie terenu pod targowisko rzadko bywa zapisane w planach miejscowych, co zraża ich do jakichkolwiek inwestycji, mieszkańcy zwykle protestują dlatego, że obawiają się wzrostu cen w zrewitalizowanej przestrzeni.
Czytaj też: Targowisko w Tomaszowie Lubelskim |
Tak było m.in. w przypadku prezentowanego w tym numerze targowiska przy Bakalarskiej. Bazar udało się zachować i unowocześnić dzięki Aleksandrze Wasilkowskiej, która odegrała rolę nie tylko projektantki, ale też głównej koordynatorki przedsięwzięcia, reprezentującej interesy kupców w negocjacjach z władzami dzielnicy i mieszkańcami. Z pewnością pomogły w tym doświadczenia architektki zebrane podczas przygotowań do modernizacji bazaru Różyckiego. Pierwszy projekt przebudowy tego najstarszego, nieprzerwanie działającego targowiska w Warszawie Wasilkowska opracowała jeszcze w 2014 roku. Główną ideą koncepcji, konsultowanej później wielokrotnie z kupcami i mieszkańcami dzielnicy, było poszerzenie jego oferty. Wprowadzenie funkcji nie tylko handlowych i usługowych, ale także związanych z kulturą, edukacją i rzemiosłem. Na bazarze miał pojawić się m.in. plac zabaw, świetlica oraz około 200 straganów i warsztatów. W 2017 roku spadkobiercy przedwojennego właściciela bazaru przejęli jednak 2/3 terenu, co pokrzyżowało te plany. Nie mogąc dojść do porozumienia z nowymi sąsiadami, stołeczny ratusz zdecydował się tymczasowo zagospodarować jedynie 1/3 targowiska, która wciąż pozostaje w jego władaniu. Na projekt rozpisano przetarg, który w roku 2018 wygrała młoda pracownia OCA Architekci.
Czytaj też: Wspaniały amalgamat: Aleksandra Wasilkowska |
Według ostatnich badań z targowisk korzysta aż 69% mieszkańców Warszawy
Głównym założeniem architektki była idea formy otwartej, czyli kompozycji nieformalnej i niehierarchicznej, pozwalającej jej ewoluować i przyjąć trudne do przewidzenia zmiany.
Operacja: Asia Town: Aleksandra Wasilkowska
W procesie rewitalizacji bazaru na Bakalarskiej występuję w podwójnej roli: aktywistki i architektki. Jako aktywistka działam na rzecz ochrony targowisk i pomagam kupcom negocjować. W 2016 roku, czyli w momencie rozpoczęcia pracy dla nich, powstawał miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego zakładający likwidację targowiska. Lokalni urzędnicy pozostawali pod dużą presją deweloperów i mieszkańców. Proces zdobywania pozwoleń na budowę był w związku z tym żmudny. Jako architektka przeprowadzam operację na żywym, złożonym organizmie, który najpierw należy dogłębnie zbadać. Moim partnerem i bezpośrednim inwestorem jest spółka założona przez mniejszość wietnamską, która zarządza bazarem. Pierwszym etapem inwestycji było uporządkowanie pierzei wzdłuż Bakalarskiej i nadanie jej „ładnej twarzy”, która będzie akceptowana przez okolicznych mieszkańców. Powstał prawie dwustumetrowy rząd nowych i remontowanych pawilonów zakończony narożnikiem hali targowej. W przyszłości planowane są rozbudowy i remonty kolejnych pierzei, jednak skala i kolejność tych etapów jest trudna do przewidzenia. Głównym założeniem jest idea formy otwartej, czyli kompozycji nieformalnej i niehierarchicznej, co pozwoli jej ewoluować i przyjąć trudne do przewidzenia zmiany. Materiałem spajającym budynki targowiska jest biała blacha falista, która stanowi „chłonne tło” dla reklam, szyldów i neonów. Kolejny ważny element to daszek na wysokości dwu metrów. Ta symboliczna granica dzieli odgórny wkład architekta od oddolnej twórczości kupców, z którymi zawarłam nieformalną umowę, że to, co pojawia się na elewacji pod daszkiem jest poza moją kontrolą, natomiast to, co ponad nim, wymaga akceptacji. Bazar staje się lokalnym centrum dzielnicy, dumnie zwanym przez kupców Asia Town Bakalarska, które jest dziś najbardziej kolorowym, pozaklasowym, antydepresyjnym i inkluzywnym miejscem w Warszawie.
Sekret dobrego bazaru: Łukasz Pancewicz
Targowisko na Bakalarskiej jest żywym dowodem na to, że w czasach pandemii, rosnącej sprzedaży w internecie czy kolejnych generacji centrów handlowych, tradycyjne formy handlu nadal radzą sobie świetnie. Bakalak to miejsce pracy około 500 kupców, przedstawicieli ponad 25 nacji, którzy sprzedają szeroki asortyment towarów – od odzieży po obuwie i akcesoria, oferują także usługi kosmetyczne. Dla architektów projekt targowiska może być dużym wyzwaniem – bazarowy styl często kojarzy się z kakofonią form i barw, którą tworzą piętrzące się towary, tanim wyglądem budek i zadaszeń oraz krzykliwą reklamą. Z punktu widzenia handlowców estetyka zwykle nie jest priorytetem. Ważniejsza wydaje się funkcjonalność, niski koszt, możliwość łatwego rozładunku i wyeksponowania towarów czy zapewnienie dobrego dostępu potencjalnym klientom. Sprzedawcy dość dobrze organizują i porządkują swoją przestrzeń sami, najczęściej bez wsparcia i udziału projektantów.
Inną trudnością jest często ambiwalentny stosunek władz miasta do targowisk. Bywają one traktowane jako niechciany element przestrzeni miejskiej, nielicujący z aspiracjami włodarzy i urzędników. Historia Bakalarskiej jest tego najlepszym dowodem. Lokalizacja targowiska w dzielnicy Włochy to konsekwencja warszawskiego „Euroremontu” – likwidacji Jarmarku Europa na dawnym Stadionie Dziesięciolecia i przeprowadzki tamtejszych kupców. W 2015 roku, w trakcie sporządzania projektu planu miejscowego, władze dzielnicy bezskutecznie próbowały wyrugować ich z nowego miejsca. Pomysły te powstrzymały pierwsze trwałe inwestycje kupców, które uniemożliwiały realizację wizji planistów.
Obecny projekt dla Bakalarskiej jest wynikiem dobrego zrozumienia, czym jest i jak żyje targowisko. W przeciwieństwie do wysokobudżetowych, odgórnych estetyzacji, projekt ten był wynikiem oddolnego, organicznego działania w ścisłej współpracy ze spółką zarządzającą bazarem. Przebudowa została zrealizowana w sposób, który zapewnił ciągłość funkcjonowania miejsca. Interwencja architektki, Oli Wasilkowskiej, przypominała bardziej uważną interakcję z żywym organizmem niż typowy projekt, w którym architekt przyjmuje dominującą rolę i ma pełną kontrolę nad wdrożeniem, estetyką i sposobem aranżacji obiektu handlowego. Konsekwencją takiej strategii jest organiczny charakter przestrzeni, powolne tempo zmian oraz pozostawienie użytkownikom dużego zakresu swobody w sferze aranżacji. Materiałowe i wykończeniowe potknięcia w wykonawstwie to właśnie wynik przejęcia inicjatywy przez kupców. Niewysmakowane detale są jednak mocną stroną tego projektu – poprzez autentyczność i dopasowanie do potrzeb użytkowników.
Nową Bakalarską wyróżnia kilka bardzo trafnych rozwiązań urbanistycznych. Głównym jest zastosowanie frontowej ściany jako formy porządkującej. Kryje ona szereg punktów gastronomicznych i usług. Wspólny element stanowi zadaszenie, kształtujące porządek ściany – oddziela ono strefę witryn od frontonu przeznaczonego na szyldy. Korzyścią jest odzyskanie dla pieszych i gastronomii ulicy, a w przypadku wielu targowisk bywa ona niestety traktowana jako parking i zaplecze. Ścianę uzupełniają narożne budynki, kryjące w sobie azjatyckie restauracje. Niespokojny rytm fasady czy dynamiczne linie okien są „ucieczką w przód” w obliczu swobody i inwencji samych najemców. Architektce udało się uniknąć efektu nieprzemyślanego chaosu, a przyjęta estetyka robi wrażenie świetnie dopasowanej do nieformalnego charakteru miejsca. Wnętrze targowiska kryje typowe rzędy stanowisk, podzielone między handlujące nacje kupców. Ukrytym skarbem Bakalarskiej jest słynna „Aleja Pazurów”. Ten oświetlony światłem neonów ciąg salonów fryzjerskich i kosmetycznych wygląda jak sceneria z cyberpunkowej anime. Potraktowanie Bakalaka z szacunkiem i zrozumieniem sprawiło, że targowisko tętni swoim hałaśliwym i kolorowym życiem, jest nieformalnym zagłębiem kuchni azjatyckiej i ciekawym miejscem na mapie Warszawy. Jego stała i sukcesywna przebudowa nie utrudnia pracy handlowcom. Jest to także miejsce zderzenia kultur. Dojrzałe polskie matrony „robią” tu sobie paznokcie, obsługiwane przez młodych azjatyckich stylistów, znudzeni, napakowani młodzieńcy w dresach raczą się wietnamską pho, na stoiskach piętrzą się kreacje o dziwnie znajomo brzmiących nazwach: Abidas, Pmua czy Clavim Klain. Malownicze targowisko niedawno występowało jako sceneria serialu Sexify, a dzięki przedsiębiorczości handlarzy, dzielnica co roku zyskuje ponad trzy miliony złotych tytułem opłat za dzierżawę placu. Ola Wasilkowska zadziałała tu jak uważna akuszerka zmiany, partnerka kupców, doskonale rozumiejąca, na czym polega sekret dobrego bazaru.
Organiczny wzrost: Maciej Czeredys
Historia bazaru przy ulicy Bakalarskiej splata co najmniej kilka wątków istotnych we współczesnej debacie o mieście oraz roli architekta w procesach adaptacji i transformacji. W procesach szczególnych, bo traktujących ciągłość jako kluczową wartość. Moją przewodniczką po ekosystemie Bakalarskiej była Aleksandra Wasilkowska – architektka od lat zaangażowana aktywistycznie, badawczo i projektowo w zachowanie i rozwój miejskich targowisk. Zapytana o swoją rolę w procesie transformacji takich miejsc mówi żartobliwie „bazarówka”. Ten eufemizm wyraża ciągły dylemat profesji architekta poruszającego się pomiędzy rolami usługobiorcy oraz twórcy czy artysty. Niewątpliwie zadanie, z którym zmierzyła się Wasilkowska, było wyjątkowo złożone i nietypowe, gdyż musiała jednocześnie być obrończynią, negocjatorką, tłumaczką procesów i inżynierką. A to wszystko wśród 25 narodowości i jeszcze większej liczby tożsamości tworzących ekosystem bazaru.
Bazary, jarmarki, targi i targowiska, giełdy oraz rynki towarzyszą ludzkości od dawien dawna. Podstawowe, nadal obecne w naszej przestrzeni typologie, mają swoją genezę w okresie średniowiecza, a prawo organizacji targów czy jarmarków należało do najważniejszych przywilejów miejskich. Targowisko jest podstawowym sposobem organizacji handlu, odbywającego się na straganach lub w prostej formie naręcznej. Pozwala osobom o niskim kapitale ekonomicznym włączyć się, w zależności od potrzeb, w obieg gospodarczy, zagęszczając kupców i klientów na minimalnej przestrzeni. Zagęszczenie, swoisty natłok, czasami odbierany jako chaos lub nieporządek, zdaje się być kluczowym estetycznym wyróżnikiem targowiska. Odróżnia je w wyraźny sposób od galerii handlowych z kontrolowaną estetyką. Jak podkreśla Aleksandra Wasilkowska: Zasadniczą cechą targowiska jest nieformalność, tymczasowość i estetyka przeróbek w postaci miliona daszków, wystawek i straganów.
Lata 90. przyniosły rewolucję w naszym życiu społecznym i gospodarce. Odpowiedzią na to był prawdziwy wybuch indywidualnej przedsiębiorczości, dla której podstawowym narzędziem organizacji przestrzeni były łóżka polowe, koce czy też tzw. „szczęki”. Z czasem, w miarę krzepnięcia kapitalizmu, zaczęto komfort, bezpieczeństwo i scenograficzny porządek nowo powstających galerii handlowych przeciwstawiać taniźnie, szarej strefie i tzw. bazarowej lub jarmarcznej estetyce. Z urbanistycznego punktu widzenia intensywność bazarów nie była jednak mniejsza niż nowych centrów handlowych, najczęściej również parterowych z przylegającymi rozległymi przestrzeniami parkingowymi.
Swoisty nowy ład w tym względzie wprowadził tzw. „Euroremont” z okolic roku 2012. To właśnie na fali tych zmian powstał bazar na Bakalarskiej. Dokonała się cicha rewolucja w warszawskiej gastronomii przy udziale imigrantów z Wietnamu i zupy pho. Rozpoczął się również proces oczyszczania przestrzeni miejskich i przenoszenia żywiołu handlowego do sterylnych hal położonych najczęściej w peryferyjnych lokalizacjach. To, czego możemy doświadczyć dziś, przechadzając się alejkami Bakalarskiej, jest rezultatem organicznego procesu wzrostu. Przez lata towarzyszyła mu ciągła niepewność, będąca wynikiem nie zawsze otwartej i życzliwej polityki miejskiej. Miejsca takie, jak Bakalarska zapewne przestałyby istnieć, gdyby nie sami kupcy. To ich potrzeba zapewnienia ciągłości istnienia swoich interesów oraz niesamowita zdolność do szybkich przeobrażeń i tymczasowych adaptacji pozwala targowiskom się zmieniać, a więc istnieć. To także podstawowa wytyczna dla pracy architekta w takim miejscu. Strategia implantacji, kreowania ram, prostych gestów i zasad, pozwala chronić bazarowe procesy. Jednocześnie umożliwia organiczny wzrost, a estetyka stworzona tu przez architektkę staje się pancerzem ochronnym dla bazarowej spontaniczności i oddolności.
Asia Town – budowa hali i modernizacja istniejącego Targowiska Bakalarska
Warszawa, ul. Bakalarska róg Borsuczej
Autorzy: Pracownia Architektoniczna Aleksandra Wasilkowska
Współpraca autorska: Karolina Kotlicka, Monika Oleśko, Ngoc Hoan Pham
Architektura wnętrz: właściciele restauracji oraz zarządca targowiska, projekt oświetlenia: Pracownia Architektoniczna Aleksandra Wasilkowska
Konstrukcja: Monika Bodurkiewicz, Tomasz Cichosz, Arkadiusz Lewandowski
Generalny wykonawca: U.R.B. Construction – Piotr Choroś
Inwestor: Spółka Nasz Rynek
Powierzchnia terenu: 20 688 m2
Powierzchnia zabudowy: 1366 m2
Powierzchnia użytkowa: 2443 m2
Powierzchnia całkowita: 3093 m2
Kubatura: 11 003 m3
Projekt: 2016-2021
Realizacja: 2020-2021
Koszt inwestycji: 6 mln zł
Nową Bakalarską wyróżnia kilka bardzo trafnych rozwiązań urbanistycznych. Głównym jest zastosowanie frontowej ściany jako formy porządkującej
Projektanci chcieli nadać bazarowi walor wielofunkcyjnej przestrzeni miejskiej, przeznaczonej nie tylko do handlu.
Przestrzeń wielofunkcyjna: Roman Tomecki
Bazar Różyckiego jest miejscem o bogatej historii i dużym znaczeniu dla Warszawy. Od początku prac zdawaliśmy sobie sprawę z odpowiedzialności i wymagań lokalizacji. Praskie targowisko to też miejsce ścierania się wielu oczekiwań nieformalnych grup społecznych, instytucji, stowarzyszeń. Nasze prace nad projektem były poprzedzone uzgodnieniami przedstawicieli miasta z wyżej wymienionymi. Oczekiwania inwestora określały jedynie główne założenia technologiczne oraz strukturę bazaru. Uznaliśmy, iż miejsce to ma szansę przeżyć transformację zarówno formalno-estetyczną, jak i funkcjonalną. Chcieliśmy mu nadać walor wielofunkcyjnej przestrzeni miejskiej, przeznaczonej nie tylko do handlu. Dzięki odpowiedniemu układowi pawilonów wygospodarowaliśmy sporą rezerwę na część rekreacyjną (plac zabaw, nasadzenia drzew i krzewów, łąka). Część handlową chcieliśmy wzbogacić o dużą ilość elementów małej architektury (ławki, stojaki rowerowe, donice z drzewami), tak aby ta strefa również nabrała spokojniejszego charakteru. Cały obszar miał zyskać wielowymiarową formę i atrakcyjność zarówno z punktu widzenia kupujących, jak i mieszkańców okolicznych kamienic. Alejki między pawilonami zaprojektowaliśmy na tyle szerokie, aby dać kupcom szansę sprzedaży produktów na tzw. wystawkach. Wystawki to tradycyjne na bazarze Różyckiego stelaże umożliwiające wystawianie produktów na zewnątrz. Większość pawilonów ma też zadaszone tarasy uniezależniające handel od warunków pogodowych. Najistotniejszym elementem jest tu witryna bramowa dająca szansę prowadzenia sprzedaży bezpośrednio z wnętrza, bez konieczności wystawiania towaru na alejkę.
Odgórna rewitalizacja: Łukasz Pancewicz
Przebudowa Różyca – praskiego bazaru Różyckiego – wzbudzała jednocześnie oczekiwania i obawy. Krótko po oddaniu wyremontowanego targowiska, varsavianista i krytyk architektury Jerzy S. Majewski na łamach „Gazety Wyborczej” nazwał ją zbrodnią przeciw duchowi miejsca. Krzysztof Michalski z Porozumienia dla Pragi skrytykował tymczasową formę i remont bez pomysłu na funkcjonowanie targowiska. Czy propozycja pracowni OCA faktycznie zasługuje na tak surowe oceny? Na Pradze architekci mierzyli się nie tylko z nostalgią i tęsknotą za czasami świetności Różyca, ale także realiami inwestycji publicznych. Różyc od lat traktowano jako jeden z żywych symboli Starej Pragi. Kupcy handlowali tu prawie nieprzerwanie od 1882 roku, kiedy plac targowy został zakupiony przez lokalnego przedsiębiorcę, aptekarza i filantropa – Juliana Jerzego Różyckiego. Autorem pomysłu zorganizowania targowiska i twórcą jego pierwszych sukcesów był Manas Ryba – warszawski żyd, przedsiębiorca, mieszkaniec pobliskiej Targowej. Spryt i przedsiębiorczość pokoleń kupców sprawiała, że Różyc funkcjonował przez kolejne dekady, przeżywając dwie wojny światowe, okupację hitlerowską i czasy socjalistycznej gospodarki PRL. Agonię bazaru zapoczątkowało uruchomienie Jarmarku Europa na Stadionie Dziesięciolecia, który okazał się dużo atrakcyjniejszym miejscem handlu. Po jego likwidacji przedsiębiorczy kupcy, w tym prężna grupa Wietnamczyków, przenieśli się na Bakalarską lub Marywilską. Zarządzający Różycem przegapili szansę na ożywienie targowiska i kolejne lata okazały się czasem powolnego i nieuchronnego regresu.
Dzisiaj krajobraz bazaru stanowi zapis ostatniej dekady rynkowej gry o grunt. Spadkobiercy Różyca odzyskali i przejęli ponad dwie trzecie jego terenu. Na gruncie prywatnym stoją zachowane i mocno zaniedbane budki dawnego targowiska. Prezentuje się ono przygnębiająco. Widok tanich ciuchów i strojów komunijnych jest szokującym kontrastem w zestawieniu z tętniącą życiem Bakalarską. Sprywatyzowany teren sąsiaduje z działką miejską, dla której powstał projekt autorstwa OCA. W północnej części od niedawna działa strefa gastronomii i ryneczek spożywczy OFF Brzeska – wynik inicjatywy Tomasza Purchały. Niewiele rzeczy łączy te miejsca, oprócz wspólnej geografii i zielonego koloru, użytego do dekorowania obiektów handlowych. W sumie są to trzy autonomiczne przestrzenie i trzy pomysły na przyszłość Różyca. To duży mankament zmniejszający szanse jego rewitalizacji.
Miejska część, przyległa do Muzeum Warszawskiej Pragi, została zagospodarowana przez urząd miasta. Pierwotne założenia realizacji targu warzywno-owocowego i gastronomii z 2013 roku uległy modyfikacji. Miasto po skonsultowaniu planów przebudowy przygotowało przetarg na projekt nowego zagospodarowania. Specyfikacja została przekazana architektom, którzy na jej podstawie stworzyli zespół 44 pawilonów. Zielone stoiska, przypominające swoją formą kontenery, powstały w konsultacji z architektką Olą Wasilkowską, która doradzała projektantom z OCA. Choć estetyka tych obiektów znacząco odbiega od tradycyjnej formy handlowej budy, posiadają one praktyczne elementy, takie jak rolety i wyposażenie sanitarne. Wyglądają estetycznie i funkcjonalnie. Kontenerowa forma niekoniecznie jednak spodoba się tradycjonalistom, a dla fanów nowoczesnych interwencji propozycja OCA może okazać się zbyt skromna. Daleko jej do odwagi takich koncepcji, jak również zbudowany z kontenerów warszawski Implant Kuby Szczęsnego.
Projekt architektów jest wynikiem całego procesu przygotowania zamówienia publicznego i realizacji inwestycji miejskiej bez stałego zaangażowania obecnych i przyszłych kupców. Nie dziwi zatem rozdźwięk między konsultacjami, planowaniem i wdrożeniem, będący często efektem takich odgórnie zarządzanych przedsięwzięć. Cały proces przypomina bardziej „głuchy telefon” między inwestorem a najemcami niż szycie projektu na miarę. Podobne mankamenty cechowały kilka innych praskich przedsięwzięć rewitalizacyjnych, w tym Centrum Kreatywności przy ulicy Targowej. Różyc różni się zatem znacząco od udanych, oddolnych realizacji takich, jak Bakalarska. Drugim aspektem jest zapowiadany przez miasto projekt przebudowy całego kwartału przy Brzeskiej w formule partnerstwa publiczno-prywatnego. Oznacza to, że póki co modernizacja Różyca ma charakter tymczasowy. Zarządzający targowiskiem będą musieli ponownie zmierzyć się z wyzwaniem ożywienia tej przestrzeni. Nowy Różyc potrzebuje zatem nowego Manasa Ryby.
Czytaj też: Muzeum Warszawskiej Pragi |
Niewykorzystana szansa: Maciej Czeredys
Najstarszy z istniejących dziś w Warszawie bazarów powstał w wyniku porządkowania miasta przez administrację prezydenta Sokratesa Starynkiewicza. Dzisiejszy Różyc tworzą dwie części. Większa należy do licznych spadkobierców Juliana Różyckiego, mniejsza, położona bezpośrednio za Muzeum Warszawskiej Pragi, jest własnością warszawskiego samorządu.
Bazar otwarto w 1882 roku. Jego teren został ogrodzony, prowadziło do niego pięć bram. Każdy handlarz mógł wynająć stragan i prowadzić tam sprzedaż. Największy rozwój Różyca miał miejsce po drugiej wojnie światowej. Na skomunalizowanym bazarze oferowano niemal wszystko. Dziś niemym światkiem tych czasów są ciemnozielone, drewniane budynki, nadal liczne w granicach prywatnej części.
Różyc od lat trawi kryzys. Jego źródłem było przede wszystkim powstanie po 1989 roku pobliskiego megatargowiska – Jarmarku Europa. W tym nowym, wielonarodowym tyglu szczególnie istotna i prężna okazała się wspólnota wietnamskich kupców. Kres stadionowego handlu w okolicach 2012 roku był szansą na reaktywację Różyca. Wietnamscy kupcy nie zostali tam jednak zaproszeni. Część z nich przeniosła się na odległą Ochotę, tworząc tętniący życiem, wielokulturowy bazar na Bakalarskiej.
Różyc to ostatni nieprzerwanie działający od XIX wieku bazar warszawski. Jako ważne dziedzictwo miasta na początku 2011 roku został wpisany do rejestru zabytków. Również obowiązujący miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego istotnie ogranicza możliwość zmiany jego charakteru. Druga dekada XXI wieku przyniosła liczne pomysły tzw. rewitalizacji. Najważniejsza, choć niezrealizowana, okazała się całościowa koncepcja przygotowana pod kierunkiem Aleksandry Wasilkowskiej. Pierwsza wersja wywołała intensywną dyskusję i opór, co doprowadziło do powstania drugiej, znacznie ciekawszej. Wysiłek partycypacyjny podjęty przez architektkę i jej zleceniodawcę, czyli Muzeum Warszawskiej Pragi, nie zakończył się jednak realizacją. Po pewnym czasie M. St. Warszawa zdecydowało o modernizacji tylko swojej części. Teren został wyczyszczony, kupcy przenieśli się w inne lokalizacje. Zorganizowano przetarg zakładający realizację pawilonów o określonej liczbie i powierzchni. Wszystkie w konstrukcji stalowej, pomalowane w charakterystycznym dla Różyca kolorze zielonym, i w przyszłości nadające się do przeniesienia. Jednocześnie, mimo sporych nakładów poniesionych na skanalizowanie terenu, wykluczono możliwość prowadzenia w pawilonach działalności gastronomicznej. Założeniem było, że powróci do nich branża tekstylna.
Podczas spaceru trudno dostrzec jakichkolwiek najemców. Zwracają uwagę nietypowe elementy, takie jak przeszklone wrota garażowe, wejścia do pawilonów usytuowane w bocznych alejkach oraz brak zadaszeń nad pasem potencjalnych wystawek. Z informacji uzyskanych od architekta Romana Tomeckiego wynika, że ich pominięcie to świadoma decyzja, mająca nakłonić kupców do wykorzystania przestrzeni pawilonów, szeroko dostępnych po zrolowaniu bramy od strony głównych alejek. Co ciekawe, projekt koncepcyjny został poddany konsultacji przez inwestora zastępczego (Zarząd Mienia M. St. Warszawy), jednak bez udziału projektanta. Uwag istotnie wpływających na kształt koncepcji nie było. Kończąc swoją wizytę na Różycu, zadałem pytanie jednemu z kupców o przyczyny braku najemców w miejskiej części. Jak się okazało, działał on tam wcześniej i liczył na powrót. W kilku słowach zdiagnozował przyczyny marazmu: brak zadaszeń nad wystawkami, kluczowym urządzeniu bazarowego handlu oraz kontenerowa technologia wykonania, wymagająca ogrzewania zimą, a chłodzenia latem. Zdaniem kupca, bazarowa budka służy jako magazyn, a nie sklep. Natomiast istotą handlu targowego jest niepozorna zadaszona wystawka umożliwiająca szybki kontakt z towarem. Zakładam, że działania miasta miały na celu faktyczną rewitalizację miejskiej części. Była z pewnością na to szansa, gdyby zastosowano bardziej strategiczne i uważne podejście do procesu zmiany, biorąc pod uwagę czynniki sukcesu innych warszawskich targowisk, a przede wszystkim podstawowe potrzeby kupców i klientów.
Czytaj też: Wystawka jest najważniejsza – o warszawskim Zieleniaku Aleksandra Wasilkowska |
Bazar Różyckiego (część miejska)
Warszawa, ul. Targowa 54
Autorzy: OCA Architekci, architekci Roman Tomecki, Anna Magdalena Pabich
Architektura krajobrazu: architektka krajobrazu Dorota Pape
Konstrukcja: Jerzy Gładysz
Generalny wykonawca: Zab-Bud
Inwestor: Miasto Stołeczne Warszawa
Powierzchnia terenu: 4423 m2
Powierzchnia zabudowy: 720 m2
Powierzchnia użytkowa pawilonów handlowych: 402 m2
Powierzchnia użytkowa pawilonów sanitarno-gospodarczych: 47 m2
Kubatura: 1980 m3
Liczba lokali handlowych: 42
Powierzchnia lokali handlowych: od 5 m2 do 15 m2
Projekt: 2019
Realizacja: 2020
Koszt inwestycji: 5,81 mln zł
Dodatkowe zdjęcia i rysunki bazarów: tylko w wydaniu cyfrowym
Warsaw bazaars have been a fixture in the city for years, and favorite shopping places for inhabitants who seem to enjoy cramped conditions, spontaneity and informality. Nobody cares for aesthetics or space; a variety of stands with crooked roofs over displayed merchandise attracts those who like to browse for bargains or buy food they believe to be fresher than elswhere. City planners however detest chaos and randomness of bazaars, and rarely reserve space for them in local plans. Architect Aleksandra Wasilkowska has for years been a city activist and an intermediary between merchants and city authorities; a difficult task, as merchants are usually distrustful of any official proposals. And yet, she has successfully organized and modernized a bazaar run by the Vietnamese minority and popularly called Asia Town; it has not lost any of its lively character, while made seem homogeneous by white corrugated steel used here. On the other end of the bazaar spectrum, the oldest Warsaw bazaar called Różyc, established 150 years ago, is an example of a failed revalorization. Partly reclaimed by prewar owners, it has lost its appeal, and container-like white and green boxes in the part modernized by the city have not met with approval of the merchants and remain mostly vacant.