Urbanistyczne styki wytyczonej pod koniec XVIII wieku gwiaździstej kompozycji z prostokątną siatką kwartałów położonych dalej na północ śródmieścia Warszawy zaowocowały szeregiem nietypowych działek przypominających zarys mniej lub bardziej smukłego żelazka. Wzdłuż ul. Pięknej i Koszykowej są trzy takie miejsca. Zniszczone w czasie wojny domy pozostawiły je na dziesięciolecia puste. Niestandardowe i inwestycyjnie niewygodne kształty były wdzięcznym obiektem studenckich pomysłów projektowych. Przy ul. Koszykowej mieści się bowiem warszawski Wydział Architektury. W tym, co skrzętnie przez lata omijali deweloperzy, młodzi adepci widzieli nieodparte źródło inspiracji. Wszak budynki żelazka można spotkać od Nowego Jorku po Petersburg i Lublanę.
Warszawska reprywatyzacja gruntów przywróciła dawne zarysy własności, co nie znaczyło wcale, że działka, która ma w swym najszerszym miejscu ledwo 10 m szerokości będzie opłacalna do zabudowy. Zgodnie z prawem drogowym, nowe obiekty wciąż należy stawiać minimum 6 m od krawędzi jezdni, a tu chodniki mają niecałe 3 m szerokości. Piętro o powierzchni użytkowej niewiele przekraczającej 250 m2 nie mogło znaleźć się w żadnym biznesplanie, gdy chodliwym towarem były przestrzenie ponadpięciokrotnie większe. Trudno tu też wygospodarować jakiekolwiek miejsca parkingowe. Lecz w ostatnich latach miejska polityka przestrzenna ewoluowała w kierunku zmniejszania ruchu samochodowego w centrum. Dziś planiści dopuszczają tu realizacje w ogóle bez garaży podziemnych. Jesteśmy też świadkami ewolucji w organizacji miejsc pracy. Młodzi ludzie często pokazują, że pracować można w witrynie kawiarni przy kubku latte, nie tylko w korpomordorze.