Mirosław Bałka: W sobotę, 12 lipca 1969 roku, amerykański statek kosmiczny wylądował na Księżycu. Neil Armstrong, który wyszedł z niego jako pierwszy, powiedział: To mały krok dla człowieka, lecz wielki krok dla ludzkości. Ludzie tamtej epoki wierzyli w postęp. Pięćdziesiąt lat wcześniej architekci Bauhausu również weń wierzyli. Czy obecnie żyjemy w czasach postępu? Ile wersji przyszłości nas czeka, jeśli w ogóle? Czy nadal można mierzyć przestrzeń krokami? O tym właśnie chciałbym z wami porozmawiać. A tytułem ciekawostki: wczoraj minęła trzydziesta rocznica powstania wizjonerskiego filmu Ridleya Scotta Łowca Androidów. Zobrazowane w nim miasto było wizją współczesnego nam otoczenia. Tymczasem świat wcale nie wygląda tak, jak prorokował ten film. Może więc zacznę naszą dyskusję od małego kroku i zapytam Marthę Thorne, jak zmieni się w przyszłości rola architekta.
Martha Thorne: Myślę, że dokonuje się właśnie olbrzymi krok w rozwoju naszej cywilizacji. Jeśli spojrzeć na to, jakie zmiany zachodzą w architekturze, to na początek trzeba stwierdzić, że żyjemy w okresie wielkiej rewolucji, na miarę tej dziewiętnastowiecznej, przemysłowej, a może nawet i większej. Teraz bowiem obejmuje ona nie tylko technologię, ale też urbanizację, globalne ocieplenie i migracje. Świat staje się coraz mniejszy, czego plusem jest możliwość przekazywania dużej liczby informacji, ale ujemną stronę stanowi to, że zmiany wstrząsają całym społeczeństwem i są bardzo silne, dogłębne. Na mojej uczelni (IE University z siedzibą w Madrycie i Segowii – przyp.red.) chętnie mówimy, że poszerzamy horyzonty przyszłych architektów i projektantów, aby mogli się odnaleźć w XXI wieku. Może więc jeszcze raz wytłumaczę: tradycyjne pojmowanie zadań architektury z dwudziestowiecznej czy nawet dziewiętnastowiecznej perspektywy to jeden model, a obecnie istnieje ich wiele. Ponadto coraz więcej podmiotów angażuje się w obszar architektury. Nie jest już ona zarezerwowana dla architektów, więc muszą oni przygotować się na poszerzanie swojej roli, inaczej zostaną zmarginalizowani.
Mirosław Bałka: To nasuwa mi kolejne pytanie, tym razem pod adresem Denisa Leontieva. Strelka KB, której był współzałożycielem, opisywana jest jako kolektyw młodych profesjonalistów pragnących zmienić swoje miasto i kraj: Moskwę i Rosję. Czy możliwe jest oddziaływanie na decyzje zbiorowości dotyczące rozwoju miast w sposób proponowany przez Strelkę?
Denis Leontiev: Naturalnie, oddziaływanie jest możliwe, pytanie tylko na jakim poziomie. Nigdy nie wiadomo, czy mały krok nie jest w istocie wielkim krokiem, tak jak w cytacie, który wcześniej przytoczyłeś. Trzeba próbować i trzeba rozumieć, że to oddziaływanie nie może ograniczać się do zakresu praktyki architektonicznej. Należy działać na dużo szerszą skalę. Architekci, jeśli chcą stawić czoła obecnym i przyszłym wyzwaniom, zdecydowanie muszą sięgać do narzędzi i rozwiązań również ze sfery ekonomii, geografii, klimatu, ekologii. Nie chodzi tylko o przestrzeń.
Mirosław Bałka: Tak, ale jak można zapanować nad przestrzenią publiczną poza jej aspektem przestrzennym?
Denis Leontiev: Ujmując to szerzej: zależy to od podstawowych wartości przestrzeni publicznej i komunikacji. Nasz sposób porozumiewania się w ciągu ostatnich kilkuset lat ulegał zmianom, ale jeśli początkowo istniała komunikacja, może ona istnieć nadal. Uważam, że chodzi o swoiste normy obowiązujące w miejskiej strukturze, dialogujące na różne nowe sposoby i na różnych szczeblach. Może być to kwestia zdolności, może to być kwestia wizualnych komunikatów, może chodzić o muzyczne przesłania, może to dotyczyć treści internetowych, itd. Trzeba nieustannie aktualizować naszą przestrzeń publiczną o te nowe rodzaje komunikowania się. Na tym polegałaby możliwość swobodnego dostępu wszystkich stron do zaprezentowania się i komunikacji.
Mirosław Bałka: Teraz więc pytanie do Ivana Blasiego, który współprowadzi Fundację im. Miesa van der Rohe w Barcelonie, zajmującą się sztuką nowoczesną i współczesną: czy możemy znów być nowocześni, czy musimy pozostać współcześni?
Ivan Blasi: W modernizmie istniało poczucie swoistego aktywizmu, zrozumienie, że architektura ma być jak zaktywizowane społeczeństwo. Jury konkursowe przyznawanych przez nas nagród ocenia i sam projekt, i jego zaplecze teoretyczne. Powtarzana jest teraz opinia, że architekturę poprowadzą naprzód rozważania akademickie. Również w projektach konkursowych widzimy pewien aktywizm, nie tylko ze strony studentów – skłonnych do teoretyzowania – ale też profesorów, wykładowców, a następnie również w dyskusjach jurorów. Koniec końców,myślę, że to właśnie sprawia, że współczesność jest ważna i prawdziwa i pozwala nam robić kolejne kroki w przyszłość.
To artykuł, do którego dostęp mają prenumeratorzy cyfrowej „Architektury-murator”.Chcesz dalej czytać ten tekst?