rozmowa Ananya Singha 1

i

Autor: fot. DANALKA.com Rozmowa Artura Celińskiego z Ananya Singhal (po prawej)

Rozmowa: Ananya Singhal

Mało kto rozumie dziś architektów

2024-03-06 21:04

Zrównoważenie w architekturze nie dotyczy tylko ograniczenie śladu węglowego. Nie warto słuchać ludzi, którzy umieją mówić tylko o bilansowaniu CO2, a nie są w stanie rozmawiać tym samym językiem o wpływie na lokalną społeczność, cele gospodarcze, różnorodność biologiczną czy komfort użytkowników.

Ananya Singhalem był gościem styczniowego wykładu z serii Mistrzowie Architektury organizowanego przez katowicki oddział SARP. 

Ten wywiad został opublikowany w numerze 3/2024 naszego miesięcznika. Przeczytaj cały numer!

Artur Celiński: Po ponad dekadzie pracy zawodowej zdecydowałeś się na stworzenie własnej pracowni – Studia Saar – która byłaby skoncentrowana na szukaniu architektonicznych odpowiedzi na wyzwania związane z kryzysem klimatycznym, utratą bioróżnorodności czy gospodarką odpadami. Udało się Wam już znaleźć idealne rozwiązanie?

Ananya Singhal: Od razu powiem, że możemy nigdy go nie znaleźć. Trzeba sobie bowiem zdać sprawę, że nie mówimy o jakiejś uniwersalnej sytuacji, w której możemy zastosować konkretny zestaw rozwiązań. Każdy projekt jest inny. Odróżnia się intencjami inwestora, potrzebami użytkowników, dostępnymi technologiami czy ogólnym kontekstem, w jakim przyszło nam projektować.

AC: Co w takim razie jest obecnie dla Was największym wyzwaniem w próbie dopasowania tych wszystkich elementów do siebie we właściwy sposób?

AS: To znów wynika ze specyfiki danego projektu. Czasem problem leży po stronie podejścia inwestora, czasem to kwestia pieniędzy. Regulacje lokalne czy krajowe również potrafią sprawić problemy. Do tego dochodzi wyzwanie realnej dostępności odpowiednich materiałów. No i trzeba pamiętać, że końcowi odbiorcy Twojej pracy – ludzie korzystający z danego obiektu – również mogą mieć swoje zdanie na ten temat.

AC: Czy nie ma jakichś prostszych odpowiedzi na pytania o sposoby zrównoważenia architektury?

AS: Pewnie byłbyś bardziej usatysfakcjonowany, gdybym odpowiedział, że chodzi o budowanie nisko emisyjnych obiektów i koncentrację na ograniczeniu produkcji dwutlenku węgla w całym procesie…

Dworzec Metropolitalny w Lublinie

AC: Wtedy musiałbym zapytać, czy poza tym oczywistym w sumie stwierdzeniem udało Ci się wypracować bardziej unikalne rozwiązania. W dzisiejszych czasach łatwo mówi się o odpowiedzialności, zrównoważeniu i trosce o klimat. Jak Twoim zdaniem można rozpoznać tych, którzy tylko się tym chwalą, a w istocie nic z tym nie robią?

AS: Zrównoważenie nie dotyczy tylko ograniczenia śladu węglowego. Pewnie spotykasz ludzi, którzy umieją mówić tylko o bilansowaniu CO2, a nie są w stanie rozmawiać tym samym językiem o wpływie na lokalną społeczność, cele gospodarcze, różnorodność biologiczną czy komfort użytkowników. Musimy mieć na uwadze wszystkie te konteksty i czynniki. Jako architekci np. powinniśmy zadbać o to, by projektowane budynki były opłacalne dla inwestora. To pierwszy krok w kierunku zrównoważonego rozwoju. Jeśli uda Ci się połączyć dochodowość, niskie zapotrzebowanie na zasoby, ograniczenie negatywnego wpływu na środowisko i pozytywny wpływ na ludzi – zarówno użytkowników, jak i tych po prostu pozostających obok danej inwestycji, wtedy otrzymujesz dobrą, zrównoważoną architekturę.

AC: W takiej sytuacji jako architekt musisz być kimś więcej niż tylko projektantem. Sądzisz, że architektura jest na to gotowa?

AS: Myślę, że trudność dla nas jako profesji – a mówię o tym, patrząc na architektów i architektki z Europy Zachodniej i Indii – polega na przypomnieniu sobie, że duża część naszej pracy musi polegać na słuchaniu i edukowaniu inwestorów oraz użytkowników naszych budynków. Dziś częściej przypominamy kaznodziei i posługujemy się językiem, który mało kto poza nami rozumie. Dzięki temu łatwiej ukryć momenty, w których poszliśmy na skróty. Łatwiej powiedzieć: osiągnęliśmy cel klimatyczny, bo zredukowaliśmy ślad węglowy. Trudniej wyjaśnić efekty ciężkiej pracy przy realizacji zadania polegającego na równoważeniu oczekiwań inwestorów czy użytkowników. Środowisko architektoniczne musi się nad tym poważnie zastanowić i wspólnie znaleźć odpowiednie rozwiązania.

AC: Czy myślisz o sobie jako o forpoczcie zmian w architekturze? Czy mógłbyś – jako jeden z liderów – stanąć na froncie walki o przemianę całego środowiska?

AS: Nie, absolutnie. Tym bardziej że architektura toczy dziś bitwy na wielu frontach. W jednych obszarach z pewnością nasz sposób działania wyprzedza innych, ale przecież my też wciąż się uczymy, podpatrujemy i, no cóż, jesteśmy daleko w tyle tam, gdzie również toczą się bardzo ważne sprawy. Chciałbym umieć projektować i budować tanie mieszkania, które są bardzo potrzebne praktycznie wszędzie na świecie. Tymczasem mamy z tym wielką trudność. Trzeba też jasno powiedzieć, że ze względu na naszą sytuację – Studio Saar ma inwestora, który pomaga nam w finansowaniu naszej działalności – jako architekci możemy pracować tylko nad tymi wyzwaniami, które nas naprawdę interesują. To wielki luksus.

AC: To rzeczywiście dosyć komfortowa sytuacja. Ale tylko z jednej strony. Bo z drugiej trudniej będzie Wam powiedzieć, że musicie pracować przy projekcie sprzecznym z Waszymi wartościami, np. ze względów finansowych. Porozmawiajmy więc o tym, co w istocie projektujecie. Co Was dzisiaj „naprawdę interesuje”?

AS: Szukamy obszarów, w których możemy osiągnąć możliwie największy wpływ na pozytywne zmiany. W Indiach jest to np. tworzenie fabryk. Takich, jak powstawały w Europie w połowie XX wieku, do końca lat 70. Potem nagle architektura przestała myśleć o tym, jak dobrze projektować nasze miejsca pracy. Uwagę pochłonęły inne obiekty, jak muzea. Każdy szanujący się architekt chciał je mieć w swoim portfolio. Ale muzea, tak jak i fabryki, kiedyś się znudzą. Dziś Europa stara się pięknie adaptować stare fabryki i dawać im drugie życie. W Indiach tego nie mamy. Zwykle są to po prostu szopy, w których warunki pracy są bardzo złe. Tymczasem aż 25% populacji mojego kraju pracuje w fabrykach. Nie możemy ignorować tej sytuacji. Dlatego jednym z naszych projektów jest Doshi Building – stołówka i przestrzeń odpoczynku dla pracowników kompleksu Secure Sanand. Okrągły, lekki i przeszkolony pawilon, w którym mogą oni odetchnąć od surowego wystroju pozostałych budynków fabryki.

rozmowa Ananya Singha 3

i

Autor: fot. Bharat Ramamruthan Secure Sanand, projekt autorstwa Studio Saar

AC: W rodzinnym Udajpur zaprojektowaliście zaś Third Space - miks domu kultury, miejsca spotkań i laboratorium kreatywności. Zdziwiło mnie, że do wykończenia elementów elewacji czy ekranów przeciwsłonecznych użyliście białego marmuru. I ze względu na pożądany efekt artystyczny w każdej płycie wycinaliście tysiące drobnych otworów. To nie brzmi na zrównoważone środowiskowo i finansowo rozwiązanie...

AS: W miejscu, w którym dorastałem, taniej było wyłożyć podłogę marmurem niż pokryć ją płytkami. Po prostu w okolicy mamy bardzo dużo tego materiału. My dodatkowo postaraliśmy się, aby na budowie wykorzystać odrzuty powstałe przy produkcji bloków dla przemysłowych odbiorców. Generalnie więc wykorzystaliśmy materiał, który trafiłby pewnie na przemiał. Po wycięciu tych wszystkich otworów wykorzystaliśmy też te wszystkie małe fragmenty. Trafiły do podłóg w całym budynku. Z kolei pył powstały przy cięciu zmieszaliśmy z cementem. W ten sposób nasz beton zawiera go o 20% mniej. Uzyskaliśmy więc bardziej ekologiczny beton i przy okazji udało się nam zagospodarować dużą część odpadów budowlanych. Taki sposób pracy pewnie nie byłby możliwy w Europie, ale w Indiach praca rzemieślników jest relatywnie tania.

AC: Co jeszcze jest możliwe w Indiach, czego nie można by zrobić np. w Europie?

AS: Zacznijmy od dostępu do wykwalifikowanej siły roboczej. Na budowie Third Space pracowało jednocześnie 580 osób. Trudno sobie wyobrazić coś takiego w Europie. Od razu byłoby to uznane za ekonomicznie nieuzasadnione. W Indiach o wiele łatwiej osiągnąć nam pewne cele w oparciu o rzemiosło i zaangażowanie dużej liczby pracowników. Inną, ważną różnicą jest stosunek do zasad bezpieczeństwa. To coś, czego osoby z Europy w ogóle nie rozumieją. Tymczasem w moim kraju obecnie o wiele większą uwagę przywiązuje się do produktywności niż bezpieczeństwa. To jest szalone, zwłaszcza dla naszej firmy, która działa i tutaj, i w Wielkiej Brytanii. Bo jak naszym brytyjskim partnerom wyjaśnić, że na indyjskim placu budowy ludzie nie tylko nie mają kasków i kamizelek, lecz także pracują boso, w krótki spodenkach, bez rękawic.

AC: Czy przy tak luźnych regulacjach łatwiej jest tworzyć innowacje w architekturze i budownictwie? W Polsce wiele projektów opartych o powtórne wykorzystanie odpadów zatrzymuje się na kwestiach proceduralnych.

AS: Sytuacja jest porównywalna. Przepisy obowiązujące na całym świecie są tak rygorystyczne i szczegółowe, że chcąc wprowadzić jakąkolwiek poważną innowację, musimy wykonać ogromny, proceduralny wysiłek. Ostatnio przez ponad rok pracowaliśmy z rządową agencją inżynieryjną w Wielkiej Brytanii nad uznaniem naszego substytutu cementu za bezpieczny i wartościowy. Niezależne testy pokazują, że jest o wiele trwalszy, notuje o 25% lepsze wyniki w testach ściskania i rozciągania, a przy tym jest tańszy i wykorzystujemy odpady do jego produkcji. Na razie te argumenty nie są wystarczające. Walczymy dalej, wydajemy pieniądze, przekonujemy. Zobaczymy, jak nam pójdzie.

AC: Na koniec naszej rozmowy chciałbym wrócić do jej początku, gdy powiedziałeś, że uczycie się i wyciągacie wnioski z każdego zrealizowanego projektu. Jestem bardzo ciekawy, jak to wygląda w praktyce. Jakie wnioski płyną dla Was z Third Space? Jakie błędy – ważne dla idei zrównoważenia – popełniliście przy jego projektowaniu i budowie?

AS: Myślę, że przesadziliśmy z rozwojem budynku, przeprojektowaniem go. Przez to stał się bardziej skomplikowany, niż było to konieczne. Dzisiaj pewne elementy bym uprościł, zwiększył liczbę powtórzeń. Zobacz, w całym budynku mamy nieco ponad 200 par drzwi. Zaprojektowaliśmy 104 różne ich typy. To był bardzo zły pomysł. Gdy nad nimi pracowaliśmy, każdy kolejny model drzwi wydawał się być ciekawą ideą. Potrzebną. Konieczną. Tymczasem to zwiększyło koszty budynku. I pewnie jeszcze stworzy kłopoty w jego utrzymaniu. Ten błąd wynika z tego, że nie pracowaliśmy odpowiednio ciężko nad połączeniem wszystkich elementów. To zaś – jak już wiesz – jest kluczowe.

rozmowa Ananya Singha 4

i

Autor: fot. materiały prasowe

Ananya Singhal – indyjski architekt, przez wiele lat był partnerem B.V. Doshi’ego (zdobywcy Nagrody Pritzkera z 2018 roku), a od 2019 roku razem z Jonnym Bucklandem prowadzi własną pracownię Studio Saar z oddziałami w Indiach i Wielkiej Brytanii. Ich architektura opiera się w dużej mierze na interpretacji czynników społecznych, takich jak ludzie, kultura i miejsce. Lokalne tradycje przepuszczone zostają przez pryzmat współczesności, co prowadzi do innowacyjnych, aczkolwiek zróżnicowanych typologicznie rozwiązań. Wśród najbardziej znaczących realizacji hinduskiej pracowni należy wymienić Sanand Factory (Bezpieczna Fabryka i Kantyna w stanie Gudźarat) oraz Park Udaan i centrum lokalnej społeczności Third Space w Udaipurze