Sopocki socmodernizm

Meduza w Sopocie przeszła zasłużoną przemianę. I znów cieszy oko

2025-11-20 13:27

Sopocki pawilon gastronomiczny Meduza narodził się jako budynek o zgoła innym przeznaczeniu... By następnie służyć plażowiczom jako sezonowa kawiarnia. Po latach remontów psujących pierwotną wizję architekta, Meduza nie straszy już spacerowiczów. Nie odzyskała co prawda oryginalnych malowideł wewnątrz, a wystrój całkowicie odbiega od stylistyki modernistycznej, jednak z zewnątrz wzorowo odrestaurowano budynek. Całość, choć z lekkim rozdwojeniem jaźni, broni się jako pogodzenie starego z nowym.

Spacer po Galerii PLATO z Robertem Koniecznym

Meduza: z szaletu w kawiarnię i bar

Kończyła się piąta dekada XX wieku, w Sopocie turystów tylko przybywało, a kurort wciąż cierpiał na niedobory nowoczesnych lokali gastronomicznych. Na placu Przyjaciół Sopotu zaraz stanie nowoczesna Alga z charakterystycznymi karbowanymi daszkami z tworzywa. Mało. Szczęśliwie się jednak złożyło, że przy wydawaniu zgody na zabudowę nadmorskiej działki nieco dalej, popełniono błąd, którego popełniać raczej nie wypadało. W dość istotnym miejscu postawiono bowiem wielki szalet. Tu, przy sopockiej plaży, przy wejściu nr 13, wzdłuż Alei Franciszka Mamuszki. 

W miejscu zamykającym główny ciąg spacerowy sopockiego nadmorskiego Parku Północnego, postawiono w r. 1959 pokaźnych rozmiarów... szalet publiczny. Kiedy szalet był już w 70% gotowy, zauważono wreszcie, że został on zlokalizowany "na osi widokowej alei pierwszej przyplażowej" (cytuję założenia przebudowy szaletu na kawiarnię), będącej najbardziej uczęszczaną nadmorską aleją spacerową. Postanowiono więc jego przebudowę

— opowiadał w Architekturze (11-12/1962) architekt Janusz Kowalski, autor koncepcji na tę przebudowę. Zaprojektował pawilon otwarty, przykryty charakterystycznym geometrycznym zadaszeniem wspartym na nóżkach ułożonych w V. W głębi, już za drzwiami, mieściła się zamknięta sala z barem, w której można było się schronić w razie niepogody. Z boku - barek samoobsługowy. Na tyłach - zaplecze kuchenne i magazyny.

Zobacz także: Cafe Rozdroże w PRL to był szyk. Tu na kawę przychodził "Kisiel". W środku "Hałasy", monstery, w menu słynne wuzetki. Lokal przeszedł metamorfozę wnętrz

Konstrukcję dla budynku zaprojektował Kazimierz Caliński.

Meduza

i

Autor: Architektura (1962/11-12), str. 462/ Materiały prasowe Widoczne drzewo, wystrój i malowidło ścienne w Meduzie (1962)

W zgodzie z przyrodą

Choć Kowalski nie poświęcił temu zabiegowi czasu w oszczędnym opisie realizacji, na archiwalnych fotografiach widać to wyraźnie: Meduza miała współistnieć z otaczającą ją naturą. Przez otwór w harmonijkowym dachu wyrastało drzewo, które rosło tu od dekad. Było jedną z ozdób, a jego kilka pni wyrastało z podłogi wśród stołów.

Ozdób nie było wiele. Zamiast detali istotne było to, co można było oglądać za obszernymi przeszkleniami sali i spod zadaszenia: morze i drzewa. Specjalnie dla Meduzy powstały meble - wizualnie lekkie taborety i stoły o metalowych giętych nogach, drobne kinkiety o migdałowatym kształcie. Głównym elementem plastycznym było jednak malowidło artysty Jerzego Szrajbera na ścianie kawiarni, abstrakcyjne, geometryczne, a jednak przywołujące skojarzenia z krajobrazem morskim. Łodzie, ryby. To do niego nawiązywały lampy.

Niewykluczone, że malowidła były dwa. Fotografowie upatrzyli sobie jednak kadr skierowany w stronę morza. Przeciwległej ściany nie widać. Sezonowość kawiarni pozwalała na pewne oszczędności w kubaturze zaplecza, dawała też nieco większą swobodę w projektowaniu bryły. Zadaszenie i rozwiązanie ścian chroniło gości przed wiatrem, ale i zapewniało dobre nasłonecznienie. Przez długie poziome okno wycięte w bocznej ścianie na wysokości wzroku mogli oglądać morze.

Zobacz także: Obsługiwało go 200 pracowników. Bar Praha był pierwszym nowoczesnym lokalem powojennej Warszawy

Meduza w Sopocie

i

Autor: Julia Dragović/ Archiwum prywatne Po remoncie i przed
Meduza w Sopocie

i

Autor: Julia Dragović/ Archiwum prywatne Po remoncie i przed

Długa droga do remontu

Lata po przemianie nie były dla Meduzy łaskawe. W nowych kapitalistycznych realiach sezonowa kawiarnia nie miała szans na przetrwanie. Zadaszenie zabudowano, niwecząc lekkość bryły. Meduza stała się imprezownią, parę razy zmieniała nazwę. Kolejne ingerencje tylko pogarszały efekt wizualny. Ostatecznie po zamknięciu w 2023 roku, przed remontem, przypominała zwykłą PRL-owską budę. O tym, że była kiedyś ciekawym obiektem przypominały tylko obrysy zygzaków zadaszenia i obły daszek wejścia do dawnego baru szybkiej obsługi.

W te wakacje zakończył się gruntowny remont pawilonu. Otwarto tu tzw. koncept talerzykowy (modna ostatnio idea, która dzieli społeczeństwo na fanów dzielenia się mniejszymi porcjami "do smakowania" i krytyków talerzyków jako sposobu na windowanie cen jedzenia).

Właściciele postawili na przywrócenie najważniejszych cech lekkiego modernistycznego pawilonu. Projekt wykonał arch. Wojciech Augustyniak (MRV Architekci). Na budynku pojawiły się neony z oryginalną nazwą - Meduza znów jest Meduzą - a teren ogrodzono stylizowanym ogrodzeniem nawiązującym do stylistyki powojennej. Wróciło poziome okno od strony morza, a dookoła białych ścian posadzono bluszcz. Wnętrza, w których pojawiło się mnóstwo roślin (co ważne - prawdziwych), zaprojektował zespół z pracowni Sikora Wnętrza.

Meduza w Sopocie

i

Autor: Julia Dragović/ Archiwum prywatne Wnętrze

Po renowacji jasna w odbiorze jest modernistyczna proweniencja pawilonu Meduza. Nowe wnętrze, choć dopieszczone co do centymetra, budzi w tym kontekście lekki dysonans. Efekt końcowy Meduzy 2.0 nie jest spójny i nie ma większego sensu udawać, że jest inaczej. Smuci też brak odniesień do malowidła ściennego Jerzego Szrajbera.

Na tym remoncie korzysta jednak dziedzictwo powojennego modernizmu. Dla obiektów socmodernistycznych najlepszym losem jest oczywiście troskliwa opieka nad wizją powojennego architekta (w idealnym scenariuszu - ciągła, bez przerw). Ale warunkiem koniecznym jest również zachowanie funkcji budynku, a to często wiąże się z kompromisami. W tym przypadku nie tak wielkimi - wszak wciąż jest to lokal gastronomiczny, a oryginalna tkanka wnętrza nie zachowała się do dziś. 

Przyjemne, ciepłe i po prostu dobre wnętrze z pewnością przyciągnie klientów do lokalu, a to zapewni pawilonowi utrzymanie funkcjonalności. Z kolei okolica odzyskała Meduzę, na którą nie da się już pomstować, że szpeci.

Źródło: Architektura (1962/11-12)

Zobacz także: Ładne, bo czyste. Czyli dlaczego tak łatwo polubiliśmy nową Cepelię, a starą byliśmy gotowi burzyć

Podcast miejski
Flip Springer. Architektura ma kłopot
Architektura Murator Google News