Spis treści
- "Najefektowniejsza w Warszawie elewacja handlowa"
- 10 tysięcy klientów dziennie, 200 pracowników
- Przezroczyste szyby i potężne strzałki
- Atmosfera willowo-mieszkalna
- A dziś? Co mieści się w dawnym Barze Praha?
"Najefektowniejsza w Warszawie elewacja handlowa"
W nowowybudowanym budynku w Al. Jerozolimskich, na przeciwko Cedetu otwarto w 1958 roku pierwszy nowoczesny bar szybkiej obsługi. Bar Praha. Kusił już z drugiego końca ulicy - wielkie czerwone neony baru robiły takie wrażenie, że wylądowały na okładkach Stolicy i Architektury. W tej pierwszej elewację budynku nazwano najefektowniejszą w Warszawie. Z bliska, przez szybkę, przechodniów kusiły malowidła zdobiące ściany stanowisk sklepowych. Po lewej, pod niebieskim malowidłem - wyroby cukiernicze. Po prawej, pod czerwonym - garmażerka. Na wprost natomiast - ogromny bar.
Początkowo miała się tu mieścić mniejsza restauracja najwyższej kategorii S - i tak lokal projektowali architekci, Jan Bogusławski i Bohdan Gniewiewski. Gdy prace dobiegały końca, "góra" zmieniła zdanie. Nakazała połączyć restaurację z dwoma sąsiednimi sklepami i na otrzymanej powierzchni otworzyć bar szybkiej obsługi. Dla wszystkich. Prasa była zachwycona.
Jest to niecodzienne wydarzenie w życiu Warszawy, które można by oceniać jako duży krok w kierunku demokratyzacji, że lokal urządzony z maksymalnym wysiłkiem artystycznym i technicznym na jaki tylko nas stać, nie jest związany z odświętną reprezentacją, lecz został przeznaczony dla masowego konsumenta. Nareszcie człowiek o przeciętnych zarobkach będzie mógł jeść na co dzień w kulturalnych warunkach, a nie w zapijaczonych lokalach, na które był skazany przez dotychczasową politykę przemysłu gastronomicznego.
— chwalił, karcąc redaktor Stolicy o tajemniczych inicjałach A. Cz.
Abstrakcyjne malowidła frontowe wykonali Kazimierz Gąsiorowski i Maria Leszczyńska. Największe malowidło autorstwa S. Preyznera, ozdobiło ścianę ponad ladą do wydawania posiłków i przedstawiało Pragę. Dekadę później Leszczyńska wykona mozaikę do innego baru Gniewiewskiego i Bogusławskiego - Zodiaku.
Kolory do wnętrza dobrała Aniela Bogusławska, architektka i plastyczka, prywatnie żona Bogusławskiego. Błękitne ściany przełamywały czarne akcenty stolarki drzwiowej, mebli, kolumn. Gładkie szklane powierzchnie kontrastowały z wyrazistymi pasami białoczarnej mozaiki na ścianach oraz szklanych pasów na sufitach. Całość urozmaicały czerwone akcenty - neonów, części pasów, markiz na patio.
10 tysięcy klientów dziennie, 200 pracowników
O tym, jak duże było zapotrzebowanie na takie miejsce w Warszawie, niech świadczy fakt, że dziennie obsługiwano tu przynajmniej 10 tysięcy klientów. Jednocześnie mogło się tu stołować 300-400 osób - co prawda na stojąco, ale przecież był to bar szybkiej obsługi.
Kilkanaście tysięcy osób korzystających z tego baru nie zdaje sobie zapewne sprawy, że na zapleczu trzeba ok. 200 pracowników, aby ich obsłużyć.
— pisze Stolica. Zaplecze baru, a więc kuchnie, chłodnie, magazyny, piekarnia, przygotowalnia, złączone kablami, rurami, windami zajmowały dwa piętra. By nadążyć za wydawaniem czystych talerzy, non stop działały tu aż cztery zmywalnie.
Skąd rozbieżność w liczbach? Architektura również w roku 1959 podawała, że bar projektowano dla ok. 10 tys. osób dziennie, z miejscami przeznaczonymi dla 300 osób (wg Stolicy - 400). Przyjmijmy więc, że stan faktyczny był gdzieś po środku. Klientów obsługiwało aż 19 kas jednocześnie. Czyli mniej więcej tyle, ile dawniej w dużych hipermarketach, kiedy nieznane nam było pojęcie kas samoobsługowych.
Oprócz stołówki dla klientów była tu jeszcze jedna, też wielka - dla pracowników. Znajdowała się na trzecim piętrze technicznym, przeznaczonym właśnie dla nich. Mieli tu do dyspozycji prysznice i szatnię. Administracja zajmowała ledwie cztery pokoje.
Przezroczyste szyby i potężne strzałki
Bogusławski i Gniewiewski cieszyli się wielkim uznaniem. Stolica, która nie szczędziła w swojej historii gorzkich słów w stronę architektów, zwłaszcza tych trudniących się mieszkaniówką, zachwycała się realizacją baru, wyrażając zawód jedynie wykonaniem liternictwa w podświetlanym napisie "Ciastka desery" wieńczącym witrynę. Wspaniałe i mistrzowskie były kolory, neony, rozplanowanie przestrzeni ("wyższa szkoła jazdy"), czytelna komunikacja.
Prof. J. Bogusławski i arch. B. Gniewiewski, znani są z doskonałego opanowania wszystkich materiałów wykończeniowych. W barze "Praha" naszym małym, krzywym, butelkowo-zielonym szybkom potrafili nadać wygląd wielkich tafli, tak przezroczystych, że na drzwiach i na innych płaszczyznach szkła trzeba było malować napisy, znaki firmowe itp., aby ludzie nie rozbijali sobie głów.
Szklane były również ciemne i potężne trójkąty zawieszone nad dwoma z czterech wejść. Zwężając się ostro w stronę wnętrza, kierowały klientów w głąb lokalu. Podmalowanym szkłem wykończono również część sufitów i ścian.
Blaty stołów i lad wykonano z marmuru.
Zobacz także: Był największym hotelem w Polsce, pokoje meblowano przez okno. Hotel Warszawa w Prudentialu
Atmosfera willowo-mieszkalna
Bar Praha w części stołówkowej rozmieszczony był na planie litery U. Sala zawijała się wokół centralnego patio połączonego przesmykiem z ulicą. Stolica wyrokuje: architektom chodziło o uzyskanie atmosfery willowo-mieszkalnej. Czy była to diagnoza trafna, czy nie - nie dowiemy się. Patio miało natomiast dwie podstawowe cechy - doświetlało schowaną w cieniu bryłę baru, a w lecie służyło za ogródek. W upały z zaplecza wytaczano stoiska do sprzedaży lodów i wody sodowej.
Wyodrębnienie środka usprawniało nieco komunikację wewnątrz wielkiego baru, kierując klientów w odpowiednie miejsca - do kas, wydawania posiłków i stolików.
Patio było niemałe - mierzyło aż 900 m². Cały bar natomiast zajmował aż 3200 m² powierzchni.
A dziś? Co mieści się w dawnym Barze Praha?
Bar zamknięto w 1990 roku. Blok, w którym się mieścił, stoi do dziś - w Al. Jerozolimskich 11/19. Po dawnym efektownym, przeszklonym parterze nie ma już jednak śladu - a stanowił najciekawszy punkt budynku. Tam, gdzie kiedyś sprzedawano ciastka, dziś jest bank. Wejście na patio zabudowano powierzchnią handlową - w miejscu przesmyku, którym kiedyś przez patio można było wejść do baru, dziś jest drogeria. Kolumny wciąż tu są, ale już bez mozaik czy szklanych okładzin - gładkie. W miejsce garmażerii - odzież.
Dawnych sklepów, które sąsiadowały z barem po obu stronach, a ich wnętrzach projektowali Bogusławski z Gniewiewskim, też już nie ma. Miejsce ubiorów zajęły kantor i outlet, a perfumerii - fastfood. Każda z witryn wygląda inaczej, oblepiona niespójnymi szyldami. Neony zastąpiły wielkoformatowe reklamy. Za rogiem, w miejscu dawnego jubilera, do którego należał drugi potężny neon, działa dziś sieciówka spożywcza. Pawilon Chemii (a jakże, również projektu Bogusławskiego i Gniewiewskiego), który stał obok i zadawał szyku, nie istnieje od 2008 roku. Zastąpił go Vitkac.
Po barze została tylko jego wielka bryła na tyłach bloku.