Od luksusu politycznego do kapitalistycznego. "To określenie przez długie lata definiowało coś wytęsknionego, mitycznego, nieosiągalnego"

2025-09-26 15:06

Epoka socrealizmu upadła i dość szybko okazało się, że architektoniczny i materiałowy luksus, jaki oferowała, nie jest możliwy do stosowania na masową skalę (socrealistyczne gmachy były po prostu za drogie do realizacji). Władze PRL-u nadal jednak pracowały nad zniesieniem pojęcia luksusu, czy też raczej nad stworzeniem wrażenia, że jest on dostępny dla każdego - pisze Anna Cymer w tekście poświęconym zmieniającej się definicji luksusu w polskiej architekturze.

Anna Cymer: architektura lat 90. była kiczowata, ale nasza

Poczucie luksusu, jego poszukiwanie i dostęp do niego były w powojennym półwieczu narzędziem polityki, metodą na zarządzanie społeczeństwem. Nic więc dziwnego, że wraz z transformacją ustrojową luksus stał się kluczowym elementem zmian. PRL chciał znieść tradycyjne rozumienie luksusu. Programowo (i jednak głównie teoretycznie) głosił wyrównanie dostępu do dóbr i wygód, zniesienie burżuazyjnego podziału na klasy uprzywilejowane i niższe. W nowych, powojennych realiach każdy po równo miał korzystać z dobrodziejstw sprawiedliwego państwa, wygód i towarów. Choć ta utopijna wizja nie miała szans się spełnić, do dziś pozostały po próbach jej wdrożenia materialne ślady.

Luksus kulturalny

W drugiej połowie lat 40. XX wieku toczyły się w Polsce dwa bardzo ważne polityczno-społeczne procesy, które znalazły swoje odzwierciedlenie w architekturze. Pierwszym była odbudowa zniszczonych w czasie wojny obszarów staromiejskich i zabytkowych, drugim zaś tworzenie przestrzennych ram dla nowego ustroju, osadzanie się władzy i powstawanie obiektów, które miały sygnalizować zmiany i reprezentować „ofertę”, jaką niosła.

Czytaj także: Anna Cymer: architektura lat 90. była kiczowata, ale nasza

Jedną z ważnych dziedzin, po jaką także propagandowo sięgnęła nowa władza, była kultura. Lud pracujący dzięki działaniom władzy miał zyskać do niej równy i szeroki dostęp, a żeby go ułatwić, a zarazem podkreślić wyjątkowość tego przedsięwzięcia, zaczęto wznosić na te potrzeby specjalne budowle. Badaczka socrealizmu, Aleksandra Sumorok, w książce pt. Socrealizm i socrealizmy. Architektura wnętrz w Polsce 1945-1956 wyjaśnia fenomen i znaczenie budowania „pałaców kultury”: Pałacami nazywano najczęściej najbardziej reprezentacyjne domy kultury o wyróżniającej się bryle oraz bogatym wystroju plastycznym wnętrz, którym nadawano szczególną rangę i przyznawano wysoki priorytet. Miały zrekompensować „burżuazyjno-sanacyjne” niedostatki i braki, uwznioślać, przyczyniać się do awansu klasowego, a wszystko to czynić w „odświętnych” wnętrzach zapewniających wytchnienie od codzienności. Dlatego też postulowano, by te pałacowe przestrzenie przenosiły w inny, bajkowy, odrealniony wymiar, osiągnięty dzięki zwiększonej dekoracyjności, luksusowym materiałom (marmur, granit), wyrafinowanym, zakorzenionym historycznie detalom. Nowe pałace, poprzez sięgnięcie do repertuaru form dawnych, przeorientować miały też symbol opresyjny (arystokratyczno-burżuazyjny) w symbol triumfu nowego, socjalistycznego porządku skoncentrowanego na ludziach.

Lśniące luksusowymi materiałami i pełne detali oraz zdobień „pałace” kultury – to luksus epoki socrealizmu, to oferta władzy dla robotników, że oto w nowych czasach zyskują oni kontakt z przestrzeniami jeszcze niedawno dla nich niedostępnymi. Najważniejszym z owych pałaców kultury był, rzecz jasna, ten w Warszawie. Przepychem wnętrz dorównywał mu z pewnością Pałac Kultury Zagłębia w Dąbrowie Górniczej. Nieco skromniejsze, ale wyrastające z tej samej idei były m.in. domy kultury w Ozimku, Skarżysku-Kamiennej, Stalowej Woli, Gdańsku, Świętochłowicach i Katowicach (szczególnie dużo powstało ich na terenach uprzemysłowionych, na Górnym Śląsku czy w Centralnym Okręgu Przemysłowym). W 1953 roku na łamach miesięcznika „Architektura” Jerzy Minorski zwracał uwagę na może zbyt dużą skromność holu wejściowego nowo powstałego domu kultury w Rzeszowie: Jeżeli hall wejściowy jest tym wnętrzem, które jako pierwsze miałoby uhonorować przybywających do niego ludzi tak, aby od razu poczuli, że znajdują się w gmachu użyteczności publicznej, to jednak wnętrzem dominującym w tym budynku jest sala teatralna. To foyer miało robić wrażenie i od razu od wejścia imponować, urzekać, dawać każdemu użytkownikowi wrażenie dostępu do wyjątkowości.

Centrum Administracyjne Huty im. Lenina w Krakowie

i

Autor: Julia Dragović/ Archiwum prywatne 8 | Centrum Administracyjne Huty im. Lenina

Luksus ogólnodostępny

Epoka socrealizmu upadła i dość szybko okazało się, że architektoniczny i materiałowy luksus, jaki oferowała, nie jest możliwy do stosowania na masową skalę (socrealistyczne gmachy były po prostu za drogie do realizacji). Władze PRL-u nadal jednak pracowały nad zniesieniem pojęcia luksusu, czy też raczej nad stworzeniem wrażenia, że jest on dostępny dla każdego.

Czytaj także: Ależ to jest brzydkie! Dlaczego ocenianie estetyki nowego Muzeum Sztuki Nowoczesnej nie ma sensu?

Jedną z metod było rozwijanie infrastruktury społecznej, np. sanatoriów czy ośrodków wczasowych. Nadawano im nowoczesne formy – luksusem jest przecież także życie w innowacyjnym kraju, który nie boi się nowatorskich form. Z oferty owych ośrodków, budowanych m.in. dla zakładów pracy czy grup zawodowych (np. nauczycieli), mogły korzystać duże grupy osób, otrzymując tam wcześniej niedostępne wygody (nie tylko zakwaterowanie i wyżywienie, ale i zabiegi lecznicze, rozrywkę, rekreację, udział w wydarzeniach kulturalnych). Zarówno władze państwowe, centralne i terenowe, jak samorządy miejskie i zakłady przemysłowe wkładają wiele wysiłku w zapewnienie właściwych warunków wypoczynku; dla wypoczynku świątecznego – w zasięgu istniejących środków komunikacji komunalnej, dla dłuższego wypoczynku urlopowego – w regionach i miejscowościach o najlepszych warunkach klimatyczno-zdrowotnych – pisał w 1968 roku Andrzej Nitsch w tomie Architektura i budownictwo w Polsce 1945-1966. Ważną zmianą społeczną, przełamaniem ekskluzywności tego typu obiektów i przestrzeni było budowanie tak miejskich terenów rekreacyjnych (Park Śląski w Chorzowie, tereny nad jeziorem Malta w Poznaniu czy Zalewem Zegrzyńskim niedaleko Warszawy), jak domów wczasowych nad morzem i w górach.

W powojennym półwieczu zmieniały się ekipy polityczne, a w ślad za nimi cele, jakie miała spełniać architektura. W latach 70. obok programowego „przybliżania luksusu do ludu” pojawiła się potrzeba stworzenia mniej dostępnych enklaw, miejsc prestiżowych i wystawnych, które miały anonsować dobrobyt i otwarcie się na tzw. Zachód oraz wprowadzenie do Polski standardów społeczeństwa konsumpcyjnego. Jednym z głównych źródeł legitymizacji nowej ekipy rządzącej, która objęła władzę po krwawo stłumionych strajkach na Wybrzeżu, było zapewnienie obywatelom nieznanego od czasów powojennej odbudowy materialnego dobrobytu, mającego symbolizować sukces socjalistycznego systemu – pisał Andrzej Szczerski w tomie Cztery nowoczesności. Teksty o sztuce i architekturze polskiej XX wieku. To był pierwszy w dziejach PRL-u moment, kiedy oficjalnie luksus znów zaczęto rozumieć jako coś ekskluzywnego. Zbudowane wtedy w Warszawie hotele Forum i Victoria, choć dla większości ludzi niedostępne, ekscytowały, ale i napawały dumą, że oto nad Wisłą też mogą istnieć obiekty w „zachodnim” stylu. Wokół tych elitarnych przestrzeni narastała specyficzna mitologia, emocje, ekscytacja. I one były elementem gry politycznej: największy luksus zdawał się być na wyciągnięcie ręki.

Luksus upragniony

Zachwyty nad nowymi hotelami pokazują zatem PRL jako kraj pełen kompleksów i poczucia niższości, nieudolnie ukrywający własne słabości i przekonany, że jedynym remedium na kłopoty jest adaptowanie zachodnich wzorców – odnotował we wspomnianym zbiorze tekstów Andrzej Szczerski. Błysk Zachodu, który pojawił się w latach 70. rozpalił się na dobre niedługo później, wraz z transformacją ustrojową. O ile w PRL-u luksus był albo „rozdawany” ludowi, albo pokazywany przez szybę, w latach 90. stał się głównym celem działań.

Czytaj także: Maciej Rydz: Luksus jest wrażliwy na kicz. Nie wystarczy, że coś jest drogie – musi być jeszcze trafne

Towarzyszące tamtym czasom (czasem używane i dziś) hasło o „gonieniu Zachodu” było w przypadku architektury właściwie tożsame z dostarczeniem na polską ziemię budowli z luksusem właśnie kojarzonych. Jeśli za luksus uznać coś, do czego długo nie miało się dostępu, coś wyczekanego i bardzo pozytywnie się kojarzącego, to taka była większość wznoszonych w latach 90. budowli, od szklanych wieżowców po salony samochodowe, od sieciowych barów fast food (które w latach 90. były kojarzone z luksusem) po aquaparki.

Początkowo luksusowe było wszystko, co odróżniało się od modernistycznej zabudowy PRL-u: domy o formach przypominających kamieniczki, pawilony handlowe wyposażone w kolumnady i rozfalowane szczyty, biurowce o niesymetrycznych, rozczłonkowanych bryłach. Podobnie rzecz się miała w odniesieniu do stosowanych materiałów, kiedy prefabrykaty i beton mogły zastąpić lśniące kamienne okładziny i chromowane detale, refleksyjne szkło i żywe kolory. Poszukiwanie odmienności odbywało się nie tylko we wnętrzach prawdziwie luksusowych, jak hotele czy pierwsze centra handlowe, lecz także przestrzeniach o małej skali. Przegląd kilku numerów miesięcznika „Architektura-murator” z lat 90. daje wgląd w sposób aranżowania wnętrz, od małych barów po siedziby początkujących firm. Bogactwo barw oraz połyskujących powierzchni dawało wtedy poczucie wolności i oryginalności; największy luksus miał bardzo tradycyjne oblicze: tworzyć go mogło złoto, lustra, fontanna.

Hotel Tatry w Małem Cichem, dawny Ośrodek Wypoczynkowy Urzędu Rady Ministrów Polana Zgorzelisko

i

Autor: Julia Dragović/ Archiwum prywatne Wnętrze restauracji z połowy XX wieku, charakteryzujące się długimi rzędami stołów z białymi obrusami i drewnianymi krzesłami, zielonym wzorzystym dywanem oraz drewnianym sufitem z licznymi szklanymi żyrandolami. Ściany i kolumny pokryte są turkusowymi płytkami, a w tle widać duże okna z widokiem na zieleń. Takie obiekty i ich architekturę z czasów PRL omawia Architektura Murator Plus.

Luksus indywidualny

Patrząc z perspektywy czasu na owoce transformacji, łatwo zobaczyć, że realizowanie marzenia o luksusie od początku epoki kapitalistycznej szło w parze z indywidualizmem. Spektakularnym tego przejawem jest budownictwo jednorodzinne, które eksplodowało w latach 90. Własny dom, niezależnie od wielkości i formy, był już sam w sobie przejawem luksusu, który, rzecz jasna, można było podnosić stosownymi kształtami, materiałami czy detalami. To pragnienie osobności i podkreślenie wyjątkowości czy elitarności w tej samej dekadzie przyniosło jedną z większych tragedii dla przestrzeni polski miast – grodzone osiedla. Okazało się, że siatka ogrodzeniowa, parkan, mur też mogą być przejawem luksusu – bo im bardziej wyizolowane osiedle, z tym większym prestiżem się kojarzyło (ikonicznym przykładem jest warszawska enklawa Marina Mokotów).

Jednorodzinny dom, podróże własnym samochodem, wypoczynek w domu z dala od innych – to potransformacyjne aspiracje, częściowo wynikające zapewne z wymuszanego przez PRL kolektywizmu, częściowo oparte o neoliberalną koncepcję indywidualizmu (być sobie samemu panem itp.). Tym samym można powiedzieć, że luksus w tym wypadku nie miał materialnej formy, nie musiał przejawiać się przepychem wnętrz i bogactwem form. Dawało go metaforyczne i całkiem dosłowne poczucie osobności.

Luksus dobrego życia

Burzliwe są dzieje polskiego luksusu w powojennych realiach. Określenie to zmieniało swoje znaczenia, a przez długie lata definiowało coś wytęsknionego, mitycznego, nieosiągalnego. Czy dziś nasyciliśmy się dostępnymi wreszcie od lat 90. przejawami luksusu? Czy może jednak najwyższą formą luksusu jest zdolność kredytowa? Wiele wskazuje na to, że w trzeciej dekadzie XXI wieku luksus znów znaczy coś innego i ponownie zaczyna mieć mniej materialne wcielenie. Bo czyż nie jest nim dziś przede wszystkim dostęp do bezpiecznej dla niechronionych użytkowników drogi, do zieleni, czystego powietrza, dobrze zaprojektowanych przestrzeni publicznych i takiegoż transportu?

Architektura Murator Google News
Podcast Architektoniczny
Anna Cymer: Ależ to jest brzydkie!
Mediateka.pl
Sponsor podcastu:
Knauf