Centrum Dialogu Przełomy

i

Autor: Archiwum Architektury Budynek muzeum znajduje się w jednym z dwóch uniesionych narożnikach placu, a dach stanowi kontynuację betonowej posadzki placu. Fot. Juliusz Sokołowski

Plac unikalny w skali miasta – o Centrum Dialogu Przełomy Marek Sietnicki

2016-03-31 11:23

Jednym z głównych atutów zwycięskiej pracy stało się wytworzenie unikalnego w skali Szczecina placu miejskiego. Obecnie Centrum Dialogu Przełomy zostało oswojone przez mieszkańców, szczególnie młodszych, jako przestrzeń rekreacyjna, skrzyżowanie skateparku z górką saneczkowo-rowerową i miejscem do wylegiwania się na słońcu – pisze architekt Marek Sietnicki.

Okolica dzisiejszego Centrum Dialogu Przełomy nacechowana jest historią nakładania się i urywania poszczególnych struktur i porządków miejskich. Od przedmurza w bezpośrednim sąsiedztwie średniowiecznego grodu, przez pruski plac defilad, a potem reprezentacyjny salon miasta z teatrem na osi, zmieciony następnie bombardowaniami aliantów w 1944 i 1945 roku, które po wojnie właśnie tu pozwoliły zrealizować trasę szybkiego ruchu. W efekcie powstała niezdefiniowana przestrzeń przenikających się placów i wyrw.

Przed II wojną światową kwartał, w miejscu którego zrealizowano Centrum Dialogu Przełomy był zabudowany kamienicami. Po odgruzowaniu miasta nigdy nie został odtworzony i przestrzeń ta utrwaliła się w świadomości mieszkańców jako skwer z ławeczkami, piaskownicą i bujnymi krzewami, wpisując się w schemat „Szczecin miastem zieleni”. W latach 70. i 80. południowo-zachodni narożnik kwartału przecięła jedna z nitek Trasy Zamkowej, ale cały czas był to przyjemny skwer, choć w dość specyficznej okolicy – bo z jednej strony bliskość Zamku, galeria BWA, salon płytowy, dobra księgarnia, sklep Skali, a z drugiej komenda wojewódzka i miejska Milicji Obywatelskiej, siedziba SB i Komitet Wojewódzki PZPR.

Centrum Dialogu Przełomy

i

Autor: Archiwum Architektury Odsunięte od krawędzi balustrady oraz mobilne fragmenty elewacji podczas zamknięcia muzeum tworzą monolityczne ściany. Fot. Juliusz Sokołowski

Do tego wszystkiego właśnie tu, ze względu na Komitet i Milicję, miały miejsce tragiczne w skutkach wydarzenia Grudnia ’70. Po 1989 roku przeprowadzono kilka konkursów na projekt zagospodarowania przestrzeni połączonych placów. W większości propozycji przeważała chęć zabudowy wyrw w przedwojennych kwartałach i powrotu do gloryfikowanej historycznej świetności miasta. Wyłom w tych pełnych nostalgii marzeniach zrobiła jednak z czasem filharmonia („Am” 07/2014). Zadziwiające wszystkich rozstrzygnięcie konkursu, a potem szczęśliwie przeprowadzona realizacja zmieniły nie tylko to miejsce, ale – co może znacznie ważniejsze – również sposób myślenie władz i społeczności Szczecina o architekturze. Okazało się, że w skrojone na miarę odbudowy dawnej struktury Marek Sietnicki, architekt fot. archiwum prywatne warunki można wpisać awangardowy gmach przewartościowujący całą okoliczną przestrzeń.

Ogłoszony w takich realiach konkurs na projekt Centrum Dialogu Przełomy od początku obciążony był brzemieniem odpowiedzialności. Może dlatego udało się przeforsować obiekt skromny w formie, podporządkowujący się dominacji budynku filharmonii, a przy okazji niosący wartość symboliczną.

Centrum Dialogu Przełomy

i

Autor: Archiwum Architektury W czasie godzin otwarcia muzeum, zewnętrzne płyty parteru są obrócone i tworzą podcień jednego z wejść. Fot. Juliusz Sokołowski

Jednym z głównych atutów zwycięskiej pracy stało się wytworzenie unikalnego w skali Szczecina placu miejskiego. Założona w projekcie wielofunkcyjność i współdzielenie przestrzeni pomiędzy codzienne działania miejskie a przeprowadzane od święta uroczystości martyrologiczno-patriotyczne budziły na początku ostre reakcje krytyczne ze strony części solidarnościowych środowisk kombatanckich. Szczęśliwie jednak konflikt się nie rozwinął i dzięki znaczącemu zaangażowaniu architekta udało się go zażegnać.

Obecnie Centrum Dialogu Przełomy zostało oswojone przez mieszkańców, szczególnie młodszych, jako przestrzeń rekreacyjna, skrzyżowanie skateparku z górką saneczkowo-rowerową i miejscem do wylegiwania się na słońcu. Paradoksalnie bardzo w tym pomogło odwlekające się z miesiąca na miesiąc, w rytm kolejnych rocznic, otwarcie instytucji. Problemy ze zorganizowaniem ekspozycji spowodowały, że przez ponad rok budynek funkcjonował tylko jako plac. W tym czasie utrwalił się też dobrze wpływający na percepcję podział na dostępną przestrzeń pofalowanego dachu- -placu i tajemniczą, zamkniętą przestrzeń podziemną. Udostępnienie muzeum zwiedzającym tylko tę dychotomię potwierdziło. Znakomicie sprawdził się zabieg zamykania i otwierania bryły obiektu masywnymi, żaluzjowymi elementami elewacji. Transparentna w momencie otwarcia nadziemna część wejściowa tym bardziej kontrastuje z czarną, mroczną przestrzenią ekspozycji, a stworzenie przeskalowanych żaluzji z płaszczyzny elewacji pozwoliło zachować czytelność i klarowność pierwotnego pomysłu na wycięcie i sfałdowanie powierzchni placu.